Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Generyczny świat


Tomasz Kucina

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 No tak, przecież to potwierdziłem i dodałem jeszcze, że twoje odczucia i perspektywy wrażenia są ważne, bo są tylko twoje, że nikt ich nie zawłaszczy to twoja wolność intelektualna. Wszystko się zgadza.

Zgoda. Wypowiadałem się tutaj tylko co do zależności typowo oksymoronicznej . Oksymoron owo --> "słusznie boi" - idealny oksymoron to mogłoby być właśnie zasugerowane "odważnie boi" w takim zastosowaniu mamy wyraźny zaznaczony antagonizm tej frazeologii. 

 

Co do wiedzy i świadomości człowieka w kontekście do strachu masz racje, lepiej być świadomym i żyć bez lęku, świadomość ma znaczenie. Nie mam w tym zakresie uwag. 

Ładnie opisujesz piękno świata w kontekście chociażby do tej muszki. Podoba mi się taka wrażliwość jest usposobiona w obraz natury. Nie odebrałem twojej wypowiedzi zbyt dosłownie, spokojnie, jestem protagonistą twoich perspektyw i nie ich krytykiem, na serio - napisałem tylko, że frazeologia słuszności i bólu ma uzasadnienie w ich korelacji i że niekoniecznie zaraz musi nabierać oksymoronicznego kontekstu, bo z samej definicji tego środka poetyckiego trochę się to nie zgadza, nie ma tu bowiem wyraźnej przeciwności w znaczeniach tych pojęć - tzn. słuszności i lęku.

Delikatnie mówiąc niepotrzebnie wytyczasz sobie te wszystkie ścieżki poprawności w poezji. Dam dobrą radę, liryka nie musi zawierać jakiś kanałów poprawności, a zestawienia słów jakby z innej bajki - bo tak rozumiem twoje uzasadnienia jest właśnie tym środkiem poetyckiego firmamentu, czyli czymś co odróżnia lirykę od tych reporterskich czy epickich imperatywów. Im dziwniej tym lepiej (ale to tylko subiektywny pogląd), rozumiem, że sieć kojarzy ci się z nowoczesnością, ale przecież ja nie pisałem o sieci połączeń - światłowodów czy technologicznych konfiguracji tylko o sieci ludzkich niegodziwości czyli w ludzkich relacjach bezpośrednich, to oczywiste. Spokojnie, twórzmy teksty kontrowersyjne, mniej wulgarne a właśnie w domenie vintage, wiesz co to vintage? To taki amalgamat stylów, różnych i wrażeń w stylistyce w tym wypadku poetyckiej. 

 

 Coraz ciekawiej mi się ciebie czyta. Leon Bonnat pewnie byłby zachwycony, dla Hioba pewnie byłaby to "wieść hiobowa" ;)) Już ciebie uwielbiam, serio, chcę ciebie czytać. Śliczna retrospekcja ;)

Esencja u Platona ma podstawę niezmienności bytów oraz ich "constans" wyrażając to językiem matematyki, czyli wartość stałą. O tym ci dowodziłem, bo ukierunkowałaś mój tekst do Platona, to gruba paralela? :) Pisałem, że tekst jest raptem kontestacją zjawisk społecznych, a kontestacja nie może "żyć" w zgodzie z ideą esencjonalizmu platońskiego, bo nie przyjmuje niezmienności, przeciwnie chce zmieniać człowieka jego otoczenie i poglądy - kontestujemy dla próby zamanifestowania własnego niezadowolenia a niezadowoleni oczekują zmian postaw społecznych. Trudno mi po raz drugi tłumaczyć kontekst mej wypowiedzi ;)

Ty zawsze rozumiesz, ale ostatecznie stoisz w kontrze do mych logicznych argumentów. Nie możesz tak reagować, bo ja nie jestem twoim wrogiem. Oczywiście, że materializm uważam za cechę pejoratywną, ale w kontekście przyjmowania go jako środka nadrzędnego w wartościowaniu świata, bo przecież samo bogacenie się społeczeństw nie stanowi dla mnie problemu. Dlatego twoja metodologia czytania mojej skromnej osoby niesie za sobą nieuzasadnione uprzedzenie - do mnie, zaś w rozumieniu religijnym skojarzenie mieści się w zasadach dekalogu w przykazaniach. "Nie pożądaj żony bliźniego swego ani żadnej rzeczy która jego jest"- to wymowny aspekt antymerkantylny. Jestem katolikiem więc mam do tego prawo a nawet nakaz. Uczciwe bogacenie się człowieka nie budzi u mnie żadnych kontrowersji. No co ty wypisujesz? Chcesz całkiem mnie pogrążyć? Tak mnie nie lubisz? ;)

Ważne, że rozumiesz "typologię" i "taniość" już jako metaforę, dla mnie to miód na serce. Nie katujmy się o szczegóły, nie musisz mi ciągle udowadniać, że wszystko rozumiesz, ale coś i tak jest nie tak, tak dyskutować możemy w nieskończoność.   Polubimy się w końcu za bardzo ;)

 

Pisałem wcześniej, że szatan jest dla katolika substytutem zła, jest ten akcent w wierszu. Metafizyką może być każda perspektywa ludzkiej jaźni, bo nic w świecie z punktu naukowego nie jest pewne na 100 procent, jedne teorie rugują inne poprzednie, o tym dowodziłem. 

Napisałem cytuję:

Słowo metafizyczny odnosi się tu tylko do uzasadnienia, że katolik nie traktuje szatana jako obiekt abstrakcyjny czy nieistniejący, w tym sensie użyłem tej definicji niemetafizyczności. Szatan nie jest też moją przyczyną bytu jak tu piszesz. Moją przyczyną bytu jest Bóg, a zło jest efektem buntu anioła, którego nazywamy szatanem, proste. Nic więcej nie dodam. 

Nieprawda, to co wiemy o cząstkach elementarnych jest wielką zagadką. nie rozumiemy nawet dlaczego cząstki elementarne jedne inkarnują w inne. np. neurtina. Całe badania w CERNIE w Szwajcarii są niekończącą się hipotezą podróżujących w kółko cząstek elementarnych, a prawa matematyki i fizyki te nawet wydawałoby się bardziej uporządkowane i historyczne ulegały w zasadzie wiecznym przeobrażeniom. Nie chcę z tobą wdawać się w tematy nauk ścisłych, bo mam wykształcenie w tym kierunku, więc wiem trochę o tym. Z samej zasady nieoznaczności Heisenberga na podorędziu możemy wysnuć wniosek, że nie jest możliwy jednoczesny dokładny pomiar położenia cząstki i jej pędu, więc o czym tu mowa? Nie będę dyskutował o mikro i makrofizyce na portalu poetyckim, skoro nie widzisz rozbieżności i luk dowodowych do tez w nauce to znaczy, że żyjesz właśnie w metafizyce o której wcześniej pisaliśmy. Nie klucz, proszę. Nie jedźmy tą windą.

Solipsyzm o którym napominasz dąży jawnie do iluzji a subiektywizm jest wymową własnej wrażliwości o tym pisałem jeżeli już do subiektywizmu, gdzie mnie prowadzisz w analizie, na manowce chyba. Wszystko jest metafizyczne bo nie jest pewne do końca. Solipsyzm wychodzi z założenia, że nic poza umysłem jednostki nie jest rozpoznawalne, czyli wyraża solipsyzm ten zawłaszczony przez ciebie subiektywizm w zakresie kultu umysłu, ja nie opowiadałem o umyśle człowieka - jednostki, który ma być w perspektywie solipsyzmu demiurgiem naszej świadomości, dowodziłem tylko, że świat jest tak skomplikowany, że nie da się w nim nic udowodnić, dziś czy jutro pojawiać się będą kolejni solipsyści czy inne teorie, ale Boga człowiek nie chce przyjąć za imperatyw nadrzędny wszechświata, lepiej budować sobie kolejne wątpliwe teorie i je następnie obalać. Ecce homo. Oto człowiek. 

Pijesz zieloną herbatkę, wrzucasz na luz, a wykład mi zadałaś z filozofii i z fizyki kwantowej i z absurdów rozumienia mojego prostego tekstu, który jasno wyraża że nasze ludzkie przywary i priorytety w życiu są po prostu do du..y, i to ci właśnie uzasadniłem. Nie komentujmy dalej tego wiersza, bo zrobimy z niego traktat tragikomiczny. Pokolenia będą go czytać, ale oczywiście dla beki - pani Sekret. Pozdrawiam. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomasz Kucina
Po prostu nie widziałam sensu potwierdzania tego, że każdy ma swoje odczucia, bo to pewien aksjomat w rozmowach, który z definicji, przyjmuje się bez dowodu. Stąd zdziwienie. 
Nie widzę korelacji między piciem zielonej herbatki/wyluzowaniem a rozmowami na tematy bardziej skomplikowane od komentowania pogody za oknem. 
To, że coś rozumiem, nie oznacza, że się z tym zgadzam lub - że uważam to za dobry opis danego zjawiska. 
W żaden sposób nie mieszam fizyki z metafizyką. To Ty to zrobiłeś w momencie, w którym do swojej ogólnej wizji świata wmieszałeś fizykę, a w zasadzie - przy zasadzie Heisenberga - napisałeś to samo, co ja. Nie odwracaj kota ogonem.
Nie napisałam, że subiektywizm równa się solipsyzmowi. Lecz uciekanie się do subiektywnego rozumienia wszystkich pojęć, dąży powoli do solipsyzmu. Ja, mimo wszystko - uważam, że na dzień dzisiejszy jesteśmy w stanie mniej więcej coś udowodnić w ramach systemów, które stworzyliśmy. Stworzyliśmy też bóstwa, w które wiara jest sprawą indywidualną. Mnie tam interesuje jedynie to, by ta wiara nie ograniczała innym pokoleniom dostępu do wiedzy, nie przyjmowała stanowisk politycznych i żeby - na litość kocią! - dało się jakoś normalnie wypisać z KK, bo dokonanie aktu apostazji trudniejsze i bardziej czasochłonne jest od oczekiwania na refundowaną operację chirurgiczną w ZUSie. 

A przed wszystkim - nikt Cię tutaj nie atakuje. Pojawiają się jedynie losowe spostrzeżenia, które - zdaje mi się - w mylny sposób nad interpretujesz. Buchające z Ciebie emocje nie są adekwatne do ogniska, przy którym się ogrzewamy. Nie pochlebiam korzystania z argumentum ad populum, więc jedyne Twojej refleksji pozostawię to, że zarówno ja, jak i Pan Ropuch lub Natusska poczuliśmy się z lekka "osaczeni" twoimi reakcjami.
Swoją drogą, to również ciekawe studium przypadku. Nie wiem czy Twój odbiór mojej wypowiedzi jako agresywnej nie jest spowodowany drzemiącą w Tobie niepewnością/lękiem (o którym rozmawialiśmy) lub wewnętrzną burzą - takie krzywe zwierciadło. Ale to w sumie nieważne.  

Tak czy owak, wszystko co tutaj pod tym tematem ktokolwiek napisał, było jedynie luźnym spostrzeżeniem/nawiązaniem/pytaniem. Możesz się czuć ze swoim światopoglądem bezpiecznie na tym forum, bo tutaj każdy wyznaje jakiś inny, tak mają artyści.
Myślę, że nie powinieneś angażować się tak bardzo emocjonalnie. To trochę peszy i odbiera powagi, moim zdaniem.  

Pozdro! 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To jest dosłownie - aberracja. Te skojarzenia które rodzą się w twojej głowie nie są treścią mego wiersza. Czy ty nie rozumiesz, że ja nie mogę i nie chcę odnosić się do twoich skojarzeń, przecież za chwilę znowu podrzucisz jakąś dowolną teorię z matematyki, fizyki czy psychologii i będziemy dyskutować o twoich skojarzeniowych funkcjach mózgu?, może z psychoanalitykiem porozmawiaj? Pomyśl wrzuciłaś nie wiedzieć czemu do komentarzy temat solipsyzmu, bo tak ci się zachciało, a niby dlaczego ja mam to komentować?, no zastanów się i oceń logicznie dokąd zmierzamy?, dalej zahaczasz o Heisenberga, piszesz o obrazach Leonarda Bonnata, o funkcjach falowych i supozycjach elektronów, i o kwantach - jak to ma się do mojego tekstu?, i co ja mam z tym wspólnego oraz mój wiersz? Ochłoń, proszę. 

Nic nie odwracam? Kotem w awatarze jesteś przecież ty ;)) Napisałem tylko, że metafizyka jest wszędzie, bo nic nie da się udowodnić, tylko i aż tyle. Zostaw tego Heisenberga bo mu wszystkie kwanty uciekną z oscylatorów w życiu pozagrobowym do twych skojarzeń ;) 

Wybacz do bóstw, które jako kolejne elementy twych uwikłań synaptycznych włączasz do dyskusji odnosić się już nie będę, w bóstwa nie wierzę, wierzę w Boga katolickiego.

To pod moim tekstem o tym? Ja nie jestem twoim biskupem, zgłoś się do kurii albo chociaż parafii, może do papieża napisz? Ja zawodowo z instytucją KK nic wspólnego nie mam, więc nie pomogę. Jestem ochrzczony i po bierzmowaniu, ale to za małe kompetencje ;) LOL;))

Wynika z tego, że dyskutujcie sobie o tym w prywatnych rozmowach na portalu, bo inaczej nie napisałabyś tego tak sobie swobodnie. To już wszystko rozumiem. Ładne rzeczy.

Ale histeria z twojej strony, rozumiem nie masz w domciu lusterka, oooojej ;]

Jak ty się uważasz za artystkę, to ja uprzejmie przepraszam ;) hehs. Ja o swoich utworach nawet boje się napisać, że to wiersz, więc częściej używam słowa "tekst". Przepraszam ;)

Emocje  są w tobie, bo tylko fanatyk przerzuca się z autorem tekstu argumentami w nieskończoność. Nic nie zrozumiałaś z tego wiersza i teraz z kipą z ciebie histerie, ja odpowiadam logicznie skoro jest u mnie kolejny komentarz, nie ja znęcam się pod twoim tekstem nad tobą. Oceń logicznie swoją pozycję. Artystko ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Przepraszam Ciebie, że odpowiadam dopiero teraz, po prostu umknął mi twój komentarz, wśród innych.

 

Utwór opisuje pewne ogólne i subiektywne spostrzeżenia w temacie przywar społecznych. Nie wszyscy są tacy sami, ale pewne standardy są powtarzalne, w tekście używam 1 osoby liczby mnogiej, więc sam nie odżegnuję się od błędów. Nie da napisać się przecież tekstu w którym enumeratywnie wymienimy osoby, zawody, czy postawy moralne do których autor nie ma zastrzeżeń. Spróbujcie to chociaż zrozumieć. Każdy tekst odnosi się do jakiejś przestrzeni, a sam autor nie musi deliberować czego lub kogo nie dotyczy, i kto poczuł się urażony. Inaczej się nie da.

Rozumiem, przyjmuję. Tekst jest jaki jest, i niech już sobie taki pozostanie. 

 

Napisałem tam wyżej w którymś komentarzu, że na razie nie będę publikował kolejnych utworów tutaj, w zasadzie nie ma to sensu, bo przeważnie muszę w odpowiedziach analizować to czego w moich tekstach nie ma, a niby być powinno. To jest żmudne i lekko absurdalne, bo każdy w treści może zechcieć zobaczyć co chce - to ślepa droga. Nie mam na myśli akurat ciebie, zauważyłem jednak, że gdy autor zaczyna analizować własny tekst a w celu by ów naturalnie przybliżyć czytelnikowi, tym częściej komentarze robią się agresywne i złośliwe wobec samego autora. To nie ma sensu.

 

Przepraszam, że akurat pod twoim komentarzem o tym piszę, teraz naszła mnie taka myśl i z nią się w tym momencie naturalnie podzielę. Zrobię sobie przerwę w dyskusjach z Państwem i publikacjami, ostatni komentarz przed twoim uświadomił mi, że podobno denerwuje forumowiczów,  a wynika z tego przynajmniej konkretna nauka dla mnie - a mianowicie nie angażuj się autorze w komentarze, bo ciebie ludzie znienawidzą. Najlepiej być głupcem, żyć w nieświadomości i mieć wywalone na to co inni piszą ci pod tekstami. 

 

Nie bierz tego do siebie, bo ta konkluzja nic z tobą nie ma wspólnego - w ogóle, jest ogólna. 

Również pozdrawiam Aniu.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Nie, nie biorę tego do siebie. :)

 

Myślę, że podchodzisz do tematu zbyt emocjonalnie, ale wynika to prawdopodobnie z dyskusji, jaka rozgorzała pod Twoim wierszem. Ogólnie rzecz biorąc, większość tekstów wywołuje różne reakcje, czasem takie, których autor nie zdoła przewidzieć. Bywa, że są to zaskoczenia pozytywne, bywa, że negatywne. Autor musi wyrobić w sobie pewną elastyczność - z jednej strony trzeba umieć przeanalizować słowa krytyki i ewentualnie skorygować błędy, z drugiej - pozostać przy swoim zdaniu, jeżeli krytyka jest bezpodstawna albo nieadekwatna - i iść dalej. 

 

Nie ma powodu, aby się zniechęcać. :)

 

Pozdrawiam

 

...i dziękuję za serduszko. :)

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Portalowe serduszko zawsze dla ciebie ;)

 

Masz chyba rację, ten tekst jest dosyć mocno omówiony przeze mnie w kolejnych komentarzach. Nie wiem jak to wygląda z perspektywy statystycznego forumowicza i czy widać  emocje w moich odpowiedziach - skoro tak,  pewnie masz racje, ale ja na serio nie odpisuje emocjami?, raczej bardzo taktycznie i drobiazgowo rozkładam każdy komentarz na części pierwsze, analizuję i jak najlepiej potrafię odnoszę się do jego treści, naprawdę działam bez emocji i notabene często z poczuciem humoru (rozluźniając komentującego jakimś zdaniem z pograniczna kumoterskiego spontanu) , lecz to nie działa, nie skutkuje, wręcz przeciwnie chyba raczej ta moja szczegółowość i taktyczność odpowiedzi zaczyna denerwować konkretnego komentatora, a ten zaczyna wręcz pastwić się nad treścią publikacji. Ja osobiście nie wyobrażam sobie, aby na siłę perswadować autorowi jakieś subiektywne rozwiązania lub upierać się przy swoim zdaniu,  takich metod nigdy nie stosuję wobec innych forumowiczów, komentarz okraszony odpowiedzią i jasnym punktem widzenia autora powinien przechodzić w stan stagnacji, a jeżeli molestuje się autora permanentnie przepychając kolanem własny punkt widzenia to wygląda już wtedy bardzo źle. Jeżeli sam komentuję dłużej czyiś tekst na forum to zawsze staram się prowadzić dyskusję do koncyliacji i jakiegoś wspólnego punktu widzenia, nie szukam w tekstach innych forumowiczów spornych zagadnień, bo takie postępowanie prowadzi tylko do jatki w analizach, a te stają się zazwyczaj personalne, albo wykraczają poza treść w inne absurdalne perspektywy. Nie rozumiem tego, że merytoryka odpowiedzi zamiast jednoczyć dzieli ludzi. Paskudny to świat.

Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję za ten komentarz. Buduje mimo wszystko moją wiarę w ludzi. Każdy ma własny światopogląd, nie rozumiem, że światopogląd może stanowić punkt sporny dla ludzi. Cudownie wymienić się komentarzem z kimś kto został obdarowany Łaską Boską, bo taka perspektywa o której tu piszesz wyraźnie na to wskazuje. Dawno doszedłem do wniosku, że Wiara zależy właśnie od tej Łaski a nie od nas samych. Więc i ocenianie ludzi bez wiary może nie być do końca sprawiedliwe. Dlatego ja od dawna odżegnałem się od takich metod, wszystkie relacje staram budować się w tolerancji, natomiast jeżeli ktoś próbuje korygować moje potrzeby duchowe, albo krytykować i negować mnie tylko dlatego bo jestem katolikiem, to zaczynam reagować, może niepotrzebnie. To takie podstępne - można skwitować - Barabaszowe. Pozdrawiam Ciebie szczególnie ;) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Dziękuję. :)

 

Nie mam na myśli emocji w Twoich komentarzach, ale w reakcji na całokształt.

To, że starasz się podchodzić merytorycznie nie oznacza, że każdy, kto z Tobą dyskutuje będzie miał też takie nastawienie.

Na to naprawdę nie ma co liczyć. Niektórym chodzi o rzeczowe wyjaśnienie, a niektórym jedynie o zamanifestowanie bądź przeforsowanie swojego zdania. W tym drugim przypadku dyskusja mija się z celem.

 

Po prostu przygotuj się na to, że reakcje mogą być bardzo, ale to bardzo różne. I nie z każdym, kto ma odmienne zdanie musisz się spierać i ścierać. :)

 

Pozdrawiam

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak. To ma sens i tak wygląda. To chyba chodzi o przeforsowanie własnego punktu widzenia i zyskania przewagi. Jeżeli ludzie tu myślą sobie, że ja szczegółowo odpowiadając na drążące komentarze też zmierzam do uzyskania handicapu nad komentującymi to najlepiej i najwłaściwiej niech spojrzą w moje komentarze pod tekstami innych autorów. Nigdy nie stawiam się w opozycji do obcych tekstów, raczej uzbrajam teksty innych autorów w szersze obszary ich odziaływania na publikę, i doceniam te obszary tekstu, które zasługują na to , wtedy nie ma zazwyczaj problemu, autorzy są zadowoleni i zgadzają się z moimi punktami rozumienia ich własnych tekstów. Problem pojawia się, wówczas, kiedy odpowiadam na komentarze pod własnymi utworami i zwyczajnie merytorycznie i porozumiewawczo staram się po prostu odkryć perspektywę i znaczenie oddziaływania zastosowanych metafor, albo odnoszę się do samej  treści, a najbardziej, problem nasila się gdy utwór prezentuje jakieś poglądy okołokonserwatywne albo dotyczy tematów Wiary czy bliskości z Bogiem, przecież bardzo subiektywnych, w całkiem laickim i naturalnym opisie. 

 

Najlepiej odkryć to kto kim jest i czy zaliczyć go można w poczet hejtera, kierując się do jego komentarzy pod tekstami innych forumowiczów, a nie pod swoimi. Wtedy widać jak na dłoni kto reprezentuje jaki poziom kultury agresji czy wspomnianych przez Ciebie emocji. Bo emocjonalność nie działa w kimś tylko pod jego własnym tekstem (tegoż autor naturalnie broni - to jakby jego dziecko, coś z jego krwi, gen), ale ta emocjonalność działa w nim zawsze, a zwłaszcza wygraża innym pod ich autorskimi pracami. Autora najlepiej zaś ocenić po tym, czy nie prowadzi rekontr krytycznych pod tekstami krytykujących go komentatorów, u mnie tego nie znajdziesz. Nigdzie. Nie organizuję baraży i vendett. 

 

Mądrą i logiczną jesteś Osobą Aniu, bo dobrze mi radzisz. Twoje sugestie są szczere. Pozdrawiam również.

 

Będę zawsze zaglądał z przyjemnością do twoich wierszy, bo teraz wiem, że przemawia przez Ciebie racjonalizm,  i na krytykę nie licz ;))

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Widzę, że emocje opadły. :)

Pozwól, że jeszcze coś Ci zasugeruję: myślę, że nie warto zbyt szczegółowo "opowiadać" swoich wierszy - pewne wyjaśnienia są potrzebne, ale niech czytelnik sam się wysili...

 

Dziękuję serdecznie za jakże miłe komplementy i za deszcz serduszek, którymi mnie obsypałeś. Znowu się zarumieniłam...:)))

Co do racjonalizmu - mówię z doświadczenia: sama te problemy przepracowałam.

 

A odnośnie moich wierszy, cieszy mnie bardzo, że podobają Ci się moje miniaturki, ale chciałam Cie zaprosić do przeczytania wiersza SZTURM. Ciekawa jestem, jak go odbierzesz.

 

Teraz muszę się pożegnać, wrócę wieczorem. :)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

@Tomasz Kucina @Sekret @Natuskaa Panie Tomaszu naprawdę?! Aż do takich wniosków Pan doszedł. Jest mi zwyczajnie po ludzku - przykro w ogóle do tego się odnosić. Swoją drogą dzięki tej dyskusji w końcu wiem, że to Pani Sekret, a nie Pan Sekret :) Żałuję i myślę sobie, że nie tylko ja, że zostawiłem jakikolwiek komentarz pod Pana wierszem, a może po prostu - o tej jeden za dużo. Zdrowia życzę!

 

Pozdrawiam

Pan Ropuch    

Edytowane przez Pan Ropuch (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak, opadły, tam pod wierszykiem "Szturm" dokonałem subiektywnej nieuprawomocnionej analizy. Bardzo przyjemny wierszyk. Pozdrawiam ;)

Pozdrawiam, plotkujcie dalej na privach. Przekaz pani Sekret był chyba jasny. Jako logiczny facet powinieneś raczej ten komentarz skierować do niej. Bo ja mam prawo wyciągać wnioski po czyichś sugestiach - mnie się nie dziw, a pani Sekret wyraźnie zasugerowała mi coś co przynajmniej w twoim umyśle powinno dać ci impuls do wyrażenia również krytyki wobec jej zachowania, bo postawiła między innymi ciebie w dwuznacznej sytuacji?, skoro w sposób nieuprawniony i nie było między wami dyskusji na prywacie -  to powinieneś do niej podobnie jak do mnie użyć swej krytyki. Ja widzę w tym komentarzu tylko krytykę skierowaną do mnie (chociaż używasz aż trzech nicków), do pani nie ma ani jednego słowa krytycznego, choć wie i sugeruje co czujesz jakby była tobą, albo jakby rzeczywiście była po jakimś słowie z tobą, z wami. Ta nierównomierność - zadziwiająca wręcz - w niesymetryczności twojego komentarza dużo daje do myślenia. Szkoda. Cze.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Tomasz Kucina 
Jak sam zauważyłeś wcześniej, każdy ma prawo do swojego własnego odbioru utworu i skojarzeń, które mu przyjdą do głowy. Dlatego napisałam o skojarzeniach, nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Zaś warto zwrócić uwagę, że do solipsyzmu czy fizyki odniosłam się w kontekście twoich dalszych wypowiedzi (nie pisałam o nich od czapy, mój pierwszy komentarz tyczył się stricte wiersza, ale dalej to już ty popłynąłeś w rozmowę o tym, że nic nie jest w życiu pewne i tak dalej, i tak dalej...). Nie potrzebuję ochłonąć, bo wszystko co piszę jest pisane tonem spokojnym, w przeciwieństwie do Ciebie - osoby, która proponuje mi psychoanalityka. A umówmy się, nikt tego w Internecie nie robi z "czułości", tylko po to, by w pewnym sensie obrazić drugą osobę. 

"Napisałem tylko, że metafizyka jest wszędzie, bo nic nie da się udowodnić, tylko i aż tyle." - no i tu postawiłeś tezę, na którą odpisałam. Tak jak ty dałeś tezę i zacząłeś wybiegać poza sens swojego tekstu udowadniając coś z grubsza innego, to nie dziw się, że podjęłam ten temat. Ta dyskusja nie narodziła się z niczego. 

Musisz spojrzeć na świat nieco bardziej z dystansem. Dla osoby nie będącej katolikiem, Bóg katolicki jest tym samym, czym są inne bóstwa - stworzyciele. W zasadzie zarówno bóstwo A, jak i Bóg katolicki stworzyli (w różnych wierzeniach) świat i nadali mu taką, a nie inną moralność, więc odwołanie się do nich jako do tego samego - dla potrzeb uogólnienia - jest poprawne. To tak jakbym ja wierzyła w to, że Ayahuasca jest napojem od Bogów - i mam prawo w to wierzyć, wielu nawet ludzi wierzy, dla mnie to kwestia otwarta - ale negowała, że jak ktoś mówi ogólnie o napojach (że się je - np. połyka), to na pewno nie mówi o moim napoju Ayahuasce, bo to inna sprawa. Kiedy rozmawiasz z innymi, lepiej zachować dystans do swojej wiary katolickiej. Inaczej z nikim, oprócz  zagorzałego katolika, nie dogadasz się. Tak mi się wydaje.

"Wynika z tego, że dyskutujcie sobie o tym w prywatnych rozmowach na portalu, "
Nie, nie dyskutujemy. Dziwny pomysł, a wręcz teoria spiskowa. Fakt, że byłam w stanie napisać o tym swobodnie, wynika z zupełnie innej rzeczy: jestem empatyczna, wyłapuję szczegóły/detale oraz umiem czytać ze zrozumieniem. Jeżeli Pan Ropuch pisze, że mu przykro, że tak zinterpretowałeś jego filmik (a film wcale nie był - w porównaniu do wielu filmów nawiązujących do religii - "ostry") - to znaczy, że mu przykro i zdziwił się Twoją nadmierną reakcją. Podobnie  Natuskaa napisała, że przez chwilę czułaby się, jakbyś ją nawracał - to oznacza, że poczuła się osaczona (i jak widzę po najnowszym komentarzu - miałam rację, a nawet dostałam podziękowania, za które mi miło). Na tym polega empatia, dystans do ludzi i ich wypowiedzi, czytanie ze zrozumieniem. 
 
To nie ze mnie emocje buchają. Naprawdę mam przytoczyć fragmenty? Średnio mi się chce cytować teraz twoje wypowiedzi, ale no chociażby twoja reakcja na filmik z Jim Carrey pisana (o ile dobrze pamiętam) capslockiem, twoje nagminne poczucie bycia urażonym, a nawet brak jakiekolwiek grzeczności w stosunku co do rozmówcy w Twojej poprzedniej wypowiedzi - to właśnie sygnał tracenia kontroli nad swoimi nerwami. Why so serious? 

W zasadzie, to nic tu po mnie, ja zmykam - ku jakże mojemu niezdziwieniu - tak jak inni. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mam spokój, spokój na który zarobiłem tymi miesiącami z Tobą, cudownymi, pięknymi, najgorszymi, brudnymi. Nie muszę kłamać, uciekać ani ranić, nic nie muszę. Głowa żyje, ciało umarło, nie potrzebuję go już. Było tylko dla ciebie, ona też już go nie ma, jestem tylko swój, niczyj, każdej, żadnej? Nieważne! Pracuję, oddycham, nudzę się i nawet nie wspominam tej intensywności pachnącej potem, krwią i strachem przed samym sobą uszczęśliwiającym cię tak łatwo, za łatwo. Czy faktycznie łatwo? Na pewno łatwiej. Nie było kwiatów, idiotycznych randek, trzymania się za ręce i kłódek zapinanych na mostach. Nie było zazdrości, nie było obawy, że odejdziesz. Tak nie było łatwiej, było bardzo łatwo.   Władza jest łatwa. Szczególnie dana a nie zdobyta. Jeśli ktoś daje ci władzę nad sobą to wiesz, że jest słaby i bezbronny – wyrafinowany może. Cokolwiek zrobisz i tak wróci i poprosi o więcej. Ty nie wracałaś bo nie uciekałaś. Byłaś i prosiłaś o więcej, co raz więcej wszystkiego co złe, gorszące, brudne – uszczęśliwiające, wywołujące twój uśmiech i radość, chorą radość. Ja uciekłem, nieważne.   Tak, czasem myślę o tobie, często nawet ale bardziej z ciekawości co u ciebie, gdzie pracujesz teraz, czy masz kogoś? Normalna ciekawość nic więcej. Czyste powietrze jest wspaniałe. Nie okleja nie otumania, nie wdziera się swoim jadem w nozdrza a delikatnie napełnia płuca i pozwala myśleć o zwykłych rzeczach. Co w telewizji, jaki był wynik meczu. Kebab czy chińczyk a może bar mleczny? Nieważne. A może właśnie ważne? Płynę. Wracam z lunchu, jeszcze kilka godzin wśród tych ludzi i do domu. Jest piątek a potem dwa dni przed telewizorem, może rower, może? Zobaczymy. Wchodzę do windy, jadę na górę... jakoś wolniej niż zwykle, może mi się zdaje. Nie zdaje mi się, na pewno wolniej i jakoś duszno, nie miło, lepko... czuje niepokój, strach... Skąd taka zmiana? Podświadoma reakcja na coś co mnie czeka... zapomniałem o jakimś terminie? Chyba nie, dziś nic nie mam, na pewno nic nie mam. Nieważne.   Drzwi się rozsuwają, powoli wszystko jest jeszcze wolniej. Wychodzę, dwa kroki, trzy, pięć, dziesięć. Skręcam w korytarz... ramię i tułów skręcają, obrót bioder, krok nadaje kierunek w lewo, ale głowa nadal jest wyprostowana. Wzrok powoli podażą po ścianie aby razem z głową dogonić resztę ciała. Dogonił. Świat staje w miejscu... Na końcu korytarza stoisz Ty. Dlaczego mi to robisz, po co tu przyszłaś? Odwracasz głowę w moją stronę, uśmiechasz się do mnie. Uśmiechasz, ale inaczej, zwyczajnie, ludzko, przyjacielsko. Dziwne, bardzo dziwne. Mam dwie sekundy, żeby udać, że o czymś zapomniałem i odwrócić się, odejść. Dwie sekundy to dużo, bardzo dużo – mało, za mało! Trafiam wzrokiem na twój wzrok. Wszystko wokoło rusza w normalnym tempie, wraca do normy.   Ale nie we mnie, płonę, widzę wszystko co było między nami. Czuję twój smak, zapach, dotyk. Mam w ustach twoją ślinę, twoją krew twój oddech i pot. Wszystko wraca. Nie chcę tego, to nie może powrócić, tego nie ma, to jest już nie moje... Moje, tylko moje, nasze, cudowne złe i wspaniałe! Chcę tego pragnę. Rzuć się na mnie tu przy wszystkich. Zgwałć mnie całą sobą, wyryj mi na twarzy krwawe bruzdy, miej mnie całego. Pozwól mi się uderzyć, raz drugi pozwól mi być Bogiem raz jeszcze!   Nałóg, jesteś jak nałóg, samo-wytwarzający się narkotyk w moich żyłach. To wszystko co się właśnie stało, zwolniony czas, brak oddechu i lęk... teraz już wiem, że to reakcja na twoja bliskość. Wróciłaś w mój krwiobieg, płyniesz we mnie, ożywiasz moje martwe ciało. Ja żyję, umieram ze strachu ale żyję. Widzę cie co raz bliżej i bliżej. Pamiętasz ten moment, prawda?   -Cześć, przyszłam po resztę moich dokumentów. Miło cie widzieć, co słychać? -Wszystko dobrze, a co u ciebie? - Pytam ledwo nad sobą panując.   Rozmawiamy o czymś, nie pamiętam o czym, nie zapisywałem w głowie tej rozmowy. Chyba była taka zwykła, normalna jak u zwykłych ludzi. Chyba, bo nic nie pamiętam. Było dziwnie, ty byłaś dziwna, inna. Sportowa bluza, buty, zwykłe spodnie, dziwne. Nie znałem cię takiej. Wyglądałaś inaczej, nadal piękna, niewyobrażalnie piękna. Już nie, bardzo szczupła, a po prostu szczupła, zgrabna idealnie zawsze. Coś się zmieniło, nowy partner, normalna relacja, szczęście rodzinne? Ale ty? No może, raczej nie, ale może? Nieważne.   Uspokoiłem się, zacząłem słyszeć co mówisz i zapamiętywać naszą konwersację.   -O której kończysz? - zapytałaś   -Jak zwykle około piętnastej, jest piątek.   -Super, ja muszę jeszcze tu coś załatwić. Podrzucisz mnie do do domu? Mieszkam tam gdzie mieszkałam.   -Tak nie ma sprawy, jasne.   -Super to lecę do kadr.   Pocałowałaś mnie w policzek i poszłaś w stronę biur jakby nigdy nic. To było takie zwykłe, takie ludzkie, normalne. Nudne w chuj! Nie nasze, nie twoje. Nie ma już nas, wiem. Ale taka zmiana w twoim zachowaniu, podejściu do świata, co to ma być?   Do końca dnia miałem jeszcze 2 godziny ale były to najgorsze godziny. Godziny kombinowania, wyobrażania sobie różnych scenariuszy. No ok, możemy być kolegami, znajomymi, przyjaciółmi chyba dam radę. Nie no jak dam radę? Czuje już te boską władzę, uśpioną - nie pewną nowej sytuacji, ale dawka ciebie już jest we mnie. Ja już czuje twoje białe uda zaciśnięte na mnie tak jak kiedyś, smak twoich stóp w moich ustach, ślizgam się po twoich mokrych ostrych piersiach, władam każdym twoim gestem, jesteś moja jak kiedyś. Ja wróciłem, wróciłem kurwa!!!   Przez całą drogę, gdy odwoziłem cię do domu, wiedziałaś już co zrobiłaś pojawiając się po tych 7 miesiącach. Wiedziałaś i z każdą minutą byłaś bardziej dumna i triumfowałaś jak kiedyś. Nie zamieniliśmy ani słowa. Po co, nie trzeba, nie warto. Niech zwykli ludzie marnują usta na rozmowę, to nie dla nas to dla nich, tych maluczkich, gorszych. Lepszych może? Nieważne. Pół godziny w samochodzie i cisza, nic tylko twoje uśmiechy, skrywane zagryzanie ust i ten słodki sposób w jaki przebierałaś stopami. Prawie niezauważalnie, dyskretnie - godnie. Zawsze tak robiłaś gdy czekałaś na coś co miało się stać i oboje wiedzieliśmy, że się stanie. Miałaś gotowy scenariusz w głowie. Wiedziałem to, czułem, bałem się i cieszyłem. Wiedziałem, że jakbym się na ciebie rzucił poddałabyś się i zrezygnowała ze swojej gry, ze swojego opracowanego wcześniej scenariusza i zrobiłabyś wszystko czego chcę.   Znowu weszliśmy na nasz dziwny poziom porozumiewania się bez słów, nie wiem do dziś jak to robiliśmy? To była mieszanka zapachów, spojrzeń, gestów, niezauważalnych ruchów... Poczułem to, że wiesz, że nie zepsuję ci zabawy.   Wysiadłaś, mówiąc tylko.   – O dziesiątej będę gotowa, wpadnij.   To już byłaś ty. Układ mięśni twojej twarzy zmienił się, gest dłoni dotykającej mojej ręki spoczywającej na kierownicy – to już byłaś dawna Ty. Emanowałaś słodkim, oblepiającym złem, złem dobra i usprawiedliwieniem grzechu. Moja wiara to znowu Ty. Chód, mimo sportowych butów, spodni i bluzy był już twoim chodem. To były kroki za którymi znowu pójdę w zło i ból, może śmierć. Nie to za dużo, a może nie za dużo...? Nieważne.   Ważne, że świat się znowu ułożył jak kiedyś. Dysonans poznawczy zniknął, mózg znalazł skrót aby się dłużej nie męczyć w tym rozwarstwieniu między moim powracającym uzależnieniem Tobą, a jakąś nową tobą, która nagle się zjawiła. Niby to przypadkiem? Niema nowej ciebie, nie ma przypadków. Niema nowej ciebie, nie ma nowej ciebie! Jest moja wyuzdana Ty, perfidna ale uczciwa, zła, słodka, gorzka, dobra, każda, tamta ale nie nowa.   I znowu jestem ja, wypełzłem, wspiąłem się znowu kilka stopni wyżej, a może spadam, może. Nieważne. Jest ta którą kocham, ale wole władzę dlatego nie umiem jej tego powiedzieć. Ona to wie i kocha mnie jeszcze bardziej na zawsze, aż do końca. Wybacza wszystko, nawet to, że nie umiałem skorzystać z pełni władzy jaką mi dała. Jest mądra wiedziała, że muszę dojrzeć, zrozumieć, ze takiego daru się nie odrzuca i przyszła po mnie gdy uznała, że to teraz, już. Teraz się nie cofnę przed żadną z jej prób bycia najszczęśliwszą na świecie. To się na pewno źle skończy. A może nie? Może wszystko będzie dobrze? Wątpię. Nieważne!   Dziesiąta, jestem punktualnie. Lubię punktualność, ład i porządek, czyste buty i zdrowe zęby, chaos i bród, krew i czystą ładnie złożoną i pachnącą szmatkę do okularów, bez żadnego pyłku, najmniejszego.   Pamiętam, jak wiedząc, że masz być gdzieś punktualnie specjalnie się spóźniałaś aby mnie zirytować i dać mi powód aby cie ukarać. Karą lekką, reprymendą nie słowną, przywołująca do porządku nieposłuszną Ciebie. Klaps, mocniejsze zaciśniecie mych palców na twoim nadgarstku, piękne i chore. Uwielbiałem. Oczywiście musiałaś mnie tego nauczyć, nie wiedziałem od razu, że to gra i nie przywiązywałam do tego uwagi. Pamiętasz?   -Spóźniłam się , nie jesteś zły? -Nie. I tu twoja smutna mina.   -Znów się spóźniłam, nie jesteś zły? -Nie, jest ok. Smutna mina.   -Spóźniłam się 10 min, przepraszam, nie jesteś zły? -Może trochę. Lekki uśmiech satysfakcji.   -A może bardzo? -Tak bardzo. -A jak bardzo, tak?   Twoja lewa dłoń chwyta moją i palce zaciska na twoim nadgarstku, dość mocno, bardzo mocno. Odpuszczam, cofam dłoń. Ponawiasz cała operację. Teraz już sam trzymam cię bardzo mocno, za mocno. Za mocno dla mnie, ale ty się uśmiechasz, drżysz, promieniejesz. Nauczyłem się, byłem dobrym uczniem. Cieszysz się? Na pewno tak, dziękuję!   Dziesiątą, otwierasz drzwi jesteś naga, umalowana lekko ale pięknie. Włosy, usta, szyja, mlecznobiała mapa twego ciała. Ostre małe piersi, nie. Okrągłe jakby bardziej nabrzmiałe, większe, nadal piękne. Jesteś w ciąży, wyraźny brzuszek, nie duży jeszcze ale ewidentny. Piękny, cudowny, artystyczny, idealny... Zły, burzący wszystko, złowieszczy, niesprawiedliwy. Dysonans poznawczy powraca. Mózg szuka w panice wyjaśnień, usprawiedliwień, ośmieszenia sytuacji... nie znajduje. Biało przed oczami, nie wiem co powiedzieć. Wciągasz mnie do środka.     -Widzieliśmy się ponad 7 miesięcy. A to trochę ponad piąty.   Mój mózg wraca do pozornej stabilności, dysonans poznawczy chowa się na chwilę. Pojawiają się pytania ale nie dajesz mi na nie czasu. Prowadzisz do pokoju, sadzasz mnie na fotelu. Pamiętam ten fotel, on mnie na pewno też. Nie tylko mnie, ale nigdy nie byłem zły. Brzydzę się hipokryzją. Stoisz przede mną, jesteś piękna jeszcze bardziej chora, przesadzona, przerysowana, namalowana moim marzeniem. Najskrytszym, niewypowiedzianym nawet tobie, ale ty je poznałaś, wyczytałaś w moich oczach, gestach i zapachu. Za chwile złożę ci hołd za to, że tylko ty mnie znasz, że jesteś w mojej chorej głowie i wiesz, i wiesz, i wiesz wszystko.   Klękasz przede mną, odgarniasz włosy, spinasz gumką. Rozumiem, dziś tylko tak, dobrze, rozumiem, rozumiem, ulegam. Wstaje z fotela, nie odrywając oczu od twoich oczu. Patrzysz z wdzięcznością ale i z oczekiwaniem na coś, nie łapiąc oddechu czekasz na coś, ewidentnie czekasz. Na co, co mam jeszcze zrobić, odwrócić się? Dobrze odwracam się ale widzę cie w odbiciu w oknie. Jest tak uchylone, że kąt nachylenia szyby pozwala mi widzieć fragment pokoju gdzie właśnie klęczysz. - nie zdajesz sobie sprawy z tego.   Widzę jak wyślizguję się z twoich ust. Wstajesz, jesteś w lekkim rozkroku. Co ty chcesz zrobić? Przecież zawsze... bez problemu... Czuję, że chcesz abym się odwrócił, odwracam się. Rozkładasz ręce. Cudowny mistyczny krzyż ciała twego... cudowny, oddany tylko mnie. Przybijcie mnie do niego na zawsze, na zawsze, nie zdejmujcie nigdy, nigdy! Stoisz tak chwilę. Co tu się dzieję? Nie wiem co zrobić kolejny raz przy tobie to samo... ile w tobie jest rzeczy nieodgadnionych, dziwnych, porąbanych i kochanych, miękkich i słodkich, kurwa ile?   Twoja ręka zbiera resztki mnie z twojej szyi, brody piersi. Mam podejść? Nie, lekkim ruchem głowy dajesz mi do zrozumienia, że nie, mimo że tylko pomyślałem to pytanie ty wszystko wiesz. Zaczynasz nacierać swój brzuch, cały, krągły, biały i piękny. Niżej, krocze, wkładasz palce do środka. Resztkę ocierasz o udo. Otwierasz usta a ja w zwolnionym tempie jakby ktoś zmienił obroty adapteru na winyle, słyszę twoje słowa...   -Teraz on jest twój! Niespłodzony, a tylko namaszczony tobą. Będzie ci łatwiej z niego zrezygnować jeśli... jeśli znowu cie zawiodę. Wtedy jego ojcem pozostanie człowiek...   -Jaki człowiek?   -Człowiek, po prostu człowiek.   -A ja kim jestem?   Uśmiechasz się tak jak kiedyś, tak jak wtedy gdy wszystko było moje, cudowne, gorące zimne, mokre, przeraźliwie suche, wieczne. Gdy była przestrzeń i ciasnota, ostra i łagodna, gdzie świata nie było bo nie zasłużył aby być. Niebo i piekło w jednym miejscu, w nas na nas, wszędzie.   Wskrzesiłaś Boga, potężnego Boga, który nie ma granic ni moralnych zahamowań! Który upaja się własną władzą i korzysta z niej każdego dnia, giganta realizującego swoje chore pragnienia. Przywołałaś go i wrócił do ciebie, i nauki twe jak świętość będzie realizował z tobą, najważniejsza. Nadal boi się powiedzieć swojej nauczycielce, swojej Bogini, że ją kocha. Ale jest mu z tym dobrze, bo wie, że ona tego nie oczekuje. A władza dana mu przez Ciebie sprawi, że teraz jest z tą, która go stworzył i pozwoliła żyć wśród zwykłych ludzi. Dziękuje ci Aniu! Nie będę musiał odwiedzać Twojego grobu. To będzie nasz wspólny grób, Dziękuję.    
    • @poezja.tanczy "Trzeba iść dokądkolwiek.Trzeba ufać drodze. Gnuśnieję, kiedy nigdzie z domu nie wychodzę." - Sztaudynger
    • @Stary_Kredens "Dobrze mieć obok siebie pomylonego", a w domyśle - bardziej wrażliwego. Pozdro.
    • @ja_wochen "ochłodzi nas słońce"- świetne.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...