Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Czasodrzew


Rekomendowane odpowiedzi

zobaczyłam cię przypadkiem

idac starym sadem

chciałam minąć

lecz spojrzenia zahaczyły błękit

pomiędzy włosy nagich konarów

samotność

przywiał październik

 

uśmiechałeś się do mnie

zielonym szelestem

spękane gorącem dłonie wyciągałeś

na znak bym podeszła 

i kory dotknęła

widząc popękania

starość całowałam 

 

życie powolutku wysączyły lata

mimo ich upływu

słońce przyjacielem

ogrzewa gałęzie konary jak brata

karmi życiodajnym

wilgoci strumieniem

 

ktoś o tobie zapomniał

bo dawno przeminął

ty na mnie czekałeś w wierności pogody

która naprzemiennie ślady zostawiła

po upalnych lipcach

i chłodach zimowych

 

kłaniam ci się nisko

drzewny przyjacielu

niezmienny na gruncie utwierdzonej dumy

jedyny i stały jak lipowe życie

ubarwione znakiem

czasu co wciąż goni

 

Kawęczynek, 14 październik 2018 rok

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez Maria_M (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Ja nie sugeruję, że wiersz biały jest nieodpowiedni, tylko wersy bym jakoś inaczej zakomponowała... Wiesz, czasami mam pomysł na wiersz biały, ale gdy zaczynam go pisać czuję, że forma jest zupełnie nie taka... Ze strofami jest łatwiej - wybierasz liczbę sylab, rymy - i to Ci narzuca kompozycję.

 

A wobec drzew czuję wielki szacunek... :)

 

Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ja ciut inaczej piszę wiersze stroficzne. Najpierw wybieram obiekt lub temat, później wiąże myśli w supły, każdy supeł to wers, i tak leci jedna zwrotka po drugiej, póżniej liczę sylaby i ewentualnie wyrównuję średniówkę. 

Edytowane przez MaksMara (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

chciałam minąć, lecz nie mogłam

więc się zatrzymałam

 

"nie chciałem czytać wiersza, lecz nie mogłem więc go przeczytalem"
"nie mogłem się powstrzymać przed przeczytaniem tego wiersza"

Który z tych dwóch zapisów Twoim zdaniem jest bardziej zrozumłaly?

 

Edytowane przez 8fun (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No, w końcu jestem. 

Z czytaniem wierszy jest zupełnie inaczej, niż było w moim przypadku z drzewem. Wiersz oceniasz, czy ci się podoba, czy nie, dopiero jak przeczytasz. To nie jest poezja formy czy znaków. Gdy spostrzegłam stare drzewo na skraju sadu, naprawdę nie mogłam przejść obojętnie, zaintrygowało mnie niespotykanym wyglądam i wiekiem. Tym szlakiem przechodziło wiele osób, ale ja musiałam się zatrzymać. Zrobiłam kilka zdjęć i notatkę w formie teksu poetyckiego. To było podobnie jak z moim synem, który nie przeszedł obojętnie nad porzuconym trzema malutkimi kotkami. Wiele osob przechodziło, ale tylko on się zatrzymał, rozczulił i zabrał do domu. Pisałam o tych „trzech nieszczęściach”. Karmiłam je przez smoczki, teraz już same jedzą, wdzięczność okazują każdym ruchem. Może znajdą się chętni i pójdą do dobrych ludzi. 

Pozdrawiam serdecznie:)

Edytowane przez MaksMara (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

co do tej reszty to właśnie bym przemyślała, moze skoro zdecydowała się podejść i pocałować to bardziej pisać jak o romansie. 

 

kto o tobie zapomniał?

stuletni kochanku

dramatycznie rozrzucasz ramiona

i nadal nikt nie zapłakał ---------> napisałam na szybko i nie do końca ale szłabym w takim kierunku :)

 

 

Edytowane przez agatta (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ładnie, ale z ostatniej wyrzuciłbym

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

a w pierwszej też przydałoby się coś zmienić np:

 

chciałam minąć i nie wiem

jak mnie zatrzymałeś

 

 

(nie wiem co to za drzewo, przypuszczam, że wierzba, więc wtedy "zatrzymałaś" ;)

Pozdrawiam.

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. I w ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...