div_ser Opublikowano 18 Stycznia 2015 Autor Zgłoś Udostępnij Opublikowano 18 Stycznia 2015 Zamilkły marsze weselne I pożegnano już gości, A w przedpołudnie niedzielne Cicho łka z bezsilności Mężatka młoda i myśli - Dlaczego nie odróżniłam Miłości od nienawiści ? Pod byle jakim pozorem Mogłam wyzwolić się, zniknąć I choćby wczoraj wieczorem "Nie chcę" w kościele wykrzyknąć ! Cóż robić przez całe życie Z tak obcym dla mnie człowiekiem ? Noc każdą przepłakać skrycie ? Noc każda jest całym wiekiem ! Choć próbowała się zmuszać Uczucie chcąc wmówić sobie I własne myśli zagłuszać ... czuła się prawie jak w grobie Jak żywcem w grobie zamknięta, Co głosu wydać nie może, O której nikt nie pamięta I nikt jej nie pomoże On książek nie czytał żadnych, Lubił seriale poślednie I tak przez kilka lat ładnych Dzień za dniem płynął bezwiednie ... Nie rozmawiali już wcale, A o drobnostki powszednie walczyli zapamiętale Aby na moment usunąć W cień koszmar co nie przeminie, By brzemię smutku odsunąć - Uczyła grać na pianinie On jej nie robił trudności, Chociaż muzyki nie znosił Bo wiedział, że każdy z gości Będzie pieniądze przynosił Tak bardzo by chciała odejść, Drzwi z hukiem wreszcie zatrzasnąć Cóż zrobić by się z nim rozejść ? Myśli, nie mogąc zasnąć ... W sonaty rytm zasłuchana Marzy by wolność odzyskać I nie śpi prawie do rana, Aż zorze poczęły błyskać Więc może jutro mu powie, Krótko wyjaśni dlaczego, Wreszcie niech od niej się dowie, Że życie z nim do niczego Nie ma z nim dzieci - to dobrze, Tego nie mogłaby już znieść, Może u niego wyżebrze, By zgodził się z nią rozwieść ? Ufna, że on to zrozumie, Zechce wysłuchać i przyjąć, Że żyć z nim dalej nie umie, Rzekła z myślami się bijąc: Widzisz, że to nam nie wyszło, Ja już tak dłużej nie mogę, Zobacz do czego nam przyszło ! A on - uderzył niebogę ... I odtąd było najgorzej, Jakby ją zakuł w kajdany, Pogardzał, bił coraz ostrzej, Zwłaszcza gdy był pijany Teraz i we dnie i w nocy, Choć żyć już prawie nie chciała, Nie mogąc umknąć przemocy Śniła, że kogoś poznała Kogoś, kto da jej nadzieję, Mrok przygnębienia rozproszy, Chłód, zawieruchę, zawieję Zmieni w ogrody rozkoszy Jak śnić ma o nieznajomym Wiedząc, że sen to, nic więcej ? Spotkania ze swym wyśnionym Pragnęła coraz goręcej I nadszedł dzień, gdy w skupieniu Ucznia utworów słuchając, tonęła w śnie, odrętwieniu, Ocknęła się ... już kochając Spojrzała na oblubieńca, A on się ku niej pochylił ... Wnet pocałunek młodzieńca Poły jej sukni rozchylił Mąż sen miał twardy, kamienny, Wódkę pił wczesnym wieczorem, By później w sposób niezmienny Usnąć przed telewizorem Odtąd przez długie tygodnie Czekając, aż mąż jej zaśnie Jak gorejące pochodnie Ciała splatali miłośnie Czule, gwałtownie, łagodnie Wierząc, że miłość nie zgaśnie Jak długo jeszcze w ukryciu Mają tak trwać w niepewności ? Czym najpiękniejsza w ich życiu Miłość jest bez przyszłości ? "Odejdź od męża - chodź do mnie" "On nas zabije" - drży ona. Rzekł młodzian: więc potajemnie wspólnie otrujmy demona ! Otrujmy, zakopmy w lesie Wiem, gdzie jest gęsta brzezina. Rok minie, wieść się rozniesie Że przepadł gdzieś pijaczyna. Ona, choć ją to przeraża W końcu z kochankiem się godzi, Że żywy mąż im zagraża A martwy już nie zaszkodzi Jutro, Kochany, jak myślisz ? - Pyta go szepcząc bezgłośnie, Na pewno się nie rozmyślisz ? Czy nas to nie przerośnie ? Kochanek śród pocałunków Rozgonił jej smutków chmury: Już oszczędź sobie frasunków, W nas miłość, co kruszy mury Miksturę z proszkiem nasennym Postaw mu w szklance na ławie On ją zwyczajem codziennym Wychyli po popijawie Nie traćmy minut bezcennych Wsiadam w samochód za chwilę By na terenach bagiennych kopać dla niego mogiłę Czy zajmie mi to godzinę, Nie wiem, lecz nie chcę pomocy, Głazy zgromadzę, darninę, A Ty mnie czekaj dziś w nocy Wtedy go zdejmę z fotela I prześcieradłem owinę Twojego ciemiężyciela Wkrótce wywiozę w gęstwinę Tam w głuszy spocznie na wieki Nikt go nie znajdzie, choćby chciał Szybko zarosną przesieki Zniknie, jak gdyby nie istniał Ona - jak rzekł jej - zrobiła Lecz gdzie kochanek ? Już świta. Przecież z miłości zabiła, Kiedyż on do niej zawita ? Na kogo tak z utęsknieniem Przy zwłokach męża wciąż czeka ? Czyżby wiedziona marzeniem Wymyślić mogła człowieka ? Nie zna ni jego imienia, Adresu ni telefonu. Powstał z jej marzeń, cierpienia, Pragnienia despoty zgonu Tej świadomości nie zniosła, Gdy słońce błysło na niebie Spokojnie szklankę uniosła, By wypić i zabić siebie div 18 stycznia 2015 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Alicja_Wysocka Opublikowano 18 Stycznia 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 18 Stycznia 2015 To chyba nazywa się ballada. Trzymałaś mnie w napięciu do końca! Trochę poprawić rytm i śpiewać można. Tylko żeby dzieci nie słyszały, bo potem nie zasną. Pozdrawiam :) Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
makarios_ Opublikowano 21 Stycznia 2015 Zgłoś Udostępnij Opublikowano 21 Stycznia 2015 @div_ser http://www.poezja.org/wiersz,71,150859.html#dol2 Odnośnik do komentarza Udostępnij na innych stronach Więcej opcji udostępniania...
Rekomendowane odpowiedzi
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się