Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Sekrety firmowej toalety


Marek.zak1

Rekomendowane odpowiedzi

Co naprawdę wiecie,

o męskiej toalecie,

gdzie nasi rodacy

robią przerwę w pracy?

 

Fajki, ścieżki koki

mają swe uroki.

Dobre wypróżnienie

zawsze tu jest w cenie.

 

Chłopcy tam sikają,

pęcherz opróżniają.

lub marzenia snują

i się masturbują.

 

Potem ledwo żywi

ale i szczęśliwi

wracają do pracy

nasi przystojniacy.

Edytowane przez Marek.zak1 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiersz taki sobie, ale powiem szczerze, różnica pomiędzy damską toaletą, a męską w mojej obecnej firmie jest taka jak między Luwrem a przejściem podziemnym w Warszawie. Wydaje mi się, że ilość zatrudnionych mężczyzn i kobiet jest podobna, więc myślę, że w tych miejscach dosyć wyraźnie uwidaczniają się różnice w naszej mentalności. Powiedziałbym, że mężczyźni są bardziej kreatywni. I w tym przypadku to, niestety, nie jest komplement.

Pozdrawiam

Do poczytania :)

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie przesadzaj :). Myślę, że biorąc się za taki temat, w ogóle trudno stworzyć arcydzieło :). Poza tym, to niektóre Twoje teksty są całkiem niezłe. Widać, że idziesz w kierunku satyry, ale to wcale nie umniejsza wartości tekstów. Niepotrzebna skromność przez Ciebie przemawia :).

Poza tym z czasem będzie coraz lepiej.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Witam kilka dni temu lekko dla żartu powiedziałem znajomym o 3 najgorszych widokach w moim życiu:

1) toaleta na kopalni. Chciałbym wierzyć, że to jedyne miejsce gdzie na ścianach gównem (!) Zostało napisane "Ruch kurwy", "Łysy to chuj" itd...

 

2) meska toaleta w spawalni na tyskich zakladach Fiata. Jednak tam to wychodziło bardziej przez wszechobecne wióry. Napisy na ścianach są zrobione markerami. Kobieca różni tylko brak tych napisów i brak pisuarow. Jednak jakoś nie robi tak przykrego wrażenia. 

3) toaleta w damskim akademiku w polskim Cieszynie. Zatkany spływ, podpaska przyklejona do ściany itd. Wytłumaczone mi, że w miejscu gdzie mieszka kilka kobiet i żadna nie jest panią domu nie ma miejsca na higienę... dziwna sprawa.

 

Wiadomo, że widok kolegi z pracy z przedziurawiona glowa też jest mało przyjemny. Jednak inaczej to wygląda przy świadomości, że tego nie dało się powstrzymać.

 

Pozdrawiam. A piszesz bardzo oryginalnie, nie przestawaj :)

Edytowane przez Gaźnik (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jak chodziłem do technikum to pracowałem w dwóch zewnętrznych firmach na terenie w/w Fiata. Na Denso toaleta była super. Wiem, że to głupio brzmi, ale na prawdę zrobiła na mnie pozytywne wrażenie. Kiedy była wizytacja ludzi z Chevroleta (nie jestem teraz pewny) gdy Fiat wykupił część GM. Spokojnie mogli tam wejść :) A dobrze pamiętam jak w jedną sobotę Amerykanie podniecali się wszystkim co spotykali na terenie hali. Dla nich szokiem było, że pracownik produkcji przed zajściem że stanowiska wszystko wokół sprząta łącznie z zamiataniem. (A była na zakładzie zewnętrzna firma BKS zajmująca się porzadkami - właśnie w niej równolegle pracowałem, chociaż na hali należącej do Denso tylko raz gdy zakład stał). Ale w tej firmie było coś bardziej przerażające - wszechobecne korpo-plakaty, które kojarzyły mi się z propagandą komuchow z plakatów namawiających do walki z USA przez zbieranie stonki...

 

PS. Gratki tysiąca plusów Sylwek. Nie propaguje zbierania "lajków" jednak lubię jubileusze :D :D

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ale mnie tym peesem rozbawiłeś :))))))))))))))

Przez dłuższą chwilę zastawiałem się o czym piszesz :)))))))

Też nie przywiązuję do nich wielkiej wagi, bo nie są wyznacznikiem jakości, a jedynie aktywności na forum, moim zdaniem, ale pomimo to Wielkie Dzięki :D.

Serdeczne pozdrowienia :)

Do poczytania :)

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nie dość, że odleciałem w komentarzu od głównego wątku to jeszcze wjechałem z tekstem, który powinienem wysłać na pw. Jednak mam nadzieję, że Marek się nie obrazi.

 

W razie czego dodam kolejny "gówniany" motyw. Skoro już wspomniałem o swoim technikum. To była typowo "męska" szkoła. We wcześniejszych latach ogromnie rozbudowana (robiące wrażenie warsztaty, uczniowie z całego kraju z czego większość mieszkała w gierkowskim "akademiku"). Ja trafiłem na popłuczyny tej wizji. Tak więc w wyniku przemian wyposażenie szkoły mocno zubożało, okres edukacyjny był taki, że państwo chciało wszystkich wysłać na studia i olało edukacje zawodową... Doszło do wielu dziwnych rzeczy, które już nie istnieją. Uczyłem się jako technik-mechanik o profilu naprawa i eksploatacja pojazdów samochodowych. Jednak samochody były drobnym promilem nauki. Musieliśmy się nauczyć budowy mostów, obróbki skrawaniem, czy obliczyć z jaką prędkością spadnie pocisk wystrzelony z rewolweru wystrzelony w powietrze pod kątem prostym gdy wiadome były tylko 2 wartości (przyciąganie ziemskie itd trzeba było pamiętać...). A mimo wszystko szkoła była miejscem, w które trafiali ludzie, którzy liczyli, że bez większych ambicji ukończą szkołę średnią i pójdą pracować jako mechanicy, a jeśli nie to na kopalnie czy budowę... Byłem zaskoczony gdy po klasyfikacji do technikum zobaczyłem siebie na jednym z czołowych miejsc w szkole. Jednak miałem pisać o czymś innym.

 

Toaleta w technikum była oczywiście "bardzo klimatyczna". Trudno mi sobie wyobrazić inne miejsce gdzie o 8:10 rano oddając mocz mógłbym ujrzeć pływającą żarówkę, z której wcześniej była palona marihuana. Napisy pod stropem zrobione za pomocą dymu z palących się zapałek. Do dziś nie wiem jak artyści lat 90' mogli tak dobrze opanować tę metodę zostawiania "czegoś po sobie". Był nawet taki kawał w mojej klasie, w którym nigdy nie brałem udziału. Przechodził koło toalety jakiś chłopaczek (znajomy, nigdy się obcego nie wybierało. Szczególnie, że trzeba było go znać by dał się wciągnąć) i nagle był energicznie "atakowany" tekstami typu "musisz to zobaczyć, ale jazda jest w kiblu". Trochę to spłyciłem, ale chłopaki potrafiły nieświadomą duszę namówić by sprawdziła co tak mistycznego pływa w sedesie. Gdy już weszli do kabiny ta była zamykana, drzwi dociskało się drzwiami z drugiej kabiny co uniemożliwiało wyjście. Uwięziony musiał przejść "górą" o dziwo - każdy miał pretensje do siebie, że dał się nabrać.

 

Raz przechodziłem przez szkołę (przedostatni rok lub ostatni) już nikt tego nie robił. Nagle wyskoczył z toalety kolega i zaaferowany uderzył do mnie, że muszę coś zobaczyć w sedesie. Wyzwałem go, ale wytłumaczył mi, że przecież sam nie ma szans mnie zamknąć. Zaryzykowałem. I byłem w szoku... Wrażliwcy nie powinni czytać zakończenia!!!

Nikt mnie nie zamknął, ale takie czyszczenia jelit mam nadzieję nigdy więcej nie ujrzeć. Fekalia zapełniały cały sedes (dosłownie po deskę!), do tego uwalona była cała deska, a resztki leżały nawet na podłodze. Przez 2 tygodnie z kolegą się zastanawialiśmy jak to możliwe. Wszystko wskazywało, że to było zebrane przez całą drużynę piłkarską. Jednak nie da się uwierzyć w taką zespołową twórczość. A jeżeli to należało do jednej osoby to facet musiał niewiarygodnie cierpieć... Ta sprawa już na zawsze zostanie tajemnicą. Jednak jak widać, mimo wszelkich prób nie potrafię jej wymazać z pamięci...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

-----------------------------

Nie przypuszczałem, że aż tak bedzie, ale masz rację, każdy ma swoje wspomnienia. Za komuny toalety, oprócz toalet dla kadry (tak, takie istniały)   były bardzo słabą stroną a wiem, bo oprowadzałem zagraniczne delegacje po mojej ( i nie tylko) fabryce (Polfa Tarchomin) i widziałem, że przywiązywali oni nie mniejszą wagę do toalet, niż do tego, co zobaczyli na produkcji.  Jeszcze te napisy typu "HWDP, czy podobne, a potem "Solidarność" czy "jeba...komunę".  Teraz toalety wyglądają luksusowo, a lokale prześcigają się w oryginalnościach.  Tak czy inaczej, odgrywały i nadal odgrywają swoją rolę, dlatego postanowiłem poświęcić im kilka wersów. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja w ogóle nie wykluczam powagi twojego wiersza przez tematykę. W moim mieście wciąż działa publiczny szalet blisko "centrum". A jesteśmy chyba najlepiej zorganizowani na Śląsku. 

 

 

Jak nie raz wspominałem. Dla mnie nie ma ograniczeń w poezji. Poza tym jestem człowiekiem starej daty mimo roku urodzenia "nic co ludzkie nie jest mi obce". Jesteś dobrym artystą i socjologiem. Jednak nie starasz się szokować opinii publicznej tylko piszesz szczerze. Szanuje Cię za to.

 

PS. Może wcześniej napisałem zbyt wiele jednak... Człowiek jak każde zwierzę zwyczajnie sra. Możemy uciekać w poezję. Ale kiedy dopadnie nas potrzeba podczas spaceru po lesie to żaden poetycki dryg nas nie uratuje. 

 

Pozdrawiam!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

--------------------------------

Cenię szczerość. Szczerze teraz napiszę, że rano chodzę na spacer do lasu z moja bokserką i czasami się coś może wydarzyć. Ale  nie wolno zostawić po sobie śladów, bo Indianie wywęsza skąd pochodzą:). 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
    • @Starzec wierzyłam kiedyś w ludzi i w nich pokładałam nadzieję, ale to minęło, bezpowrotnie, przestałam być naiwna:P nie tęsknię, za tym stanem
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...