Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Blackout


Tomasz_Biela

Rekomendowane odpowiedzi

oddech  się szarpie niepokoi

defibrylator przestaje działać

kiedy matka uspokaja swoje narodzone dziecko

kładąc rękę na szyi przestaje płakać niewinność

już nie przeszkadza

jest cicho i spokojnie

można zapalić papierosa

napić się wódki za ostatnie pięćset plus ostatnie

pięć set  

 

na ulicach leżą omdlałe zebry

nie mają siły wstać

czarne punkty dla kierowców

zielone światło

pisk opon

wrzask ludzi wołających o pomoc

 

pod sutanną księdza

jest już za mało miejsca

na kolejny grzech

 

w przychodniach i szpitalach

gwar i tłok jak w barach

doktor operuje na fazie

a ty na swoją kolej

do śmierci czekaj lamusie

 

być może nadejdą czasy kiedy

wyszkolony patriota zaparkuje samochód

pod siedzibą sejmu

wysiądzie ubrany w mundur wojskowy

chwyci karabin

I zacznie strzelać

po kilku minutach sejm przestaje się kłócić

milknie

koleś wraca do samochodu

podjeżdża pod pałac prezydencki

I robi to samo

jak miało miejsce w miasteczku Christchurch

w Nowej Zelandii

wszystko będzie szło na żywo

z kamery zamontowanej na czole człowieka

który dla ojczyzny zrobi wszystko

 

być może nadejdą czasy kiedy każda zbrodnia

będzie stream live

takie wydarzenia będą biły

rekordy oglądalności na You tube

 

*

 

być może nadejdzie taki czas

kiedy fanatyk religijny

chwyci maczetę w dłoń

zacznie penetrować plebanie

w poszukiwaniu księży

pedofilów

 

na pewno nadejdzie taki czas

kiedy już nie będzie nas

 

póki co samosąd mas wydaje się być

najsurowszym wyrokiem

bezeceństwo

Edytowane przez Tomasz Biela (od dawna) (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czuje w tym wierszu niemal pochwałę masakry w Christchurch I życzenie żeby takich masakr było więcej, według mnie to bardzo nie odpowiednie, żeby nie powiedzieć, nieludzkie. Zgadzam się z kom.  iwonaromy że puenta jest błędna, bo samosądy nigdy nie są dobrym pomysłem.

  Rozumiem że może chciałeś przedstawić w tym wierszu uczucia kogoś w tłumie i pokazać zgubny punkt widzenia kogoś kto przekłada nienawiść nad ludzkie życie. Jeśli tak to powinieneś to może bardziej skontrastować, bo teraz brzmi niemal gloryfikująco. Jeśli tak miało brzmieć bo tak uwazasz na poważnie, to myślę że powinieneś sobie przemyśleć swoje wartości. Nie rozumiem jak ktoś wrażliwy na tyle by pisać poezje, może jednocześnie mieć taki brak szacunku dla życia innych ludzi. 

 Pozdrawiam, 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Ta, zwłaszcza jak sam przypadkowo znajdziesz się w nieciekawym miejscu i czasie.

 

Historia już nieraz pokazała jak masy dają się urabiać - takie czy inne wszechjugend, bez znaczenia (czy to ważne, z której strony - przeceż jednakowo boli, Cela nr 3).

 

Ironię bym zrozumiał - jeśli taki był zamysł w poincie, to tego nie widać. Wiersz kupuję do "gwiazdki" - są pokazane skrajne i momentami bardzo przerysowane przypadki, ale zdarzają się i takie. Niestety puenta zabiła ten tekst jako całość. Cóż zrobić - samosąd zadziałał.

 

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

to nie jest pochwała dla masakry, to uchwycenie problemu, który tyczy się naszego kraju i nie tylko naszego. to nie jest zgubny punkt widzenia również. to samodestrukcja, frustracja i słaby punkt podejrzewam niejednego kraju, mentalności ludzi. co niektórzy po prostu wariują, nie wytrzymują. co do kontrastu zrobiłem to w bardzo subtelny sposób. co do szacunku i wrażliwości; prawie nikomu nie życzę śmierci i złego, szanuję ludzi którzy szanują innych. a wrażliwy jestem i to czasami może nazbyt. 

 

dzięki za czytanie. 

pozdrawiam t. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość Franek K

Było ciekawie do wersu "do śmierci czekaj lamusie", a później utwór przeszedł w raport z oblężonego świata. Trochę reportażu, trochę nihilistycznej wizji. Nic odkrywczego. Szkoda. Pozdrawiam. FK.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...