Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

so good to me


Gość

Rekomendowane odpowiedzi


 

księżyc przeplata się ze słońcem jak wiklina
jesteśmy na teatralce w drodze na sołacz
w pustych butelkach zamknięto burzę
próbujemy wyprzedzić parne powietrze
ale atom - nie jest szybszy - od atomu

 

lipiec domyka kapsle i zakręca nakrętki
w piwnicach zbliża się do eksplozji
serce jak granat ręczny w kieszeni kurtki
odbezpiecz go a stanie się światłość
gliniany golem powstanie z iskry i ziemi


z miasta jest ze mną damian ida i mira
razem uciekamy przed strugami deszczu
jesteśmy niewidzialni prawie jak zeloci
w mieście pozostała po nas masada
zaklęcia i hasła które rzucaliśmy na ulicach

 

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Słońce przeplata księżyc wikliną,

w drodze na sołacz i psu na budę

w pustych butelkach zamknięta burza,

parnym  powietrzem wypycha korek,

cząsteczka szybsza jest od atomu.

 

albo

cząsteczka tańczy a atom śpiewa.

 

Witaj @radio, wiem że nie stosujesz rymów. OK, ale przynajmniej zachowuj rytm, wtedy się lepiej czyta. Hej :) 

Edytowane przez MaksMara (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy ja wiem, raczej niczego bym tu już nie zmieniała. Dobry wiersz i... zabrał mnie (tylko się nie śmiej, jeśli nie trafiam) czasowo wstecz, o jakieś siedemdziesiąt parę lat, do Warszawy.

Pozdrawiam.

Edytowane przez Nata_Kruk (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Dzięki Natalio za czytanie, Warszawa 70 lat wstecz to chyba wyjdzie początek prl-u :) jeśli Gdański to trochę Weiser Dawidek. To może by bardziej pasowało. Mi bardziej chodziło o Poznań z czasów studiów to będzie gdzieś 2001 rok. Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @befana_di_campi Na wydarzenia, taka odpowiedź Są te sprawdzenia, słowika spowiedź   Oryginalny wiersz Nie czytałem niczego podobnego   Pozdrawiam miło, M.
    • @violetta Tak, popcorn, cola, i można śnić w najlepsze :)
    • Z cyklu: Śpiewnik pielgrzyma     Na sto trzydzieści jeden   Chodź ze mną Zabiorę Cię w podróż   Chodź ze mną Póki czas   Dwóch wędrowców Co chcą poznać świat   Dwóch wędrowców Co chcą poznać świata smak   Poczuć zimny wiatr na twarzy Sprawdzić jak się słońce żarzy   Zakochać się w nieznajomej Wspomnienia mieć miłe po niej   Zarobić trochę pieniędzy Aby nie umrzeć dziś z nędzy   Z przyjacielem kraść konie Bo z przyjacielem się nie tonie   Kochać, płakać, cieszyć się Tego chce wędrowiec we mnie   Iść i nie martwić się o jutro Nie potrzebne mi jest futro   I złote naszyjniki Wolę drewniane koraliki   Chodź zabiorę w podróż Cię Tam gdzie dni ciągną się   Tam gdzie słońce nie zachodzi I wszyscy są duchem młodzi   Chodź zabiorę w podróż Cię Tam gdzie dni ciągną się   Tam gdzie słońce nie zachodzi I wszyscy są duchem młodzi                 //Marcin z Frysztaka           Piszę opowieści, dialogi i wiersze   Wszystkie moje książki           Za darmo Znajdziesz na stronie:          wilusz.org  
    • Spójrz. Ten deszcz padał w 1954. I pada dalej. Dalej. Ten deszcz. Albowiem deszcz…   Nocne ulice miasta w żółtawych aureolach latarń. Migający neon. Bar dla samotnych ze znudzoną obsługą w brudnych  kitlach. Ktoś siedzi za szybą.   Pochylony nad talerzem owsianki czy kaszy mannej podlanej owocowym sokiem.   Nie wiem. Twarz skryta w dłoniach. Zgarbiony profil. Wytarta, szara marynarka…   Lśniące kocie łby…     Sunie powoli zgrzytający tramwaj, strzelając iskrami z pantografu.   Powiedz mi. Jak długo już cię nie ma?   Skąd?   Od kogo to bijące, nagłe cierpienie?   Milczysz…   Wiem. Nie jest lekko .   W kaskadach powietrza aerozol drobinek wody. Rozpryskują się na twoich wargach i rzęsach…   Skapują z gzymsów krople ciężkie jak niebo. Jak cała bez ciebie wieczność.    Przykładam ucho do rynny. A w niej jakieś kołatania, wiry strumieni.   Pochylone słupy latarń nad trotuarem. Porozwieszane sznury prądu od jednej do drugiej.   I znowu od drugiej do następnej…     Kołtuny. Supły… Szmaty…   Samochód tapla się w kałużach pełnych wody.   Księżyc uśmiecha się do mnie.   Nie. To nie księżyc, tylko globus biura podróży na dachu jakiejś kamienicy.   Przechylony…   Przejdę pod nim.   Przechodzę. Niech spadnie i zmiażdży…   W antykwariacie kurz na witrynie. Na blacie. Na okładkach książek…   Obok precjoza. Muszelki. Żaglowiec w butelce.   Wydłubana w korze maska czarownika.   Chiński cesarz budowniczy. Wypchany słowik zapomniany na półce.   Kto tu jest? Czy jest tu kto?   Przykładam twarz do zimnej szyby, wypatrując najmniejszego szczegółu wśród mżących pikseli samotności…   Lecz jedynie wiatr targa połami dziurawego płaszcza a wraz z nim szumi w uszach piskliwa cisza.…   A więc nie ma tu ciebie. I nigdy nie było…   Za płotem szeleszczą płachty folii na placu budowy.  I tarmoszą się nisko przy wilgotnych grudach rozkopanej ziemi.   Ze zmory. Te widma ze snu udręczone cierpieniem.   Szpalty fruwających gazet niczym łopoczące ptaki lepiące się do skroni…   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-18)      
    • Aniet S., nie zabijaj jaj i baz Einsteina.            
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...