Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

pierwsze primo: skierniewice


Konrad Ciok

Rekomendowane odpowiedzi

Swędzenie, kaszel i ból zatok pulsujący
energicznie jak ta, która lubi to mocno
i energicznie. Babcia wydziergała mi czapkę,
ale przez tydzień nie mogę wyjść z domu.
Bo jest normalnie zimno i nie ma znaczenia,
że tajemnicza osoba, zostawiła mi książki,
a w innym miejscu szykuje się
rytualna stypa, na którą mógłbym przyjść
w rytualnym dresie. Jestem chory,
bo tak to się musiało skończyć.
Jestem na kaszel i swędzenie chory. Choroba
niekontrolowanie wpełzła wieczorem,
gdy przed mym domem zastanawiałem się
skąd wróciłem. Co mnie tu przygnało.

Niezacieralne ślady na spodniach i na koszuli
wskazują na Skierniewice. Krew na rękach
i w kącikach ust zdaje się tylko potwierdzać.
Pytali dokąd biegłem. Nie wiedziałem, co wąchali,
wyciągnąłem papierosa i zapaliłem.
Nie uwierzyli w moją historię. Wyciągnęli
papierosy i zapalili. Próbowałem zgasić,
bo od kurtki zajęły mi się włosy. Odbiegłem
kawałek, obok, na rampie trwała impreza
dla Gejów, na której nie było ani jednego
przedstawiciela tej tajemniczej nacji. Pomyślałem –
„Ci, którzy należą do tajemniczych nacji,
muszą być na tyle dobrzy, by pomóc mi
z tymi włosami”. Miałem zaproszenie, więc
wszedłem, z plecakiem pełnym plastykowych zwierząt.
Tajemnicza nacja została na zewnątrz, na
rogu Lelewela i Sienkiewicza. Rozprawiano tu
o przejęciu władzy przez tajemniczą nację,
jednak mnie tam nie było, więc do niczego nie doszło,
bo od kurtki zajęły mi się włosy. „Władza
należy do ludu, to nie było by dobre oddawać
władzę którejkolwiek z tajemniczych nacji”
– pomyślałem usypując suche gałęzie –
„choćby należał do niej mój brat, sąsiad i ojciec.”.

„Tajemnicze nacje są z natury tajemnicze” –
ciągnąłem dalej, biegnąc w stronę dworca, który
przebudowany został przez lud. „Tajemnicza nacja
nigdy nie przebudowała by dworca, najwyżej
obsiadła by go jak gołębie nad ranem
i przypadkiem zaprószyła by ogień”. Właśnie dlatego
nigdy nie wstąpiłem do żadnej z tajemniczej nacji, w tym
okazując się lepszym nawet od narodowego wieszcza.

Deszcz zamiatał przechodniów z Widoku do Centrum,
gdzie na koncercie zespołu z trójmiasta bawiło się
sześć osób. Redaktor stał jak wryty i spisywał:
„Zespół zachował się właściwie, grał, a po koncercie
spotkał się z publiką. Reszta, przed wejściem
piła winiacze”. Pytali mnie o ten koncert.
Podbiegłem i bałem się wejść. Przeraźliwie
i haniebnie bałem się wejść. Bo ze mną jest tak,
że czasem zapominam ortografii świata, bo żyję
w mieście, w którym fałszuję się nie tylko pieniądze.
Zapomniałem, że nie mogę pisać o fałszerzach
pieniędzy, bo oni nie istnieją. Zapomniałem, że to,
co istnieje to ja, chociaż o tym również nie mogę napisać.

Recytując Biblię Wielkiej Radości, którą dostałem
w prezencie od zaprzyjaźnionej córki prezydenta
wraz z obrazkiem Jezusa przybijającego się do krzyża
(bo Żydzi tu nie istnieją, więc o nich nie mogę napisać),
kierowałem się w stronę domu. Klnąc kierowałem się
w stronę domu. Nikogo nie spotkałem i nic
się nie wydarzyło. Nic, co ludzkie nie jest mi obce.
Tajemnicza nacja, fałszerze pieniędzy i Budda
masturbujący się w parku przed grupą licealistek
to przecież bujdy, ogłosiły szczekacze rozstawione
na ulicach miasta. Konrad Ciok to bujda – wtórowały inne.

„Więc skąd krew na rękach i w kącikach ust” –
nie dawałem za wygraną. Tej zimy po raz pierwszy

zaczął padać śnieg.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


×
×
  • Dodaj nową pozycję...