Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Wysoka fala


Oxyvia

Rekomendowane odpowiedzi

  • Odpowiedzi 56
  • Dodano
  • Ostatniej odpowiedzi

Top użytkownicy w tym temacie

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Krysiu, dziękuję za pochwałę warsztatu i wnioski o miłości, zainspirowane moim wierszem. :-)
Kiedy miłość jest, śpieszmy się kochać, ale gorzej, kiedy ona okazuje się kruchym złudzeniem. Wtedy samotność staje się jeszcze gorsza, czasami nie do zniesienia.
Ściskam serdecznie.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

To naprawdę wysoka fala, którą większości tak trudno pokonać, bo coś, ktoś itd...
Opisałaś rymami nijedno życie, do tego obszerna forma, może aż za obszerna, to nie zarzut.
Wiersz nie nudzi, przeczytałam do końca ciekawa zakończenia, smutkiem powiewa.
Czytałam ostatnio "Samotność" Rainer'a Maria Rilke w róznych przekładach, tak jakoś
przypomniało mi się. Jak widać, temat ciągle na czasie.
Pozdrawiam... :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Roklinie, dziękuję Ci bardzo za koment pełen zrozumienia treści wiersza.
Jasne, powinniśmy żyć tak, żeby przydać się na coś ludziom i w ogóle światu. Ale nie tylko nie zawsze się chce, czsami po prostu nie ma komu cokolwiek dać z siebie, bo nikt niczego od nas nie potrzebuje - i to jest najgorsze w samotności.
Ja również pozdrawiam. :-)

Ja tak chyba o tym nie myślę, bo zawsze - mimo różnych przygód - miałem szczęście trafiać na właściwych ludzi. Ale nie każdy ma tak dobrze. Najgorzej, kiedy wszyscy wokół deklarują się jako twoi dobrzy znajomi/kumple/przyjaciele, a ty nawet nie masz siły (wewnętrznej), żeby się do tego przekonać. I wtedy samotność przechodzi w depresję...

Przeraża mnie ta ludzka niechęć do innych osób, kompletny brak empatii (zwłaszcza u kobiet mnie przeraża)... Ale nie poddawajmy się, może coś się trafi...

Pozdrawiam ciepło :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Ano, na czasie, i niestety chyba nieprędko się to zmieni, jeśli w ogóle ma szansę. (Mam na myśli ogólnie samopoczucie ludzi, nie swoje własne). Kiedy ludzie nie czuli się samotni? Chyba wtedy, kiedy żyli w plemionach i rodzinach wielopokoleniowych, gromadnie w jednym domu, rodzinnie w jednej osadzie, i każdy miał w takiej społeczności określone miejsce, którego raczej nie mógł za bardzo zmienić, ale i nie chciał pewnie... Coś za coś, jednym słowem, ale mnie się wydaje, że cena jest zbyt wysoka.
Dziękuję, Nato, za pochylenie się nad moim wierszem i za to, że Cię nie znudził, choć długi.
Serdeczności. :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Roklinie, dziękuję Ci bardzo za koment pełen zrozumienia treści wiersza.
Jasne, powinniśmy żyć tak, żeby przydać się na coś ludziom i w ogóle światu. Ale nie tylko nie zawsze się chce, czsami po prostu nie ma komu cokolwiek dać z siebie, bo nikt niczego od nas nie potrzebuje - i to jest najgorsze w samotności.
Ja również pozdrawiam. :-)

Ja tak chyba o tym nie myślę, bo zawsze - mimo różnych przygód - miałem szczęście trafiać na właściwych ludzi. Ale nie każdy ma tak dobrze. Najgorzej, kiedy wszyscy wokół deklarują się jako twoi dobrzy znajomi/kumple/przyjaciele, a ty nawet nie masz siły (wewnętrznej), żeby się do tego przekonać. I wtedy samotność przechodzi w depresję...

Przeraża mnie ta ludzka niechęć do innych osób, kompletny brak empatii (zwłaszcza u kobiet mnie przeraża)... Ale nie poddawajmy się, może coś się trafi...

Pozdrawiam ciepło :)
Może coś się trafi. :-)
Niestety raczej nikła nadzieja - zobacz, ile kobiet (niebrzydkich, niegłupich i niemłodych już, niestety) jest wokół samotnych. Rozejrzyj się. Choćby na naszym zieleniaku - bodaj wszystkie najbardziej lubiane poetki!
Mniej jest samotnych mężczyzn, bo w ogóle jest mniej mężczyzn na świecie, a jeszcze mniej mężczyzn, którzy nadają się do życia w rodzinie (większy jest wśród Was procent dewiacji, nałogów, chorób psychicznych, przemocy i wszelkiej przestępczości).
A Ty piszesz, że przeraża Cię brak empatii właśnie wśród kobiet... Dlaczego?
Ja też pozdrawiam ciepło. :-)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.


Roklinie, dziękuję Ci bardzo za koment pełen zrozumienia treści wiersza.
Jasne, powinniśmy żyć tak, żeby przydać się na coś ludziom i w ogóle światu. Ale nie tylko nie zawsze się chce, czsami po prostu nie ma komu cokolwiek dać z siebie, bo nikt niczego od nas nie potrzebuje - i to jest najgorsze w samotności.
Ja również pozdrawiam. :-)

Ja tak chyba o tym nie myślę, bo zawsze - mimo różnych przygód - miałem szczęście trafiać na właściwych ludzi. Ale nie każdy ma tak dobrze. Najgorzej, kiedy wszyscy wokół deklarują się jako twoi dobrzy znajomi/kumple/przyjaciele, a ty nawet nie masz siły (wewnętrznej), żeby się do tego przekonać. I wtedy samotność przechodzi w depresję...

Przeraża mnie ta ludzka niechęć do innych osób, kompletny brak empatii (zwłaszcza u kobiet mnie przeraża)... Ale nie poddawajmy się, może coś się trafi...

Pozdrawiam ciepło :)
Może coś się trafi. :-)
Niestety raczej nikła nadzieja - zobacz, ile kobiet (niebrzydkich, niegłupich i niemłodych już, niestety) jest wokół samotnych. Rozejrzyj się. Choćby na naszym zieleniaku - bodaj wszystkie najbardziej lubiane poetki!
Mniej jest samotnych mężczyzn, bo w ogóle jest mniej mężczyzn na świecie, a jeszcze mniej mężczyzn, którzy nadają się do życia w rodzinie (większy jest wśród Was procent dewiacji, nałogów, chorób psychicznych, przemocy i wszelkiej przestępczości).
A Ty piszesz, że przeraża Cię brak empatii właśnie wśród kobiet... Dlaczego?
Ja też pozdrawiam ciepło. :-)

Wiele znam samotnych kobiet - od najbliższej rodziny poczynając, na różnych znajomych kończąc. Samotnych z różnych powodów - porzucenia, osobowości, czy też zbyt wysokich wymagań.

Dlaczego przeraża mnie brak empatii wśród kobiet? Na myśli miałem młode kobiety (to są już kobiety czy jeszcze dziewczyny), których wiele znam z racji środowisk, w których się obracam. Wiele spośród nich jest fatalnie wychowanych, pozbawionych kultury, nastawionych roszczeniowo i z pogardą wobec mężczyzn. Staram się rzeczonych pań (panien) unikać, nie zawsze się da... W niczym nie pomogą, nie można się do nich odzywać itd. Chyba nikt na nie nie zwraca uwagi...

Nie brakuje przy tym mądrych dziewcząt, mających własne poglądy, zainteresowania, kulturalnych... Ale obawy pozostają obawami...

Ta kultura konsumpcyjna niszczy więzi międzyludzkie (widzę, w jaki sposób oddziałuje nawet na ciekawe dzieciaki). To mnie boli, bom wrażliwy z natury na szkodliwe wpływy...

Co to ma wspólnego z tematem wiersza? Ano to, że w promowanej nachalnie "kulturze", człowiek jest przekonywany do tego, by wszystko robić samodzielnie i niczego nie oczekiwać od innych. A efektem końcowym jest kompletna izolacja jednostki w tłumie.
Przepraszam, że tak się rozpisałem, w dodatku niekoniecznie na temat, ale skojarzyło mi się z tematem wiersza... Ech... to moje gadulstwo...

Ciepło pozdrawiam :)
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Roklinie, bardzo dobrze, że się rozpisujesz - to jest szalenie ciekawe i warte przemyśleń, a poza tym miło mi, że mój wiersz wzbudzil tyle refleksji. :-)
Tak, zgadzam się z Tobą, że ta quasi-kultura obecna niszczy osobowości, nawet początkowo ciekawe i wysoko rozwinięte. Niestety, i ja też odczuwam to jako prawdziwą tragedię. A jestem nauczycielką, więc widzę to nader wyraźnie.
Ale nie zgadzam się z tym, że szczególnie niszczy kobiety (dziewczyny). Nie, tego zjawiska nie dostrzegam. Nawet powiedziałabym, że częściej i łatwiej wykańcza psychikę młodych mężczyzn (chłopaków). Tak, jak napisalam: więcej jest wszelkiego rodzaju wyniszczeń psychicznych niestety wśród mężczyzn. Na to wskazują nie tylko moje obserwacje, ale i naukowe dane statystyczne.
Dlaczego tak jest? Nie wiem. Oczywiście nie uważam, żeby mężczyźni byli genetycznie gorszym "gatunkiem" niż kobiety. Ale wydaje mi się, że wielowiekowa tradycja takiego a nie innego wychowywania mężczyzn (oraz wpływów pozarodzinnych, środowiskowych na chłopców) powoduje częste wykolejenia, niestety.
To temat rzeka i długo by o tym pisać. Bardzo dobrze i treściwie oddaje ten problem Eichelberger w krótkiej książce pt. "Zdradzony przez ojca". Gorąco polecam wszystkim Panom, a także Paniom, które chciałyby zrozumieć do końca swoich partnerów i synów, i być może innych bliskich mężczyzn, jak również... same siebie jako matki i żony.

Napisałeś: 'Co to ma wspólnego z tematem wiersza? Ano to, że w promowanej nachalnie "kulturze", człowiek jest przekonywany do tego, by wszystko robić samodzielnie i niczego nie oczekiwać od innych. A efektem końcowym jest kompletna izolacja jednostki w tłumie.'
To prawda. Coraz bardziej jesteśmy wychowywani na samotników i samolubów. Wśród ludzi pierwotnych żyje się w dużych, zgranych stadach, jakimi są plemiona - wszyscy się tam znają, są rodziną, stają jeden za drugim we wzajemnej obronie i ochronie, skaczą za sobą w ogień. Tak było kiedyś i w Europie. Były też rody, rodziny wielopokoleniowe (do tej pory w wielu kulturach są, także w kulturach europejskich, głównie na południu, także u Cyganów). Potem jeszcze jakiś czas w Europie były małżeństwa i ich dzieci - teraz nawet i to się rozpada. Co będzie dalej? Strach pomyśleć!...

Dzięki za obszerny komentarz i za powrót do mojego skromnego wiersza. :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Cóż, moja mama jest nauczycielką i pracuje w szkole z dość nieciekawej dzielnicy, w której pełno jest ludzi (zwłaszcza chłopców) pozbawionych szerszych perspektyw. Kim mieliby zostać? Sportowcami czy robotnikami? Dziewczęta mają jednak więcej możliwości. Widzę to, aktywnie udzielając się społecznie, dokąd wędrują dziewczęta (cukiernik, fryzjer, niektóre nawet idą na studia!), a dokąd chłopcy (i tu masz zdecydowanie rację - wychowanie robi swoje... niestety... wpływy otoczenia też... adrenalina...)

Już teraz można zaobserwować, jak wielu młodych ludzi nie chce być w poważnych związkach. Mamy kompletne załamanie idei autorytetu i rodziny. Zwłaszcza wśród tzw. wyższych warstw społecznych, bo te tzw. niższe są niejednokrotnie lepiej wychowane i bardziej kulturalne (nie mówię o ludziach spod Biedronki, tylko o osobach... powiedzmy... w trudniejszej sytuacji życiowej...)

Nic to, robota wzywa, ja muszę iść, pozdrawiam, Oxy :)

P. S. Temat jak rzeka, i tak mam wrażenie, że wiele kwestii pominąłem.
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Oczywiście, Roklin, temat jak rzeka i wiele już o tym powiedziano oraz napisano, ale to niewiele zmienia, niestety.
Jednak dobrze, że widzimy te zjawiska i że są ludzie, którzy z nimi walczą. "Nie możemy świata naprawić, ale możemy go poprawić", jak mawiał mój profesor od pedagogiki.
No, ja też uciekam do roboty. :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

ja tylko na momencik:
chciałam powiedzieć, ze z zaciekawieniem przyglądałam się wymianie myśli między Tobą, Oxyvio, a Roklinem, oboje poruszyliście tyle ważnych wątków, że nie sposób wszystkiego wypowiedzieć. Dzięki Wam za to!
I cieszę się, że są na forum wiersze (jest ich sporo), które skłaniają do takich przemyśleń, bo to dowodzi, że jeszcze się ludziom czegokolwiek chce. Jako skromny kulturoznawca mam wiele swoich przemyśleń, odnośnie współczesnej "kultury", na którą zwróciliście uwagę... i zabieram je sobie stąd, w ciszę samotnego wieczoru (! wpisuję się żywym przykładem w tok Waszych rozważań). Przynajmniej jest o czym porefleksować :))

Teraz to ja się rozpisałam, ale już zmykam. Pozdrawiam Autorkę i jej Interlokutora.
Oby więcej takich wierszy, Oxyvio! :)

kłaniam się,
in-h.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kaliope, dlaczego wpadasz tylko na chwileczkę? Wpadaj na dłużej i zapraszam do rozmów!
Ja też jestem żywym przykładem tego, o czym mowa w wierszu i pod wierszem. I nie jesteśmy jakimiś rzadkimi wyjątkami, Kaliope, co dla mnie wcale nie jest pocieszające.
Ale żyje się tylko raz, więc cieszmy się tym, co mamy - świat jest piękny, nie tylko straszny. :-)))
Dziękuję za jeszcze jedną pochwałę mojego skromnego wiersza.
Kłaniam się nisko. :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiersz swoim rytmem, temperaturą przywołuje mi
"Elegię o śmierci Ludwika Waryńskiego" pióra Władysława Broniewskiego.
Oxywio napisałaś przejmująco. Widać że to jeszcze ciepłe, prosto z pieca, gdzieniegdzie pomajstrowałbym z pilnikiem przy detalach, ale to pewnie subiektywizm mojego zestawu i szyku słów. Zapluszone już dawno. Pozdrawiam ciepło :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za ciepłe słowa od wierszem, Szarobury. :-)
Na pewno nie zasługuję na takie skojarzenie, ale jest mi niewymownie miło. Także z tego powodu, że wiersz jest dla Ciebie przejmujący - to ogromna pochwała.
Tak, jest jeszcze ciepły i na pewno za jakiś czas pomajstruję przy nim, kiedy okrzepnie w mojej głowie. :-)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się



×
×
  • Dodaj nową pozycję...