Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

...ByĆ.......


BeZDoMnA_ŁzA

Rekomendowane odpowiedzi


fotonem światła
..odbitym w żrenicach..
kroplami deszczu
..dotykającymi ramiona..
słowem
..przemilczanym i wypowiedzianym..
wiatrem
..błądzącym we włosach..
iskierką
..skaczącą w ognisku..
gwiazdą
..na czarnej płachcie nieba
klawiaturą
..pieszczoną Twoim dotykiem..
zapomnieniem
..zakopanym pod płotem..
raną
..krwawiącą niepewnością..
botem
..nie mającym uczuć..
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

nie skalałaś się łezko
nawet jedną kreską
wszystko yest okey
zatem tak 3mey!
Pozrowionka!

Ewentualnie... zwróć troszkę uwagę na rytm:
"fotonem swiatla odbitym w zrenicach: ta dada dada tadada tadada
i tak powinnas zachowac do konca
wiersz jest swietny i mysle ze majac poczucie rytmu zastosujesz je w wierszykach np. kroplami deszczu jak łzy na ramionach... ( w kontekście drugiego wersu)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

:)
..anet..Dziekuje Tobie...buzialka posylam..

..dorottta..ech..moze wybierz sie do optyka..zapisze Ci jakies kropelki albo okularki na ten oczoplas...bo...nawet jak jesio go nie ma..to bedzie napewno..bo kropeczki nie znikna.. :)

..blazen..wiesz..hmm... no i chyba bede..specjalnie dla Ciebie....;)..
..buziaczki i pozdrowki..:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach


..dorottta...mam nadzieje ze sie nie pogniewalas na mnie...nie bylam zloscliwa..odpowiedzialam Tobie zartem..:)..nie czuj do mnie urazy prosze...
..nie potrafie Ci odpowiedziec dlaczego kropkuje...
..hmm.. moze to moja nieudolnosc...chec...dopisania jeszcze czegos...a..
..a niemoznosc ze wzgledu na to ..ze to juz bylaby proza..??..nie mam pojecia..kropkowalam od zawsze...jak tylko siegam pamiecia...
..moze sie to niepodobac..zdaje sobie z tego sprawe..:)..
..jednak ..hmm.. cieszy mnie jedno ...hehs..czy ja wiem czy cieszy?...ale..chodzi o to ..ze ...zarazam czesto kropkami ...to jak wirus..ktory sie rozprzestrzenia..
..zarowno na czacie...jak i tutaj...
..hmm..w wypowiedziach Niektorych ..zauwazylam ...ze..zaczeli kropkowac...mowie o komentarzach ich..
..dotad tego nie czynili...(sprawdzilam :P:P:P)..
...pozdrawiam ....serdecznie i cieplutko...
:)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnie komentarze

    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
    • @Starzec wierzyłam kiedyś w ludzi i w nich pokładałam nadzieję, ale to minęło, bezpowrotnie, przestałam być naiwna:P nie tęsknię, za tym stanem
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...