Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pójdziemy tam ...


Solomon$

Rekomendowane odpowiedzi

Pójdziemy tam ...

 

     Pójdziemy tam gdzie gór zamglone szczyty.

     Gdzie wydarte pełne pustki otchłanie.

     Gdzie woda płynie wstecz.

     Tam słońce zabiera promienie gwiazdom. 

     

     Gdzie śnieg jest gorący, a upały zimne.

     Gdzie powietrze dusi, a upadły anioł szybuje wysoko.

     Gdzie ognisko nie ogrzewa, ale ty rozpromieniasz jaśniej.

     Gdzie Drzewo na pustyni rośnie.

 

     Gdzie galaktyki masz na wyciągnięcie ręki.

     Gdzie ciche uderzenie młotów. 

     Gdzie harfy dźwięku, nie słyszał od wieków nikt.

     Gdzie wichry nocą wyją jak tłum.

 

     Gdzie w dolinie bije dzwon.

     Gdzie dymią w blasku gwiazd.

     Gdzie biegną w księżycowych błyskach szumy.

     Gdzie rozpadną się razem nasze kości.

 

     Gdzie trawka zielona, soczysta i miękka.

     Gdzie Twe oczy mienią się srebrzyście.

     Gdzie Twe włosy lśnią złociej niż ogień. 

     Gdzie strumień pluszcze i woda bystra.

 

 Gdzie lśni perliście rosa, jak twoje łzy na twojej twarzy.

Gdzie delikatnie przytulisz mnie.

Gdzie kołysze cię wrzos w dolinie.

Gdzie cichy twój krzyk utuli nas do snu. 

     

Edytowane przez Solomon$ (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jeśli gór, to chyba liczba mnoga: szczyty?

Słońce samo jest gwiazdą. Nie jest to trochę sprzeczność?

Ale co dymi?

Twoje, twojej- nie da się jako zamienić jednego zaimka?

dwa razy mnie

trzeci raz mnie, trochę za dużo.

 

Tyle moich uwag, możesz to poprawić, jeśli chcesz, będzie dużo lepiej.  Wiersz ma potencjał, ale trzeba jeszcze troszkę, moim zdaniem, nad nim popracować.  Ale to tylko moje zdanie. Pozdrawiam serdecznie. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • „Á może byśmy tak najmilsza” wpadli na weekend do Krakowa tam zapomnimy co nas dzieli że ty masz męża a ja żonę odgruzujemy stare drogi to miasto dla nas proponuje wycieczkę szlakiem „pierwsza miłość” daj tylko sygnał – rezerwuje   ten stary hotel dla kochanków którym wiatr ciągle wieje w oczy najlepsze miejsce by się spotkać i znów się sobą zauroczyć wybiorę pokój gdzie przed laty wypowiedziałaś piękne słowa było południe uwierzyłem w oddali grała trąbka złota   znów popłyniemy rzeką marzeń które się jeszcze nie spełniły echo zaśpiewa naszą mantrę „Dziś nie ma rzeczy niemożliwych” prawdziwa nigdy nie umiera czasami tylko w sen zapada może w ogrodzie Mehoffera obudzi się z pierwszą nie zdrada  
    • No to się cofnąłeś:) ja dzisiaj z nostalgią wspominałam city center:)
    • Elewacje kamienic w słońcu padającym z ukosa. Puste ulice jakiegoś tkliwego lata. W jakiejś zatajonej otchłani czasu.   Przechodziłem tędy wiele razy. Przechodząc, przechodzę raz jeszcze…   I wciąż jeszcze…   W powiewie nostalgii lekkiej jak piórko przelatującego ptaka.   Przemieszczam się w tej iluminacji powolnym krokiem, w tej pustce zagubienia.   Idąc śladem kogoś dawnego. Kogoś, kto szedł tędy na starej, pozrywanej celuloidowej taśmie.   Tak oto tkwiąc jeszcze połową ciała w przeszłości, drugą wnikam w przyszłość. Przenikając teraźniejszość w nagłym błysku pamięci.   Jakie to lata? 50. XX wieku.   Coś koło tego.   Stojące na poboczach auta połyskują grubymi wargami chromowych zderzaków.   Ich spocone czoła szyb, masywnych karoserii.   Czuć od nich benzyną i nadtopioną gumą.   Stoją samotne. Nagrzane słońcem…   Parkowe ścieżki z chrzęszczącym pod stopami żwirem…   Most ze spiralą schodów po obu brzegach rzeki, w której ryby opadają z pluskiem srebrzystą płetwą.   Postukują cicho świetliste w wietrze okna. Poruszane niczyją ręką.   Ceglany mur… Siatka ogrodzenia…   Za siatką żywopłot w gąszczu trawy.   Korzenie… bez woni.     Kwiaty w betonowych donicach.   I furtka do ogrodu, co się otwiera z cichym skrzypieniem…   .(Włodzimierz Zastawniak, 2024-0424)      
    • Jakby feniksy, słowiańskie rarogi, Wzbiły się w niebo ze zgliszcz i popiołów, Kiedy krzyż upadł, bo cięższy niż ołów - Tak ze snu się budzą rodzime bogi.   Niebo dziś płonie w pożodze obłoków, Za wysokie są te niebiańskie progi, Ciałem bogaty, acz duchem ubogi Człowiek, który sięga poza zmysł wzroku.   Tyle krwi Słowian wciąż i dzisiaj płynie, Czerwień jej płomień przypomina z lekka, Jak ten ognisty płyn, który to w czynie -   Z ciał poranionych przez oręż wytryska. Mówię obcym bóstwom dzisiaj - głośne nie! Powstaje z martwych chramu żywa... mekka.
    • pomalowani  światłem lampionów i cieniem rabat rozwiązujemy kolorowe chusty tęczy   na wpół materialni w świętej niepamięci   drwimy z próżni      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...