Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Sanatorium "Energetyk"


bronmus45

Rekomendowane odpowiedzi

Wersja odtworzona poniżej jest wierną kopią tej, która została "okrojona" w niewyjaśnionych okolicznościach. W każdym razie nie z mojej winy.

(relacja dla znajomej - pisana w listopadzie 2012)
.
Udało mi się "fortelem" zdobyć pokój "jedynkę" [nr.222]. Fortel polegał na przedstawieniu kilku dokumentów lekarskich -częściowo prawdziwych - a więc - prostata i częste wstawanie w nocy, niegdyś przebyta operacja nosa [wycięty kawałek kości z narośniętymi "brodawczakami"- więc "trąbka nocna" i jeszcze inne, mniej "groźne" dla pobytu w wieloosobowym pokoju. A tu trzeba dodać, że na siedemdziesiąt kilka pokoi - tylko cztery były jednoosobowe. Ja z kolei w innym źle bym się czuł.. No i.. Ale z tym no i.. to mi nie wyszło. Tak na oko patrząc i oceniając - to ja z wyglądu [?] i dziarskości byłem jednym z najżwawszych... Żadnych jednak dla mnie - "młodych ciał" żeńskich - [ok.50 letnich] nie zobaczyłem. Zwiedzanie miejsc "rehabilitacji' wieczorowej rozpocząłem oczywiście od knajpki pod "Energetykiem" - i już w pierwszy wieczór posprzeczałem się z bufetową - podobno właścicielką - taką wielgachną blondyną, strasznie pewną siebie... Na drugi dzień wyruszyłem "w obchód".. Nie było za dużego wyboru w knajpkach z tańcami w tym okresie późno jesiennym. Trzy lub cztery miejsca "taneczne"- w dzielnicy uzdrowiskowej. Zatrzymałem się na trzeci dzień w Neptunie [a może Swarożyc] przy ul. Gierczak i tam ruszyłem "do ataku"... Blondynka w wieku ok. 50 lat - szczupła tam gdzie trzeba - niczego sobie, świetnie tańczyła - na dodatek miejscowa. Cały wieczór nasz. Oczywiście - skończyło się tylko na tańcach. Następny wieczór - powtórka z rozrywki. Kombinuję - jakby tu...co by tu...pokój wolny - bo tylko mój... No, ale nie dziś... Dobra - więc do jutra. Trzeci wieczór - a ta "zołza" przyprowadza z sobą 4 [cztery] inne... Co, mam być sponsorem - czy jak?... Ciał..ciał - zmiana ciał... "I poszedł ja w długą"... Już tam nie chciałem wracać w następne dni - chociaż kiedyś "podpiwszy" zaglądnąłem - nie było nikogo ze znajomych. Zająłem się fotografiką. Nigdy nie miałem do czynienia z fotografowaniem - zakupiłem więc taką sobie prostą "cyfróweczkę" - nie żadną lustrzankę - toto się zwie FinePix S2995 firmy Fujifilm i rozpocząłem zwiedzanie Świnoujścia oraz okolic. Z którego to obchodu powstało te parę zdjęć... Łaziłem po lasach - koniec promenady i na wprost - hen do fortów. Różnymi ścieżkami - chciałem koniecznie trafić na dziczki. Nie trafiłem. A parę lat temu mało mi nie wpadły pod samochód - tam - w Świnoujściu. Nałaziłem się za to - tak dla zdrowotności - nawet po 10 km dziennie. Jak tylko była pogoda. Jedzenie w Energetyku - nawet smaczne - czego nam zazdrościli z innych ośrodków. Z początku trochę było mi za "głodno" - żaden problem - dokupiłem i już. Na stołówce bowiem często wydzielano chleb. A wcale się nie dziwię. Przynajmniej połowa znikała w torebkach Pań - lub kieszeniach Panów - przecież czymś trzeba było dokarmiać ptaki na plaży. No a właściciel pensjonatu jakoś nie mógł się pogodzić z takim obrotem sprawy. Ja natomiast tak nie robiłem - na serio. Nawet dla moich ptaszków balkonowych kupowałem różności w sklepie. Łącznie z pokarmem w zoologu.. Pokój z lodówką, w której oprócz piwa [i na wszelki wypadek butelki zacnego wina] - z balkonem - na którym też ustawiłem kamerkę podłączoną przewodem do laptopa [laptop miałem ze sobą] - i tak zrobiłem też kilka zdjęć "balkonowych". Są na stronie "Parapet" - gdzieś tak pośrodku - bo z początku i na końcu to jest mój parapet z karmnikiem - w bloku gdzie mieszkam. Co by tu jeszcze... chyba już nic... ot tak z rozpędu napisałem "prawie że" pierwszą stronę jakiegoś opowiadania. No, ale "pociągnę" dalej...
#
#...
Baza zabiegowa Sanatorium Energetyk? - prawie że idealnie - wszystko pod jednym dachem, czyli na miejscu. Nie to, co w Ciechocinku czy Kołobrzeskiej "Mewie III" - tam za każdym zabiegiem trzeba było się nabiegać...Może i dobrze, lecz tak prosto z basenu śmigać ze dwa kilometry gdzieś indziej - jesienną szarugą - to już nie bardzo...Tutaj - w Energetyku - niestety nie było pływalni, lecz niedaleko przy promenadzie w kierunku zachodnim [niemieckim] jest takowa. Natomiast pisząc "prawie że idealnie" w odniesieniu do miejscowych zabiegów, to była sobie taka jedna Pani od kąpieli solankowych - Zołza i tyle - takie toporne, brzydkie chociaż jeszcze niestare babsko, naburmuszone - chyba od tej soli... A ja?...mając nawet czasami pięć zabiegów dziennie, potrafiłem je "załatwić" do godziny dziesiątej...i fajerant. Nie to, że się "migałem" - podpisując jedynie odpowiedni kwitek. Same Panie czasami [telefon był w pokoju i również na ich "rozpisce" dziennej] po mnie dzwoniły, że mają wolne "okienko" - więc mogę wpaść. Inni - nie mogli się nadziwić, że jeszcze po obiedzie mają zabiegi... a ja wolny jak... Mnie tylko jeden jedyny raz - na samym początku pobytu spotkał "zaszczyt" zabiegu o godzinie czternastej. Później już nie. Wystarczyło tylko z samego rana - jeszcze przed śniadaniem - pomiędzy siódmą a ósmą pobiegać tu i tam - i trzy zabiegi po 15 minut z głowy... Piwko, plaża, fotografia i te rozzuchwalone ptaszyska na plaży. No i ... ten - podobno - jeden łabędź ślepy...Tak naprawdę się zachowywał. Jego kumple podchodzili do spacerowiczów, jak tylko który z nich otwierał torbę - a ten biedak stał i czekał w jednym miejscu. A nuż ktoś mu coś podrzuci. Tak wyglądało - a przyglądałem mu się z bliska - On widział jakieś kontury, cienie...i czekał. Mew - takich sobie popularnych śmieszek - to i w Szczecinku jest zatrzęsienie. Co widać zresztą na mojej stronie "Parapet" jak i również na pasku bocznym - kiedyś przeznaczonym na reklamy - bo tak miało być przy zakładaniu bloga za pomocą AdSense. Miały być i były reklamy z Bloggera oraz AdSense, lecz po pół roku sam je zablokowałem. Bo przez cały ten okres zarobiłem na nich ...uwaga...uwaga - 0,o3 EURO [3 centy]. No więc je zablokowałem i teraz czekam aż Oni mnie zablokują... Znowu się rozpisałem... Mnie nie wolno dopuszczać do klawiatury. Cześć.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 miesiąc temu...

@Mateusz
Witam. Lecz nie potrafiłem zapisać tak, jak chciałem i jak było w oryginale. A mianowicie wstawiłem w tekst dwa # #, których nie było przedtem. W tym miejscu kończyła się jak gdyby pierwsza część, a zamiast krzyżyków była przerwa do drugiej części. No, ale...
Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • @ja_wochen - @any woll - @andreas - dzięki - 
    • Cała tematyka moich postów ogranicza się do wierszy i lyricsów z kilku krajów: Persji, Rosji, Japonii, Chin, Brazylii, rzadziej Włoch i Skandynawii. Na przykład temat japoński https://poezja.org/forum/utwor/182069-wakacje-miłości-koi-no-bakansu/ https://poezja.org/forum/utwor/188983-zimowy-krajobraz-cieśniny-tsugaru-winter-seascape-of-the-tsugaru-straits/ https://poezja.org/forum/utwor/181501-shadow-klss-pocałunek-cienia/ https://poezja.org/forum/utwor/204337-arse-is-a-book-dupa-to-książka/ https://poezja.org/forum/utwor/182414-a-sudden-discovery-nagłe-odkrycie/ https://poezja.org/forum/utwor/189045-nad-morzem-nad-morzem-niebieskim-by-the-sea-by-the-blue-sea/ https://poezja.org/forum/utwor/209201-enka-prefecture-prefektura-enka-演歌県/ https://poezja.org/forum/utwor/209775-najsłynniejszy-wiersz-haiku-przez-basho-bashos-most-famous-haiku/ https://poezja.org/forum/utwor/183254-hokku-użytkownika-basho-matsuo/ nie licząc stron, na których tematyka Japonii jest powiązana z innymi tematami lub jest reprezentowana przez moje własne japońskie opusy.    
    • @Tyrs To beznadziejny przypadek z ego na wysokiej orbicie... okołośmietnikowej. Na każdym portalu ma ,,swoich" czytelników.    A tak na serio, to startuje w konkursie erekcjato a tam jest ogromna kasa... więc nie przeszkadzaj jej w pracy i nie zaczepiaj, bo menopauza przeszła po niej i nie zostawiła nic z delkatności... zresztą sam zobaczysz w jaki sposób Ci odpisze. Generalnie szkoda naszej wrażliwości....   DOBREGO DNIA

      Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. I w ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...