Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Instynkt samozachowawczy


div_ser

Rekomendowane odpowiedzi

więc jeśliś żoną wykształciucha
albo wprost mówiąc solitera
i gdy świadomość ci doskwiera
że on wulkanem nudy bucha

I jeśli brak ci w życiu druha
Druha, co dmuchnie w pustkę życiem
Abyś wiedziała, że posucha
na szczęście nie przydarzy ci się

Pluń na dokument co w archiwum
do śmierci twej zbutwieje prawie
Się nie zawali uniwersum
Gdy się zapomnisz i po sprawie

Już nigdy jego mikroświata
z nim nie podzielisz bo i po co
marnować z nim kolejne lata
powiew powietrza wdeptać w błoto ?

Zaplątać się w labirynt mazi
utonąć i już nie wypłynąć ?
Nawet się Bozia nie obrazi
i się zawaha czy cię przekląć

Gdy możesz z jego życia zniknąć
Zrób to czym prędzej, już o brzasku
By jego treścią nie przeniknąć
I nie zadusić się w potrzasku

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Twarde wersy o wysysani

 

u życia innym. Wampiryzm emocjonalny wyczuwam. 

 

Gniew przemówił we mnie z tych wersów, ale słuszny gniew, choć destrukcyjny. 

Nie wiem czy ta piosenka ze słowami J. Tuwima, jest tutaj na miejscu. Wg mnie tak. 

Dziwnie drażniący wiersz - podoba mi się jego decyzyjność. 

 

TYLKO JAKOŻ MI OSTATNIA ZWROTKA NIE PASUJE

To już jej  decyzja. Może ona chce się "zadusić w jego potrzasku.?

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

Edytowane przez Justyna Adamczewska (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Elewacje kamienic w słońcu padającym z ukosa. Puste ulice jakiegoś tkliwego lata. W jakiejś zatajonej otchłani czasu.   Przechodziłem tędy wiele razy. Przechodząc, przechodzę raz jeszcze…   I wciąż jeszcze…   W powiewie nostalgii lekkiej jak piórko przelatującego ptaka.   Przemieszczam się w tej iluminacji powolnym krokiem, w tej pustce zagubienia.   Idąc śladem kogoś dawnego. Kogoś, kto szedł tędy na starej, pozrywanej celuloidowej taśmie.   Tak oto tkwiąc jeszcze połową ciała w przeszłości, drugą wnikam w przyszłość. Przenikając teraźniejszość w nagłym błysku pamięci.   Jakie to lata? 50. XX wieku.   Coś koło tego.   Stojące na poboczach auta połyskują grubymi wargami chromowych zderzaków.   Ich spocone czoła szyb, masywnych karoserii.   Czuć od nich benzyną i nadtopioną gumą.   Stoją samotne. Nagrzane słońcem…   Parkowe ścieżki z chrzęszczącym pod stopami żwirem…   Most ze spiralą schodów po obu brzegach rzeki, w której ryby opadają z pluskiem srebrzystą płetwą.   Postukują cicho świetliste w wietrze okna. Poruszane niczyją ręką.   Ceglany mur… Siatka ogrodzenia…   Za siatką żywopłot w gąszczu trawy.   Korzenie… bez woni.     Kwiaty w betonowych donicach.   I furtka do ogrodu, co się otwiera z cichym skrzypieniem…   .(Włodzimierz Zastawniak, 2024-0424)      
    • Jakby feniksy, słowiańskie rarogi, Wzbiły się w niebo ze zgliszcz i popiołów, Kiedy krzyż upadł, bo cięższy niż ołów - Tak ze snu się budzą rodzime bogi.   Niebo dziś płonie w pożodze obłoków, Za wysokie są te niebiańskie progi, Ciałem bogaty, acz duchem ubogi Człowiek, który sięga poza zmysł wzroku.   Tyle krwi Słowian wciąż i dzisiaj płynie, Czerwień jej płomień przypomina z lekka, Jak ten ognisty płyn, który to w czynie -   Z ciał poranionych przez oręż wytryska. Mówię obcym bóstwom dzisiaj - głośne nie! Powstaje z martwych chramu żywa... mekka.
    • pomalowani  światłem lampionów i cieniem rabat rozwiązujemy kolorowe chusty tęczy   na wpół materialni w świętej niepamięci   drwimy z próżni      
    • O ile świat w międzyczasie nie rozpadnie się w pierwociny, marne zalążki całkiem nowych kalendarzy i zegarów mierzących zupełnie inaczej.   Wszystkie słowa zostaną unieważnione, zapisane karty posłużą jako konfetii, tylko nie będzie komu wznosić toastów, kieliszki zamarzną w opróżnionej przestrzeni.   Oczywiście to mało prawdopodobne, więc będę musiał usiąść nad kartką, cholernie pustą i ją wypełnić strasznie nierównym pismem.   Ech, przekleństwo nawiedzonych.
    • Zdecydowanie piekło, zresztą tam mam wielu znajomych...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...