Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Zostawione w lesie


23.

Rekomendowane odpowiedzi

Przejrzał załzawione doliny
oczami po zalewie miastowym.
Huczą drzewa, że bez przyczyny
bo były zielone przed zmrokiem
a spojrzeniem łaknącym światła
nie objął ich, nigdy.

 

Właściwie już nie pamięta
kto był stwórcą blasku na zenicie.
Kto dzień nocą wskrzesza
i błysk pchnął w jego źrenice.

 

Ale świecą mu oczy z czułości
gdy napełnia akweny po kniejach
gorzkimi łzami z przeszłości
a wokół same zwierzęta.

 

Pokochał jak człowiek i zapomniał
o twardej ziemi i dawnej ściółce.
O życiu, co wrasta od środka
aż staje się czarne i smutne.

 

On snuje się w cieniu
choć pewnie jest ci znajomy.
Ma serce znaczone na kamieniu
daleko w lesie, jego imię
Zostawiony.

 

 

 

 

(Edit: Klasycznie spaja mi komentarz z tym okienkiem)

Późno już i zmęczenie dopada ;) Pewnie mógłbym coś zmienić i rozmyślać do rana na tysiąc sposobów, ale chyba nie o to w tym wszystkim chodzi. Ja dobrze się bawiłem, a jeśli kogoś również w jakiś sposób ,,uniesie" ten wiersz (choć trochę smutny), to świetnie (hmm, dziwne słowo, szczególnie że ostatnio je nadużywam ;)). Wesołości!

Edytowane przez Nieznajomy Niewidzialny (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Cześć Czarek! Tutaj chodziło też o nadanie tej tajemniczej i niezrozumiałej aury ;) Nie postawiłem w wierszu na logikę, bo o wiele przyjemniej jest mi trochę samemu poszukiwać odpowiedzi za sprawą symboli, a przy tym lepiej to rozumieć :)

Ale wszystko jest zachowane w sferze wieczornych/nocnych myśli, także nawet człowiek jest w stanie wskrzesić dla siebie dzień podczas nocy. Taki ze mnie marzyciel, a co! :D 

Pozdrawiam ;)

Edytowane przez Nieznajomy Niewidzialny (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Pewnie to źle interpretuje, ale ja inaczej odczułem ten fragment. Nocne przemyślenia potrafią nadać nowego blasku doświadczeniom uzyskanym w trakcie dnia. Sam proces tych przemyśleń może być wskrzeszaniem dnia. 

 

A Zostawiony może być wyjątkowo czuły na te różne nocne myśli...

 

Tak czy inaczej... Jak zwykle ciekawy wiersz publikujesz NN :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję! To też intrygujące, jakby było pisane tajemniczym kodem ;)  Może taka forma wiersza już przemija i nie zachwyca, ale jest to po części jeden z moich ulubionych stylów. Dla mnie to bardzo malownicze i obrazowe, a przy tym zachowuje jakąś swą unikatowość. Choć pewnie tylko ja dostrzegam w tym upchnięcie wielu ,,życiówek" i niezbyt popularnych stwierdzeń, a do tego można taki wiersz czytać duszkiem*(takim i takim :)) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
    • @Starzec wierzyłam kiedyś w ludzi i w nich pokładałam nadzieję, ale to minęło, bezpowrotnie, przestałam być naiwna:P nie tęsknię, za tym stanem
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...