Kabababananos

Srebro srebrzące syk złotej tacy
Robotnik dżuma i baba w kieszeni
Tysiące flag imieniem czerwonej pracy
W niebieskiej poświacie zmokłej zieleni
Pochód w odchody po czystość Graala
Ze zgaszoną pochodnią w kurtynie łez
Na górze róże - źrenica pękła cała
Na dole z nadzieją, a gdzieś w tle bez.
Korozja weszła ma bagnet mównicy
Mównicy mówiącej językiem momentu
Rozsypanego jak proch po stolicy
Wracającego na dzień incydentu.
Trzynasta linia tekstu - to wojna,
Czternastą kwadrans i czas na decyzję
Czy dalej ma krążyć kolumna zbrojna
Czy obustronnie zmieniamy pozycję?

***

Władzę zszargano! Myśmy Panami!
W biały dzień Lordów truto kolcami!
Obrazy kwitną między widłami...
Kto teraz berek, tak między nami?