Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wiatr obieżyświat


dmnkgl

Rekomendowane odpowiedzi

"Hej, hej wietrze, wietrzyku! Pohamuj się w cwale,
Zatrzymaj tu na chwilę, przycupnij na sośnie.
Opowiedz jakieś widział najcudniejsze dale."

 

"O zmierzchu i poranku, o zimie i wiośnie,
Widziałem gór strzelistych granitowe szczyty,
Pod którymi grobowiec straceńców wciąż rośnie.

 

Mimo to szczyt najwyższy jest wciąż niezdobyty,
Śnieżnobiały jak czaszka, jak blask gwiazd surowy
I już po wszystkie czasy legendą okryty."

 

"Ach co mówisz wietrzyku! Widzisz- rwę włos z głowy
Na tak straszliwym echem powtarzane plotki.
Powstrzymać racz na chwilę owy ton hiobowy,

 

Rzeknij czyś tam nie widział gdzie drobnej szarotki?"
Tu zasępił się wietrzyk-"Widzieć nie widziałem,
Lot mój z dawna porywczy i wartki i wiotki,

 

Razu nie tknął szarotki. Lodowca lizałem
Jęzor oraz kark jego ciosany żywiołem.
Nie masz zbocza drugiego jak to w świecie całem."

 

"Tobie cieszyć się lodem, mnie cieszyć się ziołem
I kwitnących w odmętach zieleni halami
I kiedy ty się korzysz przed lodowca czołem,

 

Mnie jest z wolna wędrować smukłymi Tatrami."
Wiatr na to biegnie dalej, polem drogę skraca.
Pędzi ponad złotymi Kresów bezdrożami,

 

A gdy dość się napatrzył, na sosnę powraca.
"Hej, hej wietrze wietrzyku! Coś widział w podróży?"
"Jak ja latać po świecie to niełatwa praca,

 

I często byle zefir wysiłkiem się nuży.
Gwizdałem nad falami stepów Akermanu,
I pędziłem u boku orientalnej burzy.

 

Dlatego powiem tylko: Ci z mojego klanu,
Którzy z jakiej gnuśności, albo lat niewielu,
Nigdy nie kosztowali koralu burzanu,

 

Nic zaprawdę nie wiedzą o ziemskim weselu."
"Hej wietrze, czy po drodze mijałeś Roztocze?
Ze świtaniem nie słyszał ptaszęcego trelu?"

 

"Nie byłem. Lecz tam plotłem dziewczynom warkocze,
Niczym jęczmienne kłosy. Te ziemskie anioły
Tam zawsze do modlitwy i tańca ochocze."

 

"Ach daruj mi wietrzyku, lecz twoje mozoły
Zdają mi się frasunkiem zupełnie zbytecznym.
Jeśli tam anielice, to tu archanioły,

 

Mieszkają między nami porządkiem odwiecznym.
Jeśli tam wściekła burza, tedy u nas tęcza,
Za oknem po powrocie do domu bezpiecznym.

 

Tu dziewczę w wieńcu dźwiga stokrotek naręcza,
Jak pierwiosnek do nieba radośnie się śmieje,
A słońce jej promykiem się rychło odwdzięcza."


Wiatr zerwał się z gałęzi, po czym pognał w knieje,
W po dziś dzień nieodkrytych trzewi Amazonki.
Napatrzył się, zadziwił, znów na sośnie wieje.

 

"Hej człowiecze, człowiecze. Skończ już swoje mrzonki
Posłuchaj co opowiem o prawdziwej dziczy,
Gdzie drzewa nienazwane właśnie ścielą pąki,

 

A ławice motyli, których nikt nie zliczy
Mym podrygiem szarpane wirują do taktu
Miriadów barwnych głosów pierwotnej słodyczy."

 

"Czy kiedyś się zdarzyło, że zbaczając z traktu
Zbłądziłeś drogi wietrze gdzie na uroczysko?
Czyś nie widział topoli bezwstydnego aktu?

 

Czy puszczy mazowieckich przelatując blisko,
Nie sięgnąłeś ich wnętrza, zapachem zwiedziony,
By trafić na ukryte w sercu wrzosowisko?"

 

Wietrzyk nie odpowiedział do głębi speszony,
Że człowiek nie chce słuchać jego opowieści.
Lecz kiedy chciał odlecieć w zagraniczne strony,

 

Uznał, że nie zaszkodzi zwiedzić kraju części.
W ten sposób przyszła zguba na obieżyświata,
Bo gdziekolwiek zawita, gdzie tylko szeleści:

 

Po Islandii, Australii, tam gdzie Ałma-Ata,
Po Andach, preriach, tajgach, nad oceanami,
Gdzie tylko jego ramię błękitne dolata,

 

Gdzie sięgnie sztormowymi w galopie skrzydłami,
Tam tęskni za swojego kraju pejzażami,
Co biegną od Bałtyku, wieńczą Granatami.

Edytowane przez dmnkgl (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spodobał mi się ton tej rozmowy, jakoby stara gadka, i te niuansiki, np. o ukrytym wrzosowisku. I ogólnie wydźwięk. Odczułam to tempo wiatru, co w pośpiechu czochra, i spokój pozostałych rozmówców. Bałam się, że to neverendingstory, ale brnęłam dalej:) fajnie, inaczej

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@dmnkgl dałeś czadu, że się tak wyrażę, ja jestem pod wrażeniem. Szczerze mówiąc, czytając czekałam, aż ta misterna konstrukcja runie z impetem w dół - ale nie runęła. I wygląda naprawdę interesująco. Chapeau bas!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Radosław

Całość wzbudziła we mnie mozaikę uczuć i uśmiech na twarzy. Pozdrawiam. 

@Pan Ropuch Zacząłem dzień Suwalszczyzną , a kończę z wiatrem przez świat. Czy można sobie wyobrazić lepszą klamrę ? :) Pozdrowionka. 

Edytowane przez Radosław (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Rozpalona w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozpalonej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  rozgorączkowanego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
    • @Starzec wierzyłam kiedyś w ludzi i w nich pokładałam nadzieję, ale to minęło, bezpowrotnie, przestałam być naiwna:P nie tęsknię, za tym stanem
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...