Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

morze może... może morze ?


Bożena Tatara - Paszko

Rekomendowane odpowiedzi

morze może cię wyciszyć

gdy nadmorską idziesz plażą,

może morze zrozumiało

że najczęściej o nim marzą ?

 

wierząc w to, że morze może

obmyć wszystkie sprawy trudne

a na deser morze może

rano, wieczór lub południe,

 

ukołysać twoje myśli

 

 

na frustracje może morze

zaserwuje poszum fali ?

na zmęczenie morze może

użyć swej bezkresnej dali

 

gdzie cię morze może ponieść

nawet i wbrew twojej woli

bo się morze może wrócić

i na wstecznej ponieść fali

 

twoją łódkę

 

 

może morze nie przestraszy

amatorów morskich wrażeń ?

wybierz dzisiaj - może morze ?

- za cel letnich twych wojaży.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

I tu prawda ziarenko .... zabawa słowna ale ten wiersz bardzo mi się podoba a i przy okazji zapraszam na mój profil i pozdrawiam

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

wpadniesz ? będzie  mi miło . Mój utwór nosi tytuł szafa łez Pełen emocji  .... łez i tęsknoty 

pozdrawiam Zuzia

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam  -  lubię morzę mam do niego sto kilometrów

czasami  zaglądam.

A  wierszyk  leciutki i miły w czytaniu.

Fajna reklama  morza.

                                                                                           Naj...życzę.                       

                                                                                                                                                              

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

może morze Cię obdarzy

świeżą bryzą fajnych myśli

chociaż żar słoneczny praży

Ty fabułę zmyślną wyśnisz

 

zaraz wpiszesz do sztambucha

aby wspomnieć przy niedzieli

w komputerze je wystukać

może z nami się podzielisz

 

kojąc frustracje

 

ale przedtem w morskim piasku

znajdziesz bardzo fajne rymy

w morskiej wodzie w słońca blasku

już się złocą jak bursztyny

 

i ozdobisz swoje strofy

gdy blask zgasi zmierzch na dworze

sama się przekonasz o tym

co wyrabiać może morze

 

płynąc łódką

 

przepraszam teraz zauważylem

Pozdrawiam

Edytowane przez Jacek_Suchowicz (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@zuzia - dziękuję za odwiedziny i cieszę się, że podoba Ci się moja  zabawa słowem :)

 

@Waldemar_Talar_Talar - dzięki Waldku :)

Przyznam uczciwie,  że napisałam go tylko dlatego żeby  zainicjować zabawę słowem  na nieco innym poziomie niż "

odpoczynek" zamieszczony w tym dziale nieco wcześniej. Czy mi się to udało ? - nie wiem, ale miałam dobre intencje :)

 

Pozdrawiam ciepło :)

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dziękuję za wierszowany komentarz :)

 

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...