Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Bezsensowny Strych


Rekomendowane odpowiedzi

Jest zazwyczaj ciemny i ponury. Jak to strych.

Nawet promieniom słońca, nie łatwo się gramolić przez brudne okienko,

wciśnięte w skośny świat dachu.

Na domiar złego - akurat w tym miejscu,

włochaty tłusty Pająk, urządził sobie przędzalnie lepkich nici.

Pajęczyna ugina się lekko, jakby pod ciężarem światła,

rzucanego przez miodowe słońce.

Nie wszystkim kwantom udaje się od razu wydostać z tego pogmatwanego świata.

Niektóre z nich muszą się nieźle natrudzić, by lecieć dalej, obijając się po kątach.

Lub o mysz.

 

No właśnie.

Piękna szara Mysz siedzi na biegunie kołyski, wcinając kawałek sera.

Twardy on, jak stado wysuszonych gum do żucia. A dziury jeszcze twardsze.

Gdyby się takim puknąć w czoło, to ino noża szukać trzeba, by do guza przyłożyć, srebrny balsam.

Nie wiadomo skąd żółtego dziurkacza wzięła, bo milczy na ten temat jak zaklęta w rybę.

Tak na co dzień nie potrafię mówić po myszemu.

Ale skoro jestem Kształtem Narratorskim, błądzącym po tej zakurzonej krainie,

to powinienem znać myszowatą mowę, oraz każdą inną.

 

No i znam.

– Jaśnie pani Mysz – odzywam się, chociaż jestem tutaj tylko słowami, albo aż –

Pani siedzi na biegunie północnym, czy południowym?

Pytana rzuca okiem w kierunku usłyszanych słów,

następnie bierze do łapek grudkę mąki i jeszcze tym mi przywala, prosto w – Jaśnie.

Literka: J – leci kawałek w dół, wbijając się z impetem – w ser.

– aśnie pani Mysz. Tylko spokojnie. To niechcący. Przepraszam.

Proszę mi oddać...tą laseczkę.

Myszankówna znowu na mnie patrzy ruszając wrogo ogonkiem.

Ale nie własnym, tylko swego przyjaciela – Pana Szczura.

A on jest wielki, jakby nigdy nie był małym.

Na dodatek zakochany w wyżej wymienionej.

Tylko strychnina mogłaby przerwać ten proces.

Widzę, że chce na mnie skoczyć. Po chwili przekonuję się, że nie tylko chce.

Już na mnie skoczył.

Rozproszył mój tekst całkowicie. Pełno mnie wszędzie.To tu, to tam fruwam.

Nawet na pajęczynie, zaplatały się literki.

Pan Pająk myśląc, że to muchy, owija mnie tym lepkim czymś.

Nie mogę się wypowiedzieć, gdyż słowa są posklejane – także strachem.

Pająkowi przykleiła się do głowy literka: P.

Do dzisiaj nie wiem, skąd cwana wiedziała, że to akurat – Pająk.

Przecież jej nie powiedziałem.

Widocznie poznała po jego trzewiczkach,

zawiązanych warkoczykami z uroczych pajęczynek.

 

To wszystko o czym mowa, to moje myśli na głos myślące.

Te póki co są bezpieczne, w mojej wirtualnej czaszkuni, wśród nerwów.

Nimi od teraz będę relacjonować.

 

Po chwili zjawia się Pan Kot i zjada Panią Mysz.

A zatem mam jednego bohatera mniej do obgadania.

Może to i dobrze, bo jednak słów mi trochę brakuję.

 

Kątem wirtualnego oka widzę, że Pan Szczur rzuca się na Pana Kota.

Nie można mu się dziwić.

Przecież razem z Panią Mysz, pręgowana bestia,

zjadła kawałek sera, na którego Pan Szczur miał ochotę.

Z pyszczka Pana Kota. zwisa niestrawiony ogonek Pani Mysz.

Szczur ciągnie go wytrwale, w swoim kierunku,

nie bacząc na to, że już mu brakuje połowy wąsów oraz części twarzy.

{Z takim pyszczkiem, Pani Mysz by go chciała, ale tylko przez pomyłkę}

Ma jednak przemożny apetyt na ser. Śnił o nim po nocach, a na jawie – marzył.

O ukochanej też oczywiście. Nie mógł rozdzielać jednego od drugiego.

To by było – nierozważne.

 

Stary but stojący w kącie, wywala język na to całe zamieszanie.

Jednak nie chce go strzępić, na próżne rozmowy.

Sznurowadła wnerwione bardzo, wyłażą i włażą do okrągłych dziurek

i nie mogą za czorta skończyć tych całych wślizganek.

Mieszają się bardzo i żadna do swojej trafić nie może.

Złociste obrączki dziurek, już dość mają,

tego wiecznego odbijania przesuwających się sznurków, w swoim błyszczącym obwodzie.

Podeszwa jest spokojna. Dużo już w życiu przeszła. Nic jej nie rusza.

A jednak tak. Gołąb się przyrajdał. Wchodzi do buta i zaczyna gruchać piórka.

Liczy je i liczy.

Piórek jest dużo, a na dodatek strasznie się wiercą, gdy je dziób tarmosi.

Przez to Pan Gołąb ciągle się myli i bardziej rusza - wnerwiając but.

Pan Szczur piszczy groźnie, chcąc wystraszyć Pana Gołębia, co mu miejsce zajął.

Pan Kot nie chce puścić ogonka. Pan Szczur - też.

 

Przez szparę w drzwiach przeciska się Pan Wąż.

Slalonem zbliża się do Pan Kota i Pan Szczura,

by po chwili pozbawić ich radości oddychania.

Tacy są zajęci sobą nawzajem i ogonkiem Pani Mysz ,

że dopiero teraz spostrzegają... że nie żyją.

Pan Wąż, nie wywinie się z tego, co zrobił.

Na zielonej półce, stoi Aparat w Kolorze Słońca.

Miał refleks. Nie tylko świetlny w obiektywie.

Przed chwilą pstryknął migawką, przywołując zdjęcie.

Wlazło do środka, ale musiało się rozpychać łokciami, bo było strasznie ciasno.

Lecz po chwilce czasu, prostokątny kawałek świata, usnął na matrycy.

 

Duchy Bohaterów Nieżyjących, zaczynają krążyć w tej ciekawiej komnacie,

po samo sklepienie - albo i wyżej - bo to przecież duchy.

Nawet przez wspomnienie sęka w desce się przecisną, albo nawet przez wszystko.

Niepotrzebnie żywię obawy o moją pracę, jako Narratora.

Gdybym nie żywił, to bałbym się mniej.

One duchami, ja w pewnym sensie – też.

Są przebiegłe. Łypią na mnie jadowicie.

Chociaż Pan Wąż, jako żyw pełza, szukając ofiar wśród żywych stworzeń.

Pani Sprawiedliwość, śpi smacznie w kącie, między Zbrodnią a Karą.

 

Duchy czynią prawdziwą zadymę. Trudno mi oddychać, w tym całym - zaduchu.

Najpierw dobierają się do mojego rozproszenia. Połykają wszystkie słowa.

Dławią się trochę interpunkcją, gdy kropki i przecinki, łaskoczą gęste fluidy.

Nawet te z pajęczyny – odwinęły. Pająk jest wściekły, ale tylko tyle może.

Nawet literkę: P mu ukradły.

Podfruwają do desek w dachu, budząc stare duchy, co tam sobie całe wieki spały.

Obudzone są wnerwione, do szpiku zmurszałych kości. Zaczynają wściekle falować.

Rzucają na mnie oczami minionych wieków. Zjawiają się inne zjawy, nie wiadomo czego.

Trudno mi podjąć decyzję, kogo mam się faktycznie bać. Jestem niezdecydowany.

Tam fluid, tam fluidka. Tworzy się jedna wielka – fluidkarnia.

 

Mam pomysł, żeby zwiać niezauważony, w tym całym świecie kształtnej pary.

Ale jak zwieje, to przepadnie mi premia znacznych rozmiarów. Trwam na posterunku.

Spostrzegły mnie. Ledwo dyszę ze strachu. Mój wirtualny mózg, zaczyna wrzeć.

Krople pamięci przepalają podłogę… i licho wie, gdzie lecą.

Tylko jeden litościwy duch, podnosi mnie na duchu.

Lecz inne wredne, strącają mnie z piedestału nadziei.

 

Niby mnie nie ma, lecz jestem jednak.

Czy przeżyje, rzecz to nie pewna.

 

Odymiają mnie, ze wszystkich możliwych stron.

Wchłaniają się do mojego wirtualnego umysłu, a nawet gdzie popadnie.

Tak samo jak dym, wlatujący do komina, na filmie puszczonym od tyłu.

Mam wrażenie, że głupieje. I słusznie. One zresztą też.

Umysły – Myszy, Kota i Szczura… i Tych Spod Dachu – oraz Innych Przybłędów,

pomieszane z moim.

To dopiero bajzel!

 

Mam apetyt na ser...na mysz...na mielone ze szczura…

na słowa – pająków… buta… ogonka...

sznurowadeł… piór gołębia… sęka z dachu… jelit narratora...

 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Wyłączcie go wreszcie!!!

Coś mu się miesza!!!

Co to za projekcja!!!

Szkoda prądu !!!

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...