Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

A miało być


Luule

Rekomendowane odpowiedzi

brudne bywają moje myśli

brzydkie

złe

nieprzychylne drugiemu

a chciały być czyste i powiewać

wiosenną firanką w promieniach świtu

śpiewać wśród gałęzi

koroną bujać lekko

a czasem miały milczeć

uciszać dziesiątki głosów

 

brudne bywają słowa

brzydkie

złe

słowa- noże słowa-pętle słowa-pięści

maszerują coraz głośniej

byś był jak osika

i chował swoje prawdy

wiatrom i ziemi tylko szeptane

ziemi

po której z takim samym prawem

powinniśmy kroczyć

 

lecz transparenty krzyczą

a tak niewiele im trzeba

by stały się bagnetami

 

i odwróciły się bieguny

miłosierdzia i nienawiści

więc bóg znów krwi woła?

czy to ludzie-wilki wyruszają na łowy?

 

a miał być dobry

miłosierny

miał się nie dać zwilczyć

„nigdy więcej”

człowiek

 

 

2016

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

"powiewać", to też niedobrze,

na "ludzi-wilki" jest już ustawa, co by po polu naszym nie ganiali - na daremno,

a brudne myśli cóż, "powąchać tak, dotykać nie",

a w drugą stronę -  "jak się nie psewrócis, to się nie naucys",

więc "swoje" trzeba zebrać  :)

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Janko, szalony ten Twój komentarz, że go rozumiem albo i nie, jakbym wiersz starała się zinterpretować;)

Czy te brudne myśli z dopiętym cytatem z 'kobiety jak te kwiaty...' to w sensie kosmate myśli? czy nie zważać mam na sens piosenki i zinterpretować to jako - myśli niech sobie będą, byleby do czynu nie dochodziło? (I ku tej intrprtcj się skłaniam).

Powiewać, nie znaczy zwisać;)

Pzdr

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dlatego się dzielimy zawsze na swoich i obcych. Tak ludzie, jak i zwierzęta. Wilki są bardzo opiekuńcze w stosunku do pobratymców z własnego stada. Takie twory jak naród, państwo są sztuczne. Naturalną i podstawową jednostką jest stado, plemię. Wszystko wyżej jest abstrakcją. Pomimo, że od dwóch tysiącleci wyznajemy boga, który umarł ponoś za wszystkich ludzi, to nie przeszkadza nam aby tych obcych pogonić. A że tak jest,to wina przede wszystkim kościoła, który przez stulecia skupiał się bardziej na budowaniu swojego ziemskiego królestwa niż na rzeczywistym egzekwowaniu głoszonej filozofii. Biskupi niemieccy kropiący święconą wodą karabiny i czołgi w przededniu napaści na Polskę. Długo jeszcze nie przestaniemy metkować innych. Ten pedał, tamta lesba, a ten to Żyd, tamten Polak - to złodziej, a ten - Niemiec - tępy pożeracz kiełbasy i kapusty bez wyobraźni. Co to znaczy być człowiekiem niewilkiem ponad regularne dawanie na tacę, przynależność do najsilniejszej partii politycznej czy kibicowanie drużynie najlepszej w sezonie?

Bardzo emocjonalny wiersz. I oczywiście dobry. Bo wołać trzeba. Nawet na puszczy. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witam. Masz rację z tymi wilkami, też nawet o tym myślałam w tym kontekście, że ludzie często 'gorsi' od wilków, czy w ogóle zwierząt, wtedy gdy pytam siebie co znaczy słowo 'człowiek', często boję się odpowiedzi. Zwilczenie tutaj od Stachury zainspirowane tak w ogóle.

Akurat właśnie widzę, fajnie apropo wilków skomentował to kot.

A myśli złe o innych, niestety, krążą, często stereotypowe, niezasłużone, i choć ganię się za wiele z nich, to są jak pies Pawłowa, akcja-reakcja:/ pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Bardzo dobrze napisane, Kocie. A przynajmniej ja też tak to widzę, te kilka kwestii, co poruszyłeś. Tyle, że w tym szkopuł, że oprócz podziału na stado, czyli niech będzie naród, który w sumie czuje jedność chyba najbardziej w sytuacji zagrożenia, na codzień podgryzamy się po łapach, bo właśnie poza stadem jest każdy 'inny' - z racji na poglądy, wyznanie, orientację. Ostatnio jakoś mocniej, ale może mi się tylko zdaje, bo rosnę;)

Bo o wspomnianym obraźliwym generalizowaniu innych narodów nie wspomnę. A granice państw kształtowały się przecież przez stulecia, i ktoś kto dziś jest Polakiem, 'wczoraj' był Niemcem, Litwinem, czy na odwrót. Tym bardziej boli mnie to co się wydarzyło na polsko-ukraińskich kartach historii, gdzie ludzie żyli razem w wioskach, rodziny się mieszały itd. Granice. Kiedyś Polacy i Słowacy hasający po górach jak Janosik, czuli się być może przede wszystkim ludźmi z gór. Wiem, że to jest w głowie, i nie każdy jest wrogo nastawiony do 'obcych'. Wielu ludzi jest otwartych na siebie, bo dla nich w stadzie jest każdy człowiek. 

 

Dzięki za komentarz z końca, ja z wierszem jestem już obyta i czas wyciszył mi jego odbiór, ale przypomniałeś mi tym, że kipiało od emocji i niezgody, gdy był pisany. Dobrej nocki!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teoria Versus Real.

Rozumiem LU intencję płyncję płynącą z tekstu ale „czystość” i „miłość” zakładają akceptację, zgodę na zachowanie innych. A co - gdy to w oporze do nas i naszych wartości? Połykać emocje? Nadstawiać policzek i ćwiczyć worek pokutny? Dawać jeździć po sobie czy bronić swoich granic i prawd? A jeśli bronić terenu - to poco się karać? Po co oceniać emocje i dzielić na „czyste” i „brudne”?

Może to je zaakceptować w sobie?

„Miłosierdzie” mi tu pachnie kazaniem z ambony. A ludzie wracają do domów i muszą 

żyć dalej. I „grzeszyć w pokorze” bo tak jest nazwany cel na horyzoncie: człowieczeństwo.

 

 

 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witaj Saint. Widzę, że to użyte 'zwilczenie' wywołuje bunt i niezgodę. Wybaczcie, ale jest to stare przysłowie i coś w nim jest. Owszem, wilki i inne zwierzęta (oprócz sikających na złość w buty kotów), kierują się instynktem i można rzec, że ich działania są czyste, w przeciwieństwie do ludzi. Ale wilk nie jest łagodną antylopą, tym bardziej głodny wilk... Też często mówię to co Ty w przedostatnim zdaniu, ale jest to jednak generalizacja, bo jest wiele dobrych ludzi, altruistów itd. Ale wiadomo, w ogólnym rozrachunku działają na nas mocniej bodźce negatywne i myślimy o wojnach, zbrodniach, złu, zapominając o reszcie.

I tak- nie spotkałam sympatycznego komara, ale to może stereotyp, bo może spotykam tylko te złe;)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Witaj. Tak, w przypadku agresji kraju na kraj, grupy na grupę, jedyną opcją zakładającą przetrwanie jest obrona i jej nie wykluczam. Inny temat, że w dzisiejszych czasach wojny kierują się troszkę innymi przesłankami, gdzie najohydniejsze jest, gdy obcy kraj sprzedaje broń temu walczącemu, a więc mu zależeć będzie na dalszym popycie, a nie na pokoju. Choć stare motywy też niedawno zadziałały, gdy ktoś sobie zabrał Krym... Osobiście nie lubię teorii 'drugiego policzka', instynkty każą bronić swego domu.

 

Co do kazania z ambony, to troszkę zgadłaś, zwrotka z biegunami jest m.in. o naszej religii, jej teorii miłosierdzia a praktyce, gdzie go brakuje tam, gdzie byłoby wskazane. Choćby współczucie, zamiast jadu.

 

Wiersz napisany był pod wpływem kilku wydarzeń, nie pamiętam dokładnie co było zapalnikiem, ale najwięcej jest o podziale na Polaków i wrogów ojczyzny - i związanym z tym atakowaniem wszelkiej 'inności', zamknięciu granic. Nie wiem jak inni, ale ja się czułam zabijana bluzami na ulicach, bo np. poczytałam więcej szczegółów o wyklętych, bo czasem się nie zgadzam na coś, ale siedzę cicho, bo wiem jak się traktuje tych co mają inne zdanie.

 

Brudne myśli, może racja, czasem zaakceptować, ale w tych takich drobiazgowych relacjach międzyludzkich, mimo złego wrażenia - podać rękę i wykrzesać uśmiech, dać komuś szansę rozbić nasz stereotyp. Bo 1zwr jest w dużej części o tym.

 

dziękuję za czytanie i komentarz beto. Wiadomo, póki co snujemy teorie. W praktyce chłopak w bluzie może pomoże bezinteresownie 'ciapatemu', gdy ten złamie nogę na ulicy, po prostu pomoże człowiekowi w potrzebie, ponad podziałami. A ja może nie okażę miłosierdzia w żadnej poważniejszej sytuacji. Tyle o sobie wiemy, na ile nas sprawdzono...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Z tym cytatem "powąchać tak, dotykać nie", to trochę na przekór było, ale i nie. Od pewnego momentu w życiu staram się być mocno asertywny i zamiast tłamsić kwasy w sobie - wywalam wprost, czasem zbyt wprost. Nie zawsze to służy „polubieniom”, ale właściwie mam to gdzieś + prawdziwie przyjacielskich przyjaciół i „równych” prawdomównych i szczerych znajomych ;)

Bywa jednak, że śmierdzącego” lepiej nie ruszać, niech sobie leży i śmierdzi dalej.

"Powiewać, nie znaczy zwisać;)"

No właśnie, tu Cię nie wyczułem, ale kiedyś mówiło się właśnie, ze „coś nam zwisa i powiewa” :)

Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No trzeba mieć sporo odwagi, aby mówić wprost (ale nie tylko w necie) - i to cenię, także u Ciebie, nie boisz się włożyć kija w mrowisko, a czasem jest to potrzebne. Oczywiście sytuacje są różne i nie zawsze słuszne. Tak, gorzej z tymi pachnącymi;)

 heh mi nie potrafi zwisać i powiewać. a te wszystkie firanki, ptaszki, powiewy wiatru z 1zwr to akurat do zenistycznych klimatów ciągoty, niestety nieudane:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Oczywiście, też się z tym zgadzam - zwierzęta kierują się instynktem, ich działania, w przeciwieństwie do wielu ludzi są czyste itd. Ale to nie ja wymyśliłam 'homo homini lupus est', i myślę, że żadnego z odzwierzęcych frazeologizmów nie traktuje się jako całość czy obustronną znaczeniowość. Zawsze to dotyczy jakiegoś skrawka - i w jedną stronę. Jak powiemy o kimś, że jest pracowity jak pszczoła, to nie podnosimy alarmu, że: nie, on jest pracowity jak człowiek, pszczoły nie pracują dla pieniędzy, nie mają wczasów pod gruszą i zwolnień lekarskich:P

 

Wilki potrafią być brutalne dla osobnika spoza stada, który wszedł na jego terytorium, nawet doprowadzając do śmierci. A to przecież także wilk, ale obcy. Nie mówi przecież nikt w tym cytacie, że wilki się zabijają np. w imię wiary jak ludzie, ale że ludzie potrafią być dla siebie bezwzględni, chociażby z racji na pojawienie się 'innego' osobnika na ich terenie, innego z racji na narodowość, kolor skóry, wyznanie, czy barwy klubowe. 

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mam spokój, spokój na który zarobiłem tymi miesiącami z Tobą, cudownymi, pięknymi, najgorszymi, brudnymi. Nie muszę kłamać, uciekać ani ranić, nic nie muszę. Głowa żyje, ciało umarło, nie potrzebuję go już. Było tylko dla ciebie, ona też już go nie ma, jestem tylko swój, niczyj, każdej, żadnej? Nieważne! Pracuję, oddycham, nudzę się i nawet nie wspominam tej intensywności pachnącej potem, krwią i strachem przed samym sobą uszczęśliwiającym cię tak łatwo, za łatwo. Czy faktycznie łatwo? Na pewno łatwiej. Nie było kwiatów, idiotycznych randek, trzymania się za ręce i kłódek zapinanych na mostach. Nie było zazdrości, nie było obawy, że odejdziesz. Tak nie było łatwiej, było bardzo łatwo.   Władza jest łatwa. Szczególnie dana a nie zdobyta. Jeśli ktoś daje ci władzę nad sobą to wiesz, że jest słaby i bezbronny – wyrafinowany może. Cokolwiek zrobisz i tak wróci i poprosi o więcej. Ty nie wracałaś bo nie uciekałaś. Byłaś i prosiłaś o więcej, co raz więcej wszystkiego co złe, gorszące, brudne – uszczęśliwiające, wywołujące twój uśmiech i radość, chorą radość. Ja uciekłem, nieważne.   Tak, czasem myślę o tobie, często nawet ale bardziej z ciekawości co u ciebie, gdzie pracujesz teraz, czy masz kogoś? Normalna ciekawość nic więcej. Czyste powietrze jest wspaniałe. Nie okleja nie otumania, nie wdziera się swoim jadem w nozdrza a delikatnie napełnia płuca i pozwala myśleć o zwykłych rzeczach. Co w telewizji, jaki był wynik meczu. Kebab czy chińczyk a może bar mleczny? Nieważne. A może właśnie ważne? Płynę. Wracam z lunchu, jeszcze kilka godzin wśród tych ludzi i do domu. Jest piątek a potem dwa dni przed telewizorem, może rower, może? Zobaczymy. Wchodzę do windy, jadę na górę... jakoś wolniej niż zwykle, może mi się zdaje. Nie zdaje mi się, na pewno wolniej i jakoś duszno, nie miło, lepko... czuje niepokój, strach... Skąd taka zmiana? Podświadoma reakcja na coś co mnie czeka... zapomniałem o jakimś terminie? Chyba nie, dziś nic nie mam, na pewno nic nie mam. Nieważne.   Drzwi się rozsuwają, powoli wszystko jest jeszcze wolniej. Wychodzę, dwa kroki, trzy, pięć, dziesięć. Skręcam w korytarz... ramię i tułów skręcają, obrót bioder, krok nadaje kierunek w lewo, ale głowa nadal jest wyprostowana. Wzrok powoli podażą po ścianie aby razem z głową dogonić resztę ciała. Dogonił. Świat staje w miejscu... Na końcu korytarza stoisz Ty. Dlaczego mi to robisz, po co tu przyszłaś? Odwracasz głowę w moją stronę, uśmiechasz się do mnie. Uśmiechasz, ale inaczej, zwyczajnie, ludzko, przyjacielsko. Dziwne, bardzo dziwne. Mam dwie sekundy, żeby udać, że o czymś zapomniałem i odwrócić się, odejść. Dwie sekundy to dużo, bardzo dużo – mało, za mało! Trafiam wzrokiem na twój wzrok. Wszystko wokoło rusza w normalnym tempie, wraca do normy.   Ale nie we mnie, płonę, widzę wszystko co było między nami. Czuję twój smak, zapach, dotyk. Mam w ustach twoją ślinę, twoją krew twój oddech i pot. Wszystko wraca. Nie chcę tego, to nie może powrócić, tego nie ma, to jest już nie moje... Moje, tylko moje, nasze, cudowne złe i wspaniałe! Chcę tego pragnę. Rzuć się na mnie tu przy wszystkich. Zgwałć mnie całą sobą, wyryj mi na twarzy krwawe bruzdy, miej mnie całego. Pozwól mi się uderzyć, raz drugi pozwól mi być Bogiem raz jeszcze!   Nałóg, jesteś jak nałóg, samo-wytwarzający się narkotyk w moich żyłach. To wszystko co się właśnie stało, zwolniony czas, brak oddechu i lęk... teraz już wiem, że to reakcja na twoja bliskość. Wróciłaś w mój krwiobieg, płyniesz we mnie, ożywiasz moje martwe ciało. Ja żyję, umieram ze strachu ale żyję. Widzę cie co raz bliżej i bliżej. Pamiętasz ten moment, prawda?   -Cześć, przyszłam po resztę moich dokumentów. Miło cie widzieć, co słychać? -Wszystko dobrze, a co u ciebie? - Pytam ledwo nad sobą panując.   Rozmawiamy o czymś, nie pamiętam o czym, nie zapisywałem w głowie tej rozmowy. Chyba była taka zwykła, normalna jak u zwykłych ludzi. Chyba, bo nic nie pamiętam. Było dziwnie, ty byłaś dziwna, inna. Sportowa bluza, buty, zwykłe spodnie, dziwne. Nie znałem cię takiej. Wyglądałaś inaczej, nadal piękna, niewyobrażalnie piękna. Już nie, bardzo szczupła, a po prostu szczupła, zgrabna idealnie zawsze. Coś się zmieniło, nowy partner, normalna relacja, szczęście rodzinne? Ale ty? No może, raczej nie, ale może? Nieważne.   Uspokoiłem się, zacząłem słyszeć co mówisz i zapamiętywać naszą konwersację.   -O której kończysz? - zapytałaś   -Jak zwykle około piętnastej, jest piątek.   -Super, ja muszę jeszcze tu coś załatwić. Podrzucisz mnie do do domu? Mieszkam tam gdzie mieszkałam.   -Tak nie ma sprawy, jasne.   -Super to lecę do kadr.   Pocałowałaś mnie w policzek i poszłaś w stronę biur jakby nigdy nic. To było takie zwykłe, takie ludzkie, normalne. Nudne w chuj! Nie nasze, nie twoje. Nie ma już nas, wiem. Ale taka zmiana w twoim zachowaniu, podejściu do świata, co to ma być?   Do końca dnia miałem jeszcze 2 godziny ale były to najgorsze godziny. Godziny kombinowania, wyobrażania sobie różnych scenariuszy. No ok, możemy być kolegami, znajomymi, przyjaciółmi chyba dam radę. Nie no jak dam radę? Czuje już te boską władzę, uśpioną - nie pewną nowej sytuacji, ale dawka ciebie już jest we mnie. Ja już czuje twoje białe uda zaciśnięte na mnie tak jak kiedyś, smak twoich stóp w moich ustach, ślizgam się po twoich mokrych ostrych piersiach, władam każdym twoim gestem, jesteś moja jak kiedyś. Ja wróciłem, wróciłem kurwa!!!   Przez całą drogę, gdy odwoziłem cię do domu, wiedziałaś już co zrobiłaś pojawiając się po tych 7 miesiącach. Wiedziałaś i z każdą minutą byłaś bardziej dumna i triumfowałaś jak kiedyś. Nie zamieniliśmy ani słowa. Po co, nie trzeba, nie warto. Niech zwykli ludzie marnują usta na rozmowę, to nie dla nas to dla nich, tych maluczkich, gorszych. Lepszych może? Nieważne. Pół godziny w samochodzie i cisza, nic tylko twoje uśmiechy, skrywane zagryzanie ust i ten słodki sposób w jaki przebierałaś stopami. Prawie niezauważalnie, dyskretnie - godnie. Zawsze tak robiłaś gdy czekałaś na coś co miało się stać i oboje wiedzieliśmy, że się stanie. Miałaś gotowy scenariusz w głowie. Wiedziałem to, czułem, bałem się i cieszyłem. Wiedziałem, że jakbym się na ciebie rzucił poddałabyś się i zrezygnowała ze swojej gry, ze swojego opracowanego wcześniej scenariusza i zrobiłabyś wszystko czego chcę.   Znowu weszliśmy na nasz dziwny poziom porozumiewania się bez słów, nie wiem do dziś jak to robiliśmy? To była mieszanka zapachów, spojrzeń, gestów, niezauważalnych ruchów... Poczułem to, że wiesz, że nie zepsuję ci zabawy.   Wysiadłaś, mówiąc tylko.   – O dziesiątej będę gotowa, wpadnij.   To już byłaś ty. Układ mięśni twojej twarzy zmienił się, gest dłoni dotykającej mojej ręki spoczywającej na kierownicy – to już byłaś dawna Ty. Emanowałaś słodkim, oblepiającym złem, złem dobra i usprawiedliwieniem grzechu. Moja wiara to znowu Ty. Chód, mimo sportowych butów, spodni i bluzy był już twoim chodem. To były kroki za którymi znowu pójdę w zło i ból, może śmierć. Nie to za dużo, a może nie za dużo...? Nieważne.   Ważne, że świat się znowu ułożył jak kiedyś. Dysonans poznawczy zniknął, mózg znalazł skrót aby się dłużej nie męczyć w tym rozwarstwieniu między moim powracającym uzależnieniem Tobą, a jakąś nową tobą, która nagle się zjawiła. Niby to przypadkiem? Niema nowej ciebie, nie ma przypadków. Niema nowej ciebie, nie ma nowej ciebie! Jest moja wyuzdana Ty, perfidna ale uczciwa, zła, słodka, gorzka, dobra, każda, tamta ale nie nowa.   I znowu jestem ja, wypełzłem, wspiąłem się znowu kilka stopni wyżej, a może spadam, może. Nieważne. Jest ta którą kocham, ale wole władzę dlatego nie umiem jej tego powiedzieć. Ona to wie i kocha mnie jeszcze bardziej na zawsze, aż do końca. Wybacza wszystko, nawet to, że nie umiałem skorzystać z pełni władzy jaką mi dała. Jest mądra wiedziała, że muszę dojrzeć, zrozumieć, ze takiego daru się nie odrzuca i przyszła po mnie gdy uznała, że to teraz, już. Teraz się nie cofnę przed żadną z jej prób bycia najszczęśliwszą na świecie. To się na pewno źle skończy. A może nie? Może wszystko będzie dobrze? Wątpię. Nieważne!   Dziesiąta, jestem punktualnie. Lubię punktualność, ład i porządek, czyste buty i zdrowe zęby, chaos i bród, krew i czystą ładnie złożoną i pachnącą szmatkę do okularów, bez żadnego pyłku, najmniejszego.   Pamiętam, jak wiedząc, że masz być gdzieś punktualnie specjalnie się spóźniałaś aby mnie zirytować i dać mi powód aby cie ukarać. Karą lekką, reprymendą nie słowną, przywołująca do porządku nieposłuszną Ciebie. Klaps, mocniejsze zaciśniecie mych palców na twoim nadgarstku, piękne i chore. Uwielbiałem. Oczywiście musiałaś mnie tego nauczyć, nie wiedziałem od razu, że to gra i nie przywiązywałam do tego uwagi. Pamiętasz?   -Spóźniłam się , nie jesteś zły? -Nie. I tu twoja smutna mina.   -Znów się spóźniłam, nie jesteś zły? -Nie, jest ok. Smutna mina.   -Spóźniłam się 10 min, przepraszam, nie jesteś zły? -Może trochę. Lekki uśmiech satysfakcji.   -A może bardzo? -Tak bardzo. -A jak bardzo, tak?   Twoja lewa dłoń chwyta moją i palce zaciska na twoim nadgarstku, dość mocno, bardzo mocno. Odpuszczam, cofam dłoń. Ponawiasz cała operację. Teraz już sam trzymam cię bardzo mocno, za mocno. Za mocno dla mnie, ale ty się uśmiechasz, drżysz, promieniejesz. Nauczyłem się, byłem dobrym uczniem. Cieszysz się? Na pewno tak, dziękuję!   Dziesiątą, otwierasz drzwi jesteś naga, umalowana lekko ale pięknie. Włosy, usta, szyja, mlecznobiała mapa twego ciała. Ostre małe piersi, nie. Okrągłe jakby bardziej nabrzmiałe, większe, nadal piękne. Jesteś w ciąży, wyraźny brzuszek, nie duży jeszcze ale ewidentny. Piękny, cudowny, artystyczny, idealny... Zły, burzący wszystko, złowieszczy, niesprawiedliwy. Dysonans poznawczy powraca. Mózg szuka w panice wyjaśnień, usprawiedliwień, ośmieszenia sytuacji... nie znajduje. Biało przed oczami, nie wiem co powiedzieć. Wciągasz mnie do środka.     -Widzieliśmy się ponad 7 miesięcy. A to trochę ponad piąty.   Mój mózg wraca do pozornej stabilności, dysonans poznawczy chowa się na chwilę. Pojawiają się pytania ale nie dajesz mi na nie czasu. Prowadzisz do pokoju, sadzasz mnie na fotelu. Pamiętam ten fotel, on mnie na pewno też. Nie tylko mnie, ale nigdy nie byłem zły. Brzydzę się hipokryzją. Stoisz przede mną, jesteś piękna jeszcze bardziej chora, przesadzona, przerysowana, namalowana moim marzeniem. Najskrytszym, niewypowiedzianym nawet tobie, ale ty je poznałaś, wyczytałaś w moich oczach, gestach i zapachu. Za chwile złożę ci hołd za to, że tylko ty mnie znasz, że jesteś w mojej chorej głowie i wiesz, i wiesz, i wiesz wszystko.   Klękasz przede mną, odgarniasz włosy, spinasz gumką. Rozumiem, dziś tylko tak, dobrze, rozumiem, rozumiem, ulegam. Wstaje z fotela, nie odrywając oczu od twoich oczu. Patrzysz z wdzięcznością ale i z oczekiwaniem na coś, nie łapiąc oddechu czekasz na coś, ewidentnie czekasz. Na co, co mam jeszcze zrobić, odwrócić się? Dobrze odwracam się ale widzę cie w odbiciu w oknie. Jest tak uchylone, że kąt nachylenia szyby pozwala mi widzieć fragment pokoju gdzie właśnie klęczysz. - nie zdajesz sobie sprawy z tego.   Widzę jak wyślizguję się z twoich ust. Wstajesz, jesteś w lekkim rozkroku. Co ty chcesz zrobić? Przecież zawsze... bez problemu... Czuję, że chcesz abym się odwrócił, odwracam się. Rozkładasz ręce. Cudowny mistyczny krzyż ciała twego... cudowny, oddany tylko mnie. Przybijcie mnie do niego na zawsze, na zawsze, nie zdejmujcie nigdy, nigdy! Stoisz tak chwilę. Co tu się dzieję? Nie wiem co zrobić kolejny raz przy tobie to samo... ile w tobie jest rzeczy nieodgadnionych, dziwnych, porąbanych i kochanych, miękkich i słodkich, kurwa ile?   Twoja ręka zbiera resztki mnie z twojej szyi, brody piersi. Mam podejść? Nie, lekkim ruchem głowy dajesz mi do zrozumienia, że nie, mimo że tylko pomyślałem to pytanie ty wszystko wiesz. Zaczynasz nacierać swój brzuch, cały, krągły, biały i piękny. Niżej, krocze, wkładasz palce do środka. Resztkę ocierasz o udo. Otwierasz usta a ja w zwolnionym tempie jakby ktoś zmienił obroty adapteru na winyle, słyszę twoje słowa...   -Teraz on jest twój! Niespłodzony, a tylko namaszczony tobą. Będzie ci łatwiej z niego zrezygnować jeśli... jeśli znowu cie zawiodę. Wtedy jego ojcem pozostanie człowiek...   -Jaki człowiek?   -Człowiek, po prostu człowiek.   -A ja kim jestem?   Uśmiechasz się tak jak kiedyś, tak jak wtedy gdy wszystko było moje, cudowne, gorące zimne, mokre, przeraźliwie suche, wieczne. Gdy była przestrzeń i ciasnota, ostra i łagodna, gdzie świata nie było bo nie zasłużył aby być. Niebo i piekło w jednym miejscu, w nas na nas, wszędzie.   Wskrzesiłaś Boga, potężnego Boga, który nie ma granic ni moralnych zahamowań! Który upaja się własną władzą i korzysta z niej każdego dnia, giganta realizującego swoje chore pragnienia. Przywołałaś go i wrócił do ciebie, i nauki twe jak świętość będzie realizował z tobą, najważniejsza. Nadal boi się powiedzieć swojej nauczycielce, swojej Bogini, że ją kocha. Ale jest mu z tym dobrze, bo wie, że ona tego nie oczekuje. A władza dana mu przez Ciebie sprawi, że teraz jest z tą, która go stworzył i pozwoliła żyć wśród zwykłych ludzi. Dziękuje ci Aniu! Nie będę musiał odwiedzać Twojego grobu. To będzie nasz wspólny grób, Dziękuję.    
    • @poezja.tanczy "Trzeba iść dokądkolwiek.Trzeba ufać drodze. Gnuśnieję, kiedy nigdzie z domu nie wychodzę." - Sztaudynger
    • @Stary_Kredens "Dobrze mieć obok siebie pomylonego", a w domyśle - bardziej wrażliwego. Pozdro.
    • @ja_wochen "ochłodzi nas słońce"- świetne.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...