Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Dzieło


Justyna Adamczewska

Rekomendowane odpowiedzi

Dzieło

 

Słońce raniutko wstało,

z niebem się przywitało, 

wędrówkę rozpoczęło,

bo Ziemię ogrzać miało. 

 

Ona bardzo spragniona 

ciepła, jak młoda żona 

wyciągnęła ramiona 

przytuliła do łona 

gwiazdę niczym ikona.

 

Tak trwali razem długo,

tworzyli istne cudo.

 

 - Udało się, udało!

Krzyknęła Ziemia śmiało.

 - Wydam na ten świat ziarna, 

stałam się urodzajna.

 

Słońce radość przejęło.

Zakończyło swe dzieło.

Za horyzontem zniknęło.

A Ziemia w ciszy zasnęła.

 

J.A. 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

wstało, przywitało, rozpoczęło, miało*** rymy niestety bardzo słabe. Dalej nie lepiej:)

a tego z ikoną to nie rozumiem. Ikona to obraz sakralny. Chyba, że masz na myśli  "ikonę popkultury" na przykład Marylin Monroe:)

Szczerze, to bardzo infantylny wierszyk, ale to oczywiście mój odbiór.

Pozdrawiam słonecznie:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

 

Nawojko powiem tak 

 

porządek lubię, 

więc wypunktuję,

wyrażę,

wypowiem,

opowiem',

ba - nawet odpowiem. 

 

A odpowiem, że tak powiem

 

Uprawiasz krytykanctwo, czyli :

 

krytykanctwo «niesłuszne i nierzeczowe krytykowanie czegoś; też: skłonność do takiego krytykowania»  za Wikipedia

 

Nie chciało Ci napisać co dalej, tylko, że "nie lepiej? 

Dobra krytyka to: 

Krytyka (

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 criticus – osądzający) – analiza i ocena dobrych i złych stron z punktu widzenia określonych wartości (np. praktycznych, etycznych, poznawczych, naukowych, poprawnych) jako niezbędny element myślenia.

Może dotyczyć wielu dziedzin np. nauki (krytyka naukowa), poprawności formalnej (krytyka logiczna), poprawności merytorycznej (krytyka merytoryczna lub krytyka empiryczna) czy też metod (krytyka metodologiczna). za WIKIPEDIA

 

Ty się kreujesz na krytyka, jednak  jesteś krytykantką. 

 

Nie rozumiesz wiersza, a piszesz komentarz? Nie pojmuję, po co? 

 

P.S. 

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

Nie za dużo tego "to" w tak krótkiej krytykanckiej mowie? 

 

Juliusz Cezar musiał kochać czasowniki:

 

Veni, vidi, vici -- słowa znane od dwóch tysięcy lat. 

 

Oczywiście wyraziłam tylko swoje zdanie. @Justyna Adamczewska

 

Jeśli nie rozumiesz ich,  niech przetłumaczy Ci wujek Google. 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...