Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Tajemniczo Ocalona


Rekomendowane odpowiedzi

__//--

 

Chciałbym wam opowiedzieć prostą historię, która utkwiła w mojej pamięci do dziś. Może właśnie dlatego, że jest taka nieskomplikowana w pewnym sensie. O tuż lubię spacerować przed siebie i spoglądać na świat. Szedłem akurat poboczem drogi, zbliżając się do jakiegoś niewielkiego miasteczka. Po prawej stronie miałem dość płytki rów, gdzie rosły różnego rodzaju krzewy. W pewnym momencie zauważyłem drewnianą kładkę, prowadzącą na przyległe pole. Dostrzegłem po drugiej stronie jakiś dziwny niewielki obiekt. W pierwszej chwili nie wiedziałem co to jest. Słońce akurat kryło się za horyzont i ta czerwonawa poświata, dodawała temu miejscu jeszcze więcej tajemniczości. Przeszedłem po dziwnym mostku, by zobaczyć z bliska, co to takiego. Przyznaję, że byłem z lekka zdziwiony. A trzeba wiedzieć, że rzadko się dziwię czemukolwiek. Taką  mam naturę.

 

Miałem przed sobą: pomnik dziecięcej lalki. Mimo, że figurka była zrobiona z kamienia, to nie miałem wątpliwości, że się mylę i patrzę na coś innego. Trochę większa , niż zwykła zabawka i z lekka podniszczona, jak to się mówi: zębem czasu. Ale jak już wspomniałem, dokładnie wiedziałem na co patrzę. Pod lalką był napis, tylko jedno słowo, można by rzec wytarte dosłownie i w przenośni: Dziękuję.

 

Przyznać muszę, że stałem i patrzyłem, bo mnie sytuacja zaciekawiła. Co się mogło wydarzyć, że zwykła lalka, a ma swój pomnik. Dziwne to trochę, ale cóż, różne rzeczy na świecie się zdarzają. Na pewno istnieje jakieś racjonalne wytłumaczenie. To przecież nie jest grób jakiegoś dziecka. Aż wyczuwałem namacalną wdzięczność, chociaż akurat tego typu odczucie, mogło być tylko złudzeniem. Nie mogłem tak stać w nieskończoność. Chciałem akurat odejść, gdy nagle usłyszałem za sobą kroki. Nawet mnie trochę strach ogarnął, tym bardziej, że robiło się ciemno i wiatr zaczął się nasilać. Jakby szło na burzę.

 

Próżne byłe moje obawy. Do pomnika podeszła jakaś kobieta, z bukietem świeżych kwiatów. Włożyła  do wazonu i z butelki, którą przyniosła ze sobą, nalała wody. Stała tak przez chwilę, jakby znowu coś na nowo przeżywała. Dopiero po chwili zauważyła, że przy niej stoję. Nie mogłem się opanować. Ciekawość mnie dosłownie zjadała. Musiałem zapytać:

 

– Najmocniej przepraszam, ale czy może mi pani wytłumaczyć… o co w tym chodzi. No wie pani… ten pomnik. Interesują mnie tajemnice z przeszłości. Zapewne  dla innych to żadna zagadka, ale dla mnie, jak najbardziej. Rzecz jasna nie musi pani mówić, jeżeli pani nie chce. Po prostu odejdę i nie będę głowy zawracać.

– Chętnie panu opowiem. Ale trochę to potrwa. Ma pan czas?

– Naturalnie. Zamieniam się w słuch.

– Ma pan szczęście, bo dzisiaj jest rocznica. Ja już tutaj nie mieszkam, ale kiedyś mieszkałam.

– Domyślam się, że jako dziecko?

– Tak. Przejdę od razu do meritum sprawy, bo widzę, że pana to rzeczywiście interesuje.

– Niewątpliwie.

– Mieszkaliśmy niedaleko, od tego miejsca. Rodzice kupili mi na szóste urodziny, piękny wózek i trzy lalki. Co prawda, ów pojazd był bardzo płaski, prawie bez boków, ale dla mnie, dla dziecka, stanowił prawdziwe cudo.

– Aż trzy?

– Co?.. no tak... aż trzy. Bardzo mnie kochali. Lubili patrzeć, jak wyjeżdżam codziennie z inną w wóziku. Nigdy nie brałam wszystkich trzech jednocześnie. Tylko niestety po jakimś czasie, jedną lalkę zaczęłam nie cierpieć.To była taka prawdziwa, niczym nie zamącona dziecięca nienawiść. Nie pamiętam dokładnie dlaczego. Tak to z dziećmi bywa. A przynajmniej tak było ze mną. Rodzice byli załamani, moim zachowaniem. Nie mogłam znieść jej widoku, ale mimo wszystko, co trzeci dzień, wiozłam ją we wózku na spacer. Z tego co pamiętam, to życzyłam jej wszystkiego co najgorsze. Chociaż jak już wspomniałam, nie było żadnego racjonalnego powodu po temu, żebym miała ją aż tak nie lubić.

 

– Domyślam się, że coś się wydarzyło.

 

– Właśnie. Rodzice zawsze mnie ostrzegali, żebym nie przejeżdżała na drugą stronę jezdni, bo mogę wlecieć pod samochód.

Tamtego pamiętnego dnia, miałam w wózku tą najbardziej nielubianą. Dojeżdżałam do pobocza, wściekła na wózek, na nią i na drogę, gdyż straszne były nierówności i bardzo trzęsło. Postanowiłam przejść na drugą stronę jezdni, gdyż rosły tam przepiękne kwiaty, a ja chciałam nimi ozdobić dwie pozostałe lalki. Zaczęłam przechodzić zamyślona, widząc jedynie wspomniane kwiaty, ale gdy byłam w połowie jezdni, zauważyłam, że jej nie ma. Pomyślałam wtedy: rodzice mnie wyzwą, że ją zgubiłam. Muszę się wrócić.

 

Pobiegłam na pobocze, z którego wyszłam i w tym samym czasie, samochód uderzył w wózek. Mnie tam nie było, bo właśnie podnosiłam znienawidzoną lalkę. Gdybym się po nią nie wróciła, to by mnie nie było na tym świecie.Wie pan, tak sobie myślę, że może ona wypadła specjalnie po to, żebym ją pokochała? Wiem, wiem, dziwnie to brzmi... sama nie wiem, co o tym myśleć… tyle już lat minęło, a ja nadal nie wiem. Może rzeczywiście był to zwykły zbieg okoliczności, że jak zaczęłam przechodzić, to wypadła. Wiem jedno na pewno, że w ułamku sekundy, nienawiść przemieniła się w miłość. Pokochałam ją całym sercem. Zmiana była radykalna. Jakbym dostała obuchem w głowę.

 

Oczywiście, byłam wtedy dzieckiem, mogłam sobie to i owo... dowyobrazić… a może jakaś dodatkowa siła, wyrzuciła ją z tego wózka. Skąd mam to wiedzieć. To wszystko odbyło się bardzo szybko, jakby dopasowane w czasie. Po latach rodzice mi opowiadali, że siedziałam na poboczu, tuliłam lalkę, kiwałam się w przód i w tył i w kółko powtarzałam: kocham cię przepraszam. Do samego wieczora, nie chciałam ją wypuścić z rąk. Szczerze mówiąc, nie wiem, na ile ja tak dokładnie pamiętam, a na ile rodzice dowiedzieli się wszystkiego, od jedynych świadków tego zdarzenia, a ja od nich.

 

– Jedynych świadków? To kto był tym drugim?

– Sąsiad. Wyjrzał przez okno, jak akurat zaczęłam przechodzić. Podobno coś do mnie krzyczał. Ale go nie słyszałam. Myślałam o kwiatach.

– To musiał widzieć, kiedy lalka wypadła.

– Był bardzo zdenerwowany. Tego szczegółu nie zapamiętał. I tak co roku, przyjeżdżam tu w rocznicę... a czasami częściej, jeżeli tylko mogę.

– A co się stało z lalką?

– Nie uwierzy pan. Nawet pan pomyśli, jak mogłam tak postąpić.

– Nie wiem co pomyślę, dopóki pani mi nie powie.

– Podarowałam temu kierowcy.

– Że co?!

– Dowiedziałam się po latach, że to ja wyszłam nagle na jezdnię. On nie był winien. Szczęście, że wtedy za szybko nie jechał. Był cały roztrzęsiony. Przez długi czas nie mógł się pozbierać. Wozi ją do dzisiaj w samochodzie.

– Nie tęskni pani za nią? Przecież dla pani, to była ważna pamiątka.

– Owszem, tęsknię. Nawet bardzo. Ale wie pan… ona mi życie uratowała. Kto wie, może uratuje także jemu.

 
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...