Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

****


Marek Hipnotyzer

Rekomendowane odpowiedzi

kontempluję „Henryka XIII” lub Ryszarda tam któregoś
nie wiem kim jest Bela Lugosi ale lubię otworzyć
brukowiec na dowolnej stronie i czuć lekkie mdłości

mam wysokie standardy moralne można powiedzieć
że jestem lśniący dobrem jak lucyfer mimo to uważam
że czas powinien rozwiązać aporię istnienia Boga

wyglądasz dzisiaj piękniej niż kiedykolwiek co nie
sprawia że mam ochotę stworzyć z tobą nowoczesną
dwugłową sapiącą rzeźbę do wystawiania w zachęcie

wiem dobrze że jestem grafomanem gdybym miał
ambicje czułbym teraz frustrację niemniej jednak
kilka dni temu napisałem żałosny wiersz lecz
wstydziłem się go wkleić bo był niesmaczny
oto on:

słów kilka słów klika znów
zdjęć parę zdjęć mija chęć
dźwięk krótki dźwięk głuchy jęk
film krótki film konia zbił

jadł jadł pił pił Pił Pił Pił
świat los sztos noc śnił śnił śnił

и так далее
i tak dalej
a tak dale
und so weiter
eccetera
et cetera
and the others
et cetera
etcetera
et cetera
and the others
и так далее

na odczepnego opowiada on być może o
międzynarodówce onanistów ależ się
rozpisałem znowu utalentowana
literacko koleżanka nazwie
mnie twórcą wypocin



ale tak jak małe dziecko okazujące czułość
śliniąc komuś eleganckie ubranie ja okazuję
miłość i wdzięczność literaturze pisząc co mi
ślina na język przyniesie

kocham cię tak, tak, TAAAAKKK!!!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale schiza. Napakowane duzo różnych pojęć, terminów, mix kompletny. Jednak jest w nim coś ciekawego co zatrzymuje i nie pozwala prawidłowo oddychać, łapie za gardło i mocno ściska, wysysa krew jak Bela Lugosi (Bela Lugosi`s dead - niezły kawałek Bauhaus - strasznie dojeżdżający). Odczuwanie lekkich mdłości - to zakrawa w swym wydźwięku jak coś w stylu samookaleczania się. Z tą aporią to jestem tego samego zdania, choć mogłoby to nas dość mocno załamać (może lepiej pewnych rzeczy nie wiedzieć?). Gdzieś ten seks zanika, nie mogę go wyłapać. Zasmuca wyznanie grafomana - możemy stworzyć razem sektę grafomanów - wierzę w pióro fałszu i pustosłowia, które doprowadzi mnie do królestwa lingwistycznego...et cetera...
...to wszystko jest jak zapis twoich myśli, niczym strumień świadomości, dobre rady, drwina, wkurwienie, rozmyslania, wyzwanie dla czytelnika i jest też pewnie jak Atmosferyczna czaszka kopulująca z fortepianem - ale Ty pewnie nie zażywasz meskaliny - to dygresyjka mała, nie gniewaj się.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. I w ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...