Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

***


Rekomendowane odpowiedzi

Ogrzewając się promieniami jesiennego słońca 

Muskana przez atlantycki wiatr

Stoję na skraju klifu 

Zamykam oczy ...

W duszy " O Danny boy" mi gra

Rozpościeram swoje skrzydła 

By unieść się jak Niamh i Oisin

Do swojej Tir na nÓg powędrować

Czy będzie to kraina mojego szczęścia....

 

Z letargu wyrywa mnie Szymborskiej głos 

Otula moje polskie serce 

"Albo go kocha albo się uparła 

Na dobre, na niedobre i na litość boską"

Czy kocha ?

Czy się uparła? 

Przekorna ta słowińska natura ...

Na litość boską zakochałam się w tej zielonej krainie 

Celtyckiej ziemi legendami usłanej

Ojczyzno Narni, która w moim sercu dorastała...

 

I gdybym od ciebie uciec chciała ...

Mglistymi dublińskimi ulicami biegła

Spotkam starszego pana,

Który przecierając okulary wskaże drogę 

"Uśmiech wędruje daleko"...

Więc podążam za Joycem

Jego śladami...

 

Licząc, że polska jesień serce moje ozłoci

Kocham cię Irlandio swoimi polskimi korzeniami...

Wrastam w ciebie celtycka ziemio

Słowiańskimi marzeniami...

 

 

Edytowane przez JJU (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@JJU tracę obiektywizm, dostrzegam tyle bliskich mi miejsc, postaci. Zmieniłbym trochę budowę wiersza, uporządkowała formę, aczkolwiek nie mogę się wtrącać, będąc też na łasce lepszych na org'u. Witaj, czekam na następne wiersze. Dziękuję za miły poranek.

@JJU 'me' zamień na moje, mym - moim, albo poczekaj na komentarze, bardziej doświadczonych.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • No to się cofnąłeś:) ja dzisiaj z nostalgią wspominałam city center:)
    • Elewacje kamienic w słońcu padającym z ukosa. Puste ulice jakiegoś tkliwego lata. W jakiejś zatajonej otchłani czasu.   Przechodziłem tędy wiele razy. Przechodząc, przechodzę raz jeszcze…   I wciąż jeszcze…   W powiewie nostalgii lekkiej jak piórko przelatującego ptaka.   Przemieszczam się w tej iluminacji powolnym krokiem, w tej pustce zagubienia.   Idąc śladem kogoś dawnego. Kogoś, kto szedł tędy na starej, pozrywanej celuloidowej taśmie.   Tak oto tkwiąc jeszcze połową ciała w przeszłości, drugą wnikam w przyszłość. Przenikając teraźniejszość w nagłym błysku pamięci.   Jakie to lata? 50. XX wieku.   Coś koło tego.   Stojące na poboczach auta połyskują grubymi wargami chromowych zderzaków.   Ich spocone czoła szyb, masywnych karoserii.   Czuć od nich benzyną i nadtopioną gumą.   Stoją samotne. Nagrzane słońcem…   Parkowe ścieżki z chrzęszczącym pod stopami żwirem…   Most ze spiralą schodów po obu brzegach rzeki, w której ryby opadają z pluskiem srebrzystą płetwą.   Postukują cicho świetliste w wietrze okna. Poruszane niczyją ręką.   Ceglany mur… Siatka ogrodzenia…   Za siatką żywopłot w gąszczu trawy.   Korzenie… bez woni.     Kwiaty w betonowych donicach.   I furtka do ogrodu, co się otwiera z cichym skrzypieniem…   .(Włodzimierz Zastawniak, 2024-0424)      
    • Jakby feniksy, słowiańskie rarogi, Wzbiły się w niebo ze zgliszcz i popiołów, Kiedy krzyż upadł, bo cięższy niż ołów - Tak ze snu się budzą rodzime bogi.   Niebo dziś płonie w pożodze obłoków, Za wysokie są te niebiańskie progi, Ciałem bogaty, acz duchem ubogi Człowiek, który sięga poza zmysł wzroku.   Tyle krwi Słowian wciąż i dzisiaj płynie, Czerwień jej płomień przypomina z lekka, Jak ten ognisty płyn, który to w czynie -   Z ciał poranionych przez oręż wytryska. Mówię obcym bóstwom dzisiaj - głośne nie! Powstaje z martwych chramu żywa... mekka.
    • pomalowani  światłem lampionów i cieniem rabat rozwiązujemy kolorowe chusty tęczy   na wpół materialni w świętej niepamięci   drwimy z próżni      
    • O ile świat w międzyczasie nie rozpadnie się w pierwociny, marne zalążki całkiem nowych kalendarzy i zegarów mierzących zupełnie inaczej.   Wszystkie słowa zostaną unieważnione, zapisane karty posłużą jako konfetii, tylko nie będzie komu wznosić toastów, kieliszki zamarzną w opróżnionej przestrzeni.   Oczywiście to mało prawdopodobne, więc będę musiał usiąść nad kartką, cholernie pustą i ją wypełnić strasznie nierównym pismem.   Ech, przekleństwo nawiedzonych.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...