Bycie bezrobotnym jest bardzo dołujące. Jeśli mamy realną samoocenę, nijak nie pasujemy do żadnej oferty jako ci najwłaściwsi. Podobno trzeba odwrotnie - która jest dla nas najlepsza, bo przecież cały ten wybór jest tyko dla nas.
Człowiek czasem wróci z brudnej roboty, gdzie kazali narozrabiać. Jest więc nią utytłany a jakże. Staje przed pralką i sobie pomyśli, że należałoby siebie wyprać z tego całego syfu. Po czym tak czyni. Program nastawia na len trzydzieści stopni, no bo jednak chce być dla siebie trochę wyrozumiałym. Długość prania też lepsza raczej krótsza. Z trudem ładuje się do pralki, albowiem jest przecież słusznych rozmiarów i włącza przycisk start. Pokręci się tam aż zakręci mu się głowie, z wodą i płynem do prania, po czym się odwiruje i wydawałoby się, że gotowe. Jest już mu wyraźnie lżej, po tej godzinie z hakiem, no ale wyschnąć przecież trzeba. Rozwiesza się więc na ogrodowym sznurku do prania całkiem rozłożyście. Pomaga sobie klipsami. Wtem słonko przeradza się w mokrą wichurę i wyschnąć nie ma jak. Zatem całymi dniami tak sobie wisi, wspomina i co raz bardziej pomyśluje o warunkach atmosferycznych. Krótko podsumowując wcale mu nie na rękę ta długa niepogoda i nie ma jak wrócić do gry...
Seranon, 25.04 2024r.
nie mów że kiedy się uśmiechasz
to po to by zasłonić ból
bo z twarzy śmiech spływa jak rzeka
gdy jakiś dowcip ktoś powie tu
albo gdy słyszysz coś fajnego
masz w oczach śmiech a usta ciup
ale kochani wam nic do tego
wiersz jest płaczliwy smutny jak grób
:)