Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Singielki z Mordoru


Marek.zak1

Rekomendowane odpowiedzi

 

Singielki z Mordoru wracają do domu,

Zmęczone pracą. Niepotrzebne nikomu.

Im później tym lepiej. Mniej stresów wieczorem.

W firmie z sukcesami. Dla wszystkich są wzorem.

 

Mają smutne oczy. Samotne wieczory,

W nocy przed oczami migają potwory.

Zegary wskazują, jak czas szybko leci,

Za chwilę będzie za późno na dzieci.

 

Prozac i alkohol to ich przyjaciele,

Pomóż nam wreszcie stróżu nasz aniele.

Inaczej wejdziemy w krainę rozpaczy,

W której nowy dzień niczego nie znaczy.

 

Singielki z Mordoru smutne oczy mają,

Nienawidzą siebie, ale z sobą trwają.

Ładne, zajebiste, dobrze wykształcone,

W swojej samotności całkiem zagubione.

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeanalizowałem ten wiersz. 

 

Sylabiczny 12 zgłoskowiec - średniówka raz jest, raz jej nie ma, ale i tak jest bardzo nieregularna.

Czy robiłeś to umyślnie? Bo jeśli umyślnie, to sporo roboty przed Tobą, bo warsztat jest, jakby, polowy. Natomiast jeśli nieumyślnie, to dość zgrabnie to wyszło, bo to znaczy tyle, że już na etapie kreacji w głowie powstaje swoista rytmika, a to się nazywa talent

 

Jeżeli chodzi o rymy - to albo przyjechały z Częstochowy, albo kupione na bazarze. 

AABB? 

 

domu - nikomu, leci - dzieci, mają - trwają; te rymy chyba można kupić w każdym sklepie z rymami za 1 zł /sztuka?

 

Rytmika? Mnie tu trochę rzęzi to i owo. 

 

Nie, nie, nie, nie. 

 

Jak się porywasz na klasykę, to musi to być wycackane jak Pamela Anderson w 1998 r.

Edytowane przez Patryk Robacha (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki. Technicznie, w tym rymy, masz 100% rację, Sama forma, (w tym rymy) jest bardzo prosta, ale dla mnie priorytetem jest pomysł, przeslanie i emocje, a to wymaga, dla mnie przynajmniej, właśnie bardzo prostej formy, która tegoi przeslania by nie osłabiała. Robiłem to, czyli rytmy zupełnie nieumyślnie a wszystko powstało w SKM-ce, jadącej z Mordoru do Międzylesia, gdzie mieszkam.  Sam jestem korpomisiem.    

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Rozpalona w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozpalonej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  rozgorączkowanego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
    • @Starzec wierzyłam kiedyś w ludzi i w nich pokładałam nadzieję, ale to minęło, bezpowrotnie, przestałam być naiwna:P nie tęsknię, za tym stanem
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...