Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

dla niej


Leszek

Rekomendowane odpowiedzi

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jesli chcemy by utwór był czytany pod dyktando, wtedy moim skromnym zdaniem musimy używać interpunkcji. Kazda kropka przecinek musi być w tym miejscu gdzie trzeba. W ten sposób prowadzimy czytelnika za rękę. Jesli zrezygnujemy z interpunkcji musimy sie liczyc tym ze wiersz nie zostanie zrozumiany lub może byc interpretowany na rozne sposoby. można szatkowac wiersz wersami i wtedy podobnie uzyskamy przerwy w miejscach oddechu lecz czasem zapis wygląda śmiesznie. Chyba szarobury pisal o autorce ktora zostawiala w wersie samo "i". Tak ja to rozume czasem staram się cxytac po kilka razy jeden wiersz z roznymi przystankami i czasem odkrywam calkowicie inne znaczenie. 

hawk

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

OK, oczywiście - jeśli sobie nie życzysz, to więcej nie będziemy o tym rozmawiać. Nie mniej wiersz wolny to nie znaczy nierytmiczny, a rytmiczny z kolei nie znaczy klasyczny. :)

To Ty, Leszku, rytmizujesz swoje wiersze klasycznie, a tylko niektóre wersy nagle odskakują od Twojego klasycznego rytmu. I właśnie dlatego kłują.

Natomiast wiersz wolny ma rytm - ma, ale nieregularny właśnie, jakiego Ty wcale nie stosujesz. Nie stosujesz nieregularnych rytmów, ani trochę.

Tylko tyle na koniec.

Pozdrawiam Cię serdecznie i z prawdziwą przyjaźnią, nie złość się. :)

 

PS. Nie słyszałeś o Ildefonsie??? Jak mam to rozumieć? :O

Edytowane przez Oxyvia (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Joasiu tak ja słyszałem i znam Ildefonsa, i jego nieregularne strofy, jak i Ty z całą pewnością znasz słowo sarkazm. Zastanowiło mnie po czym rozpoznajesz rytm w wierszach wolnych, a moim strofom kategorycznie odbierasz występowania rytmu, oczekując rytmizacji klasycznej, a nie rytmizacji jaką widzisz w wierszach wolnych. Nawet w wierszach klasycznych odbiega się od klasycznego, średniówkowego rytmu, chcąc coś podkreślić. Ponieważ Cię lubię, to powiem, że nie lubię w Tobie kategoryzacji wypowiedzi. Jeśli Ty czegoś nie dostrzegasz, to wybacz, ale nie jesteś wyrocznią w opisanych zjawiskach i tak samo, jeśli Ty nie podążasz ścieżką interpretacyjną, to nie znaczy, że autor ma cytowane wersy zmieniać, o czym niegdyś dyskutowaliśmy. Myślę, że wyczerpaliśmy temat, a pozostałym użytkownikom portalu pozostawimy naszą argumentację do własnej oceny. :)

Edytowane przez Leszek (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Otóż to, dlatego właśnie w niektórych tekstach niezbędna jest interpunkcja. :)

A w innych - nie. Ale to jest najwyższa szkoła jazdy - żeby napisać wiersz bez interpunkcji tak, iżby każdy mógł go zrozumieć zgodnie z zamierzeniem autora.

Mnie też się to często nie udaje. Dlatego przeważnie stosuję jednak interpunkcję. Zależy mi na tym, żeby być dobrze rozumianą - po to mówię i piszę do ludzi.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Joasiu nie, nie i jeszcze raz nie. Marcin napisał: czasem staram się czytać po kilka razy jeden wiersz z rożnymi przystankami i czasem odkrywam całkowicie inne znaczenie, wg. mnie o to chodzi w poezji, aby chadzała czytelniczymi interpretacjami. Minęły czasy (a może w szkołach nie?), że uczniowie byli katowani i dostawali dwóję, gdy nie trafili do odautorskiej interpretacji. Zadrwił sobie z tego Julian Tuwim w wierszu: Do krytyków, który opisał banalne wydarzenie, a interpretatorzy starali się temu dorobić uszy. 

Ja w przeciwieństwie do Ciebie nie oczekuję, aby czytelnik rozwiązał rebus i tym bardziej nie oczekuję, aby czytelnik trafił, bo tylko wtedy będę usatysfakcjonowany, że jak piszesz zrozumiał wiersz zgodnie z zamierzeniem autora. Oczekuję, aby czytelnik został pobudzony moimi strofami do interpretacji zgodnej ze swoim widzeniem, ze swoimi przeżyciami i w ten sposób wiersz poruszy czułe struny jego odczuć i wyobrażeń. Rozumiem jednak Twoje oczekiwania i pomimo tego, że moje są diametralnie różne, to szanuję je. Pozdrawiam. Leszek

 

PS. Cytat przypisywany mi, jest autorstwa Marcina.

Edytowane przez Leszek (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Rozumiem i wiem, że taka jest teraz moda. Ale ja się z tym nie zgadzam. Jeśli piszę coś dla ludzi, to po to, żeby coś im powiedzieć od siebie, coś przekazać, a nie po to, żeby tylko poruszyć ich wyobraźnię i osobiste wspomnienia. Do tego wystarczy obraz, zdjęcie, czasem melodia... Nie potrzeba do tego słów. A jeśli już coś mówimy albo piszemy, to po to, żeby inni to zrozumieli (i przeżyli).

OK, masz inny pogląd także i na tę sprawę - komunikacji poetyckiej. W porządku. Niech każde zostanie przy swoim.

PS. Nie, w szkole nie minęły czasy nauki czytania ze zrozumieniem. :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

No to kontynuujmy dyskusję na argumenty. Spójrz na interpretacje lubianego przez Ciebie wiersza K.I. Gałczyńskiego: Prośba o wyspy szczęśliwe.

 

Przywołajmy raz jeszcze wiersz:

 

Prośba o wyspy szczęśliwe

 

A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,
wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,
ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,
we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu.

Pokaż mi wody ogromne i wody ciche,
rozmowy gwiazd na gałęziach pozwól mi słyszeć zielonych,
dużo motyli mi pokaż, serca motyli przybliż i przytul,
myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością.

 

i oficjalną interpretację tego wiersza:

 

Wyspy szczęśliwe to w mitologii greckiej część Hadesu, w której było miejsce zarezerwowane dla ludzi dobrych, pełnych wszelkich cnót. Po śmierci mogli tam cieszyć się wiecznym spokojem i szczęściem. Dla poety są symbolem świata pełnego miłości i rozkoszy. Zwraca się bezpośrednio do ukochanej osoby, prosi, aby zabrała go do tego wspaniałego świata. Używa określeń: zacałuj, ukołysz, uśpij, zasyp, otumań i nie przebudź – jakby chciał powiedzieć: nie przestawaj robić tych rzeczy, ponieważ one są oznaką wielkiej miłości, zaufania do partnerki, a także przyjemności.W drugiej strofie podmiot prosi, aby ukochana pokazała mu wielkie wody, rozmowy gwiazd, by pozwoliła mu słuchać motyle. Chce przybliżyć się do nich i czuć miłość swojej partnerki. Motyle mogą być symbolem emocji i rozkoszy przepływającej przez ciało partnerki. Podobnie woda i zieleń mogą symbolizować cały wielki świat przyjemności, jaki towarzyszy erotyce, aktowi miłości – stanowi on jedną z najpiękniejszych momentów, czynności, jakie człowiek wykonuje w życiu, uruchamiając wszystkie zmysły rozkoszy i będąc szczęśliwym.

 

Ale popatrzmy jeszcze na inne warianty interpretacji tego wiersza:

 

WARIANT I Poeta prosi, aby partnerka “uśpiła go”, ale wydaje się, iż nie ma najmniejszego zamiaru spać w tej chwili. Sen jest symbolem odejścia ze świata realnego do tego wymarzonego, przyjemnego, skojarzonego z miłością. Wiersz ma charakter erotyczny a “wyspy szczęśliwe” są tu symbolem raju i szczęścia, jakie osiąga para kochanków podczas aktu miłości – ta interpretacja najbardziej mi odpowiada.
WARIANT II Można wskazać na elementy oniryczne – senne i interpretować wiersz jako hymn na cześć snu.
WARIANT III Wiersz ten może być pożegnaniem kochanków, z których jedno umiera.
WARIANT IV To prośba dziecka usypianego przez matkę.

 

Są one spójne i można doszukać się w słowach Gałczyńskiego potwierdzenia takich interpretacji. Czy jeżeli ktoś nie trafił za autorem i podążył swoją ścieżką interpretacji, w jednym z wariantów, albo dopatrzył się jeszcze innego wariantu, to wiersz coś stracił? Autor napisał go pod wpływem jakiegoś bodźca i oddał wiersz czytelnikom. Czy powinien się zżymać, że podążyli innymi ścieżkami, czytając jego słowa?  

Kiedyś doświadczyłem podobnych reakcji czytelniczych pod wierszem "Jałmużnik", który doczekał się także kilku spójnych interpretacji, diametralnie różniących się od siebie. Byłem zafascynowany takimi reakcjami i nie w głowie było mi aby złościć się na nieautorskie interpretacje, a wręcz przeciwnie, byłem zadowolony faktem, że słowa mogą tak rozbudzić wyobraźnię czytelnika.

Edytowane przez Leszek (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

 

Święta prawda, jeśli nie przenajświętsza;

 

od siebie dodam, iż niejednokrotnie zamieniam wyraz jednoznaczny określeniem wieloznacznym, by uatrakcyjnić odbiór treści.

Dlatego zdarza się, że np. zamierzony przeze mnie erotyk, odebrany został niedawno nie tylko jako erotyk, ale również jako wiersz nostalgiczny, smutny, co było dla mnie całkowitym zaskoczeniem, bez ujmy dla erotyku.

Serdecznie pozdrawiam Autora.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ta interpretacja nie różni się dla m,nie od "oficjalnej", jak ją nazwałeś. Nie widzę różnicy.

I ja też uważam, że wiersz wyraża to właśnie, nie co innego. :)

Nie można, bo są tu takie słowa, jak: zacałuj, ukołysz itp. Cały wiersz jest pisany w formie apostrofy i wyraźnie ma zabarwienie miłośne. Jeśli interpretować go jako pochwałę snu, to tylko snu o miłości i ukochanej - czyli na jedno wychodzi. :)

Nie może. W wierszu nie ma ani słowa o rozstaniu czy pożegnaniu, przeciwnie - jest prośba o dalszą wspólną "podróż" na wyspy szczęśliwe. Wiersz jest pogodny, nie ma w nim cienia tragedii, jaką byłoby rozstanie czy śmierć. Taki odbiór byłby nadinterpretacją.

A jakie dziecko zwraca się do mamy takimi słowami:

 

A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,
wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,
ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,
we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu.
(...)
myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością.

 

Szczególnie te frazy nie są ani w calu frazami możliwymi do wypowiedzenia przez małe dziecko. Cały wiersz jest wypowiedzią dorosłego człowieka, ale te frazy szczególnie. Żadne dziecko nie mówi ani nie myśli w ten sposób, Leszku. Znów nadinterpretacja.

Tak więc jednak nie każda interpretacja jest dopuszczalna i trzeba umieć czytać ze zrozumieniem. Bo nic w wierszu nie bywa przypadkowe (mówię o prawdziwych poetach).

 

A co innego dodanie do interpretacji własnych przeżyć i wspomnień. Co innego zrozumieć wiersz i dodać na przykład: "Ja też kiedyś byłam tak zakochana, że pragnęłam uciec z moim lubym gdzieś w zaświaty, do jakiegoś raju, na wyspy szczęśliwe". A kto inny powie: "Uciec? A ja, kiedy byłem zakochany, myślałem tylko o tym, żeby cały świat przestał istnieć, a zostalibyśmy tylko my dwoje - i to byłyby te wyspy szczęśliwe". Jeszcze kto inny może powiedzieć: "Dla mnie te wyspy szczęśliwe to odcięcie się od tysięcy spraw, które przeszkadzają w miłości i oddzielają od siebie ludzi, na przykład praca, załatwianie różnych spraw w urzędach, wyjazdy, dalsza rodzina, kłopoty, problemy itp." To wszystko będą indywidualne przeżycia wiersza, związane z odmiennością odczuwania i myślenia, i wspomnień ludzi.

Ale interpretacja może być tylko jedna - zgodna ze słowami autora.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Jeszcze jedno, Leszku: mnie tez nigdy by nie przyszło do głowy złościć się na czytelników, jeśli każdy z nich ma inną interpretację i widzi całkiem co innego w moim wierszu. Złościłabym się na siebie, bo to by znaczyło tylko tyle, że mój wiersz okazał się bełkotem.

(Nie piszę tu o "Jałmużniku", bo go nie znam).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Ciekawe podsumowanie. Czyli wiersz K.I. Gałczyńskiego w konkluzji Twojej wypowiedzi jest bełkotem, bo mógł być wieloznacznie interpretowany. 

 

PS Jałmużnik i jego interpretacje są na Orgu.

Edytowane przez Leszek (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Mam spokój, spokój na który zarobiłem tymi miesiącami z Tobą, cudownymi, pięknymi, najgorszymi, brudnymi. Nie muszę kłamać, uciekać ani ranić, nic nie muszę. Głowa żyje, ciało umarło, nie potrzebuję go już. Było tylko dla ciebie, ona też już go nie ma, jestem tylko swój, niczyj, każdej, żadnej? Nieważne! Pracuję, oddycham, nudzę się i nawet nie wspominam tej intensywności pachnącej potem, krwią i strachem przed samym sobą uszczęśliwiającym cię tak łatwo, za łatwo. Czy faktycznie łatwo? Na pewno łatwiej. Nie było kwiatów, idiotycznych randek, trzymania się za ręce i kłódek zapinanych na mostach. Nie było zazdrości, nie było obawy, że odejdziesz. Tak nie było łatwiej, było bardzo łatwo.   Władza jest łatwa. Szczególnie dana a nie zdobyta. Jeśli ktoś daje ci władzę nad sobą to wiesz, że jest słaby i bezbronny – wyrafinowany może. Cokolwiek zrobisz i tak wróci i poprosi o więcej. Ty nie wracałaś bo nie uciekałaś. Byłaś i prosiłaś o więcej, co raz więcej wszystkiego co złe, gorszące, brudne – uszczęśliwiające, wywołujące twój uśmiech i radość, chorą radość. Ja uciekłem, nieważne.   Tak, czasem myślę o tobie, często nawet ale bardziej z ciekawości co u ciebie, gdzie pracujesz teraz, czy masz kogoś? Normalna ciekawość nic więcej. Czyste powietrze jest wspaniałe. Nie okleja nie otumania, nie wdziera się swoim jadem w nozdrza a delikatnie napełnia płuca i pozwala myśleć o zwykłych rzeczach. Co w telewizji, jaki był wynik meczu. Kebab czy chińczyk a może bar mleczny? Nieważne. A może właśnie ważne? Płynę. Wracam z lunchu, jeszcze kilka godzin wśród tych ludzi i do domu. Jest piątek a potem dwa dni przed telewizorem, może rower, może? Zobaczymy. Wchodzę do windy, jadę na górę... jakoś wolniej niż zwykle, może mi się zdaje. Nie zdaje mi się, na pewno wolniej i jakoś duszno, nie miło, lepko... czuje niepokój, strach... Skąd taka zmiana? Podświadoma reakcja na coś co mnie czeka... zapomniałem o jakimś terminie? Chyba nie, dziś nic nie mam, na pewno nic nie mam. Nieważne.   Drzwi się rozsuwają, powoli wszystko jest jeszcze wolniej. Wychodzę, dwa kroki, trzy, pięć, dziesięć. Skręcam w korytarz... ramię i tułów skręcają, obrót bioder, krok nadaje kierunek w lewo, ale głowa nadal jest wyprostowana. Wzrok powoli podażą po ścianie aby razem z głową dogonić resztę ciała. Dogonił. Świat staje w miejscu... Na końcu korytarza stoisz Ty. Dlaczego mi to robisz, po co tu przyszłaś? Odwracasz głowę w moją stronę, uśmiechasz się do mnie. Uśmiechasz, ale inaczej, zwyczajnie, ludzko, przyjacielsko. Dziwne, bardzo dziwne. Mam dwie sekundy, żeby udać, że o czymś zapomniałem i odwrócić się, odejść. Dwie sekundy to dużo, bardzo dużo – mało, za mało! Trafiam wzrokiem na twój wzrok. Wszystko wokoło rusza w normalnym tempie, wraca do normy.   Ale nie we mnie, płonę, widzę wszystko co było między nami. Czuję twój smak, zapach, dotyk. Mam w ustach twoją ślinę, twoją krew twój oddech i pot. Wszystko wraca. Nie chcę tego, to nie może powrócić, tego nie ma, to jest już nie moje... Moje, tylko moje, nasze, cudowne złe i wspaniałe! Chcę tego pragnę. Rzuć się na mnie tu przy wszystkich. Zgwałć mnie całą sobą, wyryj mi na twarzy krwawe bruzdy, miej mnie całego. Pozwól mi się uderzyć, raz drugi pozwól mi być Bogiem raz jeszcze!   Nałóg, jesteś jak nałóg, samo-wytwarzający się narkotyk w moich żyłach. To wszystko co się właśnie stało, zwolniony czas, brak oddechu i lęk... teraz już wiem, że to reakcja na twoja bliskość. Wróciłaś w mój krwiobieg, płyniesz we mnie, ożywiasz moje martwe ciało. Ja żyję, umieram ze strachu ale żyję. Widzę cie co raz bliżej i bliżej. Pamiętasz ten moment, prawda?   -Cześć, przyszłam po resztę moich dokumentów. Miło cie widzieć, co słychać? -Wszystko dobrze, a co u ciebie? - Pytam ledwo nad sobą panując.   Rozmawiamy o czymś, nie pamiętam o czym, nie zapisywałem w głowie tej rozmowy. Chyba była taka zwykła, normalna jak u zwykłych ludzi. Chyba, bo nic nie pamiętam. Było dziwnie, ty byłaś dziwna, inna. Sportowa bluza, buty, zwykłe spodnie, dziwne. Nie znałem cię takiej. Wyglądałaś inaczej, nadal piękna, niewyobrażalnie piękna. Już nie, bardzo szczupła, a po prostu szczupła, zgrabna idealnie zawsze. Coś się zmieniło, nowy partner, normalna relacja, szczęście rodzinne? Ale ty? No może, raczej nie, ale może? Nieważne.   Uspokoiłem się, zacząłem słyszeć co mówisz i zapamiętywać naszą konwersację.   -O której kończysz? - zapytałaś   -Jak zwykle około piętnastej, jest piątek.   -Super, ja muszę jeszcze tu coś załatwić. Podrzucisz mnie do do domu? Mieszkam tam gdzie mieszkałam.   -Tak nie ma sprawy, jasne.   -Super to lecę do kadr.   Pocałowałaś mnie w policzek i poszłaś w stronę biur jakby nigdy nic. To było takie zwykłe, takie ludzkie, normalne. Nudne w chuj! Nie nasze, nie twoje. Nie ma już nas, wiem. Ale taka zmiana w twoim zachowaniu, podejściu do świata, co to ma być?   Do końca dnia miałem jeszcze 2 godziny ale były to najgorsze godziny. Godziny kombinowania, wyobrażania sobie różnych scenariuszy. No ok, możemy być kolegami, znajomymi, przyjaciółmi chyba dam radę. Nie no jak dam radę? Czuje już te boską władzę, uśpioną - nie pewną nowej sytuacji, ale dawka ciebie już jest we mnie. Ja już czuje twoje białe uda zaciśnięte na mnie tak jak kiedyś, smak twoich stóp w moich ustach, ślizgam się po twoich mokrych ostrych piersiach, władam każdym twoim gestem, jesteś moja jak kiedyś. Ja wróciłem, wróciłem kurwa!!!   Przez całą drogę, gdy odwoziłem cię do domu, wiedziałaś już co zrobiłaś pojawiając się po tych 7 miesiącach. Wiedziałaś i z każdą minutą byłaś bardziej dumna i triumfowałaś jak kiedyś. Nie zamieniliśmy ani słowa. Po co, nie trzeba, nie warto. Niech zwykli ludzie marnują usta na rozmowę, to nie dla nas to dla nich, tych maluczkich, gorszych. Lepszych może? Nieważne. Pół godziny w samochodzie i cisza, nic tylko twoje uśmiechy, skrywane zagryzanie ust i ten słodki sposób w jaki przebierałaś stopami. Prawie niezauważalnie, dyskretnie - godnie. Zawsze tak robiłaś gdy czekałaś na coś co miało się stać i oboje wiedzieliśmy, że się stanie. Miałaś gotowy scenariusz w głowie. Wiedziałem to, czułem, bałem się i cieszyłem. Wiedziałem, że jakbym się na ciebie rzucił poddałabyś się i zrezygnowała ze swojej gry, ze swojego opracowanego wcześniej scenariusza i zrobiłabyś wszystko czego chcę.   Znowu weszliśmy na nasz dziwny poziom porozumiewania się bez słów, nie wiem do dziś jak to robiliśmy? To była mieszanka zapachów, spojrzeń, gestów, niezauważalnych ruchów... Poczułem to, że wiesz, że nie zepsuję ci zabawy.   Wysiadłaś, mówiąc tylko.   – O dziesiątej będę gotowa, wpadnij.   To już byłaś ty. Układ mięśni twojej twarzy zmienił się, gest dłoni dotykającej mojej ręki spoczywającej na kierownicy – to już byłaś dawna Ty. Emanowałaś słodkim, oblepiającym złem, złem dobra i usprawiedliwieniem grzechu. Moja wiara to znowu Ty. Chód, mimo sportowych butów, spodni i bluzy był już twoim chodem. To były kroki za którymi znowu pójdę w zło i ból, może śmierć. Nie to za dużo, a może nie za dużo...? Nieważne.   Ważne, że świat się znowu ułożył jak kiedyś. Dysonans poznawczy zniknął, mózg znalazł skrót aby się dłużej nie męczyć w tym rozwarstwieniu między moim powracającym uzależnieniem Tobą, a jakąś nową tobą, która nagle się zjawiła. Niby to przypadkiem? Niema nowej ciebie, nie ma przypadków. Niema nowej ciebie, nie ma nowej ciebie! Jest moja wyuzdana Ty, perfidna ale uczciwa, zła, słodka, gorzka, dobra, każda, tamta ale nie nowa.   I znowu jestem ja, wypełzłem, wspiąłem się znowu kilka stopni wyżej, a może spadam, może. Nieważne. Jest ta którą kocham, ale wole władzę dlatego nie umiem jej tego powiedzieć. Ona to wie i kocha mnie jeszcze bardziej na zawsze, aż do końca. Wybacza wszystko, nawet to, że nie umiałem skorzystać z pełni władzy jaką mi dała. Jest mądra wiedziała, że muszę dojrzeć, zrozumieć, ze takiego daru się nie odrzuca i przyszła po mnie gdy uznała, że to teraz, już. Teraz się nie cofnę przed żadną z jej prób bycia najszczęśliwszą na świecie. To się na pewno źle skończy. A może nie? Może wszystko będzie dobrze? Wątpię. Nieważne!   Dziesiąta, jestem punktualnie. Lubię punktualność, ład i porządek, czyste buty i zdrowe zęby, chaos i bród, krew i czystą ładnie złożoną i pachnącą szmatkę do okularów, bez żadnego pyłku, najmniejszego.   Pamiętam, jak wiedząc, że masz być gdzieś punktualnie specjalnie się spóźniałaś aby mnie zirytować i dać mi powód aby cie ukarać. Karą lekką, reprymendą nie słowną, przywołująca do porządku nieposłuszną Ciebie. Klaps, mocniejsze zaciśniecie mych palców na twoim nadgarstku, piękne i chore. Uwielbiałem. Oczywiście musiałaś mnie tego nauczyć, nie wiedziałem od razu, że to gra i nie przywiązywałam do tego uwagi. Pamiętasz?   -Spóźniłam się , nie jesteś zły? -Nie. I tu twoja smutna mina.   -Znów się spóźniłam, nie jesteś zły? -Nie, jest ok. Smutna mina.   -Spóźniłam się 10 min, przepraszam, nie jesteś zły? -Może trochę. Lekki uśmiech satysfakcji.   -A może bardzo? -Tak bardzo. -A jak bardzo, tak?   Twoja lewa dłoń chwyta moją i palce zaciska na twoim nadgarstku, dość mocno, bardzo mocno. Odpuszczam, cofam dłoń. Ponawiasz cała operację. Teraz już sam trzymam cię bardzo mocno, za mocno. Za mocno dla mnie, ale ty się uśmiechasz, drżysz, promieniejesz. Nauczyłem się, byłem dobrym uczniem. Cieszysz się? Na pewno tak, dziękuję!   Dziesiątą, otwierasz drzwi jesteś naga, umalowana lekko ale pięknie. Włosy, usta, szyja, mlecznobiała mapa twego ciała. Ostre małe piersi, nie. Okrągłe jakby bardziej nabrzmiałe, większe, nadal piękne. Jesteś w ciąży, wyraźny brzuszek, nie duży jeszcze ale ewidentny. Piękny, cudowny, artystyczny, idealny... Zły, burzący wszystko, złowieszczy, niesprawiedliwy. Dysonans poznawczy powraca. Mózg szuka w panice wyjaśnień, usprawiedliwień, ośmieszenia sytuacji... nie znajduje. Biało przed oczami, nie wiem co powiedzieć. Wciągasz mnie do środka.     -Widzieliśmy się ponad 7 miesięcy. A to trochę ponad piąty.   Mój mózg wraca do pozornej stabilności, dysonans poznawczy chowa się na chwilę. Pojawiają się pytania ale nie dajesz mi na nie czasu. Prowadzisz do pokoju, sadzasz mnie na fotelu. Pamiętam ten fotel, on mnie na pewno też. Nie tylko mnie, ale nigdy nie byłem zły. Brzydzę się hipokryzją. Stoisz przede mną, jesteś piękna jeszcze bardziej chora, przesadzona, przerysowana, namalowana moim marzeniem. Najskrytszym, niewypowiedzianym nawet tobie, ale ty je poznałaś, wyczytałaś w moich oczach, gestach i zapachu. Za chwile złożę ci hołd za to, że tylko ty mnie znasz, że jesteś w mojej chorej głowie i wiesz, i wiesz, i wiesz wszystko.   Klękasz przede mną, odgarniasz włosy, spinasz gumką. Rozumiem, dziś tylko tak, dobrze, rozumiem, rozumiem, ulegam. Wstaje z fotela, nie odrywając oczu od twoich oczu. Patrzysz z wdzięcznością ale i z oczekiwaniem na coś, nie łapiąc oddechu czekasz na coś, ewidentnie czekasz. Na co, co mam jeszcze zrobić, odwrócić się? Dobrze odwracam się ale widzę cie w odbiciu w oknie. Jest tak uchylone, że kąt nachylenia szyby pozwala mi widzieć fragment pokoju gdzie właśnie klęczysz. - nie zdajesz sobie sprawy z tego.   Widzę jak wyślizguję się z twoich ust. Wstajesz, jesteś w lekkim rozkroku. Co ty chcesz zrobić? Przecież zawsze... bez problemu... Czuję, że chcesz abym się odwrócił, odwracam się. Rozkładasz ręce. Cudowny mistyczny krzyż ciała twego... cudowny, oddany tylko mnie. Przybijcie mnie do niego na zawsze, na zawsze, nie zdejmujcie nigdy, nigdy! Stoisz tak chwilę. Co tu się dzieję? Nie wiem co zrobić kolejny raz przy tobie to samo... ile w tobie jest rzeczy nieodgadnionych, dziwnych, porąbanych i kochanych, miękkich i słodkich, kurwa ile?   Twoja ręka zbiera resztki mnie z twojej szyi, brody piersi. Mam podejść? Nie, lekkim ruchem głowy dajesz mi do zrozumienia, że nie, mimo że tylko pomyślałem to pytanie ty wszystko wiesz. Zaczynasz nacierać swój brzuch, cały, krągły, biały i piękny. Niżej, krocze, wkładasz palce do środka. Resztkę ocierasz o udo. Otwierasz usta a ja w zwolnionym tempie jakby ktoś zmienił obroty adapteru na winyle, słyszę twoje słowa...   -Teraz on jest twój! Niespłodzony, a tylko namaszczony tobą. Będzie ci łatwiej z niego zrezygnować jeśli... jeśli znowu cie zawiodę. Wtedy jego ojcem pozostanie człowiek...   -Jaki człowiek?   -Człowiek, po prostu człowiek.   -A ja kim jestem?   Uśmiechasz się tak jak kiedyś, tak jak wtedy gdy wszystko było moje, cudowne, gorące zimne, mokre, przeraźliwie suche, wieczne. Gdy była przestrzeń i ciasnota, ostra i łagodna, gdzie świata nie było bo nie zasłużył aby być. Niebo i piekło w jednym miejscu, w nas na nas, wszędzie.   Wskrzesiłaś Boga, potężnego Boga, który nie ma granic ni moralnych zahamowań! Który upaja się własną władzą i korzysta z niej każdego dnia, giganta realizującego swoje chore pragnienia. Przywołałaś go i wrócił do ciebie, i nauki twe jak świętość będzie realizował z tobą, najważniejsza. Nadal boi się powiedzieć swojej nauczycielce, swojej Bogini, że ją kocha. Ale jest mu z tym dobrze, bo wie, że ona tego nie oczekuje. A władza dana mu przez Ciebie sprawi, że teraz jest z tą, która go stworzył i pozwoliła żyć wśród zwykłych ludzi. Dziękuje ci Aniu! Nie będę musiał odwiedzać Twojego grobu. To będzie nasz wspólny grób, Dziękuję.    
    • @poezja.tanczy "Trzeba iść dokądkolwiek.Trzeba ufać drodze. Gnuśnieję, kiedy nigdzie z domu nie wychodzę." - Sztaudynger
    • @Stary_Kredens "Dobrze mieć obok siebie pomylonego", a w domyśle - bardziej wrażliwego. Pozdro.
    • @ja_wochen "ochłodzi nas słońce"- świetne.
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...