Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Tak Śmiesznie Mrużysz Oczy


Rekomendowane odpowiedzi

 

 

Właśnie mam zamiar, zacząć wędrówkę na wierzchołek góry, gdy nagle słyszę odgłosy kroków Spoglądam do tyłu, lecz szlak jest pusty. No cóż. Dziwnie jakoś ze mną ostatnio. Może akurat jakiś kamień obluzowany, był przyczyną takich dźwięków.

Nagle widzę jakąś postać. Nie mogę uwierzyć szczęściu. A jednak przyjechała za mną. Żona ukochana. Widzę wyraźnie. Jest coraz bliżej. Podchodzi do mnie, ubrana w ulubioną żółtą kurtkę. Nie ma czapki na głowie. Włosy falują od ledwie wyczuwalnego wiatru.

 

– Cześć kochanie –– słyszę ciepłe słowa. –– Postanowiłam zrobić niespodziankę. Wiedziałam, że tu będziesz. W naszym ulubionym miejscu. Na początku wspinaczki.

– Nie ma we mnie odpowiednich słów, żeby wyrazić należycie, tak ogromną radość.

– Dlaczego tak dziwnie mówisz? Tak… elegancko? To do ciebie niepodobne. Aż mi głupio.

– Przepraszam kochanie. Jestem trochę roztrzęsiony twoim widokiem. Nie zrozum mnie źle… sam nie wiem… dlaczego.

– Hmm… to mnie zaczyna martwić. Chciałam tylko, żebyś w końcu...

– Przepraszam. Przecież to świetnie, że jesteś.

– Hmm… pamiętasz, jak zawsze śmiesznie mrużyłeś oczy, gdy słońce ci zaświeciło prosto w… gałki?

– Oczywiście, że pamiętam… jak prosto w gałki. To cię zawsze tak uroczo bawiło.

– Wiesz co… zacznijmy wreszcie wędrówkę. Dobrze nam zrobi taki spacer. Może więcej zrozumiesz. Tak sądzę. Nie uważasz?

– Masz racje. Ty sobie nawet nie zdajesz sprawy, ile szczęścia w tej chwili ofiarowujesz.

– Nawzajem kochanie. No ale idźmy, bo coś się pogoda psuje.

 

*

– Wiem co mówię. Proszę, uwierzcie mi. Żona zaginęła. Czy to do was nie dociera? Przyjechała bo chciała zrobić wspaniałą niespodziankę.

– Jak wyglądała?

– Tak jak zwykle. Cudownie.

– No jasne. Co było dalej?

– Po krótkiej rozmowie, zaczęliśmy iść w kierunku wierzchołka. Prawie cały czas szła przede mną, ale po jakimś czasie zaczęła mnie denerwować. To był nasz rytuał jakby. Słyszała za sobą marudzenie, że ma iść szybciej. Finał był taki jak zwykle. Maszerowała za mną i smęciła, że idę za wolno. Jednak tym razem, gdy spojrzałem do tyłu, żeby wypowiedzieć tradycyjną kwestię, nie było jej na szlaku. Szukałem jak mogłem najlepiej. Patrzyłem w przepaść. Wszystko na próżno.

 

*

– Sprawa wygląda tak, że rozmawiałem telefonicznie z pańskim przyjacielem.

– Nie wiem jak mam dziękować. Czyli numer był w porządku?

– Tak.

– I co? Ma jakiś pomysł, co mogło zajść? W końcu kto jak nie on.

 

*

Wreszcie po dłuższym czasie, dotarła do świadomości prawda, którą cały czas spychałem poza krawędź akceptacji. Teraz o dziwo, jest mi łatwiej, chociaż ponoszę wszelkie konsekwencje. Już nie muszę uciekać od tej cholernej ściany. Przytłaczała tak bardzo, izolując od wielu życzliwych ludzi, celebrując egoizm oraz użalanie się nad sobą.

 

*

Stoję u podnóża góry. Przestały boleć wspomnienia. Spoglądam na szlak, który tyle razy żeśmy wspólnie pokonywali. Idzie na burzę. Ciemne chmury zasłoniły niebo. Mam już odchodzić, lecz ostatni raz spoglądam w stronę dalekich wierzchołków. Naszych ulubionych. Wtem, ni stąd ni zowąd, przestrzeń między nimi, rozświetla na chwilę promień słońca. Wiem co mam robić. Śmiesznie zmrużyć oczy.

  

 

ťťťťťťťťťťťť

w każdym z nas inny świat

wspomnień decyzji  teraz

są chwile trudne jak cholera

 

w każdym z nas zamęt ład

jeśli nie tak to chociaż siak

iść do przodu jak się da

 
 
Edytowane przez Dekaos Dondi (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...