Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Umysłu Zawirowanie


Rekomendowane odpowiedzi

                                                                                                 

Nagle niebo błękitne ujrzałem. Falowało jak wzburzone morze.

Białe bałwany rozbijały marchewkowe nosy o szarą ścianę horyzontu.

One same pozostawały całe. Nie przejmowały się taką lichą stratą.

 

Aż nagle sierp księżyca wysunął się zza chmur.

Najpierw trochę, jakby nieśmiało, by po chwili okazać swoje skrzywienie w całej pełni.

Słyszałem wyraźny odgłos rozdarcia a grzmoty zawyły nieposkromione.

 

Wtedy największy bałwan w czapce z cumulusa, wziął ów sierp do skłębionych rąk.

Zaczął nim kosić wystające tu i ówdzie, promienie słońca.

Same przypalone pieńki zostały, na białych wełnach rozczochranych baranków.

Rzucał je na ziemię jak gorące oszczepy. Nie barany, tylko promienie.

Patrząc na te dziwy, uchylić się musiałem.

Jeden z nich leciał wprost na mnie z jadącym na oklep ptaku.

Miał on skrzydła z podmuchu wiatru zrobione i szeleszczących w trawie motyli.

 

Spojrzałem ponownie w niebo.

Ujrzałem jak sklepienie się rozdziera, że aż uszy zakryć musiałem.

A w tym rozdarciu, galaktyka spiralna się ukazała, niewielkich rozmiarów.

Wirowała bardzo szybko. Podobne takie widziałem kiedyś w mojej pralce Frani.

Ale cóż tam jakaś frania.

Kręciła się coraz szybciej i szybiej.

 

Wtedy ze ściany horyzontu i gęstej mgły, istota ogromna się zrodziła.

Miała sześć nóg, sześć rąk i na szczęście pięć i pół głowy.

Wyglądała straszliwie, lecz obiecująco.

Z pyska zwisały jej niedojedzone resztki satelitów.

Wisiała nade mną jak pulsujący ożywiony baldachim.

Nagle jedną z rąk, galaktyczkę spiralną od matki bezczelnie wyrwała.

Do korka w butelce zamaszyście wkręciła.

A butelka były duża, a apetyt na toast jeszcze większy.

 

Patrzyłem do góry a moje myśli wylatywały ze mnie.

Ujrzałem wnet stado gęsi o siedmiu skrzydłach.

Na końcu każdego, doczepiony był silnik bioelektryczny.

Nie brzęczały wcale. Były cichutkie, jak trzech wisielców na pobliskim drzewie.

Szybowały z wolna do góry i wlatywały do butelki.

Ogromny korek już dawno wystrzelił i poleciał do czarnej dziury.

Poza horyzont zdarzeń, widząc plecy samego siebie.

 

Z chmur dwie wielkie dłonie się zrodziły a w nich dwa kielichy.

Nalały z butelki i wypiły za zdrowie a ciała ich nasiąkały jak gąbka.

Niektóre z nich przeciekały obficie.

 

Powtórnie wielkiego bałwana ujrzałem, co marchewką wszystkim rozpaczliwie groził.

Zerwał się wicher. Tu na dole i tam na górze. A przy mnie naczynie złote się ukazało.

Rój kryształków wszechświata leciał w nie jak ćmy do lampy.

Słyszałem nieustanne stukanie o dno naczynia. Dno nie było jedno. Nieskończenie wiele.

Spojrzałem do góry. Ujrzałem cząstki kilku światów.

Na tle błękitnego nieba, owe drobinki wyglądały jak miniaturowe anioły.

Ewentualnie wróżki lub nawrócone diabełki.

 

Wtem słońce wyjrzało lub jakaś inna gwiazda.

Roztopiła część bałwana i wyparowała zawartość butelki.

Miękki horyzont skrzywił się od żaru, spływając do resztek morza.

Pieczone ryby płynęły jako dania na obiad, którego nie miał kto zjeść.

Też się spociłem od tej ciepłoty jak nieboskie stworzenie.

Na głowie miałem nać od marchewek oraz bliznę.

Pozostałość po ostrej krawędzi księżycowego sierpa.

 

Wtem słońce przygasło i zrobiło się prawie ciemno.

Tylko z naczynia przy mnie unosił się świetlisty blask.

Znowu spojrzałem do góry. Przeraziłem się, gdyż nieboskłon bardzo się obniżył.

Wisiał metr nade mną a wszystko nagle się zmniejszyło.

Klaustrofobia była ogromna, chociaż niebo małe. Dusić się zacząłem wielce.

Wstałem z wolna na całą swoją wysokość. Niebo przebiłem i ujrzałem co nad nim.

 

Dostrzegłem samego siebie, rozmiarów ogromnych, stukającego w klawiaturę.

Siedziałem przy stoliku a za mną nie było nawet horyzontu.

Odgłosy stukania były ogłuszające.

Uzmysłowiłem sobie, że to co tam piszę, staje się rzeczywistością pode mną.

Wielka twarz zwróciła się ku mnie. Nie miałem wątpliwości, że to ja.

Nagle owa istota, wzięła do ręki klapę na muchy i walnęła we mnie tak, żeby trafić.

Stałem się osobą piszącą. Wspólnym umysłem. Lub jednym albo drugim.

Widziałem wielką klawiaturę przed sobą i ogromne dłonie.

 

Niebo pode mną zaczęło falować. Coraz mocniej i głośniej.

Tonąłem w przestworzach, z trudem łapiąc oddech.

Wleciałem pod nieboskłon. Przestałem pisać.

Lecz ktoś nadal stukał. Gdzieś tam daleko.

Słyszałem ciche niewyraźne odgłosy.

Leciałem pod niebem. Szybciej i szybciej.

Uniosło się trochę wyżej. Czyżby chciało mi pomóc.

Szybowałem na kawałku klawiatury.

 

Nagle znalazłem się na skraju dziwnej przepaści.

Stanąłem w miejscu. Nawet czułem lekki powiew wiatru.

Wszystko wyglądało tak jak dawniej. Zobaczyłem kładkę nad otchłanią.

Sięgała do połowy drogi. Postanowiłem po niej biec.

Byłem pewien, że na końcu nie spadnę.

Tak też się stało.

 

Prosto z kładki, wleciałem do obszernego ogrodu, z dużą ilością różnych kwiatów.

Był bardzo piękny. Nie zasługiwałem na taki.

Nie wiedziałem, czy biegnę, czy znowu fruwam.

Na końcu, przy ogrodzeniu, ujrzałem stół i krzesła.

Siedzieli na nich moi bliscy oraz inni znajomi.

Kiwali do mnie. Ujrzałem wśród nich samego siebie.

 

Nieopodal stało małe słońce i białe baranki.

Obok nich złote naczynie ze srebrnymi kryształkami.

Wśród nich ujrzałem silniczek bioelektryczny. Nadal leciałem.

To wszystko zobaczyłem w ułamku sekundy. Nie mogłem się zatrzymać.

Przebiłem ogrodzenie, wylatując poza ogród.

Przez chwilę nie wiedziałem, gdzie jestem.

Nagle zaczęło przyjemnie kołysać. Poczułem się bezpieczny.

Nad sobą ujrzałem malutkiego, ślicznego bałwanka.

 

Kiedy go trącam małą rączką, to przez chwilę śpiewa mi kołysankę.

Nie tylko on.

 

• ⃞     •⃞⃞⃞⃞⃞⃞⃞⃞⃞⃞⃞⃞⃞⃞⃞⃞⃞⃞⃞⃞⃞⃞⃞ ⃞•     ⃞•  

 
Edytowane przez Dekaos Dondi (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • GOLD THAT GLITTERS ZŁOTO, CO SIE ŚWIECI   It`s sad at the afterparty. The song from the same name album of 2021. Sung by its author Vladimir Zolotukhin, more known by his stage name ZOLOTO (lit.GOLD). Na afterparty jest smutno. Piosenkę z albumu o tym samym tytule z 2021 r. śpiewa jej autor Władimir Zołotuchin, lepiej znany pod pseudonimem ZOŁOTO (dosł. ZŁOTO).   IT`S SAD AT THE AFTERPARTY  To where d'ya extend your arms, bitch? Behind me is the Queen's reflection, Even if I go sideways, that's right, It does not mean I go in a wrong direction.   Kuda ty tianiesz swoji rućki, sućka?  Za mojej spinoju korolewa. I daźe jesli ja szagaju kriwo  Jeszczo sowsiem nie znacic, szto ja szagaju nalewo   Dokąd ty wyciągasz ręce, suko? Za mną jest królowa. Nawet jeśli chodzę krzywo, Nie można powiedzieć, że skręcę w lewo.  

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        CHORUS It`s sad at the afterparty, Again I`m in a bad mood, Without you I feel but misery and torture, Kate, I promise very hearty That all those whores Will fail to ruin our merger.   Grustno na afterparty  Ja opiać nie w duchie  Biez ciebia odni stradanija i muki.  Ja obeszczaju, Katya, Wsie eti szluchi  Ne dożduca naszej s toboj razłuki.   Smutno jest na afterparty Znowu jestem nie w humorze Bez tobie jest tylko cierpienie i udręka Obiecuję, Katyo Wszystkie te dziwki Nie ujrzą mnie i ciebie osobno.     All party`s of all places poolside, And I appear to look so flustered. More bitches than Esenin would have liked it, I care not for weeds, binge and the bastards.   Tusa, kak nazło, u bassiejna  A ja wyglażu tak rastierianno.  Suciek bolsze, ciem u Jesienina  No mnie plewać na nich, na buchło i rastienija.   Jak na złość, impreza jest przy basenie I wyglądam na bardzo zmieszanego. Są więcej kurw niż mialby Jesienin, Ale nie obchodzą mnie one, trunki i trawkа   CHORUS x2 (It`s sad at the afterparty) (Grustno na afterparty) (Smutno jest na afterparty) X3 Again I`m in a bad mood ... Ja opyać nie w duchie...  Znowu jestem nie w humorze... CHORUS   An Harlequin's song from the Elena Zavidova`s video fanfic.  Piosenka Arlekina z wideo fanficu przez Elenę Zavidovą.   Music by Vladimir Zolotukhin grown up in Kazakhstan, but moved to Moscow a decade ago has been evolving from Rock to Pop music. His lyrics` form which craves for playing the role of content are being born simultaneously with his music. He writes his albums according to the principle of storytelling about his own experiences and biography. His observations resonate with thos of his listeners who suddenly recognize themselves in his songs. Muzyka Władimira Zolotukhina, który dorastał w Kazachstanie, ale dziesięć lat temu przeniósł się do Moskwy, ewoluuje od muzyki rockowej do popowej. Formy jego lyricsów, które pragną pełnić rolę treści, rodzą się równolegle z muzyką. Swoje albumy pisze w oparciu o zasadę storytellingu, czyli hystorji o własnych doświadczeniach i biografii. Jego obserwacje pokrywają się z obserwacjami słuchaczy, którzy nagle rozpoznają siebie w jego piosenkach.     The performer's favourite poet is Sergei Esenin, among  his contemporaries he is fond of `Yesenin-like` poetry by Boris Ryzhy and Ivan Pinzhenin.  Ulubionym poetą performera jest Siergiej Jesienin, wśród współczesnych upodobał sobie poezję `jesieninowską` Borysa Ryżego i Iwana Pinżenina.    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

      @Corleone 11Dziękuję Michale za sprostowanie. Postaram się zakodować w umyśle ten przedrostek A w Twojej twórczości. Pozdrawiam serdecznie.
    • Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam cię obdarzał potęgą i chwałą, Tyś Mi odpłacił obrazą niemałą   Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam ciebie bronił przed Szwedów potopem, Tyś w me świątynie raczył rzucić błotem   Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam tobie karty historii malował, Tyś Mnie z pogaństwem ohydnie szkalował   Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam przecież bronił jasnej Częstochowy, Tyś się odwrócił do swych bożków nowych   Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam ci dał łaskę ogromnej odwagi, Tyś się dopuścił wobec Mnie zniewagi   Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam ciebie bronił i przed poganami, A ty chcesz bratać się z heretykami   Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam cię wspomagał w czasie okupacji, Tyś się dopuścił niechlubnej narracji    Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam ci po wojnie zesłał uwolnienie, Tyś Moje imię dał na zniesławienie    Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam cię uwolnił od rąk komunizmu, A ty ulegasz wpływom modernizmu      Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam cię otoczył blaskiem swej światłości, Ty się dopuszczasz wstrętnej rozwiązłości    Ludu mój ludu, cóżem ci uczynił? W czemem zasmucił, albo w czem zawinił? Jam chciał uczynić z ciebie swą winnicę, A tyś szatańską wybrał błyskawicę 
    • @Corleone 11 Istotnie! Ciekawy temat. Widocznie w tej przestrzeni człowiek po prostu musiał zaistnieć. Pozdrawiam Cię.

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...