Ludwik Perney
-
Postów
86 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez Ludwik Perney
-
-
Michale, dziękuję za komentarz
nie potrafię teraz skojarzyć, ale zdaje się, że niedawno gdzieś się spotkaliśmy. Możliwe, ze w krakowskiej Cieplarni?0 -
:-) pozdrawiam! :-)
0 -
Jacku, nawet gdybyś w taki sposób skrytykował wiersz, byłbym Ci wdzięczny. Dziękuję Ci za to, że zechciałeś skorzystać z Twojej wiedzy, fantazji, doświadczeń i czasu, żeby odczytać wiersz i skonfrontować się z nim.
Tytułowa autostrada jest metaforą szybkiego rozwiązania, pójścia na skróty.
Dziękuję i pozdrawiam serdecznie!0 -
Na indeksie, dziękuję bardzo,
ogólnie sporadyczniej wklejam wiersze na portale,
cieszę się, że wiersz się spodobał :-)0 -
Proszę powiedzieć coś więcej o tej nieszczerości.
Pojawiło się pod tym wierszem na poezje.org kilka komentarzy świadczących o pokracznym podejściu do czytania wierszy. Rozumiem, że istnieją różne gusta, wrażliwości, jednak tak mocna i skrajna postawa wobec wiersza względem licznych jednoznacznych i zupełnie odwrotnych postaw na innych portalach skłania mnie do wniosku o negatywnej tendencyjności osób, które zostawiają często jedno skrajne słowo komentarza bez uzasadnienia.
Nie znam prawie nikogo z osób, które zostawiły komentarze pod tym wierszem. Sugerując się ich zachowaniem pozostaję pod wrażeniem ich zwyczajnej głupoty.0 -
skoro niektórzy tu tak oszczędnie władają językiem, odpowiem:
ignorancja
naiwność0 -
:-)
Matyldo, dziękuję za komentarz.
Grałem właśnie w taki sposób,
zaznaczę, że mój peel jest lepszy niż Chuck ;-)0 -
trudno się odnieść do takich komentarzy.
ale spróbuję:
niebiesko0 -
H.Lecter,
zaprawdę powiadam Ci, skrajne stanowiska nie zajmują mnie.0 -
Nie szydź, nie wytrzymam więcej szyderstw,
nadchodzi zmierzch, nie potrafię krzyknąć.
Wezwałbym imię ojca, spytał, gdzie jest
i czy mnie nie opuścił; nie opuszczaj, ojcze.
Coraz więcej rozumiem, przez co mniej czuję.
Nie boli szturchanie w bok, ignoruję piania,
bawią mnie nieprzyjazne spojrzenia, grymasy.
Zaprawdę powiadam ci, dziś będziesz ze mną
kradł konie, pędził, zaglądał przez okna wagonów;
a ja wystawię kciuk i zatrzymam pociąg.0 -
Przepraszam, że odpowiadam dopiero teraz, jednak pogubiłem się trochę w zakładkach poezja.org i nie zauważyłem wcześniej komentarzy.
Cieszę się, że ten (chyba jednak hermetyczny) wiersz przekazuje treść i obrazy czytelnikom,
dziękuję za komentarze!0 -
Nie szydź, nie wytrzymam więcej szyderstw,
nadchodzi zmierzch, nie potrafię krzyknąć.
Wezwałbym imię ojca, spytał, gdzie jest
i czy mnie nie opuścił; nie opuszczaj, ojcze.
Coraz więcej rozumiem, przez co mniej czuję.
Nie boli szturchanie w bok, ignoruję piania,
bawią mnie nieprzyjazne spojrzenia, grymasy.
Zaprawdę powiadam ci, dziś będziesz ze mną
kradł konie, pędził, zaglądał przez okna wagonów;
a ja wystawię kciuk i zatrzymam pociąg.0 -
Marianno, dziękuję :-)
0 -
Bardzo dziękuję, Barbaro!
0 -
Podobno windy jęczą, gdy zbliżają się do jądra,
pasażerom posępnieją twarze i plugawieją usta
- w ciemności nawet kurwa pachniałaby mlekiem.
Co miesiąc czerniała tu i kamieniała krew
Wenus z Laussel - wstrzymajcie oddech,
a usłyszycie jak wciąż cieknie po ścianach szybu.
Gniewne uderzenie dłoni ojca złagodzi matka
– dba o swoje dzieci, jej pępowina bez trudu
utrzyma ciężar kilkupoziomowych wind.0 -
Podobno windy jęczą, gdy zbliżają się do jądra,
pasażerom posępnieją twarze i plugawieją usta
- w ciemności nawet kurwa pachniałaby mlekiem.
Co miesiąc czerniała tu i kamieniała krew
Wenus z Laussel - wstrzymajcie oddech,
a usłyszycie jak wciąż cieknie po ścianach szybu.
Gniewne uderzenie dłoni ojca złagodzi matka
– dba o swoje dzieci, jej pępowina bez trudu
utrzyma ciężar kilkupoziomowych wind.0 -
podoba mi się taki odbiór wiersza, dziękuję :-)
0 -
Królik, którego przyrządziłaś, był waleczny? Pewnie nie,
ale może był waleczny jak na królika? Nieważne, zjem
- porozrywam włókna mięsa, zbełtam ze śliną i przełknę.
Jego soki wymieszają się z moimi i stanie się mną. Myślę,
że królik, nawet jeśli się bał, to był dzielny jak na królika.
Będę zdrowy jak królik i sałata – zgarnę sierść z uszu,
oczu i czoła, myśli rozbiegną się po świeżym powietrzu,
nieskrępowane śmigną między zielone liście - w gówno.0 -
-
Przy stole nie znajdziesz miejsca, mimo, że jest pusty
- każdy bok będzie zbyt kanciasty, blat zawsze nierówny;
gdy przesuniesz dłonią, głęboko w skórę wbije się gwóźdź.
Jakkolwiek usiądę, będzie mi wygodnie – oprę łokcie
na idealnej wysokości, stołowa noga nie stanie na drodze
mojej goleni, ręce się nie skrzyżują, dłoń nie uderzy o blat,
a gdy uderzy, huknie tak mocno, że brzękną naczynia,
trzej magowie wstaną, zgaszą kadzidło, zabiorą mirrę,
wyjdą i nie wrócą już nigdy, chyba, że po gwoździe.0 -
a to zaciekawiłeś, zapoznam się, dziękuję :-)
0 -
Ojej!
Jeżeli spowodowałem perturbacje żołądkowe, to bardzo przepraszam.
Starałem się tylko rozprawić ze wspomnieniem objawów choroby wysokościowej jaką przyszło mi przeżyć.
Pozdrawiam!0 -
O, mamo, chrząstki łączące płaty czaszki
wciąż się nie zrosły, a w głowie roją się
dziki – widzę długie szare szczeciny, mokre ryje
- węszą nienażarte przed moimi stopami,
szukają bulw, soczystych korzeni, może trufli,
rozpychają się, uderzają racicami w skronie,
wbijają szpile w oczy, w gardło wsuwają chwost.
Kwasoród opadł gdzieś niżej, muszę oddychać,
a w płucach wiją się węże. Nabieram powietrza
ostrożnie, żeby żadnego nie ścisnąć, ostrożnie
stawiam też kroki, żeby niczego nie kopnąć
- o, mamo, żrą mnie prymitywne świnie.
* José de Acosta był jezuitą, badał między innymi zjawiska fizjologiczne zachodzące na dużych wysokościach. Chorobę wysokościową określa się chorobą de Acosty0 -
tak, racja, tem peel to jakiś egocentryk! ;-)
Dziękuję :-)0
Highway
w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Opublikowano
Ach, no to już wiem :-)
Pozdrawiam serdecznie!