Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Big Ben poezja


Tomasz Kucina

Rekomendowane odpowiedzi

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

                      graphics CC0

 

nucisz
nieznana mi antymaterio
kwitniesz ciszą kontemplacji
jak Bodhidharma co dziewięć lat
czekał
pod murem Shaolin na jedyną audiencję
a został zen mentorem
jak liczba pi
nieskończona władza miliarda cyfr po przecinku
z trzydziestu paru obliczysz obwód
znanego nam wszechświata
z dokładnością
pojedynczego atomu wodoru
śpiewasz
światłem gwiazdy północy
wyemitowanym z przeszłości
nie stoję na moście Golden Gate
przestrzegam samobójców
iluzoryczna poezjo
jesteś
Moną Lisą ukradzioną z Luwru
jak inni ludzie przychodzę tutaj
wpatrując się w puste miejsce i szukam celu
to cała ludzkość
podświadoma miara odstępu
co wciska przycisk spacji
sześć milionów razy na sekundę
a straszy szeptem nieustannej ciągłości
i cofasz mnie w przeszłość o
kolejne pięć minut
jestem
londyński Big Ben co cofnął się w czasie
pod naporem szpaka
na minucie wskazówki

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Bardzo się cieszę.

 

[mą] - to zaimek dzierżawczy będący odpowiednikiem zaimka osobowego [ja]. Występuje w słowniku języka polskiego. Możesz sprawdzić. Zgoda, masz rację, zaimek [moją] jest częściej używany, może nawet mniej archaiczny. Użyłem [mą], bo w moim odczuciu jest jakby bardziej "zbliżeniowy", oddala z patetycznej funkcji znanego dzieła, a zbliża do samej kobiety, która jest alegorią poezji. Bo w istocie  tekst to dialog z poezją. Uosobienie wchodzi w interakcje tylko z człowiekiem, w tym wypadku z kobietą-poezją. To taki środek poetycki - w zastosowaniu. Zaimek [mą] jest bardziej kolokwialny, czyli wulgarny, szorstki oddziałuje więc w bliższej relacji. Napisz jeszcze - czy bardzo ci to przeszkadza?, jeżeli tak zmienię, jeżeli nie - pozostawię.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Aleś, Kolego, pojechał :))). W moim odczuciu, z wyjątkiem słownikowej definicji, jest akurat dokładnie odwrotnie :). Osobiście mi "mą" tak bardzo nie przeszkadza, ale... wprowadza delikatny akcent patosu :) i na pewno nie jest kolokwializmen, czyli elementem mowy potocznej :). Ciągle uważam, że to jest dobry tekst i dla jego dobra "mą" bym zmienił (ostatecznie ten wers mógłby się bez niego obejść), ale to jest moje zdanie, a tekst jest Twój, masz prawo kształtować go, jak uważasz za słuszne. :) 

Pozdrawiam serdecznie :)

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Dlaczego [niby] pojechałem, "Kolego" ;) To ewidentny kolokwializm w sensie że potocyzm. Bo formą częściej używaną jest zaimek [moją] - co sam zasugerowałeś? Pomyśl, skoro [mą] nawet tobie jakoś tutaj (w tekście) nie pasuje, to czemu? - Odpowiadam: bo jest wyrażeniem potocznym, oficjalnie, i "na salonach poprawnej polszczyzny" rzadziej stosowanym. Zatem to kolokwializm. To też nie zaakcentowany patos (jak sugerujesz) - ( zresztą moja percepcja jest moją percepcją- chyba nie chcesz polemizować z faktem co autor miał na myśli? Twoje odczucia są tylko twoimi odczuciami - ja ich nie podważam i nie ingeruję w nie). Dalej, sugerujesz (cytuję): akcent patosu w zaimku [mą]? - no nie wiem? :) Gdy dziewczyna, kobieta - mi mówi: proszę [mą] rękę - to jest mi po ludzku bliższa, niż gdyby powiedziała: proszę [moją] rękę, - to tak jakbym miał wziąć jej rękę i schować do kieszeni, albo włożyć do lodówki? Więc gdzie jej kobieca podmiotowość i sugerowany przez ciebie patos? Uprzedmiotowienie raczej. Gdzie bliskość relacji?

 

Szorstkość o której napisałem w pierwszej odpowiedzi na twój komentarz dotyczy bardziej wulgarnych zastosowań tego zaimka. Mają liczne zastosowanie właśnie w mowie potocznej.

Przykłady:

|Chodź na [mą] chatę|, |weź [mą] starą bo mam jej dosyć|, |ruszysz [mą] dupę z miejsca?|, |stary, bierz [mą] giwerę|, |ktoś [mą] walizkę zapierniczył|.   etc.

 

Skoro zaimek [mą] ci nie przeszkadza, niech tekst pozostanie w wersji oryginalnej. Nie będziemy się przepychać o jedno słowo - notabene - które jest poprawne słownikowo.

 

Thx za komentarz :) Czołem. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oj! Odbiegamy od wiersza :), ale, w moim odczuciu, dziwną masz percepcję jeśli chodzi o mą :) i pojęcie tego co jest potoczne (czyli popularne, pospolite ("mą" nie jest)) :). Mówiąc szczerze, nie spotkałem kobiety, która mówiłaby "mą rękę" :). Na salonach się nie obracam, więc może jednak tam... :). Ale zostawmy to, wiersz jest dobry i nie ma co bojów toczyć o dwie litery :).

Zdrowia życzę :)

 

P. S.: A "pojechałeś" (kolokwializm) np. cytując mi słownikową definicję słowa "mą" (niekolokwializm, moim zdaniem) ;) itd

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzięki, i Tobie zdrowia :) 

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Moje znajome raczej używają [mą], to co  - u ciebie - mówią: weź [moją] rękę? To tak jakby była urwana i leżała pod stołem, można ją sobie wziąć i np. kopnąć na mundialu :) hehs. Nie brnijmy :) Salony poprawnej polszczyzny dotyczyły tylko poprawności słowotwórczej :) W  saloonach to czasem bywam, wychylić kielicha :)) Przykłady zastosowania zaimka dzierżawczego [mą], podsunąłem ci przed chwilą. Chyba nie masz wątpliwości, że to wyrażenia stricte potoczne? 

 

Sugerujesz, proponujesz, więc odpowiadam, nie ma we mnie złej woli. Po prostu tłumaczę jak to wygląda, i odpowiadam grzecznie na twoje komentarze. Mam nadzieję, że wszystko w porządku. 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ok, odpowiesz później :). Myślę, że dotarliśmy do sedna. Slang jest językiem wąskiej grupy osób. Nawet kilka osób może stworzyć kod, za pomocą którego będą się porozumiewały. Będzie on czytelny tylko dla nich. Jeżeli formy językowe używane przez te osoby są charakterystyczne tylko dla tej grupy, nie są kolokwialne, czyli potoczne, pospolite, powszechne, ogólnie używane (ale też nie do końca oficjalne czy "poprawne politycznie") - nie są kolowializmami. Mówiąc kolokwialnie: "No i dupa. Nici z mojego tłumaczenia jak dalej będziesz stał przy swoim" - Czyli mówiąc poprawnie: Nie potrafię już tego lepiej wytłumaczyć. Jeszcze raz: Kolokwializm - powszeczość w języku, slang - język wąskiej grupy osób (zawodowej, kulturowej, rówieśniczej, innej społecznej). Myślę, że w slangu mogą być używane kolokwializmy, ale nie wszystko co jest slangiem jest (a właściwie, to chyba nawet nie powinno być) kolokwializmem, czyli używane powszechnie, bo wtedy slang przestaje być slangiem :). Jedyne co mogłoby łączyć slang z tzw. mową potoczną, to to, że w jendnym i drugim przypadku używane są nieoficjalne formy językowe.

 

P.S.: W moim polskim mówi się "weź mnie za rękę" :)

Edytowane przez Sylwester_Lasota (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Tomku,

stoję murem za tym, co Sylwester proponuje.

Pobieżnie przeczytałem Twoje wywody, ale tylko pobieżnie, gdyż nie zmienię swojego poglądu na tę kwestię.

 

Ale przed napisaniem niniejszego komentarza zajrzałem do poradni językowej

i tam takie widzenie tego problemu cyt;

 

  „Czy formy me, mego, swego, twego, twej, twym itp. są charakterystyczne wyłącznie dla stylu podniosłego? Czy ich użycie wydaje się Państwu rażące we współczesnych powieściach?”

Zarówno formy mianownikowe (me, twe, swe, ma, twa, swa), jak i formy przypadków zależnych (mego, memu, mym, twego, twemu, twym, swego, swemu, swym, mej, mą, twej, twą, swej, swą) mają podniosły charakter – użyte w codziennej, potocznej rozmowie zwrócą uwagę swoją nienaturalnością. Zdania: Poszedł ze swą córką, Kupiłam to twemu mężowi, Me dzieci wyjechały na wakacje, usłyszane w autobusie, w pracy czy w kawiarni – czy też przeczytane we współczesnej powieści, której akcja rozgrywa się tu i teraz – zostałyby odebrane jako dziwne.

                                   Katarzyna Kłosińska, Uniwersytet Warszawski

Pozdrowienia

również dla Sylwestra

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Posłuchaj, przecież te kilka zdań z zaimkiem [mą], to są potoczne formy językowe. (kolokwializmy). No chyba nie chcesz mi wmówić że te zacytowane przeze mnie zdania są typowym żargonem? Gdybym zacytował ci tu górala, kaszuba, nawet ślązaka pewnie połowy słów byś nie zrozumiał. Napisałem slang, bo… cytuję definicję:

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

w językoznawstwie: język jakiejś grupy społecznej (środowiskowej, zawodowej, ale nie terytorialnej), różniący się od języka ogólnego (narodowego) zasobem słów, wyrażeń i wymową; żargon, argot, gwara, wiech, język specjalistyczny (środowiskowy, zawodowy)

Zacytuję ci teraz jeszcze raz te zdania (wcześniej przeze mnie użyte jako przykład), które można uznać za kolokwialne:

 

 

Wskaż mi tu, w tych zdaniach język jakiejś grupy społecznej czy środowiskowej , albo - zawodowej?  Nie jest to też język grupy   terytorialnej , nie jest to język specjalistyczny, środowiskowy, zawodowy , ba zdania nie różnią się od języka ogólnego (narodowego) zasobem słów, wyrażeń i wymową? Wyrazy: chata, stara, dupa, walizka, są słowami używanymi przez wszystkich Polaków, nie są żargonem, argotem, gwarą, wiechem . Bowiem terminem żargon określa się mowę niektórych grup społecznych oraz wspomniane gwary zawodowe. Są to słowa (zdania) potoczne - KOLOKWIALIZMY ( bo nie wypada ich używać w oficjalnych sytuacjach), chciej zauważyć - sam zaimek dzierżawczy (a przecież tylko o niego nam chodzi - o jedne maleńkie [mą]? - nie ma w sobie nic obco brzmiącego, zaszyfrowanego?)

Pisząc: że to formy slangu, miałem raczej na myśli jedynie ich potoczność, użyłem słowa slang, bo było mi najbliższe. Może nieprecyzyjnie się wyraziłem, przecież to tylko komentarz pod wierszem- a nie referat uniwersytecki - używamy skrótów myślowych. Jeżeli ty próbujesz mi udowodnić, że cytuję ciebie jeszcze raz:

 

 

No to po prostu jest to kuriozum? Nie znasz słów: chata, walizka, dupa? połączyłem je z potocznym zaimkiem dzierżawczym [mą] - potocznym - kolokwializmem, bo poprawniej językowo mogłoby być [moją]. Przecież sam to proponowałeś? Od tego faktu rozpoczęła się ta dyskusja? Tłumaczę ci po raz ostatni, że zaimek [mą], jest obowiązujący w języku polskim, i na taką formę zdecydowałem się, więc w czym problem? Co chcesz do cholery udowodnić? Że trzeba wykreślić ze sjp ten zaimek, - bo ci się nie podoba? No to zgłoś problem do językoznawców. Ja nie mam na to wpływu. 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Wszystko się zgadza, tylko ja nie wiem czemu to do mnie? Bo ja nie napisałem, że wiersz nie ma podniosłego charakteru? A skoro ma, to zastosowanie zaimka dzierżawczego [mą], ma absolutne uzasadnienie? Więc w czym problem?

 

Napisałem: 

 

 

Wytłumaczyłem więc że zaimek jest "zbliżeniowy", to oznacza - dokładnie tyle, że ma przybliżyć Monę Lizę z tego wiersza do podmiotu lirycznego - narratora, żadne zbliżenie nie wyklucza patetyczności? Bo i po co? Napisałem jak wyżej, że zaimek ten - oddala z patetycznej funkcji znanego dzieła - CZYTAJ ZNANEGO OBRAZU - i zbliża do samej kobiety - w rozumieniu - iż nie istotą jest przedmiotowość dzieła - a PODMIOTOWOŚĆ KOBIETY - ONA W WIERSZU SYMBOLIZUJE POEZJĘ. Wszak wiersz to dialog podmiotu lirycznego z imperatywem poezji. Czytajcie uważnie, i nie komentujcie - życzeniowo? W dalszej części komentarza do Sylwestra podałem tylko przykłady potocznego użycia zaimka. Ja z zacytowaną przez ciebie panią Katarzyną Kłosińską z UW się zgadzam, nie widzę więc powodu, by wchodzić z tobą w dalszą polemikę, jest nieuzasadniona. 

 

Nie mogę bez przerwy opowiadać o użytym zgodnie z kanonem języka polskiego zaimku, którego użyłem w wierszu, bo jest to absurdalne? Zrozumcie. Ten temat, chyba wystarczająco przeze mnie został naświetlony. Co tu więcej tłumaczyć? LOL ;] 

 

 

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiktorze Mazurkiewiczu vel. egzegeto, miałem nie poszerzać tła tej zbyt obszernej dyskusji, lecz muszę jeszcze podkreślić, że zacytowany przez pana fragment wypowiedzi dr hab. (bo należałoby wymienić tytuł naukowy - czego nie uczyniono) Katarzyny Kłosińskiej z Uniwersytetu Warszawskiego - nie ma nic wspólnego z moim tekstem. Bo co niektórzy mniej szczegółowo śledzący komentarze pod tym wierszem mogą błędnie odnieść takie właśnie wrażenie. Pragnę zauważyć: podpieranie się czyimś cytatem i autorytetem pod inną niepowiązaną dyskusją - jest jednak moim skromnym zdaniem delikatnym nadużyciem.   

 

Zachciej zauważyć, że ten cytat pani dr odnosi się (jak zrozumiałem z tego fragmentu wyrwanego z jakiegoś szerszego kontekstu) ogólnie do zastosowań w tekstach form mianownikowych (me, twe, swe, ma, twa, swa) i form przypadków zależnych (mego, memu, mym, twego, twemu, twym, swego, swemu, swym, mej, mą, twej, twą, swej, swą) pani doktor wykazuje, że ich nadużywanie jest zbędne i trudno się z tym nie zgodzić? 

Zauważ jednak - nasza dyskusja z Sylwestrem nie dotyczy tej kwestii? My dyskutujemy nad uzasadnioną, bądź nieuzasadnioną alternatywą zamiany zaimka dzierżawczego [mą] innym (częściej używanym i mniej potocznym) zaimkiem [moją], co prawda Sylwester zaproponował zrezygnowanie z niego, lecz wykazałem - że zależy mi na jego użyciu w tekście, łatwo chyba zauważyć że podmiot liryczny - narrator w wierszu to ja? Chciałem wyraźnie podkreślić mój stosunek do Mony Lisy - powtarzam [mój] czyli do - alegorycznej poezji, weny - możesz ją nazwać jak chcesz -(nigdy nie narzucam rygorystycznych norm rozumienia moich tekstów). Wiersz ma jak wykazałem wyżej w jakimś zakresie patetyczny charakter - to jest wyraźnie wyczuwalne zatem cytat dr Kłosińskiej notabene wyrwany z kontekstu nijak się ma to tej dyskusji? Zrozum, że zaimki istnieją w języku polskim i można ich używać. No musisz mieć możliwość w konkretny sposób określenia że coś, ktoś - jest (moje, twoje, mój, twój) etc. - dlatego ich używasz? Miałem potrzebę zastosowania zaimka dzierżawczego w tekście - więc to uczyniłem - co w tym nienaturalnego? Nawet zdania przytaczane przez dr Kłosińską cytuję: |Poszedł ze swą córką, Kupiłam to twemu mężowi, Me dzieci wyjechały na wakacje|, w jakimś szerszym kontekście mogą mieć uzasadnienie. Np. gdy są dajmy na to dwie córki - córka przybrana - pasierbica i własna córka - gdy mężczyzna nie idzie gdzieś z pasierbicą a z własną córką - napiszemy naturalnie że: idzie ze [swą] córką. Jeżeli kobieta tłumaczy, że kupiła prezent mężowi koleżanki a nie swojemu - to naturalnie powie: kupiłam to [twemu] mężowi. Jeżeli tylko czyjeś dzieci wyjechały na wakacje a załóżmy dzieci sąsiada nie, podkreśli: [me] dzieci wyjechały na wakacje? Tak, że wszystko zależy od szerszego kontekstu zdania - i nie można odnosić się tylko zero-jedynkowo. Cytat z pani doktor kierunkuje do - jeszcze raz podkreślam - ogólnych wniosków, i nijak się ma do tej dyskusji.

 

Lecz skoro Ty już na samym początku komentarza piszesz:

 

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

to po co w ogóle tak obszerna  polemika? Temat zatem uważam za wyczerpany.

Pozdrawiam.

Edytowane przez Tomasz Kucina (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mam spokój, spokój na który zarobiłem tymi miesiącami z Tobą, cudownymi, pięknymi, najgorszymi, brudnymi. Nie muszę kłamać, uciekać ani ranić, nic nie muszę. Głowa żyje, ciało umarło, nie potrzebuję go już. Było tylko dla ciebie, ona też już go nie ma, jestem tylko swój, niczyj, każdej, żadnej? Nieważne! Pracuję, oddycham, nudzę się i nawet nie wspominam tej intensywności pachnącej potem, krwią i strachem przed samym sobą uszczęśliwiającym cię tak łatwo, za łatwo. Czy faktycznie łatwo? Na pewno łatwiej. Nie było kwiatów, idiotycznych randek, trzymania się za ręce i kłódek zapinanych na mostach. Nie było zazdrości, nie było obawy, że odejdziesz. Tak nie było łatwiej, było bardzo łatwo.   Władza jest łatwa. Szczególnie dana a nie zdobyta. Jeśli ktoś daje ci władzę nad sobą to wiesz, że jest słaby i bezbronny – wyrafinowany może. Cokolwiek zrobisz i tak wróci i poprosi o więcej. Ty nie wracałaś bo nie uciekałaś. Byłaś i prosiłaś o więcej, co raz więcej wszystkiego co złe, gorszące, brudne – uszczęśliwiające, wywołujące twój uśmiech i radość, chorą radość. Ja uciekłem, nieważne.   Tak, czasem myślę o tobie, często nawet ale bardziej z ciekawości co u ciebie, gdzie pracujesz teraz, czy masz kogoś? Normalna ciekawość nic więcej. Czyste powietrze jest wspaniałe. Nie okleja nie otumania, nie wdziera się swoim jadem w nozdrza a delikatnie napełnia płuca i pozwala myśleć o zwykłych rzeczach. Co w telewizji, jaki był wynik meczu. Kebab czy chińczyk a może bar mleczny? Nieważne. A może właśnie ważne? Płynę. Wracam z lunchu, jeszcze kilka godzin wśród tych ludzi i do domu. Jest piątek a potem dwa dni przed telewizorem, może rower, może? Zobaczymy. Wchodzę do windy, jadę na górę... jakoś wolniej niż zwykle, może mi się zdaje. Nie zdaje mi się, na pewno wolniej i jakoś duszno, nie miło, lepko... czuje niepokój, strach... Skąd taka zmiana? Podświadoma reakcja na coś co mnie czeka... zapomniałem o jakimś terminie? Chyba nie, dziś nic nie mam, na pewno nic nie mam. Nieważne.   Drzwi się rozsuwają, powoli wszystko jest jeszcze wolniej. Wychodzę, dwa kroki, trzy, pięć, dziesięć. Skręcam w korytarz... ramię i tułów skręcają, obrót bioder, krok nadaje kierunek w lewo, ale głowa nadal jest wyprostowana. Wzrok powoli podażą po ścianie aby razem z głową dogonić resztę ciała. Dogonił. Świat staje w miejscu... Na końcu korytarza stoisz Ty. Dlaczego mi to robisz, po co tu przyszłaś? Odwracasz głowę w moją stronę, uśmiechasz się do mnie. Uśmiechasz, ale inaczej, zwyczajnie, ludzko, przyjacielsko. Dziwne, bardzo dziwne. Mam dwie sekundy, żeby udać, że o czymś zapomniałem i odwrócić się, odejść. Dwie sekundy to dużo, bardzo dużo – mało, za mało! Trafiam wzrokiem na twój wzrok. Wszystko wokoło rusza w normalnym tempie, wraca do normy.   Ale nie we mnie, płonę, widzę wszystko co było między nami. Czuję twój smak, zapach, dotyk. Mam w ustach twoją ślinę, twoją krew twój oddech i pot. Wszystko wraca. Nie chcę tego, to nie może powrócić, tego nie ma, to jest już nie moje... Moje, tylko moje, nasze, cudowne złe i wspaniałe! Chcę tego pragnę. Rzuć się na mnie tu przy wszystkich. Zgwałć mnie całą sobą, wyryj mi na twarzy krwawe bruzdy, miej mnie całego. Pozwól mi się uderzyć, raz drugi pozwól mi być Bogiem raz jeszcze!   Nałóg, jesteś jak nałóg, samo-wytwarzający się narkotyk w moich żyłach. To wszystko co się właśnie stało, zwolniony czas, brak oddechu i lęk... teraz już wiem, że to reakcja na twoja bliskość. Wróciłaś w mój krwiobieg, płyniesz we mnie, ożywiasz moje martwe ciało. Ja żyję, umieram ze strachu ale żyję. Widzę cie co raz bliżej i bliżej. Pamiętasz ten moment, prawda?   -Cześć, przyszłam po resztę moich dokumentów. Miło cie widzieć, co słychać? -Wszystko dobrze, a co u ciebie? - Pytam ledwo nad sobą panując.   Rozmawiamy o czymś, nie pamiętam o czym, nie zapisywałem w głowie tej rozmowy. Chyba była taka zwykła, normalna jak u zwykłych ludzi. Chyba, bo nic nie pamiętam. Było dziwnie, ty byłaś dziwna, inna. Sportowa bluza, buty, zwykłe spodnie, dziwne. Nie znałem cię takiej. Wyglądałaś inaczej, nadal piękna, niewyobrażalnie piękna. Już nie, bardzo szczupła, a po prostu szczupła, zgrabna idealnie zawsze. Coś się zmieniło, nowy partner, normalna relacja, szczęście rodzinne? Ale ty? No może, raczej nie, ale może? Nieważne.   Uspokoiłem się, zacząłem słyszeć co mówisz i zapamiętywać naszą konwersację.   -O której kończysz? - zapytałaś   -Jak zwykle około piętnastej, jest piątek.   -Super, ja muszę jeszcze tu coś załatwić. Podrzucisz mnie do do domu? Mieszkam tam gdzie mieszkałam.   -Tak nie ma sprawy, jasne.   -Super to lecę do kadr.   Pocałowałaś mnie w policzek i poszłaś w stronę biur jakby nigdy nic. To było takie zwykłe, takie ludzkie, normalne. Nudne w chuj! Nie nasze, nie twoje. Nie ma już nas, wiem. Ale taka zmiana w twoim zachowaniu, podejściu do świata, co to ma być?   Do końca dnia miałem jeszcze 2 godziny ale były to najgorsze godziny. Godziny kombinowania, wyobrażania sobie różnych scenariuszy. No ok, możemy być kolegami, znajomymi, przyjaciółmi chyba dam radę. Nie no jak dam radę? Czuje już te boską władzę, uśpioną - nie pewną nowej sytuacji, ale dawka ciebie już jest we mnie. Ja już czuje twoje białe uda zaciśnięte na mnie tak jak kiedyś, smak twoich stóp w moich ustach, ślizgam się po twoich mokrych ostrych piersiach, władam każdym twoim gestem, jesteś moja jak kiedyś. Ja wróciłem, wróciłem kurwa!!!   Przez całą drogę, gdy odwoziłem cię do domu, wiedziałaś już co zrobiłaś pojawiając się po tych 7 miesiącach. Wiedziałaś i z każdą minutą byłaś bardziej dumna i triumfowałaś jak kiedyś. Nie zamieniliśmy ani słowa. Po co, nie trzeba, nie warto. Niech zwykli ludzie marnują usta na rozmowę, to nie dla nas to dla nich, tych maluczkich, gorszych. Lepszych może? Nieważne. Pół godziny w samochodzie i cisza, nic tylko twoje uśmiechy, skrywane zagryzanie ust i ten słodki sposób w jaki przebierałaś stopami. Prawie niezauważalnie, dyskretnie - godnie. Zawsze tak robiłaś gdy czekałaś na coś co miało się stać i oboje wiedzieliśmy, że się stanie. Miałaś gotowy scenariusz w głowie. Wiedziałem to, czułem, bałem się i cieszyłem. Wiedziałem, że jakbym się na ciebie rzucił poddałabyś się i zrezygnowała ze swojej gry, ze swojego opracowanego wcześniej scenariusza i zrobiłabyś wszystko czego chcę.   Znowu weszliśmy na nasz dziwny poziom porozumiewania się bez słów, nie wiem do dziś jak to robiliśmy? To była mieszanka zapachów, spojrzeń, gestów, niezauważalnych ruchów... Poczułem to, że wiesz, że nie zepsuję ci zabawy.   Wysiadłaś, mówiąc tylko.   – O dziesiątej będę gotowa, wpadnij.   To już byłaś ty. Układ mięśni twojej twarzy zmienił się, gest dłoni dotykającej mojej ręki spoczywającej na kierownicy – to już byłaś dawna Ty. Emanowałaś słodkim, oblepiającym złem, złem dobra i usprawiedliwieniem grzechu. Moja wiara to znowu Ty. Chód, mimo sportowych butów, spodni i bluzy był już twoim chodem. To były kroki za którymi znowu pójdę w zło i ból, może śmierć. Nie to za dużo, a może nie za dużo...? Nieważne.   Ważne, że świat się znowu ułożył jak kiedyś. Dysonans poznawczy zniknął, mózg znalazł skrót aby się dłużej nie męczyć w tym rozwarstwieniu między moim powracającym uzależnieniem Tobą, a jakąś nową tobą, która nagle się zjawiła. Niby to przypadkiem? Niema nowej ciebie, nie ma przypadków. Niema nowej ciebie, nie ma nowej ciebie! Jest moja wyuzdana Ty, perfidna ale uczciwa, zła, słodka, gorzka, dobra, każda, tamta ale nie nowa.   I znowu jestem ja, wypełzłem, wspiąłem się znowu kilka stopni wyżej, a może spadam, może. Nieważne. Jest ta którą kocham, ale wole władzę dlatego nie umiem jej tego powiedzieć. Ona to wie i kocha mnie jeszcze bardziej na zawsze, aż do końca. Wybacza wszystko, nawet to, że nie umiałem skorzystać z pełni władzy jaką mi dała. Jest mądra wiedziała, że muszę dojrzeć, zrozumieć, ze takiego daru się nie odrzuca i przyszła po mnie gdy uznała, że to teraz, już. Teraz się nie cofnę przed żadną z jej prób bycia najszczęśliwszą na świecie. To się na pewno źle skończy. A może nie? Może wszystko będzie dobrze? Wątpię. Nieważne!   Dziesiąta, jestem punktualnie. Lubię punktualność, ład i porządek, czyste buty i zdrowe zęby, chaos i bród, krew i czystą ładnie złożoną i pachnącą szmatkę do okularów, bez żadnego pyłku, najmniejszego.   Pamiętam, jak wiedząc, że masz być gdzieś punktualnie specjalnie się spóźniałaś aby mnie zirytować i dać mi powód aby cie ukarać. Karą lekką, reprymendą nie słowną, przywołująca do porządku nieposłuszną Ciebie. Klaps, mocniejsze zaciśniecie mych palców na twoim nadgarstku, piękne i chore. Uwielbiałem. Oczywiście musiałaś mnie tego nauczyć, nie wiedziałem od razu, że to gra i nie przywiązywałam do tego uwagi. Pamiętasz?   -Spóźniłam się , nie jesteś zły? -Nie. I tu twoja smutna mina.   -Znów się spóźniłam, nie jesteś zły? -Nie, jest ok. Smutna mina.   -Spóźniłam się 10 min, przepraszam, nie jesteś zły? -Może trochę. Lekki uśmiech satysfakcji.   -A może bardzo? -Tak bardzo. -A jak bardzo, tak?   Twoja lewa dłoń chwyta moją i palce zaciska na twoim nadgarstku, dość mocno, bardzo mocno. Odpuszczam, cofam dłoń. Ponawiasz cała operację. Teraz już sam trzymam cię bardzo mocno, za mocno. Za mocno dla mnie, ale ty się uśmiechasz, drżysz, promieniejesz. Nauczyłem się, byłem dobrym uczniem. Cieszysz się? Na pewno tak, dziękuję!   Dziesiątą, otwierasz drzwi jesteś naga, umalowana lekko ale pięknie. Włosy, usta, szyja, mlecznobiała mapa twego ciała. Ostre małe piersi, nie. Okrągłe jakby bardziej nabrzmiałe, większe, nadal piękne. Jesteś w ciąży, wyraźny brzuszek, nie duży jeszcze ale ewidentny. Piękny, cudowny, artystyczny, idealny... Zły, burzący wszystko, złowieszczy, niesprawiedliwy. Dysonans poznawczy powraca. Mózg szuka w panice wyjaśnień, usprawiedliwień, ośmieszenia sytuacji... nie znajduje. Biało przed oczami, nie wiem co powiedzieć. Wciągasz mnie do środka.     -Widzieliśmy się ponad 7 miesięcy. A to trochę ponad piąty.   Mój mózg wraca do pozornej stabilności, dysonans poznawczy chowa się na chwilę. Pojawiają się pytania ale nie dajesz mi na nie czasu. Prowadzisz do pokoju, sadzasz mnie na fotelu. Pamiętam ten fotel, on mnie na pewno też. Nie tylko mnie, ale nigdy nie byłem zły. Brzydzę się hipokryzją. Stoisz przede mną, jesteś piękna jeszcze bardziej chora, przesadzona, przerysowana, namalowana moim marzeniem. Najskrytszym, niewypowiedzianym nawet tobie, ale ty je poznałaś, wyczytałaś w moich oczach, gestach i zapachu. Za chwile złożę ci hołd za to, że tylko ty mnie znasz, że jesteś w mojej chorej głowie i wiesz, i wiesz, i wiesz wszystko.   Klękasz przede mną, odgarniasz włosy, spinasz gumką. Rozumiem, dziś tylko tak, dobrze, rozumiem, rozumiem, ulegam. Wstaje z fotela, nie odrywając oczu od twoich oczu. Patrzysz z wdzięcznością ale i z oczekiwaniem na coś, nie łapiąc oddechu czekasz na coś, ewidentnie czekasz. Na co, co mam jeszcze zrobić, odwrócić się? Dobrze odwracam się ale widzę cie w odbiciu w oknie. Jest tak uchylone, że kąt nachylenia szyby pozwala mi widzieć fragment pokoju gdzie właśnie klęczysz. - nie zdajesz sobie sprawy z tego.   Widzę jak wyślizguję się z twoich ust. Wstajesz, jesteś w lekkim rozkroku. Co ty chcesz zrobić? Przecież zawsze... bez problemu... Czuję, że chcesz abym się odwrócił, odwracam się. Rozkładasz ręce. Cudowny mistyczny krzyż ciała twego... cudowny, oddany tylko mnie. Przybijcie mnie do niego na zawsze, na zawsze, nie zdejmujcie nigdy, nigdy! Stoisz tak chwilę. Co tu się dzieję? Nie wiem co zrobić kolejny raz przy tobie to samo... ile w tobie jest rzeczy nieodgadnionych, dziwnych, porąbanych i kochanych, miękkich i słodkich, kurwa ile?   Twoja ręka zbiera resztki mnie z twojej szyi, brody piersi. Mam podejść? Nie, lekkim ruchem głowy dajesz mi do zrozumienia, że nie, mimo że tylko pomyślałem to pytanie ty wszystko wiesz. Zaczynasz nacierać swój brzuch, cały, krągły, biały i piękny. Niżej, krocze, wkładasz palce do środka. Resztkę ocierasz o udo. Otwierasz usta a ja w zwolnionym tempie jakby ktoś zmienił obroty adapteru na winyle, słyszę twoje słowa...   -Teraz on jest twój! Niespłodzony, a tylko namaszczony tobą. Będzie ci łatwiej z niego zrezygnować jeśli... jeśli znowu cie zawiodę. Wtedy jego ojcem pozostanie człowiek...   -Jaki człowiek?   -Człowiek, po prostu człowiek.   -A ja kim jestem?   Uśmiechasz się tak jak kiedyś, tak jak wtedy gdy wszystko było moje, cudowne, gorące zimne, mokre, przeraźliwie suche, wieczne. Gdy była przestrzeń i ciasnota, ostra i łagodna, gdzie świata nie było bo nie zasłużył aby być. Niebo i piekło w jednym miejscu, w nas na nas, wszędzie.   Wskrzesiłaś Boga, potężnego Boga, który nie ma granic ni moralnych zahamowań! Który upaja się własną władzą i korzysta z niej każdego dnia, giganta realizującego swoje chore pragnienia. Przywołałaś go i wrócił do ciebie, i nauki twe jak świętość będzie realizował z tobą, najważniejsza. Nadal boi się powiedzieć swojej nauczycielce, swojej Bogini, że ją kocha. Ale jest mu z tym dobrze, bo wie, że ona tego nie oczekuje. A władza dana mu przez Ciebie sprawi, że teraz jest z tą, która go stworzył i pozwoliła żyć wśród zwykłych ludzi. Dziękuje ci Aniu! Nie będę musiał odwiedzać Twojego grobu. To będzie nasz wspólny grób, Dziękuję.    
    • @poezja.tanczy "Trzeba iść dokądkolwiek.Trzeba ufać drodze. Gnuśnieję, kiedy nigdzie z domu nie wychodzę." - Sztaudynger
    • @Stary_Kredens "Dobrze mieć obok siebie pomylonego", a w domyśle - bardziej wrażliwego. Pozdro.
    • @ja_wochen "ochłodzi nas słońce"- świetne.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...