Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Rekomendowane odpowiedzi

U mnie też

dzisiaj spadł śnieg

i było tak niesamowicie cicho

przysiągłbym, że mógłbym usłyszeć

szelest każdego płatka a, a, a!

wszystkie płatki są wyjątkowe!

one są zupełnie jak my, upadają tak nisko

ale gdy tylko jest ich wystarczająco dużo

to tworzą niezwykle piękną całość

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

czasem, gdy patrzę w dal, takiej nocy jak ta, a w tle świecą latarnie, zastanawiam się czy to złudzenie optyczne, czy może z moim wzrokiem jest coś nie tak?

Łupieżowe gromadki spadające z nieba nie pozwalają mi siebie po prostu obserwować. Wymuszają we mnie pewien rodzaj skupienia, z którym nie potrafię walczyć- moje gałki oczne podążają ciągle za chmarkami i przez jakiś czas obserwują fragmenty ich pozornie chaotycznej drogi- spojrzenie na  ogół, a już w ogóle jakiekolwiek skupienie na jednym punkcie jest zupełnie niemożliwe.

Pewnie zastanawiacie się dlaczego przytoczyłem tę historię, gdyż zupełnie nie wiecie o co mi chodzi, ale nie martwcie się, ja też! W tym wszystkim, gdzieś, ukryty jest sens. A tak właściwie to go nie ma, ale to nie ma znaczenia, dlatego, że- tak jak już sami kiedyś zrobiliście- możemy go sobie nadać!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

chciałbym w tej chwili powrócić do tych ruchów, widzicie, a w zasadzie to czujecie...

Są zasadniczo takie, jak te, które teraz wykonujecie czytając ten tekst i powracając do lewej strony wraz z końcem poprzedniego wersu.

To zupełnie tak, jakby jedne naśladowały drugie, jakby każda śnieżynka chciała być indywidualną literką, opowiedzieć przez siebie historię, a gdy już tego dokona, wprawić obserwatora w pewnego rodzaju amok i sprawić, by powrócił do pierwotnego punktu- ruchem w kierunku przeciwnym do wykonanego- ale nie po to, by kolejny raz zobaczyć to samo! Każdy taki cykl to początek nowej historii.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poznałem kiedyś dziewczynę. Spytasz teraz

co mnie to obchodzi?

- Nie wiem. 

Wracając, spotkałem kiedyś dziewczynę, ale troszeczkę się pokłóciliśmy.

 Była jak szalony wiatr, który targa włosy a one oddają się mu bezwiednie- nieprzewidywalna i bezkompromisowa. 

Za to my, byliśmy jak dwa różne kontynenty, bo każde z osobna. W dodatku coś z półkulami na bakier, bo u mnie woda w prawo, u niej w lewo. A- jak wiadomo- (bądź nie, jedni wiedzą więcej, inni mniej, ale każdy może wiedzieć tyle samo) 

gdy coś jest bardzo blisko siebie, ale obraca się w zupełnie inne strony to nie da się tego obserwować. Niby można byłoby zrobić swego rodzaju pokrętnego zeza, ale obracanie prawej gałki ocznej w lewo, a drugiej w prawo to istny masochizm. No, chyba, że ktoś ma jedno oko, to najwyżej mu się od tego w głowie zakręci. Ale jak to tak, dłubać sobie w oczodole? 

Właściwie to sam nie wiem o co. Właśnie!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pewnie nawet, rzekłbym: nie zobaczy tego; ale tego nie powiem, bo sam nie wiem co przyniesie czas i ona też tego nie wie. 

W tym miejscu chciałbym tylko przeprosić.

Ciebie też, jeśli poczułeś się w jakiś sposób urażony, mój wojowniku obserwacji, bądź to ja sam ciebie obraziłem to wiedz, iż naprawdę mi przykro. W głębi duszy wiem, że wcale nie chciałem tego zrobić, lecz czasem działamy zbyt pochopnie, by zdążyć zareagować i zawalczyć z naszym czarnym przyjacielem. 

Ps

Czarny to złe słowo, gdyż może przybrać rasistowski wydźwięk. W powyższym stwierdzeniu chodzi mi o ciemność i jej siłę, swoisty brak światła i jej konsekwencje.

Nie pejoratywne skojarzenie z czarnoskórym osobnikiem.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dla fejmu, wiesz. 

A przeważnie to wolę raczej przeczytać inny wiersz, niż opinię do mojego.

 

Komentarzem mogę zostać urażony, ale komentarz może też zawierać znaczenie które pomoże mi spojrzeć w nowy sposób na dotychczasową twórczość.

 

Płatki śniegu są spoko i fajnie się je obserwuje, zwłaszcza jeśli jest w pobliżu źródło światła.

 

Ja mam straszną jazdę z pisaniem, nie mogę wszystkiego udostępniać, bo chyba bym bana dostał. Tak czuję, że czasami pewnych granic smaku czy konwencji nie chcę przekraczać i wtedy kasuję, albo zapisuję w notatniku.

 

Na marginesie, najgorsze jest to, jak piszesz o dziewczynie, i wydaje Ci się, że to Ona, dokładnie Ona jest tu na forum, i w jakiś sposób odbiera twoją twórczość i tworzy własną w prawnego rodzaju odpowiedzi... Ludzie nie mogą normalnie porozmawiać, tylko będą, wiesz, pisali sobie takie historyjki, bo nie mają odwagi albo racjonalnych podstaw albo Bóg wie czego, aby zmienić aktualny kurs i pozwolić prawdziwemu szczęściu realizować się.

 

Mogę się mylić, ludzka rzecz.

 

Pozdrawiam @eMy i wszystkich kreatorów. Konserwatorów sztuki też pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

gadka szmatka :) 

to odnośnie wpisów samego autora pod samym sobą :(

 

co do meritum, czyli dzieła naczelnego.... no cóż...ze sobą..z sobą.. - kunsztu nie ma, a pytanie egzystencjalne kto jest głupi...  nie jesteś ludziem ? :)

 

widać charyzmę (te wianki, płynność językowa, nonszalancja w obyciu  etc.;)) ale to kit w obliczu prawdy

zdrówka - mimo wszystko ;)

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...