Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wygrałeś Pan Samochód


Rekomendowane odpowiedzi

o``////o

– Halo! Słucham. To ja przy komórze.

– Czy mogę poznać pańską godność. Mam do przekazania wspaniałą wiadomość. Proszę mówić bez skrępowania.

– Wcale nie jestem skrępowany.

– Żeby ino! No to jak panu jest?

– A… nie narzekam. Zdrówko dopisuję.

– Pytam o pańską godność.

– Mam swoją godność. To bardzo ważne. Nie dać się pomiatać byle komu.

– Matkości litościwa! Ja panem nie pomiatam. Chce tylko miłą wiadomość przekazać. Ale muszę wiedzieć z kim mówię. Upewnić się.

– No ze mną.

– A pana godność?

– Golił pan przed chwilą?

– Co?

– Swoją kłaczatą twarz.

– Że co?… Jakiś czas temu.

– Pan się zaciął tą godnością.

– Dowcipniś z pana. A za chwilę dodatkowo radosny. Pańskie nazwisko!!!

– Trzeba było na początku zapytać. A pan się tylko wydziera.

– Cały czas grzecznie pytam.

– Wcale nie, gdyż w międzyczasie gadaliśmy o czym innym.

– Pańskie nazwisko jakie jest?

– Całkiem normalne.

– Czyli?

– Franuś Autowcięło

– Niesamowite! To się świetnie składa. Jakby pan mi z ust wyjął.

– Niczego nie wyjmowałem. Wypraszam sobie, takie bezeceństwa!!! I to jeszcze chłop chłopu!

– Po co te nerwy. Nie zna się pan na żartach metaforycznych?

– Nie. Jam prozak.

– To już pański problem. Ale mam wiadomość dla pana. Proszę mi wreszcie uwierzyć. Wygrał pan!

– O cholera, rzeczywiście! Brałem ostatnio udział w czymś takim, gdzie można coś tam wygrać. A co to?

– To pana ciekawi?

– A ma nie ciekawić?

– Sorry! Tylko tak się droczę. Wygrałeś pan samochód. I to nie jest zabawka ani żaden pluszak.

– To dobrze się składa, gdyż nie mam samochodu, lecz bardzo chciałem mieć, ale teraz już nie muszę chcieć, bo już mam.

– Przede wszystkim chciałbym złożyć od serca, szczere kondo... gratulacje. Czy naprawdę pan się cieszy?

– Też pytanie. A dlaczego miałbym się nie cieszyć?

– Problem w tym, że wygrał pan omyłkowo nie swój samochód.

– No przecież nie mogłem wygrać swój, bo jeszcze go wtedy nie miałem. Gdybym miał, to po co miałbym grać? No po co?

– Nie jest pan zachłanny przypadkiem? Na nie swoje samochody? To tylko żart dygresyjny.

– Proszę mi tylko wyjawić, gdzie mam odebrać kluczyki…

– Kluczyki do czego?

– Jak to: do czego? Do mojej wygranej!

– Już powiedziałem, że wygrał pan omyłkowo... nie swój. Chociaż nie całkiem. W pewnym sensie jest pana.

– Durnia pan ze mnie struga?

– Jak już to wariata. No wie pan… rodzime powiedzenie. Bądźmy poważni w tej kwestii.

– Jestem poważny. Pragnę co moje.

– Czy pan nie rozumie, że pan jest właścicielem, a on ma wieczyste użytkowanie.

– Jaki on?

– No ten dla którego pan wygrał.

– Czyli on nie grał i ma samochód, a ja grałem i wygrałem, ale nie mam, chociaż jestem właścicielem.

– Dokładnie tak.

– To wprost oburzające… a nawet doprawdy!!

– Oburzające jest to, że pan się nie poczuwa samoistnie, do zapewnienia posiadacza pana samochodu, że pokryje pan wszelkie koszty związane z użytkowaniem omawianego obiektu. Człowiek się denerwuje! Zrozum pan!

A tak w ogóle, musi pan dodatkowo zapłacić podatek od wygranej.

– To już przechodzi… wszystkie przejścia dla pieszych na czerwonym świetle. Nie dosyć, że nie mogę używać mojego…

– Ależ może pan.

– Nie to miałem na myśli… zboczeńcu jeden. To taki żart metaforyczny.

– Przecież pan prozak.

– Czasami wyduszam poezje.

– Skąd?

– Co skąd?

– Wydusza pan poezje.

– Z wyobraźni mej. A pan co myślał? Że skąd?

– Nie ważne co myślałem. Ale coś panu doradzę, bo mimo wszystko pana lubię. Proszę nie denerwować właściciela – w pewnym sensie – pańskiego samochodu, bo on i tak ma z nimi kłopot. Ciągle ktoś dla niego wygrywa. Oszaleć można. Jak padnie na zawał, to pan pójdzie siedzieć. Do swojej chałupy prosto podejść nie może. Musi kluczyć między.

– Pan przesadza jak ogrodnik kwiaty. Głupoty mi tu wciska. Żeby kasę wyłudzić.

– A kto panu kazał grać, że powtórzę.

– Grałem, gdyż chciałem wygrać.

– A widzi pan. Tak to w życiu jest. Kto oczekuje za wiele, to figą po mordzie dostanie.

– Ja nawet pieprzonej figi nie wygrałem.

– Mógł pan zagrać o figę na loterii warzywnej. Zabawny gościu wygrał granat. Chciał go użyć wśród zgromadzonych, ale taki jeden, nacią od pietruszki go obezwładnił. Też wygrał.

– A po co mi nać? Chce…

– Wiem, co pan chce. Już kiedyś o tym słyszałem. Całkiem niedawno.

– To jakaś komunikacyjna paranoja! Pójdę do niego i wezmę moją wygraną. Ale najpierw z niego kluczyki wyduszę, jak poetyckie wersy. Albo po dobroci poproszę, żeby oddał co moje.

– To wykluczone, drogi panie. On nie może dysponować cudzym samochodem. On może go tylko używać. Nie sprzedać lub darować.

Na to musiałby mieć zgodę właściciela.

– Czyli moją? Tak?

– W rzeczy samej.

– Czyli zgodę wypiszę i sprawa załatwiona.

– To nie takie proste. On cierpi na różne zaburzenia zdrowotne. Gdy przy panu padnie… zresztą już mówiłem.

– Przecież ma tych pojazdów w jasną cholerę. Jeden więcej, jeden mniej.

– Gdyby tylko o to chodziło, to pół biedy. Powstanie wyłom w wieczystym użytkowaniu. Pan jesteś właścicielem, dopóki jego prawo wieczystego użytkowania, nie zostanie naruszone. To wszystko jest ze sobą powiązane.

– To mu ukradnę mój samochód i basta.

– Jest to pewne rozwiązane, ale może pan ukraść jedynie połowę.

– To mi deszcz napada do środka! Kataru dostanę uczuciowego!

– No widzi pan. Ten pomysł odpada.

– Wie pan co… czuję się trochę skołowany. A pieprzyć autko. Zdrowie ważniejsze. A na wygranie karetki, raczej małe szanse. Szczególnie dla siebie. Mam stanowczo tego dość. Odkładam komórę i wracam pieszo do domu.

– Wraca pan? I po co pieszo? Przecież jest pan właścicielem samochodu.

– Całkiem śmieszne. Jak zerwana linka od hamulca przy moim rowerze, gdy jechałem z górki.

– Jak to? To ma pan ekologiczny rower i chce się męczyć w metalowym pudełku? Porąbało pana? Jadąc rowerem, może pan przyrodę oglądać i podbrzusza ptaszków.

– Oczywiście! Raz spojrzałem i mi nasrał do oka. Musiałem oglądać widoczki drugim.

– To niech pan patrzy na wprost.

– Deszcz mnie zapada. Mówiłem przed chwilą na przykładzie połówki.

– Może nie będzie padać.

– Akurat! Jak jadę to pada. Na mnie się aura uwzięła jak urząd skarbowy.

– Pił pan coś przed rozmową?

– Nie! Jestem trzeźwy. Dlatego jarzę i się wnerwiam!

– No już dobrze. Coś panu doradzę. Podobno jest loteria, gdzie można wygrać taksówkę razem z szoferem.

– Nie, dziękuję. Zostanę pieszym.

– Nie dziwię się. Może się zdarzyć, że wygra pan taxi dla kogoś, a szofera dla siebie. A takiego trzeba wyżywić, napoić, odziać…a czasami nawet kierownicę umyć lub pomrugać kierunkowskazem, gdy mu smutno.

– Mam dosyć tych pańskich głupich żartów.

– Proszę pomyśleć pozytywnie. Tym bardziej, że mam dla pana radosną nowinę. Razem z wygraną główną, wygrał pan wygraną dodatkową.

– Trzy razy o wygranej w jednym zdaniu. Wstydź się pan. Jesteś pan polakiem czy naleciałością. Bo jak to drugie, to wybaczam.

– Słuchaj pan i nie przerywaj. Za chwilę przeczytam, co pan wygrał… i pan to dostał… i prawie skonsumował, że tak powiem.

– Zamieniam się w słuch. Trzy razy: pan. Zgroza!

– Cicho! Cytuję: „Osoba będąc zdrowa na rozumie oraz w pełni władz umysłowych, która dobrowolnie i z całą świadomością, weźmie udział w naszej szanownej loterii i wygra samochód, ale się okażę, że rzeczonego pojazdu z racji powstałej sytuacji prawnej nie może używać, otrzyma nagrodę dodatkową. Jest nią ciekawa i sympatyczna rozmowa o tym, że owa osoba wygrała samochód i co z tego ma? Tylko same kłopoty. O kant dupy rozbić.

Podpisany: Naczelny Organizator Loterii, któremu został odebrany przywilej, biegania na własnym podwórku.”

No widzi pan. Nawet wielcy tego świata mają swoje kłopoty, z którymi muszą się borykać. No i co! Ucieszyła pana nagroda? Czy wszystko jasne?

 

– Taa… ucieszyła… i wszystko jasne… jak ciemne piwo.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...