Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Zepsuty świat


Jakub Święcicki

Rekomendowane odpowiedzi

Miałem kiedyś nadzieję, miałem też i odwagę,

miałem bujne marzenia- wszystko poszło na marne.

Po co nam jest to wszystko? Po co tak się staramy?

Przecież na końcu drogi nic już prawie nie mamy.

 

Dla większości to wiele, by przeżywać każdy dzień,

trudno znaleźć swe światło, gdy nam wszystko wchłania cień.

Niestety nic nie zrobimy, to nie jest piękny kwiat,

to nie bajka, ni satyra, tylko zepsuty świat.

 

Miałem kiedyś uczucia, miałem też i powagę,

miałem wielkie ambicje- wszystko poszło na marne.

Po co nam jest to życie? Po co wszelkie staranie?

I tak każdego czeka pudełkowe mieszkanie.

 

Dla mniejszości to niewiele, by cieszyć się życiem,

łatwo znaleźć światło, nie jest wielkim odkryciem.

Tak ludzie są podzieleni, brata zabije brat,

a za wszystko odpowiada zły i zepsuty świat.

 

Miałem kiedyś też radość, miałem też i rozwagę,

miałem siły witalne- wszystko poszło na marne.

Po co nam jest tu wolność? Można wyglądać zza krat.

Każdego i tak zniewala marny, zepsuty świat.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jakub Święcicki Tekst moim skromnym zdaniem potrzebuje pilnej korekty. 

 

np. druga strofa drugi wers, wszystkiego w nim za dużo można uprościć trudno znaleźć światło, gdy wszystko wchłania cień

 

czwarta strofa znów o świetle? i sam sobie przeczysz?

 

Weź to pod rozwagę.

 

A.G.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jakub Święcicki rozumiem gorycz peela, ale to my, ludzie, tworzymy ten świat. Będzie lepiej jak zesucia i źródła naszych rozczarowań i bólu zaczniemy szukać w sobie. Nie wiem, czy kiedykolwiek uda się zmienić (a więc i uratować) ten świat, ale siebie zmienić możemy. Mając miłość w sobie (nie mam tu na myśli miłości damsko-męskiej tylko miłość do życia, do istot żywych i Siły, która je stworzyła - tej dobrej Siły - nazywaj ją sobie jak chcesz) emanujemy nią na wszystko wkoło i tym - mam taką nadzieję - równoważymy to, co złe. Nie dołączajmy do "ciemnej strony mocy" swoimi złymi myślami, pesymizmem, rozgoryczeniem, niewiarą. Sorry za przydługi wykład, to moja refleksja po przeczytaniu. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Aleksander Głowacki  Rzeczywiście, można by było skrócić ten fragment. Jeśli chodzi o światło- w pierwszym przypadku chodziło o to, że większość ma problemy, by je znaleźć. W drugim, dla mniejszości, jest to łatwiejsze. Może nie za wyraźnie to podkreśliłem.. Zobaczę, jak to skorygować :D. Bardzo dziękuję za opinię i  pozdrawiam :D 

@Allicja Zgadzam się jak najbardziej. Człowiek wiele razy narzeka na innych, świat, a zapomina, że jest jego cześćią. Mimo wszystko, łatwo można zmienić siebie... Próbować zmieniać na lepsze.. Potrzebna jest jednak do tego pomoc drugiego człowieka.. Ten wiersz napisałem około rok temu i wiele się za ten czas zmieniło.Ale i tak to mało. Biorę też pod uwagę obecną sytuację z pandemią..

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. I w ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...