Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Savoir vivre


Oxyvia

Rekomendowane odpowiedzi

Kiedy słowik się mai, gdy wykwita rabarbar,
w bzach się bzyczą komary, deszcz ze szczęścia szlocha,
kiedy żaby niebieskie grzmią w orkiestrze na bagnach,
czy pan mógłby uprzejmie mnie pokochać?

Złotą drogą sierpniową słońce ciągnie wóz marzeń,
na tarasach i gankach leniwi się piwo;
proszę się poczęstować: upał uczuć, żar wrażeń...
Czy pan mógłby mi podać słodką miłość?

Słońce zaszło za jesień, już przejrzałe dziewanny
czynią znaki ubóstwa, zgarbione, sterane.
Coraz bardziej płaczliwe stare żony i panny...
Zwracam się z wielką prośbą o kochanie.

Z łąki przeszły na szyby kwiaty srebrem przybrane,
wirowanie i zamieć, i tak ciepła pragnę!
Białym walcem zawiało, panów proszą więc panie;
nie wypada odmówić, nim zamarznę.

03.06.2012 r.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nikt by Tobie nie odmówił i nie skazał na zamarzanie, po takim pięknym, z gracją i humorem powiedzianym, wierszu. Oxyvio - pokłony!
Widoczna i umiejętnie ujęta myśl, przejścia kolejnymi miesiącami, od kochania miłością świeżą i lekką jak majowa zieleń, przez złoto jesieni po dostojną i dumną biel zimowej pory - obawy o "zastyganie". A całość przybrana dźwięczącymi, tanecznymi, pełnymi słońca pastelowymi obrazkami...
Adresatowi tych słów, zaiste, nie wypada (Tobie) odmówić - ale na pewno sam dobrze o tym wie ;)))

pozdrawiam najserdeczniej, Oxyvio!
in-h.
:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo mi sie podoba ten wiersz. O miłości ale ujęty w fajny sposób dzięki czemu dobrze mi się czytało. Pamiętam inny twój wiersz, który również mi się podobał a w którym było dużo smutku. Wydaje mi się, że potrafisz pisać na banalne oklepane tematy w taki sposób, że będę i tak czytał z zaciekawieniem :).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

to prawda, o miłości marzymy całe życie,pięknie o tym napisałaś, pozwól, że zadedykuję ci fraszkę:

potrzeba miłości nie przechodzi w wiekiem
i czułość po latach nie szkodzi
dlatego wciąż do niej tak serce się śmieje
choć jeszcze nie wierzą w to młodzi

:):) pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oxywio, zawsze czytam Twoje wiersze podwójnie, pod względem treści i sposobu pisania-rymowania. I co wypatrzyłam, jest
7/7 czy też 14/13
7/6 14/11
7/7
7/4
I co? i znowu nie wiedziałam, że tak można, ciągle mnie zaskakujesz.
A jeśli chodzi o treść, to bardzo na tak, w każdym wieku chcemy być kochani, a pokazałaś to przemierzając przez wszystkie pory roku, aż do zamarznięcia.
Pozdrawiam:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Lena, bardzo fajna fraszka! Tak, często młodym ludziom wydaje się, że tylko oni są zdolni do miłości, nie rozumieją, że miłość jest atrybutem każdego wieku, tylko w każdym wieku nieco inaczej się przejawia (ale też niekoniecznie). :-)
Pozdrawiam. :-)))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uczuciowy, delikatny savoir vivre wkomponowany w roczny cykl przyrody; prześliczny wiersz. :)
Szczególnie druga zwrotka niezwykle sugestywnie do mnie mówi, gdyż sierpień jest dla mnie jest piątą porą roku. Sytość i przepych jego kolorów i aromatów nastraja tak do dawania, jak i odbioru słodkiej miłości.
Z przyjemnością chłonę Twój kolejny wiersz Oxyvio.
Pozdrawiam ciepło.:)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • stoję  wpatrzony w lustro  a świat  świat przechodzi obok  chciałbym  mu coś powiedzieć    może...  nawet wykrzyczeć    brak odwagi   4.2024 andrew  
    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Jadowita w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozognionej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  schizoidalnego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…    (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...