Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Irma


rumianek

Rekomendowane odpowiedzi

Irma siedziała odrętwiała w fotelu. Żółta tabletka zmąciła jej wzrok, przywołała mgłę. Irma przeczesywała myśli w poszukiwaniu głębszego sensu. Jednak tabletka i myśli przyćmiła, owinęła je szczelnie, broniła dostępu. Wspomnienia minionych dekad, delikatnie rozmyte, przepływały Irmie przed oczami. Wiele radosnych, ociekających lukrem, lepkich od różowej słodyczy. Śmiech Dziecka, wzrok Matki. Matki wszechwiedzącej, skarbnicy wiedzy, mądrości i wypełnionej miłością po brzegi. Oczy, które zabrała mgła. Dłonie, które nigdy nie dotkną, usta bez słów, puste, czarne oczodoły. Zimne szpitalne łóżko, wygładzone snem rysy, dźwięk aparatury, zapach ciała. Pusta łupina, bez krzty życia w środku. Powłoka. Kokon, który kiedyś był człowiekiem. Uczucie nadziei, że łupinka wypełni się znowu życiem. I mgła zasłaniająca co było potem. Po zimnych policzkach Irmy spłynęła jedna słona kropla. Tabletka zabrała resztę łez. Irma kochała ją za to. Równie mocno kochała, co nienawidziła.


Oczy Ojca. Ciepłe. Głośne kroki w przedpokoju i otwierające się z trzaskiem drzwi. Złość, krzyk. Ojciec dozorca, Ojciec, którego trzeba się bać. Ale żółta tabletka odebrała strach, rozmyła go w ciepłych oczach Ojca, utuliła w otępieniu i spokoju. Ojciec. Przystań i potok dobra. 


A gdy któregoś dnia zjawił się Mężczyzna, Irma zaznała spokoju. Był rycerzem, który odgania smoki. Irma nie potrzebowała żółtych tabletek, zatapiała się we mgle Mężczyzny. Puchowej, ciepłej kołdrze, która nigdy już miała nie ostygnąć. Ale i oczy Mężczyzny pewnego dnia zabrała mgła. Opary obojętności i zimna. Irma odarta ze skóry, z nerwami wystawionymi na wierzch, znów potrzebowała żółtej tabletki. Uciekając od mgły, zatapiała się w niej. Pragnęła bardziej niż powinna, biegła szybciej niż mogły znieść to jej nogi, ciągle poszukiwała, węszyła. A gdy nie mogła znaleźć, zapadała się w fotelu z żółtą tabletką i owijała mgłą. Smoki wychodziły spod dywanu, ale nie było rycerza, Mężczyzna milczał i odwracał wzrok od potworów. Zmienił się w łupinkę bez życia. Jak Matka. We mgle czaił się strach, ale i ukojenie. Tabletka była potworem i rycerzem. Dawała i zabierała. Kradła Irmę po kawałku. Każda żółta kulka przepchnięta przez gardziel, odbierała Irmie człowieczeństwo i nadzieję. Równocześnie wypełniając ją spokojem. Świat Irmy zamknął się w głębokim fotelu, ograniczył do kawałka czerwonego dywanu. Dywan był wyspą na morzu demonów. A Irma żeglarzem. Poszukującym, odrętwiałym, ślepym.
 

Edytowane przez rumianek (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...