Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Pudełko Szczęścia


Gwyneth

Rekomendowane odpowiedzi

Ranek był ładniejszy, niż się spodziewała. Księżniczka rozchyliła błękitne zasłonki, wpuszczając do komnaty pierwsze promienie słońca. Odetchnęła głęboko. Długo czekała na ten dzień, ale teraz, kiedy wreszcie nadszedł, czuła zdenerwowanie.

Jak na księżniczkę przystało, Księżniczka mieszkała w wysokiej wieży strzeżonej przez straszliwego smoka. Miała złote loki, błękitne oczy i białą sukienkę wyszywaną w stokrotki. Od dziś miała też szesnaście lat, idealny wiek do zamążpójścia.

Zawsze sadziła, że małżeństwo jest czymś fantastycznym. Ostatnio jednak zdała sobie sprawę, że ściśle wiąże się ono z posiadaniem męża. Niestety, jak dotąd potencjalni kandydaci nie przypadli Księżniczce do gustu. Byli albo zbyt ulegli, albo zbyt uparci, albo zbyt naiwni, albo zbyt głupi. Wszyscy bez wyjątku próbowali pokonać smoka. Teraz ich zbroje spoczywały u stóp wieży, podczas gdy sami kandydaci krążyli po Krainie Wiecznych Łowów.

Dzisiejszy dzień miał jednakowoż zmienić stosunek Księżniczki do zamążpójścia. Dziś miała spotkać rycerza swego serca, liczyła więc na coś wyjątkowego. Na co – tego określić nie potrafiła.

Łopot skrzydeł uprzedził ją o zbliżającym się smoku. Księżniczka cofnęła się do wnętrza komnaty i przykryła dłonią oczy. Zaraz potem jaśniejący kształt przesłonił wschodzące słońce, niebo i malowniczy krajobraz za oknem. Był to smok, a właściwie Smok, takie bowiem imię nadała mu Księżniczka. Kiedy ją dostrzegł, skłonił głowę, a ona odpowiedziała wdzięcznym dygnięciem.

- Witaj, Księżniczko – powiedział Smok dudniącym głosem.

- Dzień dobry, Smoku – odparła Księżniczka. – Pamiętasz, że dziś jest mój wyjątkowy dzień?

- Oczywiście. Kończysz szesnaście lat i z pewnością Bardzo Dzielny Rycerz przybędzie, by wyrwać cię z moich szponów.

Księżniczka, która przywykła już do blasku bijącego od Smoka, przysiadła na parapecie okna i staranie ułożyła fałdy sukienki.

- Czy masz dla mnie prezent? – spytała po chwili milczenia. Nigdy nie grzeszyła wyczuciem, co ostatecznie można jej wybaczyć, ponieważ od dzieciństwa mieszkała w wieży i wszystkich traktowała z góry.

- Oczywiście – Smok sięgnął pyskiem do grzbietu i podał jej małe, drewniane pudełeczko. Księżniczka obróciła je w dłoniach i stwierdziła, że nie jest zbyt interesujące.

- To Pudełko Szczęścia – wyjaśnił Smok. – Prezent znajduje się w środku.

Księżniczka z ciekawością uchyliła wieczko. Zauważyła, że dno wykonano z lusterka.

- Tu nic nie ma – stwierdziła zdziwiona. – Czy jesteś pewien, że dałeś mi właściwe pudełko?

- Tak – odparł Smok, po czym załopotał skrzydłami i zanurkował w powietrzu. Księżniczka wychyliła się. Zobaczyła jasny kształt u stóp wieży, zaraz potem usłyszała rżenie i donośny, męski głos.

- Jam jest Bardzo Dzielny Rycerz, Honorowy Kompan i Lojalny Towarzysz, Najlepszy Kandydat na Męża w Promieniu Najbliższych Siedmiu Gór i Rzek!

Księżniczka westchnęła. Nie miała wątpliwości, że oto przybył jej wybranek. Miała nadzieję, że stanie się to trochę później, zamierzała jeszcze zjeść śniadanie. W zaistniałych okolicznościach zebrała jednak suknię i dostojnym krokiem pokonała tysiąc dwieście trzydzieści sześć schodów w dół wieży.

Standardową procedurą rozpoznania wybranka był zestaw trzech pytań zadawanych przez Smoka. Księżniczka pytań nie znała, ponieważ nigdy nie lubiła zagadek, a zwłaszcza tych rozwiązanych. Wiedziała, że rycerz odpowie na wszystkie pytania. Wyglądał dokładnie tak, jak głosiła przepowiednia – przybył w lśniącej zbroi na białym koniu, w dłoni trzymał zaś karminowy proporzec z białą gwiazdą.

Gdy tylko ją ujrzał, padł na kolana. Księżniczka poczuła się lekko zmieszana, pozwoliła sobie nawet na lekki, dyplomatyczny rumieniec. Potem podała mu dłoń, którą Rycerz ucałował z szacunkiem, pomachała Smokowi na pożegnanie i lekko wskoczyła na grzbiet rumaka. Rycerz usadowił się tuż za nią, po czym ruszyli ku Odległemu Królestwu, gdzie Rycerz miał pojąć Księżniczkę za żonę.

- Przepraszam, pani – odezwał się, kiedy mijali pierwszą z siedmiu gór i milczenie powoli stawało się niezręczne. – Mniemam, iż nie miałem jeszcze okazji się przedstawić. Jam jest Bard, Rycerz Bard.

- To pewnie skrót od Bardzo Dzielny? – spytała rezolutnie Księżniczka, pamiętając, by wyjąć ręce z kieszeni.

- To pomysł mamusi – odparł, a czubki jego uszu sczerwieniały pod hełmem.

- Nic nie szkodzi – powiedziała Księżniczka. – Mnie się podoba, naprawdę. Daleko stąd do Odległego Królestwa?

- Powinniśmy pokonać sześć gór i siedem rzek, co daje nam dziesięć dni drogi. Znam jednak doskonały skrót, dzięki któremu dotrzemy do Królestwa w ciągu pięciu dni. Za czwartą rzeką skręcimy w prawo, przejedziemy przez Stary Bór, dotrzemy do Mokrego Jeziora, miniemy Chałupkę Baby Jagi i będziemy już prawie na miejscu.

Księżniczka skinęła głową. Była pewna, że skrót nie wyjdzie im na dobre, jednak stwierdziła, że kłótnia na pierwszej randce nie wróży dobrze związkom na całe życie. Poza tym liczyła, że błądzenie po Starym Borze nie potrwa zbyt długo.

Nagle przypomniała sobie o prezencie, który dostała od Smoka. Pomyślała, że tak mądry rycerz jak Bard z pewnością powie jej, do czego służy Pudełko Szczęścia.

Rycerz długo oglądał pudełeczko, nim zajrzał do środka. W jasnych promieniach słońca ujrzał, jak w lusterku odbija się jego przystojna twarz i śliczna buzia Księżniczki. Uśmiechnął się, a ona odwzajemniła uśmiech.

- To rzeczywiście Pudełko Szczęścia – stwierdził, nim ją pocałował.

Nie minął miesiąc, kiedy Rycerz i Księżniczka stanęli przed bramą zamku Króla Starego Królestwa. Rycerz przedstawił Księżniczkę rodzicom. Byli tak zachwyceni, że Królowa zrezygnowała nawet z pomysłu sypania grochu pod prześcieradło przyszłej synowej. Kandydatka wyglądała na najprawdziwszą księżniczkę, poza tym nosiła kryształowe pantofelki.

Następnego wieczora odbyło się huczne wesele, na którym zjawili się wszyscy przyjaciele, krewni i dworzanie rodziny królewskiej. Księżniczka chciała zaprosić Smoka, jednak Królowa stwierdziła, że ostatnio brakuje im dziewic. Z troski o przyszłość Królestwa Księżniczka zdecydowała się na wysłanie Smokowi listu z informacją, że dotarła, ma się dobrze i właśnie zmieniła nazwisko na Przyszła Królowa.

Przez wiele lat Księżniczka i Rycerz mieszkali razem w domu teściów. W końcu stary Król zdecydował się przejść na emeryturę, przekazując władzę w ręce syna. Księżniczka stała się pełnoprawną Królową, dostała własną koronę i berło. Niedługo potem powiła Rycerzowi dziecko, jasnowłosą dziewczynkę, na którą wołano Słoneczko. Słoneczko była zawsze roześmiana i dobroduszna, nigdy się nie denerwowała i godzinami pozwalała matce czesać swoje długie, złote włosy.

Rycerz okazał się dobrym władcą. Dbał o dobro Królestwa, zawierał pakty z sąsiadującymi królestwami i ze smokami, które zgodziły się porywać dziewice tylko w weekendy po szesnastej. Kiedy Słoneczko skończyła dwanaście lat, zaczął się również rozglądać za księciem godnym jej ręki.

Słoneczko nie była jednak skora do zawierania małżeństwa. Kiedyś przypadkiem dowiedziała się, że jej matka spędziła młodość w wieży strzeżonej przez smoka, czekając na wybranka wskazanego przez przeznaczenie. Poprosiła rodziców, by pozwolili jej uczynić to samo. Długo zwlekali z podjęciem decyzji, ostatecznie jednak zgodzili się i w dniu swoich piętnastych urodzin Słoneczko wyjechała, zostawiając rodzinny zamek za siedmioma górami i siedmioma rzekami.

Wzięła ze sobą prowiant, ciepłą pelerynę, dwie najładniejsze sukienki i ulubionego kucyka. Spakowała też małe, drewniane pudełko, które matka dała jej na pożegnanie. Nie było najpiękniejsze, a w środku miało jedynie małe lusterko zamiast denka. Mimo to Słoneczko zawinęła je starannie w chusteczkę i schowała na dnie plecaka.

Kiedy wreszcie dotarła do stóp wieży, przywitał ją łopot skrzydeł i ogromny, lśniący Smok zagrodził jej wejście. Słoneczko zsiadła z kucyka i ukłoniła się nisko, pamiętając o tym, by wyjąć ręce z kieszeni.

- Kim jesteś? – spytał Smok. Dziewczyna wyglądała znajomo, choć był pewien, że nigdy wcześniej jej nie spotkał.

- Mówią na mnie Słoneczko – odparła. – Moja matka mieszkała w tej wieży wiele lat temu. Ty jesteś Smok, prawda? Wiele o tobie słyszałam.

Smok nie odpowiedział, wzruszony tym, że Księżniczka jeszcze o nim nie zapomniała.

- Czy mogę wejść? – spytała Słoneczko nieśmiało. – Jestem trochę zmęczona, Odległe Królestwo leży bardzo daleko od Wysokiej Wieży.

- Oczywiście – Smok dyskretnie otarł łzę pazurem. – Pozwolisz, że cię podwiozę?

- Bardzo chętnie – uśmiechnęła się Słoneczko. – Wieża wygląda na naprawdę wysoką.

- Ma tysiąc dwieście trzydzieści sześć schodów – powiedział Smok, kiedy Słoneczko usadowiła mu się na grzbiecie. Delikatnie oderwał się od ziemi, by pęd powietrza nie zmiótł dziewczyny. – Na długo przyjechałaś?

- Póki nie znajdzie się mój mąż – odparła smutno. – Mam nadzieję, że wcześniej zdążę się zestarzeć i zbrzydnąć. Nie potrzebuję męża.

- Jakbym słyszał twoją matkę – powiedział Smok. Zawisł w powietrzu tuż przy krawędzi okna i pomógł Słoneczku bezpiecznie dostać się do komnaty. – Herbata jest w szafce. Niedługo przyniosę świeże ciasteczka. Tymczasem rozgość się, panienko. To twój nowy dom.

Smok wrócił wieczorem z zapasem ciasteczek, wina, owoców, pieczonego mięsa i wielu innych przysmaków. Od tej pory codziennie zjawiał się u Słoneczka, plotkując, żartując i zabierając ją na przejażdżki po okolicy. Dziewczyna sądziła, że jest bardzo miły, mimo podejrzeń, że pożarł jej ulubionego kucyka pierwszego dnia po przyjeździe. Potrafiła mu to jednak wybaczyć, bo miała ciepłe serce i nie lubiła nikomu sprawiać przykrości.

Pewnego razu, kiedy Słoneczko siedziała na parapecie i bawiła się pudełeczkiem, do Wysokiej Wieży przybył rycerz. Smoka nie było akurat w domu, poleciał z miesięczną wizytą do krewnych. Dziewczyna ucieszyła się, albowiem pierwszy raz od roku widziała ludzką duszę. Schowała pudełeczko do kieszeni i zbiegła po schodach, gubiąc po drodze pantofelki.

Rycerz był od niej sporo starszy. Przedstawił się jako Mądry Wybitnie. Miał ciemne wąsy i spiczasty hełm, a jego czarny koń wydawał się dość potulny. Słoneczko zatęskniła za swoim kucykiem i spytała, czy może pogłaskać konia. Rycerz skłonił się, niemal dotykając głową kolan.

- Pani, nie czas na zabawy ze zwierzętami – powiedział. – Smok może uwolnić się lada chwila, a my musimy uciekać.

- Uwolnić się? – spytała Słoneczko, czując w sercu ukłucie niepokoju. – Ale przecież Smok nie jest zniewolony.

- Ależ tak – uśmiechnął się rycerz spod wąsa. – Spotkałem go, kiedy mijał góry. Dzięki mojej mądrości udało mi się wywołać lawinę skał, która uwięziła smoka. Niestety, nie wiem, na ile skuteczna okaże się ta pułapka.

Słoneczko wydała z siebie cienki okrzyk. Zakasała suknię i nieelegancko wskoczyła na siodło czarnego rumaka, po czym podała dłoń rycerzowi, który usiadł za nią.

- Dokąd jedziesz, pani? – spytał rycerz, któremu najwyraźniej nie spodobał się kierunek obrany przez Słoneczko.

- Musimy uwolnić Smoka – odparła prosto, po czym popędziła konia do galopu.

Rycerz zadał jej jeszcze kilka innych, nieśmiałych pytań, które Słoneczko zignorowała. Wreszcie zaprzestał prób wyjaśnienia, że uwalnianie smoka nie mieści się w zakresie kompetencji rycerza szkolonego głównie w uwalnianiu księżniczek.

Na Smoka natknęli się w połowie drogi. Był poobijany i zły, poza tym wyglądał na zdrowego. Słoneczko pomachała mu ręką. Smok zniżył lot i usiadł na ziemi tuż obok przerażonego konia.

- A dokąd to z moją księżniczką? – zagrzmiał do rycerza, któremu ze strachu obwisły wąsy.

- Daj spokój, Smoku – powiedziała Słoneczko. – Właśnie jechaliśmy, by cię uwolnić. To jest rycerz Mądry Wybitnie.

- Ten twój mądrala zrzucił mi na ogon trzy tony gruzu.

- Nie miał nic złego na myśli. Nie wiedział, że jesteś moim przyjacielem. Sądził, że więzisz mnie w wieży i dlatego przybył mi na ratunek. To bardzo miłe z jego strony, nie uważasz?

- Tak, tak – mruknął Smok. – I teraz pewnie zostaniesz jego żoną.

- Wcale nie – zaprotestowała Słoneczko.

- Nie? – spytał rycerz, najwyraźniej zbity z tropu.

- Nie? – powtórzył Smok, a jego ogniste oczy zapłonęły silniej niż zwykle.

- Nie – uśmiechnęła się Słoneczko. – Zdecydowałam, że nie opuszczę wieży. Polubiłam to miejsce, a poza tym myślę, że nie mogłabym być niczyją królową.

- Jak to? – spytał rycerz, skubiąc wąsy. – A więc jechałem na próżno? Przemierzyłem pięć gór i pięć rzek, pokonałem Smoka, znalazłem księżniczkę w wieży tylko po to, by dowiedzieć się, że ona zostaje?

Smok i Słoneczko wymienili spojrzenia.

- Za dwiema górami i dwiema rzekami mieszka mój stryjeczny brat – powiedział Smok. – Z pewnością ma na wydaniu jakąś młodą, piękną damę.

Rycerz wydawał się usatysfakcjonowany. Podkręcił wąsa, poprawił miecz, skłonił się Smokowi i dziewczynie, zamiatając ziemię pióropuszem hełmu. Po czym dosiadł konia i, ku uciesze tego ostatniego, oddalił się we wskazanym kierunku.

Słoneczko przyjęła łapę Smoka i już miała wdrapać się na jego lśniący grzbiet, kiedy mały, ciemny przedmiot wypadł jej z kieszeni, potoczył się po ziemi i rozpadł na dwie części. Smok wyciągnął głowę i chwycił oba kawałki w zęby, po czym podał dziewczynie. Było to drewniane pudełeczko. Słoneczko spojrzała do środka i zobaczyła, że lusterko pękło na wiele kawałków. Duża łza spłynęła z czubka jej nosa wprost na lśniącą powierzchnię.

- Dlaczego płaczesz? – spytał Smok, zaglądając jej przez ramię.

- To prezent, który podarowała mi mama w dniu wyjazdu – wyjaśniła dziewczyna.

- Czy wiesz, co to za pudełeczko? – spytał Smok.

Słoneczko pokręciła głową, ocierając łzy.

- Nazywa się Pudełkiem Szczęścia – wyjaśnił Smok. – Zaglądając do środka możesz zobaczyć, czym jest twoje szczęście.

- Ale lusterko jest pęknięte – westchnęła dziewczyna. – Czy to znaczy, że już nigdy nie będę szczęśliwa?

- Po prostu spójrz do środka – powiedział Smok.

Słoneczko przez chwilę wahała się, po czym szybko zajrzała w lusterko. Zamrugała zdziwiona.

Obraz był zamazany, jednak wyraźnie widziała niebo odbite w jednym z jasnych fragmentów. Obok majaczył niewyraźny zarys odległej wieży, zaraz pod nim kobieca twarz przy głowie Smoka. A potem, jak za dotknięciem magicznej różdżki, obraz drgnął i przemienił się w żywą scenę, dziki lot nad wierzchołkami gór, zamek o spiczastych wieżach, Króla i Królową witających ją z otwartymi ramionami i smoka, złotego smoka, w którego oczach lśniły płomienie.

- I co? Dostrzegłaś coś? – spytał Smok po chwili. Słoneczko oderwała wzrok od obrazów w lusterku. Spojrzała przed siebie, w kierunku samotnej Wysokiej Wieży, i dalej, poprzez przestrzeń, aż do granic Odległego Królestwa.

- Tak – odparła. – Myślę, że to właśnie jest moje szczęście.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jak na księżniczkę przystało, Księżniczka mieszkała = po co drugi raz księżniczka?

pozwoliła sobie nawet na lekki, dyplomatyczny rumieniec = świetne :)

spytała rezolutnie Księżniczka, pamiętając, by wyjąć ręce z kieszeni. = yy.. jakich kieszeni? sukienki?!

schowała na dnie plecaka = chyba na dno brzmi lepiej
.......................

ładne opowiadanko, a właściwie prawie bajka, trochę odniesień do przyszłości,
bardzo płynnie się czyta

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po co drugi raz? Ponieważ "księżniczka" jest tytułem, a "Księżniczka" imieniem ;) Kieszenie - masz rację, choć w moim opowiadaniu kieszenie w sukienkach księżniczek są elementem kluczowym i raczej nie będę ich zmieniać. Za to dno plecaka poprawię, lepiej brzmi.
Dziekuję za komentarz :)

Gwyn

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatnio jak dla mnie mnóstwo dobrych opowiadań na forum, i to też do nich nalezy. Potoczysta narracja, stylistycznie zadbany teskt, wciągająca fabuła, a wszsytko okraszone ironią, super. Zbyt prosta wydała mi się metafora lusterka, spodziewałam się czegoś bardziej niejednoznacznego, ale to drobna wada urody.
MOże nawet z pktu widzenia gender dałoby sie interpretować twoją baśń...? Księżniczka jest jeszcze uwięziona w stereotypach, czeka na księcia z bajki, jest pasywna itp. Słoneczko co prawda o mało nie wpadła w sidła tego szowinistycznego Mądrali, ale dzięki smokowi i jego pudełku zrozumiała, że musi kroczyc własną drogą, wybrała niestandardowe życie nowoczesnej "single" kobiety:) Smok nie jest bynamniej mężem czytającym gazete przed telewizorem, ale ognistym kochankiem, hihi.
Dobra ta bajka, bez dwóch zdań.
pozdrowienia!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...