Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Pod palmami


Wiśniowy

Rekomendowane odpowiedzi

Opowiem Wam historię chłopca z wiśniami,
Z której puentę wyciągnijcie sami,
O szkolnej dziewczynie rozmyślał latami,
Gdy nie widywał jej tygodniami,
Ku zdziwieniu swemu, spotkał ją ponownie,
W kościele, raz stała samotnie,
Włosy miała długie, ciemne, proste i ładne,
Zapamiętały je, jego oczy nieporadne.

Do szkoły tej samej, poszli po latach znowu,
Chciał poznać dziewczynę, nie dającą mu spokoju,
Nadarzyła się okazja, niedzielnego poranka,
Jednak stała przy niej, niejedna koleżanka,
Chłopak był nieśmiały ale i zdeterminowany,
Jedyną okazją do rozmowy motywowany,
Zagadywał, rozśmieszał i irytował chwilami,
Bo atakował ją, zgryźliwymi tekstami
Tak właśnie zaczyna się historia ich poznania,
Pełna przygód nadziei i czasu spędzania.

Pokochał ją mocno, mimo kamiennej twarzy,
Czekając na to co się im dalej przydarzy,
Słoneczkiem była dla misia,
Choć rzadko dawał jej pysia,
Charakter trudny miał z natury,
Lecz łagodziła swym sercem jego kontury.
Słabym jednak był dla niej chłopakiem,
Wypominał jej rzeczy niejednym atakiem,
Ona zapominać złe rzeczy lubiła,
A jego pamięć o nich, ciągle trapiła.
Pięć lat zbierał w sobie złe rzeczy,
Nie spływało to jak substancje cieczy,
Po dwóch latach, przerwę zrobić musiał,
No i z przeprosinami, nad morze wyruszał.

Po jego myśli wszystko być podobno musiało,
I nikt ani nic go podobno nie ograniczało,
On jednak czul się bardzo samotny w domu,
Bo wyżalić się nie miał komu.
Wypominał jej historie dawne,
Będące często już zapomniane.
Wodę z wiaderka zaufania,
Co jakiś czas wylewała,
Aż razu pewnego, to Ona żart zrobić chciała,
No i doszło do bolesnego spotkania.
Wyjaśnić wszystko chciała,
Lecz on się obawiał rozmawiania.

Zawiódł się chłopak na swych rodzicach,
Ale i o jej, przypomniał sobie drobnicach,
Znów wszystko przemyśleć chciał na spokojnie,
No i podejść do tematu łagodnie,
Lecz Słoneczko nie chciało, na decyzje czekać tygodniami,
Zasypywał ją więc bezsensownymi zdaniami.
Z jego powodu smutna była i płakała,
By czekać więcej nie musiała,
Samodzielna decyzja, to jego była,
No i związek ten zakończyła.
Chciał swoje Słoneczko mieć blisko,
Lecz zepsuł to wszystko.
Dwa tygodnie później, chłopaka już miała,
Więc innego już w usta całowała.

Honorowym chłopcem nasz antybohater był,
Wiec nie szedł między nich jak w dym,
Wycofać postanowił on się w tył,
Wystarczy, że sobie życie zrył.
Liczył, że szczęśliwe Słoneczko z innym będzie,
Choć żyło, o nim samym w błędzie
Lecz spotkać się ona już z nim nigdy nie chciała,
Wiec jego miłość przez nią, pozostanie zapomniana.

Bardzo żałuję, że pisałem pod wpływem gniewu,
Swoje wiadomości chętnie bym cofnął, jednak
Sama decyzja była świadoma, mimo miłości.

Edytowane przez Wiśniowy
Poprawki stylistyczne (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam -   gratuluje wytrwałości  - taki tekst  

napisach to nie byle co to  -  trzeba mieć to coś....

                                                                                                        Pozd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Przemogłam się, żeby dotrwać do końca, "to" jest za dłuuuugie i... sorry, ale zanudziło totalnie. 
Ktoś młodziutki pisze, ok. można próbować, ale warto też poczytać lepszych, uznanych już w literaturze...
Zawsze można później porównać, ot tak, dla siebie...
Opowiastkę zabijają końcówki wyrazów... jw. tzw. tłustki,  plus na szybkiego naniesione uwagi, niektóre tylko.

Pisz, próbuj.... każdy może.

Pozdrawiam.

 

ps. tyle klikałam w treści, że mnie wywaliło

i..... coś nie tak wstawiłam pogrubienia, ale już nie poprawiam... nie odszukam tego, CZAS.!!!

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki za pochylenie się i chęć wniesienia poprawek, doceniam :)

Poprawione kilka literówek
Usunięte sobie oraz on, nieprzemyślanymi

Znawcą języka nie jestem ani pisarzem, więc o tym, iż kilku przymiotników czy czasowników pisać po sobie nie można to nawet nie wiedziałem, niech to zostanie.
Masz rację z tym zaufania, sam na to zwróciłem uwagę pisząc, jednak na siłę chciałem tam znaleźć rym i użyć to właśnie słowo, poprawiłem to teraz.
Drobnicach, ponownie na siłę szukałem rymu.

Co do tego, że za długie, trudno streścić 5 lat, a kto wie, może Słoneczko kiedyś na to trafi ;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dziękuję za odpowiedź, tym bardziej, że nawytykałam, tak tworzy się mały mostek, czyli dialog.. pomiędzy,

a to ważne, dla ogólnego ruchu na forum.

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

... mnie także do tego grona daleko, tutaj większość chyba pisze, bo lubi.

... a niech zostanie, wywalić tyle na pstryk, nie da rady. Nie można kilku, myślę, że można, nikt nikomu nie zabroni,

ale wówczas trzeba to umiejętnie wkomponować w treść.  Nie zawsze się udaje.

Tak czułam, że lawirowałeś co nieco i "na siłę" zapisałeś niektóre słowa, tylko dla rytmu.

      Może Słoneczko trafi... :) niechby.

Raz jeszcze dziękuję.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...