Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Kwiat nieznanego poety (niecenzuralne słownictwo)


Jan Paweł D. (Krakelura)

Rekomendowane odpowiedzi

Lubię iść czasem

wśród słów rynsztokowych,

niechcianych zbuków

kwoki polskiej mowy.

 

Nieraz się zdarzy:

na ryj „z Niemca jebne”,

gdy znajdę na bruku,

jak kwiat niepotrzebne,

 

dzieło poety,

co przepadł bez wieści.

Ono mi ucho

jak brzęk złoty pieści.

 

Chciałbym je podnieść

i przenieść na łąkę,

jak „Z koziej pizdy

wór (pusty) na mąkę”.

 

Dalej się szlajam:

o bruk tuż nad ranem,

perła „jebnęła,

jak brąz w porcelanę”

 

Inny kwiat bruku

tu leży wyklęty,

Ach! „z kozich cycków

(tak drżą) kastaniety”

 

A tuż opodal,

„błękitem Paryża”

„jak Jolka najebał

się kot”, i ubliża.

 

Tam „psy na chujach

(już) hejnał grają”,

„extra spazminę”

w „komorze <-> blant” mają.

 

„najebał prądu,

niczym Jolka w kitę”

„kocur na dzielni”

i „całkiem jest w pytę”

 

„Cygaro z wąsem”

rozpalił i dymi,

pomada z „rodzyn”

we włosach blask czyni.

 

„Ziomy” w „Kawiarni

pod zaworem” siedzą,

jakby ktoś pytał:

wiedzą, że nie wiedzą.

 

"Kot urabura"

tygrysi wydał skok -

- "flek" - "odpierdolił

(aż) na trzy chuje w bok."

 

W „krainie wiecznego

czwartku” w niedzielę,

nikomu nie w głowie

piątek w kościele.

 

„Arcyminetaur”

„odwapnił dziś kwadrat”,

Język ma cięty,

zanurzył po szkarłat.

 

Zły duch odpuścił

kajdany młodemu –

zmężniał przed lustrem,

i wąsa ma z dżemu.

 

„Książę ciemności”-

gryf szarpie basowy

„dziwkę szatana”

po strunach głosowych.

 

Tu Casanowa 

przystojny jak Mao,

w kuchni na palcach

łasuje w kakao.

 

A w "klocku" obok,

przez okno z wieczora,

rozsiewa zapach

hit Radio Obora.

 

Młody prawiczek

udane miał ferie:

zerwany „simlock”

ma „trup na baterie”.

 

Z nim w „watykańską

ruletkę” gra z głową.

Koledzy życzą:

„niech chuj będzie z tobą”.

 

Wciąż "szuram butem

po (zacnym) rewirze",

"chujem tu wieje",

a pies kości gryzie.

 

"Sałatkę grecką"

najlepszą ma w mieście

śniegowy bałwan,

co zmienne ma szczęście.

 

"W chuj" już miał z góry,

aż "sanki się poszły." -

- rychło "zmuliły"

złe ślimakonosy.

 

Janusz z "nocnika"

pobiera paliwo.

Kieszeń wygryza mu

kurwie grosiwo.

 

Zbożny marynarz,

z sobotniej kipieli,

przybija klinem

do gruzów niedzieli.

 

Zdrój cnych objawień

przerywa tamę ust,

słowo się rzekło:

Kobito… ergo sum!

Edytowane przez Krakelura (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...