był wieczór krople deszczu serenady grały na blaszanym parapecieniczym na fortepianiea jeden samotny starszy panstał na balkonie i oglądał światgdzie tyle zobaczył w ciągu tylu lata słowa wraz z nim śmiały się i płakałyktóre potem zapisywał w soneciei teraz też miał ochotę na pisaniegdy ujrzał na niebie pierwsze gwiazdybyły błękitne i patrzyły jak na niegouśmiechając się doń serdeczniegdyby chwila trwać mogła wiecznie czym ta noc go jeszcze zaskoczy może ona wie czego mu potrzebaa gwiazdy świeciły coraz jaśniejrozświetlając niemal połowę niebatej nocy starszy pan już nie zaśniebo to były gwiazdy niezwykłejej niezapomniane oczy