Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Pastorałka


Bożena Tatara - Paszko

Rekomendowane odpowiedzi

Gdy przyjdzie czas choinki blask

znów zacznie cieszyć wszystkich,

czy masz ich sto czyś w sile lat

czy wstałeś wprost z kołyski.

 

Na niebie czerń, na ziemi biel

trwają tak od stuleci

nim błyśnie pierwszej gwiazdy tren

by przyjście nam obwieścić

 

Tego, co mimo wszystkich wad

ukochał był człowieka.

Przychodzi tu, by mówić nam,

że Ojciec na nas czeka.

 

Na stołach siano, na nim On

opłatka przybrał postać,

by dzieląc chleb pomnożyć coś

z czym warto się nie rozstać.

 

Co warto w trudnych chwilach mieć

dla siebie i dla innych,

co daje siły żeby nieść

bagaże trosk codziennych.

 

Kolęda z cicha bierze głos

by prym wieść do północy

gdy na Pasterkę pora iść

wśród ciszy świętej nocy.

 

W tę cudną noc radości moc

ogarnia wszystkie serca

czy wierzysz w tych narodzin cud

czy jesteś innowiercą.

Edytowane przez Bożena Tatara - Paszko (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jest trochę niedoskonałości, ale nie znaczy to, że wiersz jest zły. Wręcz przeciwnie dobrze się czyta.

Jest pomysł - jest kompozycja - fakt nie do końca zachowana konsekwencja rymów, ale nutom to nie przeszkadza, zwłaszcza, że treść sympatyczna i ciepła - Bożenko dawaj wyżej.

Dużo zdrowia i radości w Nowym Roku Jacek

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@beta_b Literówki i interpunkcja to moja zmora :)  Dziękuję już poprawiam :)

@Jacek_Suchowicz Niczego nie byłam pewna jak tego, że nie mam pewności, ale skoro mówisz że nutkom nie przeszkodzi, to wiesz :)

Wyżej nie dam, bo nie umiem przenieść. 

 

A w nowym roku  życzę Ci dużo wszystkiego co najlepsze :)

 

Dziękuję i pozdrawiam ciepło :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość umbra palona

@Bożena Tatara - Paszko 

"(...) pierwszej gwiazdy tren

by przyjście nam obwieścić(...)"

 

"tren"-utwór liryczny o charakterze żałobnym... czyżby gwiazda antycypowała śmierć jeszcze przed narodzinami??? 

 

Twój tekst to taka sympatyczna rymowanka dla milusińskich i starszaków, oczywiście z podziałem na tych co wierzą i na.....innowierców.....brrrrrr.....aż mam dreszcze.....to słowo napawa mnie grozą.

 

Pozdrawiam ciepło w środku zimy :)

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Tren  «wydłużona część sukni lub płaszcza, ciągnąca się z tyłu po ziemi»

 

Nawiązałam do obrazów na których gwiazda betlejemska ma ogon jak kometa albo  świetlistą smugę, jak meteoryt :)

Dziękuję za sympatyczną rymowankę a  nasi milusińscy rozumieją więcej niż  się  wydaje :)

Innowiercą jest i buddysta i ateista, znam takich i uwierz - są bardzo  prawymi i uczciwymi ludźmi. 

Nie wszystko jest czarne albo białe :)

 

Pozdrawiam :)

Bardzo ciepło dziękuję :)

 

Bardzo lubię święta a okres karnawału to dla mnie nadal okres świąteczny,   mimo że aura za oknem  bardziej wiosenna :)

 

Dziękuję Waldku :)

 

Edytowane przez Bożena Tatara - Paszko (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. I w ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...