Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Natchnienie


Wędrowiec.1984

Rekomendowane odpowiedzi

Natchnienie

 

Spoglądać lubię w gwiazdy, wsparty o framugę,
Co orszak tworząc świetlny, przybrany miesiącem,
Fantazję rozbudzają, swym blasku gorącem,
Malarzy inspirują, wręczywszy sztalugę.

 

Pędzelkiem tak ubarwia, śród iskry olśnienia,
Swe niezliczone światy, w umyśle zrodzone,
Artysta podniecony, w płótno przeniesione,
By go zapamiętano, jako zew natchnienia.

 

Odchodzę od ram okna, bo świtać zaczyna,
I patrzę na wschód słońca, pełen niepokoju,
To kroczy prozaiczność, to życia rutyna,

 

Poetów zatracenie, w swym niewinnym stroju.
Czy skona znów artysta, opadnie kurtyna?
Czy spali się poeta, w szarym życia znoju?

 

---

Sonet traktuje o... a zresztą, interpretację pozostawiam Wam, drodzy czytelnicy. 

Edytowane przez Wędrowiec.1984 (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wystarczyłoby samo Natchnienie - wiadomo, że sonet. Jest piękny, a co powiesz na taki zbieg:

 

Lubię spoglądać w gwiazdy wsparty o framugę,

co świetlny orszak tworzy przybrany miesiącem,

rozbudzając fantazję swym blasku gorącem.

inspiruje malarzy wręczając sztalugę.

 

Natchnienie to l. pojedyncza.

 Oczywiście, nie traktuj mojej propozycji jako wymuszanie czegokolwiek, po prostu fajnie z kimś wymienić zdanie, kto zna się na sonetach. Pozdrawiam:)

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wita na forum -  jak na debiut  to nawet dobrze to wygląda

i miło się czyta - tylko nie urośnij za bardzo - poczekamy na kolejne.

                                                                                                                              Pozd.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję. Może to nie taki do końca debiut, ponieważ nim tu przyszedłem to trochę już pisałem. Naturalnie miło jest czytać pochwałę, a do swojej twórczości podchodzę z dużą krytyką więc raczej nie dojdzie do przerostu ego. ;) Matko jedyna, sam bym tego nie chciał, bo to straszne.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

To jest dobre. Ogień (nie napisał Peel) spłonie, jeno spali może być szary? Wiem, ze to przenośna, ale dośc dosłowna. 

 

No jest szary - kolor popiołu i już trop można złapać. 

Życia znoju - tu odjechanie poety od rzeczywistości, niestety trzeba powrócić - tak to odczytuję, z krainy:

 

Zatracenia, ale i niewinności - ciekawe połaczenie słów - znaczeń. 

 

Wędrowcze, pierwsza część wiersza o malarzach, fajnie też ukazałeś ich świat:

 

 

 

 

Atrybuty malarzy, nawet ta framuga. 

Dobre. 

 

I bardzo ciekawe jest:

 

Czyli ciemności zapewniają ciszę, natchnienie, możliwość tworzenia. 

 

Tak nieraz pragnie się nocy - wchodzi się wtedy w inny świat - rozumiesz to b. dobrze, czyż nie tak?

 

Czarowny Twój wiersz, archaizmy pewnie Twoim znakiem rozpoznawczym się staną, albo już się stały. Czytałam Twój poprzedni sonet - mnie się b. podoba. 

 

No cózto tam jaszcze chciałam? 

 

To ciekawe, nie Słońce, choć tez gwiazda i właśnie gorąca, ale nie o nie chodzi, chyba, Peelowi. 

 

Kołysze Twój sonet, kołysze. :)) Pozdrawiam J. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Pochłonie go codzienność i się wypali. Nie będzie miał czasu na tworzenie swoich dzieł. Jak to Werter w swych listach pisał, jeśli artysta nie pogrąży się w całości w swojej pracy twórczej... Jeśli wciąż coś mu będzie w tym przeszkadzać... to marny z niego będzie artysta i zarazem marny kochanek, bo czy człowiek pełen miłości nie powinien się w niej zatracić tak jak artysta w swych dziełach? 

 

Rutyna jest niewinna. Przychodzi do człowieka całkiem normalnie ale czy rutynowe działanie można nazwać sztuką? Czy człowiek, który popadł w rutynę i wciąż robi to samo, jest w stanie stworzyć coś nowatorskiego i nowego? Rutyna jest niewinna ale niszczy artystów.

 

Tak. W ciemności można się zatracić i wtedy przychodzi największe natchnienie. Ile to już razy przeżywałem największe improwizację przed pójściem spać, kiedy właśnie patrzyłem w gwiazdy i rozmyślałem nad tym co działo się "dzisiejszego" dnia...

 

...jednakże poeta boi się jutra. Boi się, że jutro opadnie kurtyna rutyny i jego umysłem zawładnie błahostka dnia codziennego; praca, do której trzeba chodzić, nad którą trzeba się skupić i często na nią denerwować. To nie pozwala podejść do sztuki jak Werter, nie pozwala całem się w niej zatracić.

 

Nasz rozumowanie jest w dużej części zbieżne :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Werter cierpiał, kochanie go rozpraszało, a wszak kochanie sztuką jest. 

 

Cytat z listu Wertera:

 

„Jestem tak szczęśliwy, tak zatopiony w poczuciu spokojnego istnienia, że sztuka moja cierpi wskutek tego”. Fr. książki J. W. Goethego "Cierpienia młodego Wertera". 

 

Bywaj Wędrowcze, węduj dalej, dalej, dalej...   Justyna. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli się rozumiemy. W ogóle Cierpienia młodego Wertera to bardzo pouczająca książka. Niestety współcześni nam ludzie widzą w niej jedynie opowieść o człowieku, który palnął sobie w łeb pistoletem, a tymczasem w jego listach jest naprawdę dużo wciąż aktualnych życiowych prawd.

 

Pozdrawiam i trzymaj się :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 rok później...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Cała tematyka moich postów ogranicza się do wierszy i lyricsów z kilku krajów: Persji, Rosji, Japonii, Chin, Brazylii, rzadziej Włoch i Skandynawii. Na przykład temat japoński https://poezja.org/forum/utwor/182069-wakacje-miłości-koi-no-bakansu/ https://poezja.org/forum/utwor/188983-zimowy-krajobraz-cieśniny-tsugaru-winter-seascape-of-the-tsugaru-straits/ https://poezja.org/forum/utwor/181501-shadow-klss-pocałunek-cienia/ https://poezja.org/forum/utwor/204337-arse-is-a-book-dupa-to-książka/ https://poezja.org/forum/utwor/182414-a-sudden-discovery-nagłe-odkrycie/ https://poezja.org/forum/utwor/189045-nad-morzem-nad-morzem-niebieskim-by-the-sea-by-the-blue-sea/ https://poezja.org/forum/utwor/209201-enka-prefecture-prefektura-enka-演歌県/ https://poezja.org/forum/utwor/209775-najsłynniejszy-wiersz-haiku-przez-basho-bashos-most-famous-haiku/ https://poezja.org/forum/utwor/183254-hokku-użytkownika-basho-matsuo/ nie licząc stron, na których tematyka Japonii jest powiązana z innymi tematami lub jest reprezentowana przez moje własne japońskie opusy.    
    • @Tyrs To beznadziejny przypadek z ego na wysokiej orbicie... okołośmietnikowej. Na każdym portalu ma ,,swoich" czytelników.    A tak na serio, to startuje w konkursie erekcjato a tam jest ogromna kasa... więc nie przeszkadzaj jej w pracy i nie zaczepiaj, bo menopauza przeszła po niej i nie zostawiła nic z delkatności... zresztą sam zobaczysz w jaki sposób Ci odpisze. Generalnie szkoda naszej wrażliwości....   DOBREGO DNIA

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. I w ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...