Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

DZIEŃ MATKI - 2020


Henryk_Jakowiec

Rekomendowane odpowiedzi

Przeróżnych rocznic w roku tysiące

a co dzień jest dzień z jakiejś okazji

i chociaż mają różne znaczenia

to ja wam mówię, że kurtuazji

 

tu nie należy się doszukiwać

ustawiać w jedną lub w drugą stronę

w tym dniu szczególnym i bardzo ważnym

należy uczcić matkę i żonę,

 

córkę, synową i każdą z niewiast,

która potomstwo swoje powiła

pielęgnowała, uczyła życia,

która ostoją ci zawsze była.

 

Dziś mam okazję, aby okazać

miłość, szacunek dla każdej matki

stąd ta laurka a z nią życzenia

gorące, szczere a przy nich kwiatki.

 

Czerwone róże, bo one mówią,

że Ciebie Mamo Kocham nad życie

choć to niedosyt, że raz do roku

ten dzień szczególny Wy obchodzicie.

 

Niech, więc choć teraz z mych ust popłyną

słowa magiczne, choć brzmią tak samo

za to, że jestem, za to, że żyję

Kocham Cię Mamo, Kocham Cię Mamo.

 

Kiedyś te słowa czasem owiane

ponownie wybrzmią nam przed oczami

i choć będziemy o wiele starsi

to uczuciami wciąż tacy sami.

 

Najukochańszej i Tej Jedynej

bez której życie by nie istniało

w skromnym prezencie te oto słowa

i przeprosiny, że ich tak mało.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Somalija

Jak mój najmłodszy przed wieloma laty chodził do przedszkola to dzień w dzień jadł zupę pomidorową. Przynajmniej tak nam mówił.

 

Moja siostra cioteczna też chodziła do przedszkola

i zawsze jak ją pytaliśmy co było na obiad to jadła:

zupkiem, kaszkiem, telkiem. Może chodziło a krupnik?

 

Żeby było coś do rymu

nie koniecznie w tym temacie

ale skoro już to pytam

- a na obiad co jadacie?

 

pozdrawiam :)))

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Waldemar_Talar_Talar

Weekend spędzałem jak zwykle na działce - ROD

Wieczorem zrobiliśmy sobie małe co nieco.

Skorzystałem z okazji, że wśród nas były trzy mamy.

Każdej wręczyłem ten wierszyk ale z ilustracjami.

Było im bardzo miło. Dla mnie też.

 

Jeśli wiersz ma jakiś wydźwięk

a okazja niebanalna

to się rodzi sytuacja

miła i niepowtarzalna.

 

Trzeba wtedy wczuć się w rolę

co na myśli miał piszący

i co ukrył by odgadnąć

mógł jedynie czytający.

 

pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Elewacje kamienic w słońcu padającym z ukosa. Puste ulice jakiegoś tkliwego lata. W jakiejś zatajonej otchłani czasu.   Przechodziłem tędy wiele razy. Przechodząc, przechodzę raz jeszcze…   I wciąż jeszcze…   W powiewie nostalgii lekkiej jak piórko przelatującego ptaka.   Przemieszczam się w tej iluminacji powolnym krokiem, w tej pustce zagubienia.   Idąc śladem kogoś dawnego. Kogoś, kto szedł tędy na starej, pozrywanej celuloidowej taśmie.   Tak oto tkwiąc jeszcze połową ciała w przeszłości, drugą wnikam w przyszłość. Przenikając teraźniejszość w nagłym błysku pamięci.   Jakie to lata? 50. XX wieku.   Coś koło tego.   Stojące na poboczach auta połyskują grubymi wargami chromowych zderzaków.   Ich spocone czoła szyb, masywnych karoserii.   Czuć od nich benzyną i nadtopioną gumą.   Stoją samotne. Nagrzane słońcem…   Parkowe ścieżki z chrzęszczącym pod stopami żwirem…   Most ze spiralą schodów po obu brzegach rzeki, w której ryby opadają z pluskiem srebrzystą płetwą.   Postukują cicho świetliste w wietrze okna. Poruszane niczyją ręką.   Ceglany mur… Siatka ogrodzenia…   Za siatką żywopłot w gąszczu trawy.   Korzenie… bez woni.     Kwiaty w betonowych donicach.   I furtka do ogrodu, co się otwiera z cichym skrzypieniem…   .(Włodzimierz Zastawniak, 2024-0424)      
    • Jakby feniksy, słowiańskie rarogi, Wzbiły się w niebo ze zgliszcz i popiołów, Kiedy krzyż upadł, bo cięższy niż ołów - Tak ze snu się budzą rodzime bogi.   Niebo dziś płonie w pożodze obłoków, Za wysokie są te niebiańskie progi, Ciałem bogaty, acz duchem ubogi Człowiek, który sięga poza zmysł wzroku.   Tyle krwi Słowian wciąż i dzisiaj płynie, Czerwień jej płomień przypomina z lekka, Jak ten ognisty płyn, który to w czynie -   Z ciał poranionych przez oręż wytryska. Mówię obcym bóstwom dzisiaj - głośne nie! Powstaje z martwych chramu żywa... mekka.
    • pomalowani  światłem lampionów i cieniem rabat rozwiązujemy kolorowe chusty tęczy   na wpół materialni w świętej niepamięci   drwimy z próżni      
    • O ile świat w międzyczasie nie rozpadnie się w pierwociny, marne zalążki całkiem nowych kalendarzy i zegarów mierzących zupełnie inaczej.   Wszystkie słowa zostaną unieważnione, zapisane karty posłużą jako konfetii, tylko nie będzie komu wznosić toastów, kieliszki zamarzną w opróżnionej przestrzeni.   Oczywiście to mało prawdopodobne, więc będę musiał usiąść nad kartką, cholernie pustą i ją wypełnić strasznie nierównym pismem.   Ech, przekleństwo nawiedzonych.
    • Zdecydowanie piekło, zresztą tam mam wielu znajomych...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...