Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

nauki ściśle powiązane


Rekomendowane odpowiedzi

uczę się chemii
tej między nami
przyciąganie ziemskie 
nas bardziej przyciąga do siebie
dzielimy się na zawsze
różnimy maksymalnie
z punktu wychylenia
do twoich ust mam tylko x drogi
więc poświęcę trochę życia
to jest czasu
i policzę ile dni jeszcze
serce będzie do ciebie bić
a o dzwięku twoich słów ust
głośniejszych niż moje myśli nocą
nie jestem w stanie zapomnieć
na trzeźwo
więc proszę ostatni raz o cząsteczkę ciebie
bez niej rozpadam się na atomy

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Literówka;

Po przeczytaniu tej frazy od razu mam wrażenie,

że Peelowie lądują w pozycji horyzontalnej ;p

Nie bardzo mi się ten wers podoba,

żeby jeszcze "dla ciebie", "przez ciebie", "z twojego powodu" - przełknęłabym,

ale to "do" mi nie pasuje, poza tym, serce raczej bije podczas życia ciągle,

więc mogłoby dla adresata bić szybciej niż normalnie :)

Zupełnie nie wiem, po co tutaj te usta,

wykreśliłabym je, gdyby to był mój tekst;

To by było fajne pod względem etymologicznym,

bo jak wiadomo atom = niepodzielny,

ale niestety wiemy już o obecności mniejszych cząstek elementarnych w przyrodzie ;)

 

Na koniec, żeby Cię już nie męczyć - pomysł na wiersz mi się podoba,

natomiast wykonanie - nie bardzo, popieściłabym jeszcze ten tekst merytorycznie,

ale może przesadzam, bo jestem fanką nawiązań do nauk ścisłych/empirycznych w poezji :))

Nie gniewaj się :)

 

Pozdrawiam :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @violetta Tak, popcorn, cola, i można śnić w najlepsze :)
    • Z cyklu: Śpiewnik pielgrzyma     Na sto trzydzieści jeden   Chodź ze mną Zabiorę Cię w podróż   Chodź ze mną Póki czas   Dwóch wędrowców Co chcą poznać świat   Dwóch wędrowców Co chcą poznać świata smak   Poczuć zimny wiatr na twarzy Sprawdzić jak się słońce żarzy   Zakochać się w nieznajomej Wspomnienia mieć miłe po niej   Zarobić trochę pieniędzy Aby nie umrzeć dziś z nędzy   Z przyjacielem kraść konie Bo z przyjacielem się nie tonie   Kochać, płakać, cieszyć się Tego chce wędrowiec we mnie   Iść i nie martwić się o jutro Nie potrzebne mi jest futro   I złote naszyjniki Wolę drewniane koraliki   Chodź zabiorę w podróż Cię Tam gdzie dni ciągną się   Tam gdzie słońce nie zachodzi I wszyscy są duchem młodzi   Chodź zabiorę w podróż Cię Tam gdzie dni ciągną się   Tam gdzie słońce nie zachodzi I wszyscy są duchem młodzi                 //Marcin z Frysztaka           Piszę opowieści, dialogi i wiersze   Wszystkie moje książki           Za darmo Znajdziesz na stronie:          wilusz.org  
    • Spójrz. Ten deszcz padał w 1954. I pada dalej. Dalej. Ten deszcz. Albowiem deszcz…   Nocne ulice miasta w żółtawych aureolach latarń. Migający neon. Bar dla samotnych ze znudzoną obsługą w brudnych  kitlach. Ktoś siedzi za szybą.   Pochylony nad talerzem owsianki czy kaszy mannej podlanej owocowym sokiem.   Nie wiem. Twarz skryta w dłoniach. Zgarbiony profil. Wytarta, szara marynarka…   Lśniące kocie łby…     Sunie powoli zgrzytający tramwaj, strzelając iskrami z pantografu.   Powiedz mi. Jak długo już cię nie ma?   Skąd?   Od kogo to bijące, nagłe cierpienie?   Milczysz…   Wiem. Nie jest lekko .   W kaskadach powietrza aerozol drobinek wody. Rozpryskują się na twoich wargach i rzęsach…   Skapują z gzymsów krople ciężkie jak niebo. Jak cała bez ciebie wieczność.    Przykładam ucho do rynny. A w niej jakieś kołatania, wiry strumieni.   Pochylone słupy latarń nad trotuarem. Porozwieszane sznury prądu od jednej do drugiej.   I znowu od drugiej do następnej…     Kołtuny. Supły… Szmaty…   Samochód tapla się w kałużach pełnych wody.   Księżyc uśmiecha się do mnie.   Nie. To nie księżyc, tylko globus biura podróży na dachu jakiejś kamienicy.   Przechylony…   Przejdę pod nim.   Przechodzę. Niech spadnie i zmiażdży…   W antykwariacie kurz na witrynie. Na blacie. Na okładkach książek…   Obok precjoza. Muszelki. Żaglowiec w butelce.   Wydłubana w korze maska czarownika.   Chiński cesarz budowniczy. Wypchany słowik zapomniany na półce.   Kto tu jest? Czy jest tu kto?   Przykładam twarz do zimnej szyby, wypatrując najmniejszego szczegółu wśród mżących pikseli samotności…   Lecz jedynie wiatr targa połami dziurawego płaszcza a wraz z nim szumi w uszach piskliwa cisza.…   A więc nie ma tu ciebie. I nigdy nie było…   Za płotem szeleszczą płachty folii na placu budowy.  I tarmoszą się nisko przy wilgotnych grudach rozkopanej ziemi.   Ze zmory. Te widma ze snu udręczone cierpieniem.   Szpalty fruwających gazet niczym łopoczące ptaki lepiące się do skroni…   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-18)      
    • Aniet S., nie zabijaj jaj i baz Einsteina.            
    • @iwonaroma oj, jak często!

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...