Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki
Wesprzyj Polski Portal Literacki i wyłącz reklamy

Złe Myśli - Sonet


Arkadiusz Michalski

Rekomendowane odpowiedzi

Złe Myśli.

O pasożycie żarłoczny, żerujesz na słonecznym rozumie.
Przez żuwaczki nieład niepewności radość konsumuje.
Za dużo żądeł raniących, wbijasz w mą głowę, pasożycie
Za co? Czemu uprzykrzasz mi umiłowane życie?

Bolączka myśli bolesnych, chorobową staje się uporczywością.
Nadmyślące serce odczuwa lęk przed samotnością.
Boje się, tak się boje, siebie samego.
Jaki lek? Jak pozbyć się myślenia złego?

Mądry powie: znaj pewne podpory swojej jaźni.
Gdy w rozumie zbolałym dopuścisz się kaźni.
Pamiętaj: Obrazu raz prawdy poznanej

Nie dadzą rady zmienić trutnicze bolączki.
Siła prawdziwą uwolnisz rozum z gorączki
Całość jest zbiorem fragmentów pamiętaj.

Witam jest to pierwsza moja próba zmierzenia się z formą sonetu. Proszę o konstruktywną krytykę. Pozdrawiam.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale to jakiś dziwny ten sonet...w sumie to nie sonet :)
Aby sonet był sonetem musi mieć formę, ale ja tutaj raczej formy właściwej sonetowi nie widzę. To ciężki kawał poezji nastawiony na formę...poczytaj sobie paru mistrzów sonetów jak Staff, Przerwa - Tetmajer, itp. (ogólnie klasyków) i zobacz czym to się dokładnie charakteryzuje po pierwsze rytm, po drugie odpowiednie zestawienie rymów no i charakter opisowo refleksyjny poszczególnych strof...nie miej mi za złe, że się wymądrzam ale sam piszę sonety i wiem, że to niełatwa sprawa. Życzę sukcesów w pisaniu...jeśli masz jakieś pytania odnośnie formy sonetu to pytaj, zawsze jakoś postaram się pomóc. Pozdrawiam

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uuu, ale się rzuciłeś na głęboką wodę, a na tej trzeba mieć wyćwiczone mięśnie i oddech.
Tymczasem potrzebne Ci duże koło ratunkowe.
Licz sylaby, to częściowo pomoże utrzymać rytm wiersza, poczytaj o rymach, średniówce
bolączki - gorączki
jaźni - kaźni

Unikaj łączenia rymem tych samych części mowy w tym samym przypadku (rzeczownik z rzeczownikiem) czasownik z czasownikiem itp.

Z czym rymuje się ostatnie słowo w Twoim sonecie?

Powodzenia :)

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję Wam bardzo za rady :)

* Kuba dla mnie ten wiersz nie jest bez sensu :p
*Łukasz nom forma troszkę kuleje jednak od czegoś trzeba zacząć
*Alicja dzięki za konkretną radę i ta krytyka mimo że negatywna nawet nie taka nieprzyjemna :p

A co myślicie o koncepcie wiersza o pomyśle i temacie? Może warto spróbować jeszcze raz?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.



Jak powszechnie wiadomo pasożyt to choroba, myśli bolesne bolączkują, serce (nadmyślące) przejmuje funkcje głowy, żądlące pasożyty leczy się (!) lekami a całość składa się z fragmentów, części składowych (rewolucyjne)...
Nie, to wcale nie jest bezsensowne ;))
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto

Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.

Zarejestruj nowe konto

Załóż nowe konto. To bardzo proste!

Zarejestruj się

Zaloguj się

Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.

Zaloguj się


  • Zarejestruj się. To bardzo proste!

    Dzięki rejestracji zyskasz możliwość komentowania i dodawania własnych utworów.

  • Ostatnio dodane

  • Ostatnie komentarze

    • (Na motywach powieści „Piknik na skraju drogi”, Arkadija i Borysa Strugackich)   ***   Dlaczego wylądowali? Nie wiadomo. Zostawili w powietrzu dziwnie mżące kręgi, które obejmują szumiące w nostalgii drzewa.   Które kołyszą się i chwieją w blasku księżyca albo samych gwiazd… Albo słońca... Albo jeszcze jednego słońca…   Powiedz mi, kiedy przeskakujesz płot, co wtedy czujesz? Nic? A co z promieniowaniem, które zabija duszę?   Wracasz żywy. Albo tylko na pozór żywy. Bardziej na powrót wskrzeszony. Pijany. Duszący się językiem w gardle.   Sponiewierany przez grawitacyjne siły. Przez anomalie skręcające karki.   Słońce oślepia moje zapiaszczone oczy. Padającymi pod kątem strumieniami, protuberancjami…   Ktoś tutaj był (byli?) Bez wątpienia.   Byli bez jakiegokolwiek celu. Obserwował (ali) z powodu śmiertelnej nudy.   Więc oto razi mnie po oczach blask tajemnicy. Jakby nuklearnego gromu westchnienie.   Ktoś tu zostawił po sobie ślad. I zostawił to wszystko.   Tylko po co?   Piknikowy śmietnik? Być może.   Więcej nic. Albowiem nic.   Te wszystkie skazy…   Raniące ciała artefakty o upiornej obcości.   Nastawiając aparaturę akceleratora cząstek, próbujemy dopaść umykający wszelkim percepcjom ukryty świat kwantowej menażerii   Przedmioty w strumieniach laserowego słońca. W zimnych okularach mikroskopów…   Nie dające się zidentyfikować, obłaskawić matematyczno-fizycznym wzorom.   Bez rezultatu.   *   Zaciskam powieki.   Otwieram.   *   Przede mną pajęczyna.   Srebrna.   Na całą elewację opuszczonego domu. Skąd tutaj ta struktura mega-pająka?   Pajęczyna, jak pajęczyna…   Rozpalona w swym jedwabnym dotyku. Srebrzy się i lśni. Mieni się kolorami tęczy.   Ktoś tutaj był. Ktoś tutaj był albo byli. Ich głosy…   Te głosy. Te zamilkłe. Wryte w kamień w formie symbolu.   Nie wiadomo po co. Kompletnie nie do pojęcia.   Milczenie i cisza. Piskliwa w uszach cisza, co się przeciska przez gałęzie, żółty deszcz liści.   W szumie przeszłości. W dalekich lasach. W jakimś oczekiwaniu na łące…   Elipsy. Okręgi.   Owale…   Kształty w przestrzeni…   Fantomy przemykające między krzakami rozpalonej gorączką róży. W strumieniu zmutowanych cząstek. Rozpędzonych kwarków…   Rozpędzonych przez co?   Przez nic.   Po zapadnięciu mroku liżą moje stopy żarzące się lekko płomyki. Idą od ziemi. Od spodu. Ich obecność to pewna śmierć.   Sprawiają, że widzę swoje odbite w lustrze znienawidzone JA.   W głębokich odmętach  rozgorączkowanego snu. Zresztą wszystko tu jest śmiertelne i tkliwe. Pozbawione fizycznego sensu.   (Kto chce skosztować czarciego puddingu?   Bar za rogiem stawia)   Dużo tu tego. W powietrzu. Iw ziemi.   W nagrzanych od słońca koniczynach, liściach babiego lata.   Krążyłem tu wokół jak wielo-ptak. W kilku miejscach jednocześnie.   I byłem wszędzie. I byłem nie wiadomo, gdzie. Tak daleko na ile pozwala wskrzeszany chorobą umysł   Tak bardzo daleko…   Wystarczy dotknąć złotej sfery, aby się wyzbyć wstrętnego posmaku cierpienia…   Gdyby nie ta przeklęta wyżymaczka, która zachodzi śmiertelnym cieniem drogę…   (Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-20)      
    • Powiem tak, Dziewczyno - lecz się, niekoniecznie przez pisanie. Kiedyś się udzielał Kiełbasa, czy coś takiego. To było równie prostackie i wulgarne. 
    • - A na groma ta fatamorgana... - A na groma ta fatamorgana?    
    • Zaloguj się, aby zobaczyć zawartość.

        W tym cała rzecz, że logiką płata czasami figle artystom OBRAZ, wywrócił  farby kwantem fizyki, chemii — człowieka zakrył kolorem   Ponoć w Mordnilapach właśnie zachowany czar w języku daje myślom możliwości postrzegania tego wątku w sztuce malowanej — O bok! Mózgu   Dzięki bardzo, że zechciałeś się przyjrzeć całości, jaka daje więcej pytań niż odpowiedzi, na których głównym filarem — tak mi się wydaję —  jest środkiem.   Pozdrowienia!
    • @Starzec wierzyłam kiedyś w ludzi i w nich pokładałam nadzieję, ale to minęło, bezpowrotnie, przestałam być naiwna:P nie tęsknię, za tym stanem
  • Najczęściej komentowane

×
×
  • Dodaj nową pozycję...