-zastanawiałam się kiedy przyjdziesz.-odezwała się obojętnie gdy zdejmował płaszcz.-musiałeś przecież wrócić.
Spojrzał na nią przelotnie i odwrócił wzrok. Zawstydzony? Poprawił kołnierzyk atlasowej koszuli.
-dlaczego milczysz?
-teraz to już nie ma znaczenia. przecież i tak nie zważysz na to co powiem.-wyszeptał z goryczą. zauważyła ze zacisnął dłoń w kieszeni.
-może jednak dowiem się czegoś... na przykład co masz zamiar z tym zrobić…-odrzuciła kołdrę i wstała. miała na sobie tylko siwe szorty i białą koszulkę polo. podchodząc do niego wyciągnęła lewa rękę na której nadgarstku zabłyszczała czerwienia cienka rana.
-nie chce na to patrzeć. wiesz ze nie powinnaś była…
-wiem-przerwała mu, tym razem wrogo.-ty także nie powinieneś.
-czego tak naprawdę chcesz ode mnie?-rozsierdził się nagle i wyciągnął z kieszeni paczkę marlboro. odpalił jednego papierosa drżąca ręką.
-mówiłam ci już kiedyś byś nie palił w moim domu-rzuciła z uraza i wślizgnęła się do łóżka.
strzepnął lekko ręką i dym i papieros zniknęły.
-więc?
opuściła głowę.
-dlaczego mi to zrobiłeś?-ledwo usłyszał ochrypły szept. z rezygnacja podszedł do okna, powietrze lekko zafalowało gdy odrzucił poły marynarki. odchrząknął i powiedział niedbałym tonem:
-błąd w obliczeniach.
-to nie jest odpowiedz.
-wiec nie ma odpowiedzi.-popatrzył jej prosto w oczy. jego źrenice były przezroczyste, białka sine. prawie nie odznaczały się od trupiobladej cery. tylko delikatny trzydniowy zarost wyznaczał kształt trójkątnej twarzy.-nie pytaj więcej, to nie powinno było się zdarzyć. nigdy. teraz walcz o swoje… zrozum, cierpienie jest potrzebne by żyć.
popatrzyła z żalem jak rozpływa się w porannej mgle.
konwersacja 1
w Proza - opowiadania i nie tylko
Opublikowano
-zastanawiałam się kiedy przyjdziesz.-odezwała się obojętnie gdy zdejmował płaszcz.-musiałeś przecież wrócić.
Spojrzał na nią przelotnie i odwrócił wzrok. Zawstydzony? Poprawił kołnierzyk atlasowej koszuli.
-dlaczego milczysz?
-teraz to już nie ma znaczenia. przecież i tak nie zważysz na to co powiem.-wyszeptał z goryczą. zauważyła ze zacisnął dłoń w kieszeni.
-może jednak dowiem się czegoś... na przykład co masz zamiar z tym zrobić…-odrzuciła kołdrę i wstała. miała na sobie tylko siwe szorty i białą koszulkę polo. podchodząc do niego wyciągnęła lewa rękę na której nadgarstku zabłyszczała czerwienia cienka rana.
-nie chce na to patrzeć. wiesz ze nie powinnaś była…
-wiem-przerwała mu, tym razem wrogo.-ty także nie powinieneś.
-czego tak naprawdę chcesz ode mnie?-rozsierdził się nagle i wyciągnął z kieszeni paczkę marlboro. odpalił jednego papierosa drżąca ręką.
-mówiłam ci już kiedyś byś nie palił w moim domu-rzuciła z uraza i wślizgnęła się do łóżka.
strzepnął lekko ręką i dym i papieros zniknęły.
-więc?
opuściła głowę.
-dlaczego mi to zrobiłeś?-ledwo usłyszał ochrypły szept. z rezygnacja podszedł do okna, powietrze lekko zafalowało gdy odrzucił poły marynarki. odchrząknął i powiedział niedbałym tonem:
-błąd w obliczeniach.
-to nie jest odpowiedz.
-wiec nie ma odpowiedzi.-popatrzył jej prosto w oczy. jego źrenice były przezroczyste, białka sine. prawie nie odznaczały się od trupiobladej cery. tylko delikatny trzydniowy zarost wyznaczał kształt trójkątnej twarzy.-nie pytaj więcej, to nie powinno było się zdarzyć. nigdy. teraz walcz o swoje… zrozum, cierpienie jest potrzebne by żyć.
popatrzyła z żalem jak rozpływa się w porannej mgle.