Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

płatek po płatku


Luule

Rekomendowane odpowiedzi

dotknęło i rozbiera

płatek po płatku

jak magnolii już

obleciały krzew

 

jak Alanis na środku

bez rozmytego łona

włosy zbyt krótkie

odsłonięta pierś

 

potrącają dźwięki słowa

otokę z kryształu - mur

kruszą 

w chrzęst drobinek

 

przezroczysta skóra ekranem

przychylność serca

rozdziela ochoczo krew

wszystkiemu - dziękuję





 

Edytowane przez Luule (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To jest... magiczne. Tak delikatne, że aż nieuchwytne... A jednak działające z tak ogromną siłą, że zabiera mnie ze sobą i wchodzę w słowa, jedno po drugim, tak jakby każde z nich miało wnętrze wypełnione czymś najpiękniejszym - miłością. To cudowne przeżycie, dziekuję Ci za nie, Luule :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Nawet nie wiesz jak się cieszę z Twojego komentarza:) Bo odczułaś tak, jak ja czułam pisząc, a czułam... bardzo miękko, że tak to ujmę. Choć teraz jak czytam, to wydaje mi się to bardziej surowe, nie tak delikatne jak tamten stan. Ale skoro tak przemówiło do Ciebie i odczytałaś tą aurę, to ...chyba jednak się udało:) 

Miłość? Chyba tak. Do siebie, świata, muzyki i słów...  A ów miły stan podkręciło przeczytanie tłumaczenia 'Imagine' Lennona, nie wiem czemu, ale dopiero dziś to sprawdziłam. Dziękuję Duszko

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Odebrałam go nie tylko miękko, ale jednocześnie melodyjnie.., taką niezwykłą melodyjnością, która nie jest spowodowana rytmem i rymem, lecz pięknem zawartym w słowach i treści... To piękno w nim śpiewa. Miłość.  Naprawdę niezwykły wiersz, mogę go czytać i chwalić bez końca. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Tak myślałem, że może o nią chodzić. Klipu nie pamiętam, ale sobie przypomnę. Z Alanis w pierwszym momencie kojarzy mi się jej rólka w filmie pt. Dogma, gdzie zagrała Boga i tak fajnie krzyczała :) 

 

Czepliwi - dociekliwi :) W rozmyślaniach o krzewie dotarłem do takiej rozpuściły mi się one w taki obraz - magnolie najpierw kwitną, a po wyłysieniu z kwiatów obsypują się liśćmi, i że z tych liści teraz rozbiera :) 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A ja znam tylko ten klip chyba;) 

 

Magnolie kojarzą mi się z pięknie ukwieconym drzewem, a potem z dość szybkim opadnięciem płatków kwiatków - które  tworzą pokaźny dywan...chodzi mi tylko o płatki. Wiem, że obraz z odczuciem może być ciut sprzeczny, bo oblatywanie kwiatów sprawia, że drzewo jest gołe i przez to traci swój walor. A Peelka jest wdzięczna za ten stan- jeśli można go nazwać- pozytywnej melancholii, jak te spadające powoli płatki.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Intryguje ta odsłonęta pierś, urzeka niby statyczny klimat utworu, a jednak? … podmiot liryczny, ta kobieta  (pewnie Ty) jest w jakimś urzekającym transie, może się porusza?, delikatnie i finezyjnie, coś ją rozbiera "płatek po płatku", może melodia, tak, raczej na pewno, skoro przybliżasz: "Imagine" Lennona. Wciągający jest nastrój tego wiersza.  Pozdrawiam.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

A niech pourzeka wirtualnie:) W trakcie pisania nawiedziła mnie naga Morissette. W transie? W sumie można to tak nazwać, bo nie jest to stety niestety naturalny ani częsty stan. Niemal każdy bodziec - delikatnym pogłębiaczem, rozbieraczem, ale muzyka i słowa chyba największym, niesione od ucha wgłąb wielką falą. Dziękuję Tomku:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Pięknie Luule płynie mi ten wiersz.. Właśnie doświadczam tego o czym piszesz, pewnie trochę inaczej. Ale w końcu każdy trochę inaczej odczuwa nawet całkiem podobne rzeczy. Mnie dzisiaj rozbiera Jack, dość stary, jak na swoje 20 lat, Daniels. :)

Pozdrawiam

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Brzmi dwuznacznie;) 

 

Janek z Jackiem szklanka w szklankę

w szranki idą na głębokie

przeżywanie chwil minionych

i łapanie tej bieżącej

 

Jacek w winyl wbił igiełkę

pięknie trzeszczy szklą się oczy

przetańczyli w tą melodię

z Jankiem czarną butlę nocy

 

;) a tak na poważnie, to dziękuję. No i życzę powodzenia, niech uniesie, a upadek będzie lekkim;) miłego wieczora

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Luule, wyczuwam pewną "magię" w słowach wiersza i to... jn. zagadało delikatnie do mnie. Trochę gubię się w słowach. 

Wybacz moją ułomność. Pozdrawiam.

(...)

na środku

bez rozmytego łona

włosy zbyt krótkie

odsłonięta pierś

 

potrącają dźwięki słowa

otokę z kryształu - mur

kruszą 

w chrzęst drobinek . . . . . .  :)

 

przezroczysta skóra ekranem

przychylność serca

rozdziela ochoczo krew

(...)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...