Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Łabędzi śpiew


Rekomendowane odpowiedzi


Zbliżała się do setki. Na setki można było też liczyć historie, które wymknęły się spod jej palców w ciągu długiego życia. Tylko czasami jedna goniła drugą - zazwyczaj kazały na siebie czekać miesiącami, bez żadnej gwarancji czy nawet cienia szansy, że w końcu się zjawią. Po każdej z nich przychodziła niepewność, która jak zimna mgła otulała znękany umysł, hibernowała go i pozwalała doczekać do momentu, kiedy pojawi się kolejny wątek.

Przez całe życie nie mogła wybrać sobie tematu, który chciała opisać - one po prostu się zjawiały, wynajmowały jej dłonie do przelania na elektroniczny papier historii i znikały, pozostawiając po sobie słodki smak ciepłych malin na waniliowych lodach - smak satysfakcji. Jednak zawsze za sukcesem publikacji stała gorycz niestrawności. Zazwyczaj temat zaskakiwał ją samą. Opisywała miejsca, w których nie była, nawet nie chciała być, i ludzi, z którymi nigdy nie zetknęłaby się z własnej woli. Miejsca i zdarzenia wychodziły przez pory jej dłoni jak toksyny z zatrutego organizmu i plamiły na czarno gładką biel jaśniejącego ekranu przed jej zdziwioną twarzą.

Dlaczego pisze akurat o tych dręczących ludzkość od pokoleń, naglących problemach, o sprawach zajmujących wszystkich niespokojnych, małych i wielkich tego świata, o nierozwiązywalnych, zatruwających życie, palących kwestiach bez rozwiązania, bez ukojenia i bez litości rozprawiających się z naiwnością pozytywnego stosunku do życia? Przecież była i jest optymistką, chociaż wiek już bardzo często pokazuje jej, że niewiele pozostaje z uroków życia - "Starość nie udała się Panu Bogu", jak mawiała kiedyś znajoma staruszka - być może, ale jej umysł pozostawał jeszcze trzeźwy, jasny i pomimo ciała, które łatwo poddawało się sile ciążenia, jej umysł mógł jeszcze swobodnie szybować ponad zmęczonym ciałem. W końcu kiedyś kończy się nawet największa tubka farby i najbardziej kolorowy ptak traci kiedyś ostatnie rajskie pióro, więc dlaczego jej miałoby zostać to oszczędzone? Nie ma sensu siłować się z życiem jeśli brak już sił na podniesienie talerza z ulubioną zupą.

Przez lata niechciane opowieści wynajmowały ją w swoich, zabarwionych goryczą i chęcią zemsty, celach. Jej historie mściły się na delikatnych umysłach i wrażliwych duszach. Zaskakiwały jak zbrodniarz w jasny, słoneczny dzień i wbijały głęboko sztylet pióra w odsłoniętą bezbronnie tchawicę, dokręcając bezlitośnie ostrze stalówki tak, by ofiara nie miała szans powrotu do stanu sprzed przeczytanej historii - do stanu niewinności, dziecięcej naiwności i beztroskiej radości z oglądania piękności tego świata.

Tym razem było inaczej. W wigilię urodzin, po których bez żartów można będzie ją nazywać wiekową, siedziała przed migającym ekranem komputera i wiedziała, że tym razem może napisać, o czym chce. O wszystkim, co tylko przyjdzie jej do głowy. To nowe uczucie kreatywnego zadziwienia napełniło ją świeżą dawką optymizmu i postanowiła napisać swoje ostatnie opowiadanie w duchu radosnego orędzia do ludzkości. Mogę wszystko! - krzyczał jej umysł, podczas kiedy opuszki palców po raz pierwszy w życiu z rozwagą, ale i entuzjastycznym rozmachem, przenosiły w eter jej własne myśli - zadowolenie z życia. Pisała słowa, które dawały otuchę strapionym, radość, uśmiech zasmuconym i nadzieję wątpiącym i serdecznie uściskiwały wszystkich, którzy uosabiali jej pozytywne poglądy. Nareszcie!

Postanowiła podzielić się swoją odwagą w niesieniu promyka nadziei w najbardziej ciemne miejsca jaźni i walczyć ze smrodliwie-zielonymi smokami zazdrości i zawiści - gadami zatruwającymi życie tak wielu. Szła jak rycerz w tytanowej zbroi, z wdziękiem osadzając jaśniejący proporzec radosnego zadziwienia pięknem świata w głębokim lochu ludzkiej rozpaczy.

Kiedy flaga jej optymizmu zatknięta została na ostatniej kropce przesłania, jej ciało już unosiło się nad ziemią, wytrząsając z siebie uwolnionego, szczęśliwego ducha. A kiedy jej niematerialne ja poszybowało ku niebiosom, bezwładny korpus z suchym łoskotem opadł na bruk, na którym recenzenci właśnie wdeptywali jej przesłanie głęboko pod ziemię, mieszając czyste intencje niesienia dobra z dusznym pyłem ich podcinających skrzydła opinii. "Banał!" - krzyczeli i tak też zostało zapamiętane jej ostatnie opowiadanie, ponieważ nie było nikogo, kto śmiałby się sprzeciwić ich wszechwładnej ocenie. "Pała z życia, moja panno! Pała z poglądów!"- ich szyderczy śmiech dotarł do niej w przestworzach, ale wywołał tylko uśmiech, jak promień słońca, na jej nieistniejącym obliczu. Bo ich zdanie nie ma znaczenia, ona to wie. Oni też i dlatego krzyczą tak głośno.


Kobieta z Magdalii
http://kobieta-z-magdalii.kobietnik.pl/2013/05/abedzi-spiew.html
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...