Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Cała aktywność

Kanał aktualizowany automatycznie

  1. Z ostatniej godziny
  2. Od Normy rym - rondo.
  3. Niewygoda

    Gra w skojarzenia. :)

    gra
  4. @tie-break Jeśli pozwolisz chciałbym także poruszyć temat patriotyzmu naszych pradziadów... Bo czym jest nasz dzisiejszy patriotyzm, w porównaniu z dawnym patriotyzmem naszych dziadów i pradziadów? Tamten niewątpliwie był niedościgłym wzorem… Obecnie nie przywiązujemy do patriotyzmu już tak wielkiego oddania, poświęcenia, gotowości do największych wyrzeczeń. Dawnemi czasy Polak dla Polski się rodził, Polsce oddawał każdy swój oddech, dla Polski umierał… Toteż patriotyzm dla dziadów naszych równie był ważny co Wiara w Boga. Kiedyś, kiedyś patriotyzm nie wyrażał się w potoku słów, próżnej gadaninie, lecz w wielkich czynach, o których przez lata zaświadczały blizny weteranów wojennych. Nasi dziadowie i pradziadowie w imię patriotyzmu zdolni byli do czynów tak wielkich, jakich nawet nie byli sobie w stanie wyobrazić ludzie z najodleglejszych zakątków świata!... Pozdrawiam Najserdeczniej!
  5. @Migrena Nie wiem, czy bardziej się przestraszyć, czy raczej po cichu przyznać, że to wszystko już się dzieje. Żyjemy w epoce zgody na własny nadzór dla wygody, dla kilku kliknięć mniej. Nie ma w tym już nawet buntu, tylko sen pod okiem kamer. Wiersz jak zimny dotyk szkła, nie da się go zapomnieć.
  6. @Dekaos DondiNo i trafiło do mnie, do pomylonej adresatki, nie wiadomo z jakich dokładnie przyczyn. :)))
  7. @bogumiłjoachim A świstak zawija te sreberka
  8. Dzisiaj
  9. Oj nie, boję się nawet gęsi :)
  10. Całość to jest około tysiąca osób, ale jest podzielona na grupy. Nasza liczy w sumie już nawet 17 osób bo dzisiaj doszła jeszcze jedna pani z Niemiec. Ludzie są z różnych krajów. Większość Polaków, ale nie tylko. Ja już jestem ponad rok. Jest ok, ale trzeba takie spotkania lubić. Najczęściej jest około 10 osób. Dla mnie to nic nowego. Byłem w takich grupach przez kilkanaście albo i dłużej. Prowadziłem również u siebie w domu. Mam duże doświadczenie. Jak chcesz to możesz do nas dołączyć. Tylko jak jakieś szczegóły to na prywatnej wiadomości jutro. Bo dzisiaj to już idę spać. Miłych snów.
  11. @Tectosmith Bardzo ładna refleksja:-)
  12. @Tectosmith Bardzo ładny i ciekawy wiersz z nutą tajemniczości.
  13. @Natuskaa, @Waldemar_Talar_Talar, dziękuję :) Czyli nic dziwnego w tym nie ma :) Pewnie mają wszystko czego im trzeba :)
  14. @Tectosmith O, i znów chmurki!-) Tym razem przebija błękit, a i w wierszu ciepło słońca gdzieś się przebija. Pięknie! Widać, że przerwa była Ci potrzebna. Miłej nocy:-)
  15. Kwiatuszek

    Ostatni błysk

    @Tectosmith To podobnie jak u nas. Codziennie inaczej, jak w życiu.
  16. @Tectosmith Podobało się nie "trochę" a "bardzo". Teksty muszą być dla wszystkich odbiorców. Każdy z nas przecież jest inny. Jak coś jest fajnie napisane to przyciągnie nawet kogoś, kto czyta z reguły inne rzeczy. Ostatnio ku swojemu zdumieniu spodobał mi się Agent 007. Nie lubiłam tego filmu, ale słuchając audiobooka mogłam przeanalizować jak fajnie można pisać. I nawet mnie zaciekawiło. Z Twoim opowiadaniem jest podobnie. Masz talent i wyobraźnię, czyli chyba te dwie rzeczy, które są potrzebne do tego " fachu".
  17. @Rafael Marius to malutko was jest, fajny taki kościółek:) też szukam takiego kameralnego, też pozostaje mi tylko online.
  18. @Kamil Olszówka bo ja bardzo, bardzo doceniam to co robisz dla Polski i dla Polaków. dla Nas. i niezwykle Cię szanuję !!! Bóg z Tobą .
  19. @Migrena Tyle już otrzymałem od Ciebie wyjątkowych pochwał i komplementów… Jedne bardziej wyjątkowe od drugich... A każdy z nich jest dla mnie tak samo ważny i cenny… I każdy z nich motywuje mnie do dalszej pracy... Pozdrawiam Najserdeczniej!
  20. Deczko zmieniony dawny tekst Świeżo upieczony Mroczuś, wygrzebuje gorącą tożsamość, z gorącego piekarnika drzemki. Odrzuca na boki: skrawki snów, ziewków, chrapków oraz resztki baranów, które z nadzieją liczył, licząc na normalny sen, jednocześnie podjadając cukrową wełnę. Właśnie wypluwa, loczkowany, dławiący kłak (bo i taki trafił), kiedy to słyszy za sobą: sz sz sz – szurający szeleszczący szelest. Jako że na odwadze mu nie zbywa, spogląda żwawo za siebie, by zassać wzrokiem do łebka, nie wiadomo co jeszcze. Po chwili supełek tajemnicy zostaje rozplątany, a wyżej wspomniany, napuszoną przychylną ciemnością, spogląda ciekawie wokół, by wiedzieć, kto go zaszedł nieznośnie i niespodzianie od tyłu, zakłócając posenny spokój. E tam! To tylko Wegejająg – rozważa przed chwilą obudzony, z wystającym z ust włosem i zawiedziony na pół gwizdka, gdyż na drugie pół, raduje umysł, że przyjaciel przyszedł. Zerka na przybysza z natrętną uwagą, gdyż ów nie wygląda tak jak zwykle. Ma trochę zdenerwowane spojrzenie, przeto lekkie lśnienie grozy, migocze zjawiskowo w gałkach ocznych, a z powiek zwisają sople podniecenia sytuacją. Oprócz rzecz jasna zwyczajowego parasola, z całunem spokoju i przyszłych wydarzeń, wplecionego w odśrodkowe, podtrzymujące przęsła. Wegejająg trzyma czaszę ochroniarza nad sobą, szóstą, owłosioną łapą. A zatem Mroczuś także zaczyna zwyczajową wymianę zdań, gdyż ma nadzieję, że w ten sposób załagodzi sytuację, balsamem fajnej rozmowy, tudzież fajnego słowa. Nic dziwnego, wszak od małego krążą w nim słowotwórcze cienie przodków literatów, obytych w tradycji stosowania ciekawego słownictwa, zasianego na ziemi ojców i dającego jakieś tam plony, lepsze, gorsze i zupełne dno, po wsze czasy. –– O! Pajączek. Raczej nie jestem zdziwiony, że cię widzę. Cóż mi powiesz tym razem. –– Nie nazywaj mnie pajączkiem, z łaski swojej. Jestem Wegejajągiem. Czy mam powtarzać przy każdej okazji, czemu? –– Jak najbardziej. To nasza odwieczna gra. Ja wiem, co powiesz, a ty udajesz, że nie wiem, co usłyszę. –– Miło, że pamiętasz. –– Mówiłeś to wczoraj, ale powtórz. –– Parasol mam przeciwmuszny, by na mnie muchy nie leciały. Od jakiegoś czasu, przestałem pałaszować owadzie mięso. Chociaż przyznać musze –– Muszę, jak już. –– No tak. Wybacz. Przyznać muszę, że mam w spiżarce trochę wydmuszek, owiniętych pajęczyną, pomalowanych przeze mnie artystycznie, bym mógł zaimponować... –– Wiem. Pisankami. Faktycznie ładne. Masz talent. A teraz mów, czemuś taki spięty, po koniuszek odwłoka? –– A nie mogę kontynuować samochwały? Proszę? –– Nie możesz. Gadaj w jakiej sprawie przychodzisz. — No cóż… Odwieczne: „No cóż z trzykropkiem.” Musi miecz. Jaki miecz? Co ja gadam. Mieć jakieś ważny problem w głowie, skoro użył tradycyjnego sformułowania, którego używa tylko w wyjątkowych sytuacjach. Doprawdy, wygląda na roztrzęsionego na sześć nóg, nie licząc parasola. Ciekawe, co go dręczy. Nawet strzelił wiązką pajęczyny w moim kierunku. To chyba pierwszy raz, za mojego żywota. –– Drogi Mroczusiu. No nie. Czyżby na zdrowiu podupadł. Żywię nadzieję z kubka optymistycznych myśli, że z jego umysłem wszystko po staremu. Czyli jak zawsze. Po raz pierwszy, tak do mnie czule zagadał –– Powiem krótko. Musimy uratować Starego Marudę herbu Koślawy Świerk. Wiewiórki go atakują ze wszystkich stron oraz z pozostałych, uprzykrzając życie. Straszą rudymi futerkami, pomalowanymi na złowieszcze barwy oraz żołędziami pustymi w środku, w których wyskrobały wredne gęby, a do wewnątrz powtykały pijane świetliki i Stary Maruda ma halucynacje, że to jakieś trupoziemcy leśne lub coś na wskroś gorszego, spoziera z wnętrza ognistym, mrocznym wzrokiem. –– No co ty mówisz Wege. –– Ano mówię, Mroczusiu. Żebyś wiedział. Na dodatek owe owoce Tłustego Dębu, mają na głowach pomarszczone czapeczki, a w każdej wściekły duszek lasu, razi złowieszczym spojrzeniem, gdziekolwiek spojrzy. Tylko że przeważnie spoglądają na Starego Marudę, a on ze strachu, już i tak ledwo zipie. A przynajmniej sprawia takie wrażenie. Czyli rozumiesz, trzeba mu pomóc. Przecież dobro wraca, więc wiesz. Warto. To znaczy nie aż tak interesownie chciałem powiedzieć, ale sam rozumiesz. Jaki grzyb, taka robaczywość. –– Ty Wegejająg tak dla zysku, co? –– No nie. Gdzie tam, Mroczuś. Bredzisz. –– Może i bredzę, lecz odgonić nieznośne futrzaki trzeba. Ma już swoje lata, więc nie bądźmy przesadnie pamiętliwi. To nasz były przyjaciel. Chociaż po prawdzie jarzysz zapewne, co on wyprawiał za młodu, gdy jeszcze nie był z herbu Koślawego Świerka i jaki był naburmuszony, kiedy żeśmy mu przeszkadzali w gnębieniu zwierzyny, krzycząc, że jest ladaco i lump. A i tak połowę leśnych obywateli, wygnał swoim dowcipami. –– Raczej ich czynną realizacją. –– Przesadnie czynną. –– Powspominamy? –– Nie ma czasu. Biegnijmy w newralgiczne miejsce i przestraszmy wiewiórki, to mu dadzą spokój. –– Naszym widokiem? –– Chociażby. A co? Myślisz, że nie damy rady? Jesteśmy zbyt piękni? –– Zbyt co? Niech spojrzę w toń kałuży. Damy radę. Bez obaw. Spoko Mroczuś. –– Och Wegejająg. Może rzeczywiście masz rację z tym dobrem. Gdyby do nas wróciło ze zdwojoną siłą. –– Och bez przesady Mroczuś. Nie wywołuj wilka z lasu. –– To niemożliwe. Ostatniego wygnał swoimi żartami. –– A czemu nas nie wygnał, skoro sprawialiśmy mu kłopot? Nie chciał, nie umiał? Albo Wiewiórek? –– Hmm… chcesz powiedzieć, że on z tymi… żeby nas... by mógł nadal. –– Co? — Nic. To by było zbyt pokręcone. Przegońmy wredne, namolne, straszące bestie –– wrzasnął Mroczuś, ni stąd ni zowąd. * Jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem, chociaż Pomarańczowe Ciciki, dały się potulnie zastraszyć, nieco zawiłym widokiem. Przestały atakować Starego Marudę herbu Koślawy Świerk, a to dlatego, że uciekły spłoszone w knieje i tylko ruda poświata, prześwitywała jakiś czas, przez okoliczne krzaki. Lecz nawet ona drgała niespokojnie pomiędzy, aż w końcu licho ją wzięło. A zatem Mroczuś i Wegejająg, powrócili do swoich miejsc, z poczuciem dobrze spełnionego obowiązku, mając nadzieję, że dobro do nich powróci. I faktycznie. Po jakimś czasie, dobro chciało do nich wrócić, tyle tylko, że było strasznie zmęczone, wycinaniem drogi przez głupawy tekst i nagle zboczyło, trafiając w niewłaściwe miejsce, zmieniając co nieco, na korzyść pomylonych adresatów, nie wiadomo z jakich dokładnie przyczyn. Całe stado „włochatych, krwiożerczych pomarańcz,” miało wyśmienitą, dobrą wyżerkę. Mroczuć i Wegejająk, skończyli jako karma dla Wiewiórek.
  21. Już w wielu miejscach brakuje, ale to nie nowość w sumie. Takie klęski już bywały w starożytności. Bo tak im wygodniej schować głowę w piasek jak struś na pustyni. Dziękuję. Mężczyzn wierzących to faktycznie niewielu jest. W mojej małej grupie w zborze jest 16 osób, a tylko 3 panów. Ostatnio bardziej się zaangażowałem, ale to wszystko niestety tylko online, bo w realu to ja nie daje rady.
  22. @Robert Witold Gorzkowski Dziękuję uniżenie... Postaram się niebawem nadrobić zaległości w czytaniu Twoich wierszy... @huzarc Ale my patrioci przenigdy na to nie pozwolimy... Pozdrawiam Najserdeczniej!
  23. @Rafael Marius dobrze jesteś wychowany:) wierzący, dla mnie same zalety:) idzie klęska na świat, a ludzie nie są tego świadomi:) będzie brak wody itd.
  24. @huzarc Amen.
  25. @Migrena Siedzę w samym środku instytucji, która wedle wszelkich znaków na ziemi i niebie powinna być w awangardzie owej ofensywy inwigilacji, a użera się z zupełnie innymi problemami i technicznie nie jest zdolna nawet do najprostszych czynności z nią związanych - brak ludzi, brak czasu, brak potencjału, brak wszystkiego…
  1. Pokaż więcej elementów aktywności


×
×
  • Dodaj nową pozycję...