Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Pan (to) Felek


Henryk_Jakowiec

Rekomendowane odpowiedzi

@Jacek_Suchowicz

Postanowił a wiadomo

że on wszystko bez szemrania

robił, bo tak przyuczony

więc za nową Panią gania

 

no, bo komu ma przytaknąć

kiedy siedzi w samotności

a on jest wprost ułożony

do posłuchu, służalczości

 

może znajdzie i przygrucha

a czy będzie ślepa, głucha

nieistotne, byle chciała

i na niego swój wpływ miała.

 

          Pozdrawiam :))

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Jacek_Suchowicz

Ja nie wróżę mu rychłego

załatwienia owej sprawy

bo w tych rzeczach to wiadomo

że on ciapa i niemrawy.

 

Gdyby wziął mnie za suflera

z podpowiedzią dałbym radę

lecz w przyszłości, bowiem teraz

na Kanary sobie jadę.

 

Po co więc zawracać głowę

życiowymi niedojdami

kiedy ja na Bergamuty

jadę bawić się rymami

 

          Pozdrawiam :))

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@iwonaroma

Felek do kuchni, do kuchni Felek

tam w zlewie stoi brudny rondelek

i spalenizna na dnie zalega

idź go wyszoruj - poszedł lebiega.

 

Pewnie tak chodził dziś, wczoraj, lata

i tak przylgnęła do niego łata

a "kuchnia Felek" i to z ust żony

to jest azymut mu wyznaczony.

 

Pozdrawiam ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Miał małżonkę biedny Felek

Która miała pewien feler

Ciągle czuła się zmęczona

Taka to leniwa żona

 

On po domu wciąż się krzątał

Ona śliczna i pachnąca

Nie kiwnęła nawet palcem

Leżąc plackiem na wersalce

 

Gdy zgłodniała była zła

Traktowała go jak psa

Zdejmowała pantofelek

I krzyczała: Kuchnia – Felek!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Franek K

On zaś biedny, choć zmęczony każde polecenie żony

wykonywał, co do joty, więc jej kręcił papiloty

wzuwał papcie, kiedy bosa szła zapalić papierosa

popielniczkę za nią nosił by strząsnęła popiół prosił

 

przez dzień cały w ciągłym ruchu, choć mu kiszki marsza w brzuchu

grały, bez jedzenia lata a żoneczka nim pomiata

westchnął Felek o mój boże na śmierć żona mnie zaorze

bo jej ciągle mało, mało jeszcze chce abym jej ciało

 

przez noc całą aż do rana czule pieścił i kochana

ciągle szeptał jej do uszka ja poddany, ja jej służka.

Gdy anioły usłyszały biadolenie wnet zleciały

z niebios prosto do mieszkania narobiły zamieszania

 

po czym wzięły go pod ręce odfruwając z nim naprędce

teraz Felek na obłoczku raz na plecach raz na boczku

wyleguje się jak basza nic spokoju nie rozprasza

ja na koniec powiem szczerze, że zazdroszczę tej ofierze.

 

 

Pozdrawiam ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@iwonaroma

Felek nie jest mą rodziną

mamy różne charaktery

ale szczerze ubolewam

że pod presją tej hetery

 

większość życia spędza w kuchni

uwijając się przy garach

bo gdy mnie małżonka prosi

to jej mówię - słuchaj stara

 

rusz swe dupsko, telewizor

to nie zając, nie ucieknie

opieszale, ale idzie

ślina z ust jej tylko cieknie

 

nieraz spojrzy jak spod byka

a ja nadal niewzruszony

leżę sobie na tapczanie

pan i władca swojej żony.

 

 

Pozdrawiam ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bożena Tatara - Paszko

Nie wypowiem się za panów

kompetencji nie posiadam

a za siebie mogę ręczyć

kapelusza nie zakładam

 

ale zawsze mam w kieszeni

marynarki, nie mam fraka

coś w rodzaju składanego

kapelusza - szapoklaka

 

i to nim zamiatam ziemię

gdy się przyjdzie kłaniać damie

taki do gentelman jestem

mogę przysiąc, że nie kłamię.

 

Pozdrawiam ;)

 

@AnDante

Nic z tych rzeczy ja w zapasie

mam konserwę, ser topiony

tak, więc widzisz, że nie jestem

niewolnikiem własnej żony

 

Pozdrawiam ;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Bożena Tatara - Paszko

Płci mu raczej nie przerobię

implantolog ze mnie marny

nie chcę słuchać jego płaczu

- boże, boże jam ciężarny

 

dla mnie zawsze będzie chłopem

nawet, gdy się gejem stanie

bo wiadomo jeden panów

inny lubi kochać panie.

 

Pozdrawiam ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Henryk_Jakowiec

Wszyscy się tu rozpisują

i nikt się nie zorientował:

Pan (to) Felek nie istnieje!

Pan Autor go wykreował.

Nie ma takich mężczyzn przecież

co we wszystkim żon słuchają,

to jest fikcja, przecież wiecie!

...

ale wszyscy ubaw mają.

 

Pozdrawiam serdecznie wszystkich uczestników tego bardzo kreatywnego wątku. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Ulk

Jako autor się nie zgadzam

bo choć nie znam pana Felka

jednak to się mogło zdarzyć

i tu moja prośba wielka

 

jeśli czyta mnie pan Felek

niechaj, choć anonimowo

powie TAK, tak właśnie było

powiedz, że pan jedno słowo

 

by zaskarbić sobie łaskę

niejednego czytelnika

bo nie ujmą być uległym

kiedy baba herod bryka

 

a na taką nie ma siły

czyś ty olbrzym czy atleta

nie podskoczysz wyżej dupy

kiedy weźmie cię kobieta

 

pod włos w kuchni lub w pokoju

i stopniowo przekabaci

biorąc cię pod pantofelek

ech żonaci, ech żonaci.

 

Pozdrawiam ;)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
    • @Starzec wierzyłam kiedyś w ludzi i w nich pokładałam nadzieję, ale to minęło, bezpowrotnie, przestałam być naiwna:P nie tęsknię, za tym stanem
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...