Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Ɱɑłżҽńsƙɑ Ƙօղաҽɾsɑϲjɑ


Rekomendowane odpowiedzi

    

– Nie mówię Ci, że masz nie kochać twoich z domu, twojego kota, twojej ryby i kogo tam jeszcze chcesz. Nie mówię ci, żebyś o nich nie myślała, nie odwiedzała, żeby oni nie odwiedzali nas... ale do ciężkiej cholery... żeby aż tak. Wyszłaś za mąż za mnie czy za swoją idealną rodzinę. Nie mam nic przeciwko nim. Nawet ich kocham i szanuję. Są chwile, że na sen mi przychodzą. Ale na litość boską, nie chcę ich mieć wciąż na naszej głowie. W ten sposób zaprzepaścimy…

– Uspokój się skarbie. Obiecaj, że nie będziesz taki nerwowy, gdy przyjdą twoi ulubieńcy…

– A cholera by cię.

– Co… by cię.

– Wzięła.

– Aha. Bądź tak dobry i włóż majonezik do sałatki.

– Jeszcze czego.

– Dołóż pomidorków.

– Mniemam, że jeszcze coś powiesz.

– Uprasuj moją bluzeczkę. Tylko nie popaćkaj majonezikiem.

– Sama sobie uprasuj i popaćkaj majonezikiem.

– Kaprysisz skarbie.

– Gdzieś mam żelazko.

– Nie zauważyłam.

– Pranie, sprzątanie, łażenie za ciepłymi bułeczkami i te paskudne pudełka białego świństwa.

– Nie krzycz tak, bo rybkę spłoszysz.

– Przynajmniej tak głupio nie gada jak ty.

– Chciałabym ci przypomnieć, o krawacie w paski. Obiecałeś przecież. A nasze rybki nie mówią.

– Obiecałem, że założę raz na miesiąc. To byłby drugi raz.

– Mamy już drugi miesiąc.

– Akurat! Trzydziesty kwiecień, dwudziesta trzecia pięćdziesiąt pięć, to jeszcze nie maj.

– A widzisz. Dobiega północ.

– Postawię płot i nie dobiegnie, paskud jeden.

– A ja temu płotu z bucika przywalę.

– No dobrze. To kiedy mają zamiar przyjechać? Wczesnym bladym świtem. A może nas na ryby wyciągną. Z ciepłego łóżeczka, z ciepłego jaśka, z cieplutkiej żony. Stanowczo się na to nie godzę. Mówię przecież.

– Cholera też mówię!

– Co? Co powiedziałaś? Od kiedy używasz moich zwrotów? Od kogo się tego nauczyłaś? Mów mi zaraz!

– Chciałam cię tylko wyzwolić z transu, żebyś nie był taki spięty, uparty, zestresowany, tolerancyjny…

– Co ja słyszę? Uparty, tolerancyjny... śniadanie z nimi, obiad z nimi, kolacja – zgadnij z kim – wycieczki rowerowe. W końcu do łóżeczka nam wejdą, żeby bacznie obserwować, czy za bardzo nie miętoszę ich ukochanej córeczki. Albo ja albo żaden, psia mać.

– Chcesz sznekę od wczoraj?

– Znowu z glancem?

– Oj świntuszek. Ty byś wolał gołą

– Już wolę z glancem.

– Smakuje ci?

– Czy mi smakuje? Stara i twarda, ale pożeram wzrokiem.

– Myślałam, że tym co zwykle

– Tym co zwykle, robię co innego. Powinnaś o tym wiedzieć, będąc moją żoną. Chciałbym ci też nadmienić, że zapomniałaś o jakimkolwiek obiedzie. Nie wspomnę już kota. Oraz śniadania. Zjadłem starą bułkę namoczoną w wodzie a kot zdechł

– A widzisz. Wodę uszykowałam.

– Akurat. Wypiłem kotu.

– To się nie dziw, że zdechł z pragnienia.

– Jak mu brałem, to już był trup. Żywemu bym się nie odważył. Swój rozum mam.

– Kochanie! Przestań się tak unosić. A kiedy spadniesz, to sobie wreszcie uświadom, że nie będę żadną kurką domową, co spełnia wszelkie urojenia, swojego ukochanego kogucika. A tak w ogóle, to od kiedy jesteś taki małostkowy?

– Od dzisiaj. Od dzisiaj jestem taki małostkowy. Po stokroć małostkowy

– Czy ty wiesz, o czym ja mówię.

– Wiem kochanie. I wiem, że dostałem apetyt na rosół.

– To sobie złap i przestań marudzić

– Nic nie leci obok mnie. Czy tego nie widzisz?

– Jak mogę widzieć, coś czego nie ma?

– Ty zawsze obrócisz kota ogonem. Tym bardziej, że teraz łatwiej.

– Możemy iść do baru.

– Możemy iść do baru. Wczesnym szarym świtem, całą kupą do baru. Żeby ludzie sobie pomyśleli, że to stado obudzonych duchów, krąży głodne po mieście i straszy rosoły i pół śniętych kelnerów. A później wszamać, wypluć kości i po sprawie. Zachłanny ludojadek z ciebie.

– „Pod Kowadłem’’ jest zwykle pusto.

– To niebezpieczne.

– To tylko nazwa.

– Ale ciężka.

– Czepiasz się!

– A tak. Żebyś wiedziała.

– Wiesz co ci powiem.

– Nie jestem ciekaw.

– Zamknę się w sypialni.

– Słucham.

– Moi rodzice nie przyjadą. Zadowolony?

– Jak mogą być tacy bezczelni. Za kogo się oni uważają. Oczywiście rozumiem! Nie chcą odwiedzać takiego zięcia. To jest świńskie świństwo, z ich strony. Po co się tak wystroiłem jak wariat. Jak głupi fircyk. Na co rozpaliłem w kominku i poparzyłem małego, tym cholernym pogrzebaczem. Po co tytłałem łapy w sałatce i ukradłem kotu jedzenie? To miało być wszystko dla nich. Z dobroci serca…

– Powiedziałeś, że kot zdechł.

– Ale tylko w połowie.

– Co ty gadasz?

– Chyba kot wie lepiej, czy zdechł czy nie.

– Oczywiście kochanie. Co tam ja. Kot wie lepiej. Ciąg dalej te swoje… wzwody.

– Chyba wywody?

– No nie. Mojemu mężowi, na uszy padło.

– …

– Dlaczego milczysz tak głośno?

 

 

I tak by można bez końca...

 
 

 

 
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      Dziękuję :-) Lubię sobie żartować z wierszy i tak właśnie jest, jak napisałeś, nikt nie siedzi drugiemu w głowie. A jeśli czasem tak się zdarzy, że siedzi, trudno się od tego uwolnić. Wszystkiego dobrego :-)
    • WSPOMNIENIA SERCA Nie był zwyczajnym pocałunkiem Nie był zwykłym przytuleniem Jego ramiona dawały mi bezpieczeństwo przed uczuciem, którego tak bardzo się bałam. Usta rozumiały to czego powiedzieć nie umiałam. Oczy sprawiały, że imienia swojego zapomniałam, a wszystko, co najważniejsze w nich znajdowałam. Ciało rąk nikogo innego nie przyjmowało Serce na każdego, kto nie był nim się zamykało. Nie był zwyczajnym chłopakiem Był osobą, która prawdziwie pokochałam i chłopakiem, o którym nigdy nie zapomniałam.
    • @agfka i to jest ten problem, też go czasem mam, ja wiem o czym poszę i dla mnie jest to jasne... Uczę się tego, że ludzie nie siedzą w mojej głowie i często nie mają pojęcia co i jak. W żadnym razie, nigdy, przenigdy nie zinterpretowałbym twojego tekstu tak jak ty go wyjaśniłaś.
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Nie. Tak mi się podobało. To nie jest wiersz o jedzeniu, ale o wspomnieniu osoby, która umarła. Choć komentarze zdaje się wszystkie odnosiły się do "rozpływania się w ustach", ale jakby "wszystko, co płynie" z zamrażarki miało komuś smakować, to ja już tego nie wiem;-) Pozdrawiam :-)     Ust twych więc usta nie tknę­ły ni­czy­je? Nikt nie uści­snął two­jej drżą­cej ręki? Nikt się nie oplótł w two­ich wło­sów pęki ani się we­ssał w two­ją bia­łą szy­ję? Nikt się nie wsłu­chał, jak twe ser­ce bije, jak omdle­wa­ją słów błę­kit­ne dźwię­ki, a cia­ła twe­go kształt smu­kły i mięk­ki zdrój tyl­ko wi­dział i wod­ne li­li­je? I ni­g­dy dum­ne to kró­lew­skie cia­ło w ni­czy­ich ra­mion uści­sku nie drża­ło? Pra­gnie­nie two­je jest jak blask o wscho­dzie? Ni­g­dy w tych oczu sło­necz­nym ogro­dzie nie try­sła roz­kosz kwia­ta­mi zło­tem! ? Pójdź! Tyś jest szczę­ściem naj­wyż­szym na zie­mi!    

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        Zwykle piszę nieregularne wiersze, nie uznaję wyższości wierszy regularnych.  Pzdr.
    • @Leszczym dzięki wielkie :) @jan_komułzykant tak masz rację dzięki za uwagę  Pozdrawiam 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...