Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

A mama, ta mama?


ja_bolek

Rekomendowane odpowiedzi

Tyrol  okala  koloryt.

Igor  -  amigo  -  rogi   ma,  rogi.

Góral  -   a   w  oku  -   kowala   róg.

Imał  kota  tato  kłami.

Da   rumu    Murad.

Me  i  karoce  -  vip   Iveco,  rakiem.

Ileż  na  omlet  jaj  Telmo   Anżeli?

 

Palindrom segmentowy.

 

    "   pytonom  małym  myłam   monotyp "

    małym  pytonom  monotyp  myłam

   myłam  monotyp  pytonom  małym

monotyp  myłam  małym  pytonom

Edytowane przez ja_bolek (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

>  CUKRU  ŻER

Żaba  żre,

żur  kuc. <

 

>   I  kłody  były.  Byłyby  dołki?

I  głowy  bab,  z  baby  "wołgi". <

 

 >  A  zaraz, ot! Jutro -  parazyty  Zyty  zaraportuj! To  zaraza.<

 

 > Da  jutru  goji  i  jogurtu jad.<

 

 

Co  za  "x"?

 

NIE  ODMAWIA!

NIEWIADOMA.

 

Pień  ciął    się.

Cień  piął    się.

 

"I  seło  u  dorogi,  i  gorod   u  Ołesi."

 

 >   Medei    sam   sód   -   08.07  <

 

 >   Łoi  nababa  nabab  anioł. <

Edytowane przez ja_bolek (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I  kurki  u  izb   w  Bziu *  i   kruki.

Rezonans .

-  No, na  anons  nano  zer.

 

*  Bzie  skarży się  na   sąsiedztwo  10 000  kur.

Jak się  rozmnożą,  tych  zer  może  być  więcej.

Edytowane przez ja_bolek (wyświetl historię edycji)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • Elewacje kamienic w słońcu padającym z ukosa. Puste ulice jakiegoś tkliwego lata. W jakiejś zatajonej otchłani czasu.   Przechodziłem tędy wiele razy. Przechodząc, przechodzę raz jeszcze…   I wciąż jeszcze…   W powiewie nostalgii lekkiej jak piórko przelatującego ptaka.   Przemieszczam się w tej iluminacji powolnym krokiem, w tej pustce zagubienia.   Idąc śladem kogoś dawnego. Kogoś, kto szedł tędy na starej, pozrywanej celuloidowej taśmie.   Tak oto tkwiąc jeszcze połową ciała w przeszłości, drugą wnikam w przyszłość. Przenikając teraźniejszość w nagłym błysku pamięci.   Jakie to lata? 50. XX wieku.   Coś koło tego.   Stojące na poboczach auta połyskują grubymi wargami chromowych zderzaków.   Ich spocone czoła szyb, masywnych karoserii.   Czuć od nich benzyną i nadtopioną gumą.   Stoją samotne. Nagrzane słońcem…   Parkowe ścieżki z chrzęszczącym pod stopami żwirem…   Most ze spiralą schodów po obu brzegach rzeki, w której ryby opadają z pluskiem srebrzystą płetwą.   Postukują cicho świetliste w wietrze okna. Poruszane niczyją ręką.   Ceglany mur… Siatka ogrodzenia…   Za siatką żywopłot w gąszczu trawy.   Korzenie… bez woni.     Kwiaty w betonowych donicach.   I furtka do ogrodu, co się otwiera z cichym skrzypieniem…   .(Włodzimierz Zastawniak, 2024-0424)      
    • Jakby feniksy, słowiańskie rarogi, Wzbiły się w niebo ze zgliszcz i popiołów, Kiedy krzyż upadł, bo cięższy niż ołów - Tak ze snu się budzą rodzime bogi.   Niebo dziś płonie w pożodze obłoków, Za wysokie są te niebiańskie progi, Ciałem bogaty, acz duchem ubogi Człowiek, który sięga poza zmysł wzroku.   Tyle krwi Słowian wciąż i dzisiaj płynie, Czerwień jej płomień przypomina z lekka, Jak ten ognisty płyn, który to w czynie -   Z ciał poranionych przez oręż wytryska. Mówię obcym bóstwom dzisiaj - głośne nie! Powstaje z martwych chramu żywa... mekka.
    • pomalowani  światłem lampionów i cieniem rabat rozwiązujemy kolorowe chusty tęczy   na wpół materialni w świętej niepamięci   drwimy z próżni      
    • O ile świat w międzyczasie nie rozpadnie się w pierwociny, marne zalążki całkiem nowych kalendarzy i zegarów mierzących zupełnie inaczej.   Wszystkie słowa zostaną unieważnione, zapisane karty posłużą jako konfetii, tylko nie będzie komu wznosić toastów, kieliszki zamarzną w opróżnionej przestrzeni.   Oczywiście to mało prawdopodobne, więc będę musiał usiąść nad kartką, cholernie pustą i ją wypełnić strasznie nierównym pismem.   Ech, przekleństwo nawiedzonych.
    • Zdecydowanie piekło, zresztą tam mam wielu znajomych...
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...